sens życia

Dlaczego żyjemy, po co się urodziliśmy, jaki jest nasz cel w życiu, co na czeka po śmierci; niebo, piekło, nic? Rozmowy na temat życia, śmierci i wieczności.
Awatar użytkownika
Jozek
Złoty mówca
Złoty mówca
Posty: 7337
Rejestracja: 18 lut 2020
Has thanked: 1181 times
Been thanked: 708 times

Re: sens życia

Post autor: Jozek » 2020-12-29, 12:16

Zycie to jak ciagly egzamin, by nauczyc sie pewnych wartosci i wedlug nich postepowac.
Dusza, gdyby pozostawala w Niebie, nie mogla by sie niczego nauczyc nie mogac na nic wplywac swoim postepowaniem, a zycie w/z cialem daje jej taka mozliwosc, by mogla sie wszystkiego nauczyc namacalnie. Odczuc skutki postepowania i roznych doznan. Tym sie wlasnie rozni czlowiek od innych stworzen i tego wlasnie zazdrosci zly, a demony pragna wlasnie ciala, by moc fizycznie na cos wplywac.
Moje wypowiedzi sa nieautoryzowane przez Kosciol.

esperanzaa
Początkujący
Początkujący
Posty: 29
Rejestracja: 27 gru 2020
Has thanked: 15 times
Been thanked: 15 times

Re: sens życia

Post autor: esperanzaa » 2020-12-29, 13:12

sądzony pisze: 2020-12-29, 12:03
esperanzaa pisze: 2020-12-29, 11:44 Myślę, że rozumiem o czym mówisz jak nie jest to właśnie to o czym ostatnio sama rozmyślam. Jednym słowem doszłam do takich samych wniosków. Ostatni mój czas to negowanie i zaprzeczanie samej sobie, samej siebie... Wierzę, że w oczach Boga jesteśmy idealną wersją samych siebie, ale... no właśnie skoro jeszcze nie jestem taka jaką widzi mnie Bóg, ale też nie jestem już 'dawną ja' to kim jestem teraz ?
Stajesz się. A stawanie się jest procesem.
By wejść na "schodek wyżej" musisz podnieść nogę, a wtedy tracisz równowagę.
By się wzbić musisz skoczyć, a wtedy tracisz grunt pod stopami.
Niepokój, pustka, dyskomfort, dylemat, lęk to wszystko towarzyszy progresowi.
By wierzyć, poniekąd, rezygnujesz z pewności.
esperanzaa pisze: 2020-12-29, 11:44
To trochę taki kryzys tożsamościowy w momencie kiedy tak naprawdę odnajduję siebie.
Piękny paradoks.
Wychodzisz z siebie, wywijasz się na lewą stronę, łamiesz własne kości, wywracasz pojęcia, destabilizujesz fundamenty.
Kryzys jest oczywisty.
Najwspanialsze jest to, że relacja z Bogiem, moim zdaniem, poniekąd uczy nieprzywiązywania się do własnej tożsamości,
a zmienności, bez której nie istnieje ugruntowywanie w wierze i Bogu.
Dzięki za odpowiedź, super to ująłeś.

Awatar użytkownika
Praktyk
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1959
Rejestracja: 28 lis 2017
Has thanked: 412 times
Been thanked: 431 times

Re: sens życia

Post autor: Praktyk » 2020-12-30, 13:09

sądzony pisze: 2020-12-25, 13:23 Chyba nie o to mi chodzi. Choć szczerze powiedziawszy nie bardzo wiem jak to wyrazić,
czy da się to wyrazić, a nawet czy wiem co chcę powiedzieć.
Buddyzm, poprzez oświecenie, dociera jakoby do „prawdy” i wprowadza bycie w swego rodzaju „istnieniowy stupor”.
Jakby „rozkładał ręce i czekał”, jakby miłość i dobro w ujęciu buddyjskim
były nieczynieniem zła bądź nieczynieniem w ogóle.
No i zapomina ten buddyzm, że jakość naszego istnienia bierze się jednak z działania. Z aktu kreacji, z aktu woli. Nie z czekania na nicość.
Jest w ich poglądzie o istnieniu sporo prawdy. Istnienie jest z natury ulotne, jest utkane z myśli. A jednak wola i myśli tkającego są tak potężne, że stworzyły istnienie doskonałe, niezniszczalne dopóki trwa wola Boga, a ona jest nieskończona.
W chrześcijaństwie, w mistycyzmie chrześcijańskim (moim zdaniem) podobnie chodzi o swego rodzaju „satori”.
Choć tutaj wydaje się ono być czymś ciągłym, nie punktem zwrotnym - oświeceniem.
Nie wiem dokładnie jak je nazwać, ale myślę, że to jakiś kompleks procesów, na które składają się:
nawracanie, łaska, rozwój duchowy, relacja z Bogiem, ciąga praca nad swą „świętością”,
mierzenie się z własnym złem poprzez modlitwę, post, ascezę.
Mówisz o procesie toczącym się za pojedynczego życia człowieka, czy jakimś takim procesie uwzględniającym życie pośmiertne ?
I tu właśnie myślę o wspomnianej „nagości”.
Może jestem w błędzie, ale mam wrażenie, że cała historia ludzkości jest historią nas samych.
1. Stworzenie i raj – macica matki i b. wczesne dzieciństwo.
2. Zerwanie jabłka – stworzenie się ego.
3. ST - dorastanie i wczesna dorosłość, przyjmowanie wartości rodziców, świata, w którym żyjemy,
poszukiwanie i negowanie Boga, błądzenie z jednego miejsca w drugie, wątpliwości
(nie znam zbyt dobrze ST, ale myślę, że jest tam sporo analogii)
4. NT – to troszkę kryzys wieku średniego, jakby czas „zanegowania” wszystkiego co przeżyliśmy,
pozorne zanegowanie prawa, które w szerszej perspektywie staje się wypełnione.
Da się dostrzec podobieństwa, taki mały cykl życia człowieka odwzorowany w piśmie... może tak też być. Ale moim zdaniem dużo większe znaczenie ma cykl istnienia ludzkości jako całości. Jako jednego ciała w Chrystusie. I o tym bardziej jest ta Biblijna historia.
Śmierć nas samych polega na pozbawieniu znaczenia tego kim jesteśmy dla świata i dla samych siebie,
a zidentyfikowaniu się z Tym czym jesteśmy w oczach Boga, czym Jesteśmy.
Powiedział bym, że śmierć polega na dołożeniu do tego co przeżyliśmy za życia - tego jak patrzy na to Bóg. Każdy malutki elemencik staje się albo dobry, albo wymagający żalu i wybaczenia, bo prawda ostateczna o naszych czynach jest u Boga. Niezależnie co sobie sami wmówimy. Nie powiedziałbym, że to kim jesteśmy dla świata traci znaczenie. Następuje pewne rozdzielenie, ale na bardzo krótko, potem nasi bliscy też do nas dołączają i wiemy, że to oni, znamy się. Nie jest to moim zdaniem jakaś wielka niepamięć. Raczej właśnie wielka wszech-pamięć.
Poprzez nagość rozumiem zrzucenie z siebie schematów ego, z którymi nie jesteśmy w stanie miłować
nikogo prócz siebie samych.

I tutaj przekraczamy buddyjski „istnieniowy stupor”
czyniąc dobro będące bożą miłością.
Jeśli odrzucamy ego i myślimy o ludzkości jako całości to tym bardziej kochamy siebie samego :)
Ego jest potrzebne, żeby kochać. Jeśli moje "Ja" jest oddzielne od "Ja" mojego dziecka to dopiero mogę kochać nie siebie.
To musi być trochę taki mix. Trzeba wiedzieć, że jesteśmy wszyscy rodziną, ale nie jednym ego.

Czynienie dobra, ze względu na nagrodę, jest jak nie grzeszenie ze względu na karę.
I choć sam tak często czynię, wierzę, że nie o to Bogu chodzi.
Jak już się w Jezusa wierzy to nie czyni się dobra ze względu na nagrodę. Czyni się to dobro ze względu na wybór tego kim się jest. Wybierasz czy chcesz żyć razem z innymi braćmi w Jezusie w jedności czy żyć oddzielnie. A jak wybierzesz razem to czynienie im dobra jest radością i przyjemnością a nie ceną za nagrodę. Widzisz w każdym człowieku małego zagubionego braciszka czy siostrzyczkę, którzy cierpią i nie chcesz, żeby cierpieli. Nie dla nagrody. Dla ich szczęścia.




Ale nadal nie dam 100% głowy za to czy Cię rozumiem :P
Panie patrz na moje serce razem ze mną, patrz na prawdę o mnie razem ze mną.

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13779
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2020 times
Been thanked: 2200 times

Re: sens życia

Post autor: sądzony » 2020-12-30, 17:41

Praktyk pisze: 2020-12-30, 13:09 No i zapomina ten buddyzm, że jakość naszego istnienia bierze się jednak z działania. Z aktu kreacji, z aktu woli. Nie z czekania na nicość.
Jest w ich poglądzie o istnieniu sporo prawdy. Istnienie jest z natury ulotne, jest utkane z myśli. A jednak wola i myśli tkającego są tak potężne, że stworzyły istnienie doskonałe, niezniszczalne dopóki trwa wola Boga, a ona jest nieskończona.
Masz rację. Działanie, ruch, zmiana to życie, bezruch to śmierć.
Jednakże działanie, ruch, zmiana dla człowieka stawiającego siebie samego w centrum to często również śmierć.
Wydaje mi się, że dlatego właśnie buddyzm wybiera „bezruch”, by czasem nie krzywdzić.
My ludzie zachodu, chrześcijanie raczej działamy, ale często nie zastanawiając się nad szerszymi konsekwencjami.
Ktoś, gdzieś, kiedyś powiedział, napisał:
„jedynie to co robisz z miłości ma sens”
Praktyk pisze: 2020-12-30, 13:09 Mówisz o procesie toczącym się za pojedynczego życia człowieka, czy jakimś takim procesie uwzględniającym życie pośmiertne ?
O życiu doczesnym widzę.
Praktyk pisze: 2020-12-30, 13:09 Da się dostrzec podobieństwa, taki mały cykl życia człowieka odwzorowany w piśmie... może tak też być. Ale moim zdaniem dużo większe znaczenie ma cykl istnienia ludzkości jako całości. Jako jednego ciała w Chrystusie. I o tym bardziej jest ta Biblijna historia.
W sumie to chyba nie ma większego znaczenia. Dla mnie Chrystus to historia człowieka, każdego z osobna i wszystkich razem.
Jeżeli „jestem w Chrystusie, a On jest we mnie” ja jestem w każdym i wszyscy są we mnie.
Praktyk pisze: 2020-12-30, 13:09 Powiedział bym, że śmierć polega na dołożeniu do tego co przeżyliśmy za życia - tego jak patrzy na to Bóg.
Podoba mi się. (piszesz o śmierci ciała, końcu życia czy śmierci w sensie nowego narodzenia?)
Praktyk pisze: 2020-12-30, 13:09 Każdy malutki elemencik staje się albo dobry, albo wymagający żalu i wybaczenia, bo prawda ostateczna o naszych czynach jest u Boga.
Niezależnie co sobie sami wmówimy.
Za życia?
Praktyk pisze: 2020-12-30, 13:09 Nie powiedziałbym, że to kim jesteśmy dla świata traci znaczenie. Następuje pewne rozdzielenie, ale na bardzo krótko, potem nasi bliscy też do nas dołączają i wiemy, że to oni, znamy się. Nie jest to moim zdaniem jakaś wielka niepamięć. Raczej właśnie wielka wszech-pamięć.
A więc śmierć fizyczna.
Ja myślałem o śmierci ego (muszę precyzyjniej się wyrażać).
Praktyk pisze: 2020-12-30, 13:09 Jeśli odrzucamy ego i myślimy o ludzkości jako całości to tym bardziej kochamy siebie samego :)
Moim zdaniem nie do końca. Miłość (jak sądzę) nie polega na myśleniu, mówieniu, „wymianie” a
obecności, bliskości, słuchaniu, relacji, działaniu, współczynieniu, współbyciu.
Mi osobiście ego przeszkadza.
Praktyk pisze: 2020-12-30, 13:09 Ego jest potrzebne, żeby kochać.
Szczerze to nie wiem jak to jest z psychologicznego punktu widzenia, ale dopytam.
Osobiście wypowiem się jak zawsze w tej kwestii.
Z duchowego (nie psychologicznego) punktu widzenia, moim zdaniem ego (dla jasności „fałszywe ja”)
konieczne jest człowiekowi jedynie do tego, by stanowiło narzędzie, lustro, w który z pomocą bożego światła
mogło odbić się nasze Ja prawdziwe.
Praktyk pisze: 2020-12-30, 13:09 Jeśli moje "Ja" jest oddzielne od "Ja" mojego dziecka to dopiero mogę kochać nie siebie.
Chciałeś napisać dopiero gdy Twoje ja odrywa się od ja Twojej matki możesz ją kochać.
Tak, to prawda. Ale matka kocha swoje dziecko mimo, że jego (ja dziecka) nawet nie powstało.
Poza tym, miłość to trudny temat.
Miłość dziecka, matki, ojca, kochanków.

