Słucham audycji na kanale Karmelitów Bosych, pt. ,,Boskie ciało". Pod jednym z odcinków zapytałem czy rozwój nauk kognitywnych nie jest ,,zagrożeniem" dla takich pojęć jak duch, dusza ?
Odpisano mi, że kwestia duszy to obecnie jedno z większych i ciekawszych teologicznych wyzwań, oraz, że żadne rzetelne dążenie do prawdy, w jakiejkolwiek dziedzinie by się dokonywało, nie jest dla teologii zagrożeniem. Wręcz przeciwnie, odkrywanie złożoności świata i piękna rządzących nim praw może dać motyw do wielkiego zachwytu - który ostatecznie przecież kieruje się ku Stwórcy tego wszystkiego.
Chciałbym mieć tą pewność. Tylko, że nauka nie zajmuje się zjawiskami niematerialnymi, których nie da się zaobserwować
to wątpię aby kiedykolwiek doszła do wniosku i uznania, że jest coś takiego jak dusza.
Polecono mi książkę pt. ,,Teoria ewolucyjna" WOJCIECH P. GRYGIEL, DAMIAN WĄSEK.
Myślałem, że w książce znajdzie się więcej reinterpretacji w stosunku do poruszanych kwestii
W zasadzie książka niewiele mi rozjaśniła, choć to tylko moje prywatne odczucie. Obecnie czytam książkę pt. ,,Odpowiedzi na 101 pytań o Boga i ewolucję" John F. Haught.
Bardzo ciekawe pytania gromadzone przez lata, dosyć zwięźle wszystko napisane.
Tak sobie czytam te książki, czytam i czytam i w zasadzie te książki oddalają mnie od Boga
Ok, może to być wynik tego, że miałem inne wyobrażenia na temat stworzenia, Boga - jego działania w naszym codziennym życiu. Ale jak czytam te książki to właściwie ewolucja jest bogiem. Po co tam Bóg ? Takie odnoszę wrażenie. Ewolucja odpowiada na wszystkie pytania. Mózg ? Kwestie duchowe ? Mózg jest fabryką neurohormonów, opioidowych substancji. To co w nim zachodzi to działanie hormonów, tak samo jak z resztą ciała. Gdy byłem młodziutki to wyobrażałem sobie, że pewne odczucia w głowie, stany, uniesienia to właśnie jakaś płaszczyzna duchowa, ale wychodzi na to, że to nic innego jak hormony, tak ?
I jeszcze jedno ... Miałem taką koncepcję, że od początku istnienia świata obserwujemy już rzeczywistość ,,po upadku, grzechu". Wtedy jestem w stanie zrozumieć, że świat niejako się ,,zepsuł", stąd umieranie, choroby, niszczycielskie żywioły, zagrożenia świata przyrody. Nauki ewolucyjne ogromnie poszerzają skalę zagadnienia niepojętego, niezawinionego cierpienia. Ok, więc świat rządzony przez mechanizmy ewolucji jest już światem po zepsuciu. Inaczej jakoś nie jestem w stanie pogodzić miłosierdzia, szaleństwa Boga z miłości do człowieka i ewolucji jednocześnie.
A jeśli teoria ewolucji jest super i Bóg tak chciał to czy i co według Was mógł w niej ,,popsuć" grzech ?