Tak zacząłem sobie myśleć i nasunęło mi się pytanie:Ja nie dzielę ludzi na katolików i nie, a na mądrych i głupich
Czy naprawdę słusznym jest "nie dzielenie" w sprawach, w których ludzie chcieli się podzielić (w których jest to ich własna decyzja)?
I zaraz potem drugie:
Czy z kolei dzielenie ludzi ze względu na coś, na co nie mają wpływu (np. ze względu na głupotę...) jest słuszne?
Zwracam uwagę, że do pierwszej kategorii należą wybory opisane w Ewangelii - na przykład:
Mk 16:16 BT5 "Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony."
Dz 13:39 BT5 "Każdy, kto uwierzy, jest przez Niego usprawiedliwiony ze wszystkich [grzechów](...)"
(a zatem wygląda na to, ze te podziały ważne są w jakiś sposób dla Boga).
Z kolei do drugiej kategorii należą takie podziały jak kolor skóry, rasa (semita, nie semita, aryjczyk, słowianin itd), sprawność i zdrowie fizyczne, kolor włosów itp.).
Tak, mój wpis jest pewnego rodzaju prowokacją - ale myślę, że dotyka konkretnego problemu, wyrażonego w zacytowanym stwierdzeniu (formalnie wpis był @Dezertera, ale jest to na tyle wszechobecne, że trudno Mu przypisywać konkretne autorstwo - zresztą nie @Dezerter był tu moim "celem" lecz pewne politpoprawne zbitki funkcjonujące w przestrzeni publicznej).