I w tym tkwi różnica między współczesnymi chrześcijanami, a współczesnymi lewicowcami.
Chrześcijanie zło nazywają złem, a dobro dobrem. Chrześcijanie potępiają homoseksualizm, nekroseksualizm, zooseksualizm i inne tego typu dewiacje czyniąc to z powodu miłości bliźniego. Chrześcijanie tolerują, a nawet kochają homoseksualistów, nekroseksualistów, zooseksualistów i innych dewiantów sprzeciwiając jedynie ich czynom. Nie skłonnościom, nie ciągotkom, ale czynom. A także głoszonym ideologiom.
Chrześcijanie tolerują odmienności. Także seksualne. Nie uważają skłonności za grzechy. Ale za grzechy uważają świadome uleganie im.
Inaczej, co można łatwo zauważyć w lewicowej propagandzie, podchodzi lewica. Oni nie odróżniają człowieka od ideologii. Promując homoseksualizm jednocześnie gromią nekroseksualizm. A do zooseksualizmu podchodzą z rezerwą (gania w obronie zwierząt, ale od strony człowieka nie widzą żadnego zła). Głosząc tolerancję dla homoseksualizmu rozumianą jak promocje, jednocześnie nie tolerują chrześcijaństwa. W szczególności pozawerbalnego, tj. przejawiającego się w rzeczywistych postawach.
Sądzę, że niebie są wielkie rzesze homoseksualistów. Tych, którzy oparli się ciągotkom. Tych, którzy przed odejściem uznali swoje błędy, wyrazili żal. I tych, którzy po zrozumieniu Nauki Chrystusa odwrócili się od grzechu.