Niegodna pisze: ↑2023-05-26, 08:50
Witajcie kochani!
Mam problem, mianowicie jestem w długotrwałym szczęśliwym związku z moim narzeczonym, za 2 miesiące bierzemy ślub. Jednak przez brak czasu (on pracuje i jeszcze się uczy) nie mieliśmy dla siebie czasu. Ja jakiś czas temu poznałam w internecie mężczyznę, zupełnie przypadkowo, z którym bardzo dobrze mi się rozmawiało, a rozmowy stawały się coraz częstsze i śmielsze, czasem bardzo niestosowne. Dawał mi uwagę i czułość, której potrzebowałam od narzeczonego... spotkaliśmy się parę razy, gdzie spotkania kończyły się tylko na pocałunkach. Oboje próbowaliśmy się rozstać, ale cały czas nas do siebie ciągnęło, mimo, że bardzo źle czuliśmy się ze względu na to, że niebawem biorę ślub, a on miał też swoje zobowiązania. Niczego nie szukaliśmy, przyszło samo. Od pewnego czasu mam tak straszne wyrzuty sumienia. Relację definitywnie zakończyliśmy oboje, ponieważ stwierdziliśmy, że po prostu sprawa nie ma sensu. Nie chce mówić, o tym narzeczonemu, bo wiem, że to przekreśli nasz związek i naszą przyszłość, z drugiej strony wchodząc w małżeństwo powinniśmy chyba być przed sobą transparentni. Ja na szczęście wyspowiadałam się z tego grzechu, jednak poczucie winy jakie mam w sobie jest tak ogromne, że paraliżuje moje codzienne czynności (cierpię na nerwicę lękową). Pomódlcie się za mnie proszę.
Jak długo się znacie z narzeczonym, ile czasu trwa wasz związek i narzeczeństwo? To, że w związkach, czy przed czy po małżeństwie, trafiają się różne osoby (atrakcyjny kolega w pracy, albo piękna i powabna koleżanka ze wspólnego projektu), które mogą jednej lub drugiej stronie zawrócić w głowie - to jest poniekąd rzecz oczywista, to się zdarza nad wyraz często i tylko wzajemna wierność i uczciwość obliguje do tego, żeby takich relacji nie rozniecać. Można się w kimś zakochać, niezależnie od swoich zobowiązań narzeczeńskich czy małżeńskich, ale nie można za tym iść - błąd polegał na tym, że (być może nie otrzymując wystarczająco dużo uwagi od swojego mężczyzny) wsiąknęłaś w tą relację z zaangażowaniem i doszło do spotkań z tą drugą osobą, zamiast od razu to uciąć. Mleko się rozlało, a teraz masz prawdziwy dylemat.
Powiem Ci z perspektywy faceta - gdyby to dotyczyło mnie przed ślubem, to wolałbym o takiej sytuacji wiedzieć. To by bolało, ale wolałbym jednak wiedzieć, niż dowiedzieć się o tym 2 lata później, a jeszcze gorzej, dowiedzieć się o tym od osoby trzeciej - np. w formie szantażu lub zemsty. Ja bym jednak nie porzucił narzeczonej, tylko widząc że ten jej żal jest naprawdę szczery, spróbowalibyśmy odbudować to co się zepsuło.
Bo przecież, nie może być tak, że po ślubie "trzeba" zdradę wybaczać (gdyż odbył się uroczysty ślub), a przed ślubem można się wziąć i rozejść - albo się na 100% kochacie i potraficie sobie wybaczyć nawet takie błędy, albo to jeszcze nie jest taka w pełni wybaczająca miłość. Lecz zdaję sobie sprawę, że to nie jest proste.
Z drugiej strony - prawda to nie jest wszystko. Zostaje jeszcze kwestia, czy tą prawdą kogoś zabijemy czy nie. Można mówić prawdę, bez miłości, i tak skrzywdzić tą "prawdą" drugą osobę, że ona się nie pozbiera. Myślę że dużo zależy od tego, jak wasza znajomość wygląda, na jakim etapie jesteście, ale tak troszeczkę przynajmniej skłaniałbym się w tą stronę, aby tą sprawę poruszyć, tak żeby twój narzeczony mógł Ci to przebaczyć, jeśli wiesz że jego miłość to udźwignie, że to natychmiastowo nie zmasakruje całego związku.
Jeśli jesteście oboje wierzącymi osobami, spróbujcie może pojechać na rekolekcje dla narzeczonych, ale też nie bać się zasięgnąć pomocy u terapeutów rodzinnych, jeśli wyjawisz tą sytuację, aby to wejście w małżeństwo nie było jakimś obciążeniem. Istnieje też inna obawa - bo Ty możesz wprawdzie milczeć jak grób, ale to będzie na pewno obciążające psychicznie, a poza tym tamten mężczyzna, z którym się spotkałaś, za jakiś czas może będzie chciał odnowić znajomość i gdy mu odmówisz, sprawa może się wysypać.
Lepiej w takiej sytuacji chyba zbliżyć się do siebie razem z narzeczonym i jednak wyznać to, ale w sytuacji w której wiecie, że ten incydent był po prostu jakimś głupim wybrykiem i że zatopicie to razem w Bożej miłości.
Rozmawialiście kiedykolwiek o takich hipotetycznych sytuacjach, co byś zrobił/zrobiła, jak by się okazało że się w kimś innym zauroczyłem/zauroczyłam, co byś zrobił, jak byś mnie spotkał z kimś innym w restauracji? Wiesz cokolwiek na ten temat, co Twój narzeczony myśli o tym, czy jest to jedna wielka niewiadoma?