Ja używając słowa Miłość (chyba winienem pisać z dużej) mam na myśli Miłość Jezusową, a zatem taką
do jakiej maksymalnie zdolny jest człowiek/Człowiek.

Praktyk pisze: 2020-12-30, 13:09 To musi być trochę taki mix.
Zgadza się miks. Używasz ego, lecz baczysz, czujnie czy to ono czasem nie używa ciebie.
Praktyk pisze: 2020-12-30, 13:09 Trzeba wiedzieć, że jesteśmy wszyscy rodziną, ale nie jednym ego.
Zgadzam się.
Nie jednym ego, lecz jednym Ciałem w Chrystusie.
Praktyk pisze: 2020-12-30, 13:09 Jak już się w Jezusa wierzy to nie czyni się dobra ze względu na nagrodę. Wychodzi, że nie wierzę.
Czyni się to dobro ze względu na wybór tego kim się jest. Wybierasz czy chcesz żyć razem z innymi braćmi w Jezusie w jedności czy żyć oddzielnie. A jak wybierzesz razem to czynienie im dobra jest radością i przyjemnością a nie ceną za nagrodę. Widzisz w każdym człowieku małego zagubionego braciszka czy siostrzyczkę, którzy cierpią i nie chcesz, żeby cierpieli. Nie dla nagrody. Dla ich szczęścia.
Czasem się po prostu zastanawiam …
Staram się nie omijać w sobie zła gdy na siebie patrzę, dobro, o ile jest, zostanie dostrzeżone.
Praktyk pisze: 2020-12-30, 13:09 Ale nadal nie dam 100% głowy za to czy Cię rozumiem :P
Miło rozmawiać pomimo niezrozumienia. :)
Ostatnio zmieniony 2020-12-30, 18:42 przez sądzony, łącznie zmieniany 1 raz.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Awatar użytkownika
Viridiana
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1707
Rejestracja: 6 sie 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 554 times
Been thanked: 419 times

Re: sens życia

Post autor: Viridiana » 2020-12-30, 18:35

Tak się tylko wtrącę - czy możecie sprecyzować, co macie na myśli poprzez "ego"?
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13779
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2020 times
Been thanked: 2200 times

Re: sens życia

Post autor: sądzony » 2020-12-30, 19:18

Viridiana pisze: 2020-12-30, 18:35 Tak się tylko wtrącę - czy możecie sprecyzować, co macie na myśli poprzez "ego"?
Ja mogę sprecyzować co ja mam na myśli.
Dla mnie ego (inaczej fałszywe ja) jest „konstruktem myślowym”,
utworzonym w początkowym etapie naszego życia (okres prenatalny – koniec 3 roku życia)
poprzez nieświadome nam czynniki egzogenne (głównie rodzinne).

Na dalszym etapie życia, „konstrukt”
(największy kompleks – jako odruchy kompensujące podstawowe potrzeby)
staje się dominujący i poprzez umiejętność wchodzenia w interakcje z otoczeniem samoustanawia się
samoświadomością tworząc podwaliny osobowości.
Mniejsze kompleksy zostają wyparte.

Dalej ego oscyluje wokół siebie próbując nagiąć rzeczywistość do własnych potrzeb.

Dziecko żyje bo „pożera” matkę (prawie dosłownie, gryzie jej sutki), domaga się uwagi,
płaczem zagarnia przestrzeń i czas. Je, sra i śpi. Wszystko kręci się wokół niego.

Dalej są frustracje związane z rozdzieleniem od matki, seksualność, dojrzewanie, nauka…
To wszystko kręci się wokół ego, wokół „fałszywego ja”.

To nazywam ego.
Moje „fałszywe ja” teraz do Ciebie pisze.
A jakie jest prawdziwe?

Prawdziwe potrafi wyjść poza ego.

Jest wtedy gdy zawiść, pycha i złość niepozwana mi iść i przeprosić żony, a jednak idę
i przepraszam, a ona mówi, że to jej wina
i oboje wiemy, że problemu nie było.

Lub gdy zmywam w pracy kubki po ludziach a koleżanka się pyta: dlaczego to robisz?,
ja mówię: z miłości, a ona: do kogo?, a ja rozkładam ręce.

Albo gdy siedzę w parku i mimo, że mnie nie ma to jestem w Pełni.

… gdy bawię się z córką i nie ma nic, … nie ma mnie, córki, zabawek.. jest wszystkość.

Prawdziwe ja pojawia się gdy ego jest zajęte.
Np. czytaniem, pewnie różańcem, medytacją, powtarzalną czynnością, obserwacją …

Przez ego przechodzi prawie wszystko co człowiek jest w stanie wygenerować,
chyba, że nauczymy się nad nim „panować”.

Dlatego uważam, że poniekąd musimy „umrzeć” i narodzić się na nowo.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14948
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4192 times
Been thanked: 2943 times
Kontakt:

Re: sens życia

Post autor: Dezerter » 2021-01-06, 23:29

sądzony pisze: 2020-12-30, 19:18
Viridiana pisze: 2020-12-30, 18:35 Tak się tylko wtrącę - czy możecie sprecyzować, co macie na myśli poprzez "ego"?
Ja mogę sprecyzować co ja mam na myśli.
Dla mnie ego (inaczej fałszywe ja) jest „konstruktem myślowym”,
utworzonym w początkowym etapie naszego życia (okres prenatalny – koniec 3 roku życia)
poprzez nieświadome nam czynniki egzogenne (głównie rodzinne).

Na dalszym etapie życia, „konstrukt”
(największy kompleks – jako odruchy kompensujące podstawowe potrzeby)
staje się dominujący i poprzez umiejętność wchodzenia w interakcje z otoczeniem samoustanawia się
samoświadomością tworząc podwaliny osobowości.
Mniejsze kompleksy zostają wyparte.

Dalej ego oscyluje wokół siebie próbując nagiąć rzeczywistość do własnych potrzeb.

Dziecko żyje bo „pożera” matkę (prawie dosłownie, gryzie jej sutki), domaga się uwagi,
płaczem zagarnia przestrzeń i czas. Je, sra i śpi. Wszystko kręci się wokół niego.

