Skąd mieć pewność, że to Bóg?
Skąd mieć pewność, że to Bóg?
Cierpiałem przez jakiś czas na natręctwa myślowe, tak silne, że niektórzy lekarze stwierdzali u mnie nawet zaburzenie schizofreniczne.
W latach 2018-2023 odczuwałem w swojej psychice (umyśle?) pewnego rodzaju ogień - bardzo nieprzyjemne uczucie jakby palenia, pieczenia, jakby na ranę nasypać trochę piasku.
W roku 2021 poznałem przyjaciela, który jest bardzo religijny, jest katolikiem. Przed Wielkanocą 2023 roku na początku kwietnia spotkaliśmy się: ja, ów przyjaciel i jego kolega, również katolik, który obecnie jest bratem zakonnym.
Na tym spotkaniu mówiłem wiele o buddyzmie, że oferuje koniec cierpienia, a oni mnie przekonywali do wiary w Boga Jezusa Chrystusa. W tym dniu nadal cierpiałem na tę wyżej opisaną przypadłość. Wprawdzie brałem leki psychotropowe, ale nadal odczuwałem przykre palenie, "tarcie" w moim umyśle. Czasami myślałem o samobójstwie.
W czasie tego spotkania ten drugi kolega (obecnie mnich katolicki) powiedział, że dla niego dobra weryfikacją prawdziwości tego, w co się wierzy, jest to, czy dany człowiek jest z tym szczęśliwy. Odpowiedziałem mu na to, że moim znajomi buddyści (w sandze Diamentowej Drogi buddyzmu tybetańskiego) sprawiają wrażenie jak najbardziej szczęśliwych. Ale w tym momencie, czując bolesny ogień w sobie, zapragnąłem tego szczęścia... Tak bardzo zapragnąłem ulgi... Moi znajomi zaś z uśmiechem na ustach mówili mi dobre rzeczy o Bogu i Jezusie, ale drugi kolega (obecnie mnich) powiedział, że rozumie mnie, jeśli chodzi mi o doświadczenie Boga - bo o tym wspomniałem. Powiedział, że rozumie, że ludzie pragną mieć takie doświadczenie, i że proponuje mi pomodlić się do Niego.
Po tym spotkaniu, gdy wracałem do domu, ogarnęła mnie nadzieja. Czując, że jestem w płomieniach, przypomniałem sobie swoje młode lata, gdy byłem zdrowy na umyśle i jakże szczęśliwy w porównaniu z obecnym stanem.
Wpadłem wtedy na pomysł, że pomodlę się do Boga o to, aby usunął ode mnie - i uwaga: nie ten ogień, który najbardziej mi doskwierał, ale pewne wewnętrzne szydzenie z katolicyzmu oraz by sprawił, bym wreszcie miał jakiś jednoznaczny pogląd na świat i na życie (a nie ciągle skakał od buddyzmu do chrześcijaństwa, i z powrotem).
Jadąc tramwajem do domu, postanowiłem, że już teraz zwrócę się z wiarą do Boga Ojca w górze i poprosiłem go tak szczerze, jak umiałem, o pomoc.
Jakież było moje zdziwienie, gdy za dwa dni uświadomiłem sobie, że odczuwam spokój i nie czuję w ogóle owych płomieni w moim umyśle.
Odtąd byłem bardzo wdzięczny Bogu i zacząłem chodzić co niedzielę do kościoła. Zacząłem się codziennie modlić.
Moje pytanie jest jednak takie: czy mogę mieć pewność, że moje uzdrowienie jest działaniem Boga?
Skąd ta moja wątpliwość? Gdyż mam też znajomych agnostyków, którzy mówią mi, że przecież organizm ludzki ma ogromny potencjał samouzdrowienia i moja modlitwa i wiara mogły uruchomić jakieś nieznane nam jeszcze teraz mechanizmy w umyśle i podświadomości, które spowodowały częściowe uzdrowienie (mówię "częściowe", bo wprawdzie nie czuję ognia, ale nadal przyjmuję leki psychotropowe).
Inni znajomi mówią mi o naturalnym placebo. Sam nawet z ciekawości przeczytałem jakąś książkę o placebo, ale nie dała mi żadnej pewności i pełnego zrozumienia.
Co do placebo i działania organizmu - częściowo mogłoby to być prawdziwe, jeśli uwzględni się, że moje modlitwy o zdrowie koleżanki albo o zdrowie ojca innej koleżanki - nie są wysłuchiwane. A zatem moja wiara nie ma siły sprawczej w stosunku do innych ludzi i zdarzeń obiektywnych, lecz tylko w stosunku do mnie samego.
Co o tym wszystkim sądzicie?
Dodam, że pytanie jest dla mnie istotne dlatego, że to uzdrowienie jest dla mnie jedynym dowodem na istnienie Boga i stanowi dla mnie silne oparcie w życiu, ale co pewien czas rodzą się wątpliwości.
W latach 2018-2023 odczuwałem w swojej psychice (umyśle?) pewnego rodzaju ogień - bardzo nieprzyjemne uczucie jakby palenia, pieczenia, jakby na ranę nasypać trochę piasku.
W roku 2021 poznałem przyjaciela, który jest bardzo religijny, jest katolikiem. Przed Wielkanocą 2023 roku na początku kwietnia spotkaliśmy się: ja, ów przyjaciel i jego kolega, również katolik, który obecnie jest bratem zakonnym.
Na tym spotkaniu mówiłem wiele o buddyzmie, że oferuje koniec cierpienia, a oni mnie przekonywali do wiary w Boga Jezusa Chrystusa. W tym dniu nadal cierpiałem na tę wyżej opisaną przypadłość. Wprawdzie brałem leki psychotropowe, ale nadal odczuwałem przykre palenie, "tarcie" w moim umyśle. Czasami myślałem o samobójstwie.
W czasie tego spotkania ten drugi kolega (obecnie mnich katolicki) powiedział, że dla niego dobra weryfikacją prawdziwości tego, w co się wierzy, jest to, czy dany człowiek jest z tym szczęśliwy. Odpowiedziałem mu na to, że moim znajomi buddyści (w sandze Diamentowej Drogi buddyzmu tybetańskiego) sprawiają wrażenie jak najbardziej szczęśliwych. Ale w tym momencie, czując bolesny ogień w sobie, zapragnąłem tego szczęścia... Tak bardzo zapragnąłem ulgi... Moi znajomi zaś z uśmiechem na ustach mówili mi dobre rzeczy o Bogu i Jezusie, ale drugi kolega (obecnie mnich) powiedział, że rozumie mnie, jeśli chodzi mi o doświadczenie Boga - bo o tym wspomniałem. Powiedział, że rozumie, że ludzie pragną mieć takie doświadczenie, i że proponuje mi pomodlić się do Niego.
Po tym spotkaniu, gdy wracałem do domu, ogarnęła mnie nadzieja. Czując, że jestem w płomieniach, przypomniałem sobie swoje młode lata, gdy byłem zdrowy na umyśle i jakże szczęśliwy w porównaniu z obecnym stanem.
Wpadłem wtedy na pomysł, że pomodlę się do Boga o to, aby usunął ode mnie - i uwaga: nie ten ogień, który najbardziej mi doskwierał, ale pewne wewnętrzne szydzenie z katolicyzmu oraz by sprawił, bym wreszcie miał jakiś jednoznaczny pogląd na świat i na życie (a nie ciągle skakał od buddyzmu do chrześcijaństwa, i z powrotem).
Jadąc tramwajem do domu, postanowiłem, że już teraz zwrócę się z wiarą do Boga Ojca w górze i poprosiłem go tak szczerze, jak umiałem, o pomoc.
Jakież było moje zdziwienie, gdy za dwa dni uświadomiłem sobie, że odczuwam spokój i nie czuję w ogóle owych płomieni w moim umyśle.
