Post.
-
- Początkujący
- Posty: 37
- Rejestracja: 15 lip 2022
- Has thanked: 21 times
- Been thanked: 2 times
Post.
Z racji tego, że dzisiaj zaczyna się okres wielkiego postu, mak pytanie.
Jezus mówił, że niektóre złe duchy można wyrzucić za pomocą postu, wiele mądrych osób mówiło też że post to jest dobre narzędzie do kształtowania charakteru.
Ale czym dokładnie jest post?
Jak pościć?
Czy post polega po prostu na odmawianiu sobie czegoś?
Czy przedmiotem postu może być względnie wszystko?
Chciałbym zacząć wielki post jakoś z głową, ale nie wiem do końca co mógłbym ograniczyć żeby to miało sens? Jakieś śmieciowe jedzenie? A może korzystanie z telefonu?
Z Bogiem!
Jezus mówił, że niektóre złe duchy można wyrzucić za pomocą postu, wiele mądrych osób mówiło też że post to jest dobre narzędzie do kształtowania charakteru.
Ale czym dokładnie jest post?
Jak pościć?
Czy post polega po prostu na odmawianiu sobie czegoś?
Czy przedmiotem postu może być względnie wszystko?
Chciałbym zacząć wielki post jakoś z głową, ale nie wiem do końca co mógłbym ograniczyć żeby to miało sens? Jakieś śmieciowe jedzenie? A może korzystanie z telefonu?
Z Bogiem!
Re: Post.
Przyznam się, że miewam duże problemy z postem, bo gdy sobie coś postanowię, to zaraz nasila się chętka na to, więc przestałem sobie postanawiać

Re: Post.
Przyszła mi na myśl jeszcze jedna ważna kwestia odnośnie postu. Kiedyś w radiu słyszałem piosenkę pod tytułem "Post" - chyba śpiewał ją Dawid Podsiadło (jeśli się mylę, to mnie poprawcie). Nie chce tu oceniać walorów artystycznych, ale w słowach odczuwało się prześmiewczą ironię kierowaną do katolików (przynajmniej ja to tak odczułem). Ogólnie można powiedzieć, że był to zarzut wobec gigantycznej hipokryzji u tych, którzy praktykują post.
Być może faktycznie jest w tym rytualnym traktowaniu postu problem, na który warto zwrócić uwagę. Jednak tkwi tu również pewien paradoks: gdy zaczynam mówić o poście w aspekcie innych osób, sam popadam w hipokryzję. Post ma tylko wtedy sens, gdy stosuję go w ciszy serca. Gdy zaś próbuję do niego skłaniać innych lub ich w tym aspekcie oceniać, post staje się tylko okazją do wyrażenia swej pychy. Podobnie się dzieje, gdy człowiek obnosi się z własnym postem.
Być może faktycznie jest w tym rytualnym traktowaniu postu problem, na który warto zwrócić uwagę. Jednak tkwi tu również pewien paradoks: gdy zaczynam mówić o poście w aspekcie innych osób, sam popadam w hipokryzję. Post ma tylko wtedy sens, gdy stosuję go w ciszy serca. Gdy zaś próbuję do niego skłaniać innych lub ich w tym aspekcie oceniać, post staje się tylko okazją do wyrażenia swej pychy. Podobnie się dzieje, gdy człowiek obnosi się z własnym postem.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 17696
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 3504 times
Re: Post.
Podobne refleksje mnie naszły. A nawet gorzej. Bo czy należy w ogóle mówić o poście? Mamy taki odruch. I tak, jak napisałeś, miewamy chętkę, aby pouczać, dawać siebie samych za wzór, przykład. I ta skromnie chwalić się swoimi postanowieniami.
Mt 6.1 Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.
Ale jak pościć? Jak pokazać ludziom, że pościmy? Zastanawiałem się nad tym wczoraj.
Mt 6.16-18 Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
No i tak sobie myślałem: powinienem dawać dobry przykład. Powinienem swoim postepowaniem zachęcać do uczestnictwa w mszy świętej. Do pochylenie głowy na prawdą przez proch wyrażaną. Zachęcać, nawoływać, przekonywać... Głos wołającego na pustyni. Tego, kto wrogo nastawiony do Boga nie przekonam. A już na pewno nie w ten sposób. Nie nawołując. A tego, kto przeżywa Środę Popielcową nie muszą namawiać. Ten, kto głęboko wierzy dostrzeże u innych oznaki postu. Ślepy ni zobaczy tego, choćbyśmy oświetlam=li najsilniejszymi lampami. Nie ma sensu rzucać pereł przed wieprze. Raczej w kościele i po mszy świętej wspierajmy się wzajem.
Byłem wczoraj u spowiedzi. Troszkę sprzeczałem się z księdzem. On kładł nacisk na wyrzeczenia, a ja na nową jakość. Nie negowałem zrezygnowania z czegoś, ale przekonywałem do zbudowania w ten sposób jakiejś nowej jakości. Nowej umiejętności, osiągnięcia wyższego poziomu.
Post sam w sobie, jak zaznaczył to AdamS, nie ma wielkiego znaczenia. Post ma cos budować.
Szlachetnie jest odmawiać sobie tego, co jest złe. Ale, czy do tego potrzebny jest post? Dla większości z Was, zapewne nie. A dla mnie ma podstawowe znaczenie. Już od kilku tygodnie tęskniłem do postu. Bo dzięki temu okresowi ma dodatkowy, a może podstawowy, imperatyw. Do zmian, które powinienem wprowadzić już dawno. Ale słabość, lenistwo...
Mam mnóstwo: przestań!, zacznij!, zmień!, które pozostawały w myślach. Teraz mam imperatyw. Mam dodatkową chęć. Tylko, kurcze, czy to jest post, jeśli spełniam swoje marzenia? Wprowadzam kilka reżimów. Nie postanawiam ich wypełniania do końca Wielkiego Postu. Ale mam nadzieję, że wejdą one w moje życie na stałe, na zawsze. A jeśli upadnę? To podniosę się. I znów kiedyś zacznę walczyć. Dopóki mój czas się nie skończy.
No to przesadziłem. Nikt nie przeczyta tak długiego tekstu. Trudno. W końcu na początku chciałem się czymś podzielić. Ale później chciałem już tylko wyrzucić coś z siebie.
Mt 6.1 Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.
Ale jak pościć? Jak pokazać ludziom, że pościmy? Zastanawiałem się nad tym wczoraj.
Mt 6.16-18 Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
No i tak sobie myślałem: powinienem dawać dobry przykład. Powinienem swoim postepowaniem zachęcać do uczestnictwa w mszy świętej. Do pochylenie głowy na prawdą przez proch wyrażaną. Zachęcać, nawoływać, przekonywać... Głos wołającego na pustyni. Tego, kto wrogo nastawiony do Boga nie przekonam. A już na pewno nie w ten sposób. Nie nawołując. A tego, kto przeżywa Środę Popielcową nie muszą namawiać. Ten, kto głęboko wierzy dostrzeże u innych oznaki postu. Ślepy ni zobaczy tego, choćbyśmy oświetlam=li najsilniejszymi lampami. Nie ma sensu rzucać pereł przed wieprze. Raczej w kościele i po mszy świętej wspierajmy się wzajem.
Byłem wczoraj u spowiedzi. Troszkę sprzeczałem się z księdzem. On kładł nacisk na wyrzeczenia, a ja na nową jakość. Nie negowałem zrezygnowania z czegoś, ale przekonywałem do zbudowania w ten sposób jakiejś nowej jakości. Nowej umiejętności, osiągnięcia wyższego poziomu.
Post sam w sobie, jak zaznaczył to AdamS, nie ma wielkiego znaczenia. Post ma cos budować.
