sądzony pisze: ↑2025-04-14, 15:54
@Przeemek myślę, że kręcimy się w kółko. W pewnym sensie mówimy o tym samym. Używamy jednakich pojęć, jednakże nie do końca podobnie je rozumiemy. O ile dobrze rozumiem dla Ciebie "wiara" była pewnym stanem, relacją, procesem istniejącym już w raju. Dla mnie, ponieważ rozmawiamy tu o ludziach pierwotnych i zakładam, może błędnie, że chodzi o człowieka po "upadku", "wiarę" rozumiem jako głód ponownego zjednoczenie z Bogiem.
Ty rozumiesz "wiarę" jako coś "wpisanego w stworzenie". Ja jednak nie nazwałbym tego "wiarą", bo wydaje mi się, że jedynym słowem bliskim temu co wtedy się działo było uczestnictwo w Bożej naturze poprzez Miłość. Oczywiście jestem w stanie zgodzić się, że relacja Bóg-człowiek opierała się również na wierze, ale bardziej w kontekście cnót teologalnych, jako łaski, nie zaś wiary jako poszukiwania i wyboru.
Zgadzam się, że używamy tych samych pojęć nieco inaczej, ale widzę, że zbliżamy się do lepszego zrozumienia.
Chyba jednak nie dostrzegłeś, że nawet w raju relacja Adama i Ewy z Bogiem zawierała
istotny element wiary rozumianej jako zaufanie i decyzyjność - nie tyle jako
"uczestnictwo w Bożej naturze" (co ma konotacje ontologiczne), ale jako osobowa, dialogiczna relacja ze Stwórcą.
Biblia wyraźnie pokazuje, że w Edenie istniał element wyboru i zaufania. Zakaz dotyczący drzewa poznania dobra i zła (Rdz 2,16-17) wymagał od Adama i Ewy:
-
Zaufania Bożemu słowu
-
Decyzji o posłuszeństwie
-
Wiary w prawdziwość Bożego ostrzeżenia
To nie było tylko automatyczne
"uczestnictwo", ale prawdziwa, dynamiczna relacja podmiotowa, zawierająca ziarno wiary. Oczywiście, była to wiara inna niż nasza obecna
"wiara nie widzących" (J 20,29), ale już wtedy zawierała element
zaufania i decyzji.
Rozróżnienie, które proponujesz między
"uczestnictwem w Bożej naturze poprzez Miłość" a
"wiarą jako poszukiwaniem", jest wartościowe - rzeczywiście po upadku wiara nabrała charakteru poszukiwania utraconej relacji.
Jednak nawet pierwotna relacja nie była tylko automatycznym uczestnictwem, ale zawierała zaczątek tego, co rozumiemy przez wiarę.
sądzony pisze: ↑2025-04-14, 15:54
Tu się nieco różnimy. Człowiek nie został stworzony jako bóg, jako przebóstwiony, a na obraz i podobieństwo czyli z potencją do przebóstwienia (z czym chyba się zgodziłeś). Nie został stworzony "gotowy", doskonały, idealny. Człowiek miał i ma powołanie do rozwoju relacji z Bogiem, aż do pełni jedności, komunii, uczestnictwa w Bożej naturze. Z mojej perspektywy, może błędnej, ten proces nie był ani religią, ani wiarą. Panowała tam jedność, "bezpojęciowość", "wszech_współ_istnienie", Bycie. Wydaje mi się, że nie było tam wiary w ujęciu decyzyjnym czy zaufania. Troszkę jakbyś powiedział, że dziecko w łonie matki w nią wierzy. Nie. Jest z nią jednością.
Rozumiem Twój punkt widzenia, ale widzę naszą różnicę inaczej. Zgadzam się, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga, nie jako "gotowy" czy doskonały, ale z potencjałem do rozwoju relacji z Bogiem.
Jednak nie mogę się zgodzić, że w Edenie nie było wiary
w ujęciu decyzyjnym czy zaufania. Biblia wyraźnie pokazuje elementy decyzji i zaufania w relacji Adama i Ewy z Bogiem:
- Bóg dał człowiekowi przykazanie
(Rdz 2,16-17): "Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść..." - to wymagało zaufania i decyzji posłuszeństwa.
- Adam i Ewa prowadzili dialog z Bogiem - nie była to tylko bierna jedność,
ale aktywna relacja osób.
