Wydaje mi się i głęboko wierzę, że człowiek nie jest w stanie "opuścić Boga"David88 pisze: ↑2025-04-09, 14:01 Trafiłeś z ta pustka walczyłem z Panem Bogiem bardzo absurdalne bo z jednej strony chciałem budować relacje a z drugiej podchodziłem z nienawiścią a dziś czuje ta pustkę i niepokój że w głębi ducha go opuscilem
Z tym rozróżnieniem "dobra i zla" miałem zawsze w duchu takie wyczucie co jest dobrem a co złem teraz wszystko to tylko "czyn"
“Bóg przebywa i jest substancjalnie w każdej duszy, choćby to była dusza największego w świecie grzesznika” św. Jan od Krzyża (DGK II, 5, 3).
Opuszczenie Boga wiązałoby się z "dez_istnieniem", zaprzestaniem bytu, ponieważ to Bóg "podtrzymuje" nasze jestestwo.
Możliwy jest natomiast proces "unikania" Boga, odwracania się od Niego, ucieczki, błądzenia, grzechu, czynnego procesu "odpychania" łaski. Nie wiem czy to możliwe, ale z tego co opowiadasz, jeżeli jesteś w tym "procesie" może to być wstyd. Wstyd ten jednak, wydaje mi się, nie powinien stanowić przeszkody wobec potęgi Bożej Miłości.
Odnośnie rozróżnienia "dobra i zła" podobne doświadczenia miałem w depresji. Zakładam jednak, że jesteś zdrowy.
Zaznaczam, że nie mam o tym pojęcia ale ponieważ kręcimy się w kółko, wykluczasz (czynnie lub biernie) depresję czy inne zaburzenie, nie "kleisz się" moim zdaniem całościowo do "nocy ciemnej" - myślałeś o jakimś wpływie złego?