Odtąd byłem bardzo wdzięczny Bogu i zacząłem chodzić co niedzielę do kościoła. Zacząłem się codziennie modlić.
Moje pytanie jest jednak takie: czy mogę mieć pewność, że moje uzdrowienie jest działaniem Boga?
Skąd ta moja wątpliwość? Gdyż mam też znajomych agnostyków, którzy mówią mi, że przecież organizm ludzki ma ogromny potencjał samouzdrowienia i moja modlitwa i wiara mogły uruchomić jakieś nieznane nam jeszcze teraz mechanizmy w umyśle i podświadomości, które spowodowały częściowe uzdrowienie (mówię "częściowe", bo wprawdzie nie czuję ognia, ale nadal przyjmuję leki psychotropowe).
Inni znajomi mówią mi o naturalnym placebo. Sam nawet z ciekawości przeczytałem jakąś książkę o placebo, ale nie dała mi żadnej pewności i pełnego zrozumienia.
Co do placebo i działania organizmu - częściowo mogłoby to być prawdziwe, jeśli uwzględni się, że moje modlitwy o zdrowie koleżanki albo o zdrowie ojca innej koleżanki - nie są wysłuchiwane. A zatem moja wiara nie ma siły sprawczej w stosunku do innych ludzi i zdarzeń obiektywnych, lecz tylko w stosunku do mnie samego.
Co o tym wszystkim sądzicie?
Dodam, że pytanie jest dla mnie istotne dlatego, że to uzdrowienie jest dla mnie jedynym dowodem na istnienie Boga i stanowi dla mnie silne oparcie w życiu, ale co pewien czas rodzą się wątpliwości.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 24056
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4470 times
Re: Skąd mieć pewność, że to Bóg?
Pofilozofuję.
Ale najpierw oświadczenie. Nie potrzebuję dowodu Boga. Dla mnie dowodem jest to, że jestem. ze jest świat. Czyli przyczyna. A drugim jest sens i cel. Ba Boga bezsensowny jest i początek i koniec.
Co to jest cud? Cud, to nie złamanie praw natury. Cud to, to, że w danym czasie coś się zdarzyło. Można to nazwać zbiegiem okoliczności.
Jeśli modlitwa to sprawia, to można uznać za interwencje Boga. Albo, że Boży plan oddziaływania modlitwy.
Sądzę, że jest to podstawowym sposobem działania Boga. Przemiana przez modlitwę. Jeśli modlę się z wiara, to ta modlitwa powoduje przemianę we mnie. Można nazwać placebo, jeśli się jest wyjątkowym sceptykiem.
Jezus czyniąc cuda mówił: Twoja wiara cię uzdrowiła.
Wiara, to zaufanie. Wiara, to otwarcie się na Boga. Na Jego łaskę.
Ale jestem ino chłopskim filozofem. Wątpiącym sceptykiem. Ale oddychającym wiarą.
Ale najpierw oświadczenie. Nie potrzebuję dowodu Boga. Dla mnie dowodem jest to, że jestem. ze jest świat. Czyli przyczyna. A drugim jest sens i cel. Ba Boga bezsensowny jest i początek i koniec.
Co to jest cud? Cud, to nie złamanie praw natury. Cud to, to, że w danym czasie coś się zdarzyło. Można to nazwać zbiegiem okoliczności.
Jeśli modlitwa to sprawia, to można uznać za interwencje Boga. Albo, że Boży plan oddziaływania modlitwy.
Sądzę, że jest to podstawowym sposobem działania Boga. Przemiana przez modlitwę. Jeśli modlę się z wiara, to ta modlitwa powoduje przemianę we mnie. Można nazwać placebo, jeśli się jest wyjątkowym sceptykiem.
Jezus czyniąc cuda mówił: Twoja wiara cię uzdrowiła.
Wiara, to zaufanie. Wiara, to otwarcie się na Boga. Na Jego łaskę.
Ale jestem ino chłopskim filozofem. Wątpiącym sceptykiem. Ale oddychającym wiarą.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 18679
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2630 times
- Been thanked: 2914 times
Re: Skąd mieć pewność, że to Bóg?
Bez urazy i z całym szacunkiem ale jak dla mnie Bóg może "uzdrowić" i tak czyni również, a może przede wszystkim poprzez książkę, placebo, lek, rozmowę, modlitwę, drugiego człowieka czy cokolwiek innego. Łaska boża czaka na nas wszędzie.
Jakiegokolwiek kierunku nie wskażesz palcem stamtąd właśnie kroczy do ciebie Bóg. Pozostaje kwestia twojego otwarcia i przyjęcia. W tym właśnie punkcie teraz się znajdujesz.
KKK155 "Wiara jest aktem rozumu, przekonanego o prawdzie Bożej z nakazu woli, poruszonej łaską przez Boga" (św. TzA)
Łaska Boża porusza twoją wolę. Wola chce przekonać rozum, by dokonał aktu wiary, byś uwierzył.
Obraz Boży w głębi twego ducha poruszany jest właśnie łaską (bożę energią niestworzoną [prawosławie]) ku realizacji podobieństwa.
To ty decydujesz.
Czy możesz mieć pewność? Moim zdaniem nie możesz mieć pewności.
Co ja widzę w tym co piszesz? Napisałem powyżej.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
- Dezerter
- Legendarny komentator
- Posty: 17957
- Rejestracja: 24 sie 2015
- Lokalizacja: Inowrocław
- Has thanked: 5501 times
- Been thanked: 3641 times
- Kontakt:
Re: Skąd mieć pewność, że to Bóg?
Ciekawe doświadczenie miałeś
okoliczności wskazują na kontekst religijny, chrześcijański, łatwo tam dopatrzeć się Bożego działania i jego inspiracji
Wiara jest dlatego tak nazwana, bo nie mamy dowodu istnienia Boga
wielu mądrych ludzi mówi, że ci co mówią, że wiedzą, a nie wierzą to nie mówią zbyt mądrze
choć ja się z tym nie zgadzam.
Doświadczyłeś zmiany na lepsze, więc trzymaj się tego, życie chrześcijańskie jest dobre i daje szczęście
czego chcieć więcej
okoliczności wskazują na kontekst religijny, chrześcijański, łatwo tam dopatrzeć się Bożego działania i jego inspiracji
Wiara jest dlatego tak nazwana, bo nie mamy dowodu istnienia Boga
wielu mądrych ludzi mówi, że ci co mówią, że wiedzą, a nie wierzą to nie mówią zbyt mądrze
choć ja się z tym nie zgadzam.
Doświadczyłeś zmiany na lepsze, więc trzymaj się tego, życie chrześcijańskie jest dobre i daje szczęście
czego chcieć więcej
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.
-
- Aktywny komentator
- Posty: 756
- Rejestracja: 2 maja 2025
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 26 times
- Been thanked: 51 times
Re: Skąd mieć pewność, że to Bóg?
Nie nazwałbym mądrymi ludzi, którzy negują dogmat ogłoszony 155 lat temu.nie mamy dowodu istnienia Boga
wielu mądrych ludzi mówi, że ci co mówią, że wiedzą, a nie wierzą to nie mówią zbyt mądrze
Dogmat - Dei Filius (1870 r.)
1. Gdyby ktoś mówił, że jednego i prawdziwego Boga, Stwórcę i Pana naszego, nie można poznać ze stworzeń w sposób pewny z pomocą naturalnego światła rozumu ludzkiego – niech będzie wyklęty.
Jak mówi dogmat, można wiedzieć, że Bóg istnieje. (Monoteistyczny z paroma innymi cechami) To do czego potrzebna jest wiara to Trójca Święta.
To, że ktoś nie osiągnął wiedzy o istnieniu Boga to nie powód by negować, że nikomu się to nie może udać i że to niemądre.
Co sugeruje, że niemądry jest święty Paweł i niemądry jest św. doktor Tomasz z Akwinu. I zapewne wielu innych.
Ja bym powiedział, że wielu niemądrych ludzi nazywanych jest mądrymi, gdy sami mądrych nazywają niemądrymi.
- krz30
- Super gaduła
- Posty: 1391
- Rejestracja: 16 wrz 2021
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 255 times
- Been thanked: 343 times
Re: Skąd mieć pewność, że to Bóg?
Piękne świadectwo @Luciano.
Z punktu widzenia katolika - zgadzam się w pełni z @sądzony, że Boża łaska może działać poprzez dowolną rzecz czy zdarzenie. Może to mało precyzyjne teologicznie, ale nie o to tu teraz chodzi. Doprecyzowanie tego można sobie zadać jako zadanie domowe
Moim zdaniem, dostałeś bardzo piękny prezent od Pana Boga. Coś naprawdę wyjątkowego, sądzę, że niewielu czegoś takiego doświadczyło. A to, czego doświadczasz teraz, to pokusy do niewiary. Skąd te pokusy pochodzą, jest w tym momencie drugorzędne.
Radziłbym Ci zawalczyć o porządne studium z dobrych źródeł, które pomogłoby Ci uporządkować kwestię Boga. Pisałeś gdzieś kiedyś, że interesujesz się filozofią. To może być wielkie bogactwo. Pilnuj myśli, pytaj Chrystusa o ich przyczyny. Po prostu spróbuj, uznaj, że skoro Bóg Ci raz pomógł, to będzie to robił nadal.
A no i też radziłbym Ci znaleźć kontakt w realu do kogoś, kto byłby w stanie przyjrzeć Twoim doświadczeniom z duchowego punktu widzenia. Może ten znajomy, obecnie mnich, byłby dobrym punktem zaczepienia?
Z punktu widzenia katolika - zgadzam się w pełni z @sądzony, że Boża łaska może działać poprzez dowolną rzecz czy zdarzenie. Może to mało precyzyjne teologicznie, ale nie o to tu teraz chodzi. Doprecyzowanie tego można sobie zadać jako zadanie domowe

Moim zdaniem, dostałeś bardzo piękny prezent od Pana Boga. Coś naprawdę wyjątkowego, sądzę, że niewielu czegoś takiego doświadczyło. A to, czego doświadczasz teraz, to pokusy do niewiary. Skąd te pokusy pochodzą, jest w tym momencie drugorzędne.
Radziłbym Ci zawalczyć o porządne studium z dobrych źródeł, które pomogłoby Ci uporządkować kwestię Boga. Pisałeś gdzieś kiedyś, że interesujesz się filozofią. To może być wielkie bogactwo. Pilnuj myśli, pytaj Chrystusa o ich przyczyny. Po prostu spróbuj, uznaj, że skoro Bóg Ci raz pomógł, to będzie to robił nadal.
A no i też radziłbym Ci znaleźć kontakt w realu do kogoś, kto byłby w stanie przyjrzeć Twoim doświadczeniom z duchowego punktu widzenia. Może ten znajomy, obecnie mnich, byłby dobrym punktem zaczepienia?
-
- Aktywny komentator
- Posty: 756
- Rejestracja: 2 maja 2025
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 26 times
- Been thanked: 51 times
Re: Skąd mieć pewność, że to Bóg?
@Luciano
Placebo w znaczeniu "autosugestia"? Czy jeżeli wątpisz, to "autosugestia" nie powinna się cofnąć, a objawy wrócić? Bo jeżeli to trwałe to co jeszcze można uleczyć rzekomo wierząc przez chwilę we własne uzdrowienie? (jeżeli nawet wątpliwości nie cofają stanu ozdrowienia)
Kolejny aspekt, może "autosugestią" jest wmawianie sobie (poprzez już nie auto... ale po prostu sugestię zewnętrzną), że Boga nie ma? I w wyniku próby wmówienia sobie czegoś co nie ma sensu umysł choruje? Umysł choruje gdy wprowadza w siebie fałsz czy sprzeczność?
I teraz odwróć znów myśl i zastanów się dlaczego masz dowodzić, że to nie placebo? Może zrób na odwrót, domagaj się dowodu, że to jest placebo, inaczej nie uznawaj tego i poddawaj we wszelką możliwą wątpliwość.
Bo to jest trik psychologiczny wielu ludzi, że wmawiają komuś, że dany stan jest domyślny (tzw. default), a masz dowodzić, że jest na odwrót, a do tego czasu uznawać ten "standard". Tylko, że Ci ludzie domagają się nieraz, także stosując szantaż emocjonalny (np. ośmieszanie, kpiny, wykluczenie ze społeczności) aby przyjąć ich założenia dotyczące co jest stanem naturalnym.
Co jeżeli stanem naturalnym jest wiara w Boga, ale to psychologiczna manipulacja narzuca odwrócenie naturalnego porządku i domaganie się aby za punkt wyjścia/stan domyślny traktować niewiarę, wątpliwości, a stan wiary za nienaturalny wymagający dowodów. (takich, ktorych nie spełnia teza przeciwna?)
Placebo w znaczeniu "autosugestia"? Czy jeżeli wątpisz, to "autosugestia" nie powinna się cofnąć, a objawy wrócić? Bo jeżeli to trwałe to co jeszcze można uleczyć rzekomo wierząc przez chwilę we własne uzdrowienie? (jeżeli nawet wątpliwości nie cofają stanu ozdrowienia)
Kolejny aspekt, może "autosugestią" jest wmawianie sobie (poprzez już nie auto... ale po prostu sugestię zewnętrzną), że Boga nie ma? I w wyniku próby wmówienia sobie czegoś co nie ma sensu umysł choruje? Umysł choruje gdy wprowadza w siebie fałsz czy sprzeczność?
I teraz odwróć znów myśl i zastanów się dlaczego masz dowodzić, że to nie placebo? Może zrób na odwrót, domagaj się dowodu, że to jest placebo, inaczej nie uznawaj tego i poddawaj we wszelką możliwą wątpliwość.
Bo to jest trik psychologiczny wielu ludzi, że wmawiają komuś, że dany stan jest domyślny (tzw. default), a masz dowodzić, że jest na odwrót, a do tego czasu uznawać ten "standard". Tylko, że Ci ludzie domagają się nieraz, także stosując szantaż emocjonalny (np. ośmieszanie, kpiny, wykluczenie ze społeczności) aby przyjąć ich założenia dotyczące co jest stanem naturalnym.
Co jeżeli stanem naturalnym jest wiara w Boga, ale to psychologiczna manipulacja narzuca odwrócenie naturalnego porządku i domaganie się aby za punkt wyjścia/stan domyślny traktować niewiarę, wątpliwości, a stan wiary za nienaturalny wymagający dowodów. (takich, ktorych nie spełnia teza przeciwna?)
-
- Mistrz komentowania
- Posty: 4543
- Rejestracja: 29 sie 2022
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 445 times
- Been thanked: 522 times
Re: Skąd mieć pewność, że to Bóg?
Wszystko co jest dobre pochodzi od naszego Ojca. Lecz nie zawsze to co my postrzegamy za dobro, dobrem jest. Żyjemy w otoczeniu w którym o dobro powinniśmy zabiegać, a więc dobro powinno wypływać z naszego wnętrza. Przeciwności są bodźcem, by zło dobrem zwyciężać. Zło jest podstępnym działaniem nawet jeśli ma pozór dobrego. Dlatego, by walczyć ze złem potrzebna jest wiedza, rozum i wiara. To wszystko ma wymiar duchowy w walce w cielesności. Skierowanie na Boga jest ochroną/tarczą przeciw temu co złe. W Krzyżu Chrystusa jest zwycięstwo - ciało umiera, a dusza staje się zmatwychwstaniem tych obu.
