Maria-Magdalena pisze: ↑2018-05-05, 08:00 ... Uważasz, że Bóg chciał byśmy szli trzema drogami, czy
Jego drogą?
Niestety, dróg jest więcej. I nie wiem, czy wskazane są akurat zasadniczymi.
Jezus przekazał i udowodnił skuteczność drogi miłości do Boga. Utworzył Kościół i przekazał ludziom. Oddał w opiekę Ducha. Rozpoczął pasmo sukcesji.
Ale ludzie okazują się być mądrzejsi. Jedni psują Jego dzieło, a inni je poprawiają po swojemu. Czasem dobra wola, nie poparta pokorą, prowadzi na manowce.
W dyskusji konieczne jest najpierw uznanie Jednego Dobrego Pasterza. Wtedy należąc do Jednej Owczarni możemy się spierać. Pilnując przy tym, aby nie przekroczyć obszaru pastwiska. I aby, a to najważniejsze, iść stale za głosem Pasterza.
Nie czuję się na siłach dyskutować o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy. Chcę oddać Bogu, to co boskie. Jeśli przychodzi prorok, to uważnie słucham. O porównuję z głosem pasterza. Jeśli prorok wyprowadza mnie z pastwiska, a jego głos staje się silniejszym od głosu Pasterza, to znak, że muszę wracać. Że nie prorok to, ale uwodziciel.
W swej małości nie zawsze od razu rozpoznaję "proroków". Nie knebluję ich prewencyjnie. Ale czekam na owoce. Na to, czy chcą do Boga. Czy też chcą wyłącznie po swojemu. Bo wtedy znaczy to, że bardziej wierzą w siebie niż w Boga.
Iloma drogami? Tyloma ile prowadzi do Boga. W ramach jednego stada. Zauważ, że stado owiec, nawet pod przewodnictwem Dobrego Pasterza, nigdy nie szło dokładnie Jego śladem. Trzoda, którą się opiekuje idzie szeroką ławą. Droga jest szeroka. Nie ma co się spierać, czy podążanie samym środkiem jest lepsze od drogi przy prawym lub lewym poboczu. Dopóki idę za głosem Pana mogę iść raz z prawej, raz z lewej. Byle zawsze za Panem.
I nie do mnie należy ocena Twojej drogi. Ani czyjejś drogi. Ocenia wyłącznie Bóg. A ja oceniam swoją drogę. Oceniam pod kątem zgodności z wolą bożą. Bóg dla mnie na tej drodze jest latarnią morską, albo magnesem. On wyznacza kierunek, ja wybieram miejsca, w których stawiam stopy. Idąc do Niego mogę iść prościutko. Przez kałuże, błota i przeszkody. Mogę też je omijać. Albo zasypywać. Mogę okrążać. Ważne, abym kompasu nie zgubił. Droga na azymut to nie prosta linia, ale droga do celu. Do CELU. Wybrałem kompas wskazujący Boga. Wierzę, że moją drogą jest Kościół. A ten, kto z drogi Kościoła sprowadza, jest zwodzicielem.
Czy Kościół błądzi? Czy kapłani błądzą? Może błądzą. A może omijają rafy? Jednoznacznie odpowiem, gdy już stanę przed obliczem Boga w niebie. Odpowiem, jeśli mieć taką możliwość będę.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.