Wydaje mi sie, że żaden człowiek, choć troszkę inteligentny, nie potrafi inaczej. Sądzę też, ża żaden katolik nie może inaczej. Ja osobiście uważam to za nakaz dany przez Boga Czyńcie ja sobie poddaną. To jest nakazem rozwoju. A rozumowanie indukcyjne, jak też dedukcyjne, jest chyba czymś normalnym u każdego myślącego człowieka.
Nie rozumiem pomysłu z zaprzeczaniem faktom. Tylko ktoś pozbawiony rozumu jej nie podlega. Popatrz na dowolnego człowieka i wskaż choć jednego, którego metanoja nie dotyczy. Nie dotyczy tylko martwych, nieprzytomnych.
Uważam, że nie da się wierzyć w coś, co się na co dzień obserwuje. O tym się wie.
Zauważ też, że metanoja to stały proces. To proces trwający całe życie.
Ja też. Bo zupełnie nie wiem, o jaki opór chodzi? Przed czym ten opór? Jak się przejawia? Czego dotyczy?
Przyznam, że odnoszę wrażanie, że to jakaś projekcja. Wybacz, że zwracam się in personam, ale mam wrażenia, że ta projekcja ma źródło w jakichś Twoich niezbyt uświadamianych niedoskonałościach. I dostrzegasz w innych własne ułomności. Nie dlatego, że ktoś je ma, ale dlatego, że one Ciebie bola i ograniczają. Byś może dokłądnie tej, a której napisałeś w kolejnym zdaniu:
To znaczy, że lokalizujesz problem, ale nie potrafisz sie przyznać przed samym sobą, że on jest. Dlatego przenosisz na innych.
Dziękuję, że podchwyciłeś to, co jak mantrę powtarzam.
Nie wiem, czy to cud. Ale to rzeczywiście cudowny proces. Zadanie na każdy dzień życia. Cieszę się, że wyjaśniłeś w sposób pozytywny co masz na myśli. I że nie czekasz na spektakularne cuda w swoim życiu. Uważam to za mądra postawę.
Nie wiem. Kilku forumowiczów opisywało taką drogę. Ja jednak bałbym się skorzystać z tej wskazówki. Uważam, że daleko lepiej jest mieć przez całe życie ten sam cel, jakim jest Bóg i wypełnianie Jego woli. Uważam, że lepiej zbliżać się do Boga przez całe życie.
Uważam, że nie powinieneś nikogo namawiać, ani przekonywać, że odrzucenie Boga będzie drogą do Niego. Taką radą możesz doprowadzic kogoