Ależ ja nie napisałem, że ją napisałaś.

Ależ ja nie napisałem, że ją napisałaś.
Nie potrafisz przeczytać ze zrozumieniem nawet wypowiedzi, której odpowiadasz?Tomek_T pisze: ↑2023-03-25, 15:00No to dominuje błędne przekonanie. Ateizm to kwestia wiary lub niewiary, a nie możesz wybrać tego w co wierzysz. Albo jesteś przekonany do czegoś albo nie. To nie jest kwestia "chcenia".
Wielu ateistów chciałoby wierzyć ale nie mają powodów by wierzyć
(...)
Czyli żeby przedstawić "perspektywę ateistyczną" cytujesz chrześcijan?
Użyłby raczej słowa wyboru. Ale w końcu chcenie, jest dokonywanie wyboru tego, co się chce.
Chodzi chyba o ukierunkowanie woli.
Jeżeli Bóg wciąż pozostaje w życiu tej osoby, a ona stara się mieć z nim relacje, nie porzuca Go, nie poddaje się choć jest b. ciężko może to być stan nazywany przez św. Jana od Krzyża "Nocą Ciemną". Rozeznaje się go w kierownictwie duchowym.Ate pisze: ↑2023-05-11, 09:29 Dobrze, to jak w takim razie wyjaśnisz osobę, która ma pptrzebę wiary i cierpi z powodu jej braku, ale po prostu nie moze wierzyć, bo wnioski na temat świata, jakie wyciąga są właśnie takie a nie inne. I choćby nie wiadomo co, ona tego nie jest w stanie widzieć inaczej.
Tak jest.
Gdyby tak było, to grzechu by nie było. Utopia. A kolejność jest odwrotna. Od samego początku życia człowiek jest ukierunkowany na potrzeby materialne, tj. fizjologiczne. Dopiero wraz ze wzrostem intelektu, wiedzy zaczyna się ukierunkowywać na Boga. I jest to proces powolny. O wiele szybciej rozwija się katalog potrzeb materialnych: ubranie, dach nad głową, ciepło, narzędzia...
Jako i każdy inny człowiek. Nie da się całkowicie odrzucić wszystkiego co doczesne, materialne. Nawet osoby żyjące wyłącznie Hostią, nie mogły odrzucić wszystkiego co doczesne, choćby własnej powłoki cielesnej czy miejsca, w którym żyły.
Trwa różnie. U św. Jana od Krzyża trwała 9 miesięcy, u św. Teresy z Kalkuty chyba 50 lat (o ile dobrze pamiętam).
A co takiego się dzieje, że człowiek zaczyna ukierunkowywać się na Boga choć jego wola "utaplana" jest w rzeczach materialnych?
Jeżeli cierpi z powodu braku wiary,tu już dobrze,ponieważ logiczne się wydaje że coś w jego koncepcji światopoglądowej musi go uwierać skoro wręcz odczuwa cierpienie.Reszta w "rękach" Ducha Świętego.(rozumiem że mówimy tu o braku wiary w Boga?). A tak na marginesie chyba nie ma zbyt wielu ateistów którzy by cierpieli z braku wiary w Boga?Ate pisze: ↑2023-05-11, 09:29 Dobrze, to jak w takim razie wyjaśnisz osobę, która ma pptrzebę wiary i cierpi z powodu jej braku, ale po prostu nie moze wierzyć, bo wnioski na temat świata, jakie wyciąga są właśnie takie a nie inne. I choćby nie wiadomo co, ona tego nie jest w stanie widzieć inaczej.