Ostatnio zmieniony 2025-07-06, 10:47 przez Arek, łącznie zmieniany 1 raz.
Jezus Chrystus jest moim Królem.
-
- Aktywny komentator
- Posty: 756
- Rejestracja: 2 maja 2025
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 26 times
- Been thanked: 51 times
Re: Skąd mieć pewność, że to Bóg?
Instaurare omnia in Christo. Nazwa placebo jak twierdzi słownik etymologiczny już jest powiązana z Katolicyzmem. Była pierwotnie przed pojęciem medycznym.
placebo(n.)
early 13c., name given to the rite of Vespers of the Office of the Dead, so called from the opening of the first antiphon, "I will please the Lord in the land of the living" (Psalm cxvi.9, in Vulgate Placebo Domino in regione vivorum), from Latin placebo "I shall please," future indicative of placere "to please" (see please).
Medical sense is recorded by 1785, "a medicine given more to please than to benefit the patient." Placebo effect is attested from 1900.
https://www.etymonline.com/word/placebo
Tłumacz:
placebo(n.)
wczesny XIII w., nazwa nadana obrzędowi nieszporów oficjum o zmarłych, nazwana tak od początku pierwszej antyfony: „Będę się podobał Panu w krainie żywych” (Psalm cxvi.9, w Wulgacie Placebo Domino in regione vivorum), od łacińskiego placebo „będę się podobał”, przyszły indykator placere „podobać się” (patrz proszę).
Sens medyczny odnotowano w 1785 r., „lek podawany bardziej w celu zadowolenia niż korzyści dla pacjenta”. Efekt placebo jest poświadczony od 1900 roku.
Przetłumaczono z DeepL.com (wersja darmowa)
===
Psalm 116 (114-115)
1 Alleluja.
Miłuję Pana, albowiem usłyszał
głos mego błagania,
2 bo ucha swego nakłonił ku mnie
w dniu, w którym wołałem.
3 Oplotły mnie więzy śmierci,
dosięgły mnie pęta Szeolu,
popadłem w ucisk i udrękę.
4 Ale wezwałem imienia Pańskiego:
«O Panie, ratuj me życie!»
5 Pan jest łaskawy i sprawiedliwy
i Bóg nasz jest miłosierny.
6 Pan strzeże ludzi pełnych prostoty:
byłem bezsilny, a On mię wybawił.
7 Wróć, moja duszo, do swego spokoju,
bo Pan ci dobrze uczynił.
8 Uchronił bowiem moje życie od śmierci,
moje oczy - od łez,
moje nogi - od upadku4.
9 Będę chodził w obecności Pańskiej
w krainie żyjących.
(...)
placebo(n.)
early 13c., name given to the rite of Vespers of the Office of the Dead, so called from the opening of the first antiphon, "I will please the Lord in the land of the living" (Psalm cxvi.9, in Vulgate Placebo Domino in regione vivorum), from Latin placebo "I shall please," future indicative of placere "to please" (see please).
Medical sense is recorded by 1785, "a medicine given more to please than to benefit the patient." Placebo effect is attested from 1900.
https://www.etymonline.com/word/placebo
Tłumacz:
placebo(n.)
wczesny XIII w., nazwa nadana obrzędowi nieszporów oficjum o zmarłych, nazwana tak od początku pierwszej antyfony: „Będę się podobał Panu w krainie żywych” (Psalm cxvi.9, w Wulgacie Placebo Domino in regione vivorum), od łacińskiego placebo „będę się podobał”, przyszły indykator placere „podobać się” (patrz proszę).
Sens medyczny odnotowano w 1785 r., „lek podawany bardziej w celu zadowolenia niż korzyści dla pacjenta”. Efekt placebo jest poświadczony od 1900 roku.
Przetłumaczono z DeepL.com (wersja darmowa)
===
Psalm 116 (114-115)
1 Alleluja.
Miłuję Pana, albowiem usłyszał
głos mego błagania,
2 bo ucha swego nakłonił ku mnie
w dniu, w którym wołałem.
