Post
autor: Andej » 2018-04-15, 11:41
To, że cel jest jeden, nie oznacza, że jest jedna droga.
Za błąd uważam upór w trwaniu w jednym i pomniejszanie przy tym innych barw.
Można wybrać drogę zimną, mechaniczną, badawczą, beznamiętną. Jak czołg prącą do przodu. Niwelująca wszystkie przeszkody, które są na drodze.
A można iść drogą uczuć, doznań, miłości, radości. Omijać przeszkody porywając ze sobą obojętnych. Rozpalając w nich ogień miłości do Boga.
Jestem zdania, że każda droga prowadząca do Boga, jest dobrą drogą. Niezależnie od tego, czy jest to autostrada, szosa, leśny dukt czy górska ścieżka. Jeśli do Boga, to jest to droga właściwa. W winnicy każdy otrzymał po denarze. I my też otrzymamy po "denarze". Nie więcej, nie mniej. Ci gorący i ci zimni. Ci kroczący z śmiertelną powagą i ci kroczący w tanecznym korowodzie.
Szkiełko i oko wcale nie są lepszym podejściem niż gorąca wiara. Jezus, niedościgniony wzór, bywał spontaniczny i bywał chłodno konsekwentny. Kierował się zarówno sercem, jak też rozumem.
Nie rozumiem sensu ganienia radości płynącej z wiary. Nie rozumiem ganienia czegokolwiek, co prowadzi do Boga. Nawet tego, co prowadzi przez chwilę. Może ten króciutki płomień kiedyś rozpali duszę? Może okaże się najcenniejszym skarbem życia? Może ten błysk przeważy kiedyś szalę ku dobremu?
Jestem ambiwalentny. Uważam, że obydwa podejścia uzupełniają się. Więcej, uważam, że konieczne są obydwa pierwiastki. Dlatego każdy, kto szerzy rzetelną wiedzę i każdy kto rozpala ogień duszy czyni dobrze. Albowiem spełnia pragnienia ludzi. Jedni łakną napoju, drudzy pokarmu. A jedno i drugie potrzebne do życia.
Ale można utworzyć partię zwolenników picia i drugą zwolenników jedzenia. I partie te mogą się ze sobą żreć. Przepychać. Udowadniać swoje racje. Zwolennicy picia będą górą twierdząc, że po kilku dniach bez wody człowiek umrze. I będą górą jeszcze kilka dni, aż do śmieci głodowej. A zwolennicy jedzenia udowadniać będą, że można jeść papki, owoce, bo zawarta w nich woda wystarczy. I czynić to będą też do własnej śmierci, gdy ilość płynów okaże się zbyt skąpa. A gdy jedni i drudzy przypieczętują swoje racje własną śmiercią, to okaże się że tam, każdy otrzymał po "denarze". Jedni i drudzy. Nikt nie dostał dwóch, ani połowy. Każdemu po równo. Każdemu kto dotarł do mety.
Ale jest coś pozytywnego w przedstawianiu własnych racji. Jeśli czyni się to przedstawiając raczej zalety wybranej drogi, niż ganiąc inne podejście. Niech spór będzie przedstawianiem zalet własnej drogi. A nie ganieniem drugiej opcji. A czytelnik niech sam zadecyduje, którą wybrać dla siebie.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.