Szlachetnie jest odmawiać sobie tego, co jest złe. Ale, czy do tego potrzebny jest post? Dla większości z Was, zapewne nie. A dla mnie ma podstawowe znaczenie. Już od kilku tygodnie tęskniłem do postu. Bo dzięki temu okresowi ma dodatkowy, a może podstawowy, imperatyw. Do zmian, które powinienem wprowadzić już dawno. Ale słabość, lenistwo...
Mam mnóstwo: przestań!, zacznij!, zmień!, które pozostawały w myślach. Teraz mam imperatyw. Mam dodatkową chęć. Tylko, kurcze, czy to jest post, jeśli spełniam swoje marzenia? Wprowadzam kilka reżimów. Nie postanawiam ich wypełniania do końca Wielkiego Postu. Ale mam nadzieję, że wejdą one w moje życie na stałe, na zawsze. A jeśli upadnę? To podniosę się. I znów kiedyś zacznę walczyć. Dopóki mój czas się nie skończy.
No to przesadziłem. Nikt nie przeczyta tak długiego tekstu. Trudno. W końcu na początku chciałem się czymś podzielić. Ale później chciałem już tylko wyrzucić coś z siebie.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Post.
Myślę podobnie jak Pan. Podejście do postu to bardzo indywidualna sprawa. Bardzo trudno jest się wyrzec pewnych rzeczy lub je ograniczyć, okres Wielkiego Postu bardzo sprzyja zmianom na lepsze, jednak wymaga od Nas poważnego podejścia do pewnych rzeczy, podjęcia trudnych decyzji, na pewno jest to czas, który może stać się naszym sprzymierzeńcem.Andej pisze: ↑2023-02-23, 10:15 Podobne refleksje mnie naszły. A nawet gorzej. Bo czy należy w ogóle mówić o poście? Mamy taki odruch. I tak, jak napisałeś, miewamy chętkę, aby pouczać, dawać siebie samych za wzór, przykład. I ta skromnie chwalić się swoimi postanowieniami.
Mt 6.1 Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.
Ale jak pościć? Jak pokazać ludziom, że pościmy? Zastanawiałem się nad tym wczoraj.
Mt 6.16-18 Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
No i tak sobie myślałem: powinienem dawać dobry przykład. Powinienem swoim postepowaniem zachęcać do uczestnictwa w mszy świętej. Do pochylenie głowy na prawdą przez proch wyrażaną. Zachęcać, nawoływać, przekonywać... Głos wołającego na pustyni. Tego, kto wrogo nastawiony do Boga nie przekonam. A już na pewno nie w ten sposób. Nie nawołując. A tego, kto przeżywa Środę Popielcową nie muszą namawiać. Ten, kto głęboko wierzy dostrzeże u innych oznaki postu. Ślepy ni zobaczy tego, choćbyśmy oświetlam=li najsilniejszymi lampami. Nie ma sensu rzucać pereł przed wieprze. Raczej w kościele i po mszy świętej wspierajmy się wzajem.
Byłem wczoraj u spowiedzi. Troszkę sprzeczałem się z księdzem. On kładł nacisk na wyrzeczenia, a ja na nową jakość. Nie negowałem zrezygnowania z czegoś, ale przekonywałem do zbudowania w ten sposób jakiejś nowej jakości. Nowej umiejętności, osiągnięcia wyższego poziomu.
Post sam w sobie, jak zaznaczył to AdamS, nie ma wielkiego znaczenia. Post ma cos budować.
Szlachetnie jest odmawiać sobie tego, co jest złe. Ale, czy do tego potrzebny jest post? Dla większości z Was, zapewne nie. A dla mnie ma podstawowe znaczenie. Już od kilku tygodnie tęskniłem do postu. Bo dzięki temu okresowi ma dodatkowy, a może podstawowy, imperatyw. Do zmian, które powinienem wprowadzić już dawno. Ale słabość, lenistwo...