Dalej są frustracje związane z rozdzieleniem od matki, seksualność, dojrzewanie, nauka…
To wszystko kręci się wokół ego, wokół „fałszywego ja”.

To nazywam ego.
Moje „fałszywe ja” teraz do Ciebie pisze.
A jakie jest prawdziwe?

Prawdziwe potrafi wyjść poza ego.

Jest wtedy gdy zawiść, pycha i złość niepozwana mi iść i przeprosić żony, a jednak idę
i przepraszam, a ona mówi, że to jej wina
i oboje wiemy, że problemu nie było.

Lub gdy zmywam w pracy kubki po ludziach a koleżanka się pyta: dlaczego to robisz?,
ja mówię: z miłości, a ona: do kogo?, a ja rozkładam ręce.

Albo gdy siedzę w parku i mimo, że mnie nie ma to jestem w Pełni.

… gdy bawię się z córką i nie ma nic, … nie ma mnie, córki, zabawek.. jest wszystkość.

Prawdziwe ja pojawia się gdy ego jest zajęte.
Np. czytaniem, pewnie różańcem, medytacją, powtarzalną czynnością, obserwacją …

Przez ego przechodzi prawie wszystko co człowiek jest w stanie wygenerować,
chyba, że nauczymy się nad nim „panować”.

Dlatego uważam, że poniekąd musimy „umrzeć” i narodzić się na nowo.
Obawiam się bracie, że niewielu z nas, w tym ja chyba nie wyszło poza swoje ja, więc nazywanie nas/ja my jako coś fałszywego wymaga solidnego przedyskutowania w osobnym wątku. Koncepcja jest mi znana - od Moniki i Marcina Gajdów, których znam, lubię i szanuję
ale jakoś nigdy do końca koncepcji fałszywego ja nie przetrawiłem i nie zaakceptowałem
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13779
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2020 times
Been thanked: 2200 times

Re: sens życia

Post autor: sądzony » 2021-01-06, 23:47

Dezerter pisze: 2021-01-06, 23:29 Obawiam się bracie, że niewielu z nas, w tym ja chyba nie wyszło poza swoje ja, więc nazywanie nas/ja my jako coś fałszywego wymaga solidnego przedyskutowania w osobnym wątku. Koncepcja jest mi znana - od Moniki i Marcina Gajdów, których znam, lubię i szanuję
ale jakoś nigdy do końca koncepcji fałszywego ja nie przetrawiłem i nie zaakceptowałem
Koleżanka zapytała więc odpowiedziałem.
Wiem, że czasami sam się gubię w tym co piszę.
Pewne prawdy najpełniej ukazywać metaforycznie lecz to również ma swoje wady.

Znam to z psychologii oraz R. Rochra i T. Mertona (w koncepcji stawania się człowiekiem i zbliżenia do Boga).
Do Moniki i Marcina mi Dalego, ale może czas się zbliżyć.
A jest jakaś konferencja na ten temat lub książka.
Ciekawi mnie skąd to wzięli czy z psycho czy od R. lub T.?

Mi się to jakoś składa wszystko w piękną całość.
Ale oczywiści mogę błądzić.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13779
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2020 times
Been thanked: 2200 times

Re: sens życia

Post autor: sądzony » 2021-01-07, 17:27

W dużym uproszczeniu, ale b. przystępnie opowiedziane.



Dodano po 3 minutach 9 sekundach:
Konferencja:
https://bonifratrzy.pl/klasztor-warszaw ... -falszywe/

Dodano po 1 minucie 3 sekundach:
ks. Pawlukiewicz:


oraz część II

Dodano po 2 minutach 44 sekundach:
Rohr:
https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/wa ... nt_02.html

Dodano po 1 minucie 32 sekundach:
Merton:
http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/b ... 2013a0af19

Dodano po 7 minutach 13 sekundach:
No i oczywiście twórca pojęcia mistrz psychologii rozwojowej.
https://pl.qaz.wiki/wiki/Donald_Winnicott
Polecam choćby "Dziecko, rodzina i świat zewnętrzny", "Zabawa, z rzeczywistość".
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18982
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2610 times
Been thanked: 4620 times
Kontakt:

Re: sens życia

Post autor: Marek_Piotrowski » 2021-01-07, 22:43

Skąd pomysł, że ego jest fałszywe?!
(inna rzecz, że nie wiem czy jest sens dyskutować o pojęciu narzędziowym, postulowanym przez określoną - dość wymyśloną - szkołę psychologiczną, dla opisania pewnych jej koncepcji).

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13779
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2020 times
Been thanked: 2200 times

Re: sens życia

Post autor: sądzony » 2021-01-08, 11:09

Marek_Piotrowski pisze: 2021-01-07, 22:43 Skąd pomysł, że ego jest fałszywe?!
Dla mnie to dość "oczywiste", tak jak to, że Jezus Chrystus jest Bogiem i Człowiekiem.
Skąd pomysł? Z psychologii, psychoterapii, psychiatrii, religii, Ewangelii, doświadczenia, obserwacji, syntezy, wiary.
Nie można tego wyjaśnić w kilku zdaniach.
Marek_Piotrowski pisze: 2021-01-07, 22:43 (inna rzecz, że nie wiem czy jest sens dyskutować o pojęciu narzędziowym, postulowanym przez określoną - dość wymyśloną - szkołę psychologiczną, dla opisania pewnych jej koncepcji).
Która ta szkoła jest "dość wymyślna"?
Piszesz o p. Winiccot?
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Pompieri
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1014
Rejestracja: 28 wrz 2020
Has thanked: 443 times
Been thanked: 174 times

Re: sens życia

Post autor: Pompieri » 2021-01-08, 11:41

Z Ewangelii? Nie tworzysz sobie swego swiata, ktory wydaje Ci sie ewangelia?
Pytanie zadajew pelni zyczliwie. To nie atak. Proba znalezienia odpowiedzi na tak zamotana wypowiedz.

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13779
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2020 times
Been thanked: 2200 times

Re: sens życia

Post autor: sądzony » 2021-01-08, 12:41

Pompieri pisze: 2021-01-08, 11:41 Z Ewangelii?
Nie napisałem, że jedynie i wyłącznie z Ewangelii.
Nie napisałem, że Jezus stworzył to pojęcie.

Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je.
Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić?
Kto chce znaleźć swe życie, straci je. a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.
A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec

(Mk 8, 35; Mt 10, 39; 16, 25; Łk 9, 24; J 12, 26)
Pompieri pisze: 2021-01-08, 11:41 Nie tworzysz sobie swego swiata, ktory wydaje Ci sie ewangelia?
Wierzę w to, że nie. Ale oczywiście mogę być w błędzie.
Jeśli jestem pomóżcie i strzeż mnie Boże.

Wciąż zmierza do Damaszku, mam nadzieje, że tą samą co i Wy drogą
we własnych butach jednakże.
Pompieri pisze: 2021-01-08, 11:41 Pytanie zadajew pelni zyczliwie.
Wiem, że życzliwie.
Wydaje mi się, że Cię „czuję”.
Pompieri pisze: 2021-01-08, 11:41 To nie atak.
Wiesz, że nie wierzę w taką stanowczość i pewność.
Jeśli jest ja mówisz, chcę się przekonać.
Pompieri pisze: 2021-01-08, 11:41 Proba znalezienia odpowiedzi na tak zamotana wypowiedz.
Nie rozumiem

Pozdrawiam
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Pompieri
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1014
Rejestracja: 28 wrz 2020
Has thanked: 443 times
Been thanked: 174 times

Re: sens życia

Post autor: Pompieri » 2021-01-08, 13:09

Aby nie medzic, ogranicze sie do jednej mysli: dalczego pomysl, ze wszelkie psych - ( ologie, iatrie, obserwacje, przemyslenia ) maja swiadczyc czy nawet kreowac "ego" ... jakkolwiek by ono nie bylo okreslane.
Ego istnieje, bo Bog nas stworzyl - a nie dlatego, ze naukowcy czy "naukowcy2 nagle stwierdzili, ze jest ego.
I ego jest zalezne w kontekscie stworczym Boga, tak wiec falszywosc ega jest sama w sobie zalozeniem wywodzacym sie z falszu.
A Ewangelia ... no coz, to taki wytrych w Twej wypowiedzi ... podobny do tego, w jaki sposob podnosi sie prestiz wlasnej osoby - a w tym wypadku "wage" wypowiedzi.
Pozdrawiam.

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13779
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2020 times
Been thanked: 2200 times

Re: sens życia

Post autor: sądzony » 2021-01-08, 14:33

Pompieri pisze: 2021-01-08, 13:09 Aby nie medzic, ogranicze sie do jednej mysli: dalczego pomysl, ze wszelkie psych - ( ologie, iatrie, obserwacje, przemyslenia ) maja swiadczyc czy nawet kreowac "ego" ... jakkolwiek by ono nie bylo okreslane.
Nie psychologia tworzy „ego”, a szeroko pojęte „wychowanie”, myślę, że może od momentu poczęcia.
W okresie prenatalnym wszelkie „doznania” tworzą prapodwaliny.
Choć trudno mówić o „początku” tej struktury, gdyż płód jest jednością ze światem (jego światem) matką.
Nie można stwierdzić, że noworodek ma „ego”. Dziecko do 2-3 roku życia nie oszukuje i nie kłamie.
Pompieri pisze: 2021-01-08, 13:09 Ego istnieje, bo Bog nas stworzyl - a nie dlatego, ze naukowcy czy "naukowcy2 nagle stwierdzili, ze jest ego.
I tak i nie.
Adam i Ewa, póki nie zerwali owocu, symbolizują (mogą symbolizować) życie bez grzechu. Dzieciństwo.
Swego rodzaju raj, „jedność” z Bogiem.
Kuszenie Ewy to proces tworzenia się „ego”.
Zrywanie i gryzienie owocu – to symbol funkcjonowania człowieka oscylującego wokół siebie, ego, fałszywego „ja”.
Przyjście Jezusa Chrystusa jest próbą wskazania, że nie „ja” jestem najważniejszy, a wręcz, że jestem nieważny.
Śmierć Chrystusa na krzyżu uzmysławia, że nawet „zbawienie” nie powinno być ukierunkowane na mnie samego, a na innych.
Przerysowując, można by rzec, że w procesie zbawienia nie chodzi o mnie samego, a o poświęcenie, o zbawienie „poganina”.
Dlatego „ja fałszywe” musi „obumrzeć”, ustąpić miejsca „Ja prawdziwemu”.
Pompieri pisze: 2021-01-08, 13:09 I ego jest zalezne w kontekscie stworczym Boga, tak wiec falszywosc ega jest sama w sobie zalozeniem wywodzacym sie z falszu.
Nie pojmuję tego wywodu.
Twierdzisz, że grzech pierworodny był założeniem Boga.
Wydaje mi się, że znam odpowiedź na to pytanie, lecz jest satysfakcjonująca jedynie dla mnie.
Pompieri pisze: 2021-01-08, 13:09 A Ewangelia ... no coz, to taki wytrych w Twej wypowiedzi ... podobny do tego, w jaki sposob podnosi sie prestiz wlasnej osoby - a w tym wypadku "wage" wypowiedzi.
Pozdrawiam.
Rozumiem.
Pewnie masz rację.

Dodano po 10 minutach 3 sekundach:
baj de łej:

Aby “żyć” w miarę “normalnie” w “fałszywym” świecie
(a z chrześcijańskiego punktu widzenia poniekąd takim on jest)
musimy mieć „fałszywe” narzędzie,
w przeciwnym wypadku popadlibyśmy w „obłęd”.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

ODPOWIEDZ

Wróć do „Życie, śmierć, wieczność”