W wyniku zawiadomienia, które złożyłem, prokuratura rejonowa w Grodzisku Mazowieckim wszczęła postępowanie ws. działalności ks. Łukasza Kadzińskiego.
Postaram się informować o kolejnych ciekawostkach związanych z sektą w Teresinie. Jednak muszę to robić w taki sposób, żeby nie zakłócać dochodzenia i nie ujawniać informacji z samego postępowania prokuratorskiego.

Druga informacja to że jutro ma się ukazać reportaż Dużego Formatu na temat wspólnoty z Teresina. Na tę chwilę dostępna jest jego zapowiedź / fragment:
Źródło zapowiedzi: https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290 ... stalo.htmlDom funkcjonował trochę jak zakon. Na parterze mieszkali mężczyźni, na pierwszym piętrze kobiety. Rano jedli wspólnie śniadanie – chleb, masło, ser, pasztetowa. Zakupy robili wspólnie. Był okres, kiedy mężczyźni robili obiady, był taki, że tylko sprzątali, a gotowały kobiety.
Po śniadaniu Paweł jechał do pracy, wracał i odgrzewał sobie obiad. A potem czekała go druga praca – na rzecz wspólnoty. Mieszkańcy wciąż dostawali zadania: posprzątać księdzu dom, zawieźć go tu i tam. Ksiądz kupił używanego jaguara, ale sam nie prowadził, wszędzie trzeba było go wozić.
Wieczorem była wspólna kolacja, a potem msza w przydomowej kaplicy. Ksiądz odchodził od mszy charyzmatycznych (z krzykami i padaniem na ziemię), zaczął odprawiać trydenckie po łacinie, podczas których ministranci całowali go po rękach za każdym razem, kiedy coś mu podawali – na przykład kropidło.
Później przenieśli się do Teresina. Jeden z członków znalazł na licytacjach komorniczych teren po restauracji z ogrodem. Do obowiązków doszły nowe prace – pielenie, koszenie, karczowanie. Na posesji były dwa budynki – ten po restauracji z mieszkaniem nad garażem, ksiądz nazwał go Dolnym Zamkiem, i piętrowy dom jednorodzinny – Górny Zamek. Z czasem wybudowali jeszcze kaplicę z bali.
Dziś w Teresinie za płotem z drewna i kamieni, poza zamkami Dolnym i Górnym, znajduje się kilka nowych domów. We wspólnocie jest już kilkanaście rodzin, ponad siedemdziesiątka dzieci, najstarsze ma 17 lat. Nie chodzą do szkół, mają ograniczony kontakt ze światem. Uczą ich członkowie wspólnoty w ramach edukacji domowej: „W związku z sytuacją panującą w szkołach – z programową deprawacją dzieci, pozbawianiem ich jakichkolwiek odniesień do Pana Boga oraz odrywaniem ich od rodziny – chcemy wzywać do przeciwstawienia się narzucanej demoralizacji".