Mam mnóstwo: przestań!, zacznij!, zmień!, które pozostawały w myślach. Teraz mam imperatyw. Mam dodatkową chęć. Tylko, kurcze, czy to jest post, jeśli spełniam swoje marzenia? Wprowadzam kilka reżimów. Nie postanawiam ich wypełniania do końca Wielkiego Postu. Ale mam nadzieję, że wejdą one w moje życie na stałe, na zawsze. A jeśli upadnę? To podniosę się. I znów kiedyś zacznę walczyć. Dopóki mój czas się nie skończy.
No to przesadziłem. Nikt nie przeczyta tak długiego tekstu. Trudno. W końcu na początku chciałem się czymś podzielić. Ale później chciałem już tylko wyrzucić coś z siebie.
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 15269
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 1997 times
- Been thanked: 3960 times
- Kontakt:
Re: Post.
Zgadzam się, ale chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę: często jest tak, że postanowienia wielkopostne są "izolowane" od dalszego życia.ElEm pisze: ↑2023-03-03, 09:28Myślę podobnie jak Pan. Podejście do postu to bardzo indywidualna sprawa. Bardzo trudno jest się wyrzec pewnych rzeczy lub je ograniczyć, okres Wielkiego Postu bardzo sprzyja zmianom na lepsze, jednak wymaga od Nas poważnego podejścia do pewnych rzeczy, podjęcia trudnych decyzji, na pewno jest to czas, który może stać się naszym sprzymierzeńcem.
Już mówię, o co mi chodzi: Od kilku już lat, zawsze w okresie Adwentu lub Wielkiego Postu , spotykam się z bardzo interesującym, a przy tym ( na pierwszy rzut oka ) pozytywnym zjawiskiem. Osoby uwikłane w nałogi (szczególnie nikotynizmu) postanawiają na czas postu swoje przyzwyczajenia “zawiesić”. Większości z nich się ta operacja udaje. Post czy adwent mija, a oni... wracają do nałogu.
Pozornie wszystko jest OK. Przecież osoby te deklarowały wstrzemięźliwość (np. od papierosów) tylko do Wielkanocy ! Włożyły przy tym w ów post bardzo dużo wysiłku - każdy wie, że pierwsze dni są najgorsze . Przyrzeczeń dotrzymały, niekiedy okupując to ciężką walką wewnętrzną.
Dlaczego więc uważam tak podjęte (trudne !) postanowienia wielkopostne za niebezpieczne ?
Teologia moralna uczy nas, że człowiek będący w sytuacji nałogu nie jest człowiekiem wolnym, co ogranicza jego grzech. Oznacza to, iż np. nałogowy palacz popełnia mniejszy grzech zapalając papierosa, niż człowiek niepalący. Grzech nałogowca jest największy w momencie, gdy nałogowcem jeszcze nie jest, lecz pozwala na to, by nałóg go opanował. Oczywiście, nie zwalnia to nałogowych palaczy od grzechu, jeśli nie usiłują się nałogu pozbyć - niemniej wtedy sprawa jest już dużo trudniejsza, gdyż nie są oni ludźmi do końca wolnymi. Za obowiązek poczytuje im się wówczas ciągłą z nałogiem walkę (“bo prawy siedmiokroć upadnie i wstanie, a występni w nieszczęściu upadną” Prz 24,16)
Wróćmy do naszych postanowień: osoby które “wytrzymały” przez czterdzieści z górą dni postu są z całą pewnością dużo bardziej wolne, niż pozostali nałogowcy. Nie tyle może wolne od nałogu, co wolne do podjęcia próby “nie powrotu” do starych, grzesznych praktyk. Jeśli teraz nie podejmą one tej próby, lecz w poczuciu dobrze spełnionego, lecz zakończonego obowiązku wielkopostnego wrócą spokojnie do nałogu - nie tylko grzeszą, ale ryzykują coś znacznie gorszego:
"Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku.
