Zapewne nikt nie kojarzy tytułu filmu „Szczęściarz Antoni”, polskiego z 1960, ale jak dam opis, to można sobie przypomnieć że bywał w telewizji.
„Warszawski urzędnik wprowadza się ze świeżo poślubioną małżonką do nowego domu, gdzie odnajduje zakopany pod ziemią czołg.” (filmweb.pl)
Film jest o tym, jak nasz urzędnik próbuje się pozbyć czołgu. W pewnym momencie udaje się go nawet uruchomić, czołg wjeżdża do stawu, po czym znowu wyjeżdża, nasz bohater usiłuje go zatrzymać, jednak w końcu udaje się to w tym samym miejscu skąd czołg wyjechał.
Mija czas i co widzimy? Jest domek (a jaki sposób?) szczęśliwa rodzina a co z czołgiem? Okazuje się że jest w środku domku i robi za mebel.
O czym ten film mówi? Przypominam, jest z roku 1960. Po terrorze stalinizmu przyszedł czas na
„małą stabilizację”. Z systemem daje się jakoś żyć jak z czołgiem – meblem wewnątrz domu,
otorbić — otorbiać «wytworzyć wokół znajdującego się w organizmie ciała obcego torebkę z tkanki łącznej»
W Chinach za czasów Mao-Tse Tunga otorbienie systemu było niemożliwe, bo po rewolucji komunistycznej, gdy mogło zacząć się normować, przyszło szaleństwo Rewolucji Kulturalnej dopiero od Denga Xiao Pinga.
Ale o ile to dotyczy szatańskich komunistycznych rewolucji, to coś analogicznego jest po drugiej stronie, gdy chodzi o Boże działanie.
Bóg działa na człowieka nie zawsze łagodnie, czasem jako Absolut potrafiąc ranić, niszczyć jego życiowe plany, zastępowane lepszymi planami Boga, potem z czasem może następować „otorbienie”
Jak było z Izraelitami? Wędrowali po pustyni, nie mieli króla, ale sędziów, toczyli walki , jak np. Jozue wojnę z Jerychem. Potem ten lud koczowniczy osiadł, zażądali od Boga, by dał im króla, zaczynało się „otorbienie”, ale można się dowiedzieć że Bóg prowadził politykę zbliżoną do doktryny „rewolucji permanentnej” wg Lwa Trockiego

I tak cały czas, Bóg nie znosi otorbienia.
Może Bóg właśnie powołał dziwny, nietypowy pontyfikat papieża Franciszka, a wcześniej Sobór Watykański II, by Franciszek stał się odnowicielem, by potrząsnąć zmurszałym Kościołem.
Bo przecież o ile papież Franciszek dogaduje się z homoseksualistami to niezbyt lubi tradycjonalistów. Czyżby chodziło o to żeby nie pozwolić na wygaśnięcie ognia „rewolucji” Chrystusowej? Gdy wiara staje się „klubem” czy „towarzystwem wzajemnej adoracji”, gdy wierzy się z przyzwyczajenia, bo od lat tak było, gdy jest „klerykalizm” to znaczy wsią rządzi ksiądz dobrodziej? Jednym słowem „otorbienie”, zamknięcie niebezpiecznej idei Chrystusowej jak mebel z filmu z roku 1960. Więc Kościół jest potrząsany, wydaje się że wali i sypie się, jednak to jest cena by zmurszały się nie konserwował.