3 Oplotły mnie więzy śmierci,
dosięgły mnie pęta Szeolu,
popadłem w ucisk i udrękę.
4 Ale wezwałem imienia Pańskiego:
«O Panie, ratuj me życie!»
5 Pan jest łaskawy i sprawiedliwy
i Bóg nasz jest miłosierny.
6 Pan strzeże ludzi pełnych prostoty:
byłem bezsilny, a On mię wybawił.
7 Wróć, moja duszo, do swego spokoju,
bo Pan ci dobrze uczynił.
8 Uchronił bowiem moje życie od śmierci,
moje oczy - od łez,
moje nogi - od upadku4.
9 Będę chodził w obecności Pańskiej
w krainie żyjących.
(...)
Re: Skąd mieć pewność, że to Bóg?
Nie mam takiej dużej wiedzy jak poprzednicy, ale chciałabym odpowiedzieć. Czasem słucham różnych świadectw uzdrowień. Moja obserwacja jest taka, że Bóg działa w taki subtelny sposób, że zawsze pozostawia pole na to czy chcesz uwierzyć, że to jego działanie, czy nie. Sam decydujesz jaką interpretację przyjąć.
Masz znajomego Mnicha, z którym możesz o tym porozmawiać
Jeśli chodzi o kwestie leków, to czy używałeś ich długo przed tym, jak doświadczyłeś tak dużej poprawy? Jak się po nich czułeś?
Masz znajomego Mnicha, z którym możesz o tym porozmawiać
Jeśli chodzi o kwestie leków, to czy używałeś ich długo przed tym, jak doświadczyłeś tak dużej poprawy? Jak się po nich czułeś?
Re: Skąd mieć pewność, że to Bóg?
Tak mi się też wydaje. Te wątpliwości rodzą się wyłącznie pod wpływem słów znajomych agnostyków. Gdy na początku uzdrowienie nastąpiło, było dla mnie oczywiste, że to działanie Boga.
Tak, używałem ich długo przed tym. Czułem pewną ulgę, bo nie miałem już natrętnych myśli. Ale leki nie leczyły u mnie płomieni w umyśle.Jeśli chodzi o kwestie leków, to czy używałeś ich długo przed tym, jak doświadczyłeś tak dużej poprawy? Jak się po nich czułeś?
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 24056
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4470 times
Re: Skąd mieć pewność, że to Bóg?
Wiara to też wybór. Wybór powtarzany każdego dnia.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Skąd mieć pewność, że to Bóg?
Jeśli chodzi o autosugestię i efekt placebo, to byłam na studiach związanych z psychologią. Aby zaszedł efekt placebo trzeba się zwykle dużo więcej napracować
. Jeśli chodzi o autosugestię, to spodziewam się, że większość ludzi, którzy cierpią z powodu chorób myślą sobie każdego dnia coś w stylu "chciałbym nie mieć już tej choroby", "chciałbym być już zdrowy" ale nigdy nie słyszałam o tym, aby taka forma autosugestii zadziałała.
Z czasów studiów też pamiętam, że znajomi ateiści rozmawiali kiedyś o uzdrowieniach. Stwierdzili, że uzdrowień nie ma, a ludzie którzy uważają, że zostali uzdrowieni po prostu wcześniej dostali błędne diagnozy.Tak to sobie racjonalizowali. Tylko, że te osoby miały zazwyczaj nie tylko diagnozy na papierze, ale też objawy chorób
W każdym razie świetnie, że czujesz się dużo lepiej
Z czasów studiów też pamiętam, że znajomi ateiści rozmawiali kiedyś o uzdrowieniach. Stwierdzili, że uzdrowień nie ma, a ludzie którzy uważają, że zostali uzdrowieni po prostu wcześniej dostali błędne diagnozy.Tak to sobie racjonalizowali. Tylko, że te osoby miały zazwyczaj nie tylko diagnozy na papierze, ale też objawy chorób
W każdym razie świetnie, że czujesz się dużo lepiej