A gdy go nie znajduje, mówi: Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem. Przychodzi i zastaje go
wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze siedem innych duchów złośliwszych niż on sam;
wchodzą i mieszkają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni."/Mat.12,43-45/
Co jest owym “wymieceniem i przyozdobieniem” dla ducha nałogu, możemy się jedynie domyślać. Osobiście myślę, iż powzięte w dniach wstrzemięźliwości (fałszywe bądź nie) mniemanie: “udowodniłem, że jak chcę, mogę nie palić” jest najmilszym prezentem dla szatana na tak znienawidzone przez niego Święta. Bo zobaczmy - jeśli jest to przekonanie fałszywe, to przyczynia się do samooszustwa człowieka, daje kłamliwe poczucie bezpieczeństwa i wolności. Jeśli zaś “mogę nie palić” jest zdaniem prawdziwym, to znaczy że osoba je wypowiadająca może nie palić a pali, to znaczy że świadomie i dobrowolnie grzeszy. (Rzecz jasna, że piszę tu o palaczach przykładowo - słowa te dotyczą w równym stopniu także innych grzechów.)
Oczywiście nie jest moją intencją zniechęcanie kogokolwiek do postanowień wstrzemięźliwości na czas postu. Pragnę raczej zwrócić uwagę, że jeśli ktoś zwyciężał z nałogami przez czterdzieści dni, jego powołaniem jest zwycięstwo ostateczne i pełne . Że jest ono w zasięgu ich ręki.
Re: Post.
Z nałogami jest bardzo ciężko, sam o tym wiem. Osoba próbująca wyjść z nałogu nie tylko musi walczyć z samym uzależnieniem, ale też wymaga to podjęcia konkretnej decyzji, zmiany dotychczasowych nawyków, szukania lepszych rozwiązań. To długa droga, można ją nazwać walką duchową. Myślę, że sama decyzja o wyjściu z nałogu jest już dobrym krokiem, w większości przypadków niejednokrotnie trzeba upaść, by powstać ze zdwojoną siłą i dalej walczyć. Myślę, że nawet tydzień bez papierosa w okresie Wielkiego Postu można uznać za sukces, ten krótki okres abstynencji może przynieść w przyszłości wiele korzyści.Marek_Piotrowski pisze: ↑2023-03-03, 09:36Zgadzam się, ale chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę: często jest tak, że postanowienia wielkopostne są "izolowane" od dalszego życia.ElEm pisze: ↑2023-03-03, 09:28Myślę podobnie jak Pan. Podejście do postu to bardzo indywidualna sprawa. Bardzo trudno jest się wyrzec pewnych rzeczy lub je ograniczyć, okres Wielkiego Postu bardzo sprzyja zmianom na lepsze, jednak wymaga od Nas poważnego podejścia do pewnych rzeczy, podjęcia trudnych decyzji, na pewno jest to czas, który może stać się naszym sprzymierzeńcem.
Już mówię, o co mi chodzi: Od kilku już lat, zawsze w okresie Adwentu lub Wielkiego Postu , spotykam się z bardzo interesującym, a przy tym ( na pierwszy rzut oka ) pozytywnym zjawiskiem. Osoby uwikłane w nałogi (szczególnie nikotynizmu) postanawiają na czas postu swoje przyzwyczajenia “zawiesić”. Większości z nich się ta operacja udaje. Post czy adwent mija, a oni... wracają do nałogu.
Pozornie wszystko jest OK. Przecież osoby te deklarowały wstrzemięźliwość (np. od papierosów) tylko do Wielkanocy ! Włożyły przy tym w ów post bardzo dużo wysiłku - każdy wie, że pierwsze dni są najgorsze . Przyrzeczeń dotrzymały, niekiedy okupując to ciężką walką wewnętrzną.
Dlaczego więc uważam tak podjęte (trudne !) postanowienia wielkopostne za niebezpieczne ?
Teologia moralna uczy nas, że człowiek będący w sytuacji nałogu nie jest człowiekiem wolnym, co ogranicza jego grzech. Oznacza to, iż np. nałogowy palacz popełnia mniejszy grzech zapalając papierosa, niż człowiek niepalący. Grzech nałogowca jest największy w momencie, gdy nałogowcem jeszcze nie jest, lecz pozwala na to, by nałóg go opanował. Oczywiście, nie zwalnia to nałogowych palaczy od grzechu, jeśli nie usiłują się nałogu pozbyć - niemniej wtedy sprawa jest już dużo trudniejsza, gdyż nie są oni ludźmi do końca wolnymi. Za obowiązek poczytuje im się wówczas ciągłą z nałogiem walkę (“bo prawy siedmiokroć upadnie i wstanie, a występni w nieszczęściu upadną” Prz 24,16)
Wróćmy do naszych postanowień: osoby które “wytrzymały” przez czterdzieści z górą dni postu są z całą pewnością dużo bardziej wolne, niż pozostali nałogowcy. Nie tyle może wolne od nałogu, co wolne do podjęcia próby “nie powrotu” do starych, grzesznych praktyk. Jeśli teraz nie podejmą one tej próby, lecz w poczuciu dobrze spełnionego, lecz zakończonego obowiązku wielkopostnego wrócą spokojnie do nałogu - nie tylko grzeszą, ale ryzykują coś znacznie gorszego:
"Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku.
A gdy go nie znajduje, mówi: Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem. Przychodzi i zastaje go
wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze siedem innych duchów złośliwszych niż on sam;
wchodzą i mieszkają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni."/Mat.12,43-45/
Co jest owym “wymieceniem i przyozdobieniem” dla ducha nałogu, możemy się jedynie domyślać. Osobiście myślę, iż powzięte w dniach wstrzemięźliwości (fałszywe bądź nie) mniemanie: “udowodniłem, że jak chcę, mogę nie palić” jest najmilszym prezentem dla szatana na tak znienawidzone przez niego Święta. Bo zobaczmy - jeśli jest to przekonanie fałszywe, to przyczynia się do samooszustwa człowieka, daje kłamliwe poczucie bezpieczeństwa i wolności. Jeśli zaś “mogę nie palić” jest zdaniem prawdziwym, to znaczy że osoba je wypowiadająca może nie palić a pali, to znaczy że świadomie i dobrowolnie grzeszy. (Rzecz jasna, że piszę tu o palaczach przykładowo - słowa te dotyczą w równym stopniu także innych grzechów.)
Oczywiście nie jest moją intencją zniechęcanie kogokolwiek do postanowień wstrzemięźliwości na czas postu. Pragnę raczej zwrócić uwagę, że jeśli ktoś zwyciężał z nałogami przez czterdzieści dni, jego powołaniem jest zwycięstwo ostateczne i pełne . Że jest ono w zasięgu ich ręki.
-
- Biegły forumowicz
- Posty: 1610
- Rejestracja: 16 sty 2022
- Has thanked: 30 times
- Been thanked: 263 times
Re: Post.
Tu sie z Markiem nie do konca zgodze. Nawet Jezus chyba to inaczej akcentowal ...
Palenie moze byc grzechem, a moze byc zamiast pigulki na ten przyklad narkotycznej przeciwbolowej - i jedno i drugie choc ma dzialanie i pozytywne, ma rowniez negatywne.
Tak samo i zwykle hobby, albo sport, albo sprzatanie, albo praca zawodowa, albo ...
To tyle co udalo mi sie zakonserwowac tu w tym temacie.
Palenie moze byc grzechem, a moze byc zamiast pigulki na ten przyklad narkotycznej przeciwbolowej - i jedno i drugie choc ma dzialanie i pozytywne, ma rowniez negatywne.
Tak samo i zwykle hobby, albo sport, albo sprzatanie, albo praca zawodowa, albo ...
To tyle co udalo mi sie zakonserwowac tu w tym temacie.
-
- Elitarny komentator
- Posty: 3799
- Rejestracja: 12 mar 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 282 times
- Been thanked: 618 times
Re: Post.
Z tego co wiem to nie ma w Kościele jednoznacznego stanowiska czy palenie w ogóle jest grzechem( jeśli jest sporadyczne i umiarkowane) a już na pewno czy jest grzechem ciężkim.
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 15269
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 1997 times
- Been thanked: 3960 times
- Kontakt:
Re: Post.
No dobrze, ale w czym w powyższym się nie zgadzasz ze mną?konserwa pisze: ↑2023-03-03, 14:26 Tu sie z Markiem nie do konca zgodze. Nawet Jezus chyba to inaczej akcentowal ...
Palenie moze byc grzechem, a moze byc zamiast pigulki na ten przyklad narkotycznej przeciwbolowej - i jedno i drugie choc ma dzialanie i pozytywne, ma rowniez negatywne.
Tak samo i zwykle hobby, albo sport, albo sprzatanie, albo praca zawodowa, albo ...
To tyle co udalo mi sie zakonserwowac tu w tym temacie.
Clou mojej wypowiedzi jest taki: jak już się człowieku przemęczyłeś i nie paliłeś w Wielkim Poście, to nie wracaj do tego.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 17696
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 3504 times
Re: Post.
Jeśli nie szkodzi zdrowiu, to nie jest grzeszny.
Ale na pocieszenie. Kiedyś bywszy w szpitalu jakiś facio po operacji, niezbyt stary, bo ino 60-letni, spytał lekarza-profesora, co z paleniem (wtedy w szpitalu paliło się na korytarzu). A Profesor spytał, jak długo pali. Od ok/ 40 lat. Niech pan dalej pali, ale stopniowo ogranicza. Nagłe rzucenie może być zbyt silnym szokiem dla kogoś w pana wieku i po operacji.
Dodano po 5 minutach 3 sekundach:
Ale gdy post się skończy trzeba z całych sił walczyć o każdy kolejny dzień. A ja tę walkę wspierać będę moimi modlitwami.
Walczyć z nadzieją wytrwania.
Ale na pocieszenie. Kiedyś bywszy w szpitalu jakiś facio po operacji, niezbyt stary, bo ino 60-letni, spytał lekarza-profesora, co z paleniem (wtedy w szpitalu paliło się na korytarzu). A Profesor spytał, jak długo pali. Od ok/ 40 lat. Niech pan dalej pali, ale stopniowo ogranicza. Nagłe rzucenie może być zbyt silnym szokiem dla kogoś w pana wieku i po operacji.
Dodano po 5 minutach 3 sekundach:
Słuszna uwaga. Ale niestety, z paleniem jest podobnie jak z piciem. To nałóg. Wystarczy chwila słabości. Rozmowa z kimś palącym. Wystarczy powiedzieć, daj pociągnąć, poczęstuj - i wszystko w diabły.Marek_Piotrowski pisze: ↑2023-03-03, 17:00 jak już się człowieku przemęczyłeś i nie paliłeś w Wielkim Poście, to nie wracaj do tego.
Ale gdy post się skończy trzeba z całych sił walczyć o każdy kolejny dzień. A ja tę walkę wspierać będę moimi modlitwami.
Walczyć z nadzieją wytrwania.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 15269
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 1997 times
- Been thanked: 3960 times
- Kontakt:
Re: Post.
Tak, oczywiście. Pisałem o sytuacji, w której palacz mówi "na czas postu wstrzymam się od palenia" ale nie zakłada chęci porzucenia potem.Andej pisze: ↑2023-03-03, 20:50Słuszna uwaga. Ale niestety, z paleniem jest podobnie jak z piciem. To nałóg. Wystarczy chwila słabości. Rozmowa z kimś palącym. Wystarczy powiedzieć, daj pociągnąć, poczęstuj - i wszystko w diabły.Marek_Piotrowski pisze: ↑2023-03-03, 17:00 jak już się człowieku przemęczyłeś i nie paliłeś w Wielkim Poście, to nie wracaj do tego.
Czy się uda - to rzecz inna.