- Sam upadek polegał na
złamaniu zaufania - uwierzyli wężowi zamiast Bogu, co zakłada, że wcześniej
to zaufanie istniało.
Analogia z dzieckiem w łonie matki, choć w pewnych aspektach pomocna, nie oddaje w pełni tej relacji. Właściwszym porównaniem byłoby może dziecko tuż po urodzeniu - jest blisko matki, widzi ją, zależy od niej, ale jednocześnie nawiązuje z nią relację, reaguje na jej głos, ufa jej instynktownie.
W Edenie istniała niezakłócona, bezpośrednia relacja z Bogiem, ale nie była to bezosobowa
"bezpojęciowość" czy całkowite stopienie się z Bóstwem.
Była to raczej doskonała, czysta relacja osobowa, zawierająca elementy wiary-zaufania, choć bez potrzeby "religijnych ram", które pojawiły się dopiero po upadku.
sądzony pisze: ↑2025-04-14, 15:54
A co skierowało cię osobiście na myśli o Bogu? U mnie były to zarówno myśli o śmierci jak i o tym co było przed narodzinami, a zatem "symbolicznie" Raj i Królestwo niebieskie.
Pytasz o coś bardzo osobistego

- co skierowało mnie ku myślom o Bogu. Kreacjonizm miał w tym duży udział..........
Dla mnie to nie tyle śmierć czy tajemnica narodzin, co raczej zachwyt nad złożonością i celowością stworzenia był pierwszym impulsem. Pamiętam, jak obserwując przyrodę - od struktury liścia czy płatków śniegu, po układ gwiazd - dostrzegałem w nich ślad Projektanta. Psalmista wyraża to doskonale -
"Niebiosa głoszą chwałę Boga, dzieło rąk Jego nieboskłon obwieszcza" (Ps 19,2).
Najbardziej fundamentalne pytanie, które mnie nurtowało, to pytanie o tzw.
"origins" - o początek. Skąd się wszystko wzięło? Dlaczego cokolwiek istnieje? Gdy zacząłem zastanawiać się nad sensem egzystencjalnym, tym co pewni filozofowie nazywają "dlaczego jest raczej coś niż nic", to nieuchronnie prowadziło mnie do pytania "skąd pochodzę". Pytanie to zrodziło się poniekąd na drodze moich doświadczeń, bo dostrzegłem, jak świat jest często ustawiony przeciwko człowiekowi, albo poszukiwaniu głębszej prawdy - media pokazują rzeczywistość w wykrzywionym świetle, reklamy manipulują, giełdy są "ustawione" jak hazard, systemy społeczne często redukują religię i wartości duchowe, a ludzie nie mają jednolitego systemu wartości. Z czasem uświadomiłem sobie, że nie mamy tyle kontroli nad własnym życiem, jak nam się wydaje. To doświadczenie iluzji kontroli skłoniło mnie do głębszego poszukiwania prawdy o tym świecie, co naturalnie połączyło się z odkrywaniem koncepcji Inteligentnego Projektu i rozpoznawaniem ograniczeń materialistycznego światopoglądu.
A to pytanie o pochodzenie okazało się kluczowe do odkrywania własnej tożsamości na tym świecie oraz Boga i pewności Jego stworzenia.
Drugim, równie ważnym źródłem, było Pismo Święte - gdy zacząłem je czytać, odkryłem, że Bóg aktywnie poszukuje człowieka, a nie tylko czeka, aż człowiek Go odnajdzie. Historia Adama w Edenie, gdy Bóg pyta-
"Gdzie jesteś?" (Rdz 3,9), uświadomiła mi, że to On czyni pierwszy krok.
W świecie naukowym aspekty przyrody, moralności i materii nie wyjawiają się same z siebie w sposób nadprzyrodzony - potrzebny jest Stwórca, by wyjaśnić ich istnienie i celowość. Te elementy cudownej, niewyjaśnionej organizacji świata prowadziły mnie do uznania Bożego autorstwa.
Śmierć i jej tajemnica pojawiły się w moich rozważaniach później, ale nigdy nie były głównym motywem. Myślę, że to pokazuje, jak różnorodne mogą być drogi poszukiwań duchowych i jak wiele aspektów ludzkiego doświadczenia może prowadzić do odkrycia Boga - nie tylko obrzędy pogrzebowe czy refleksja nad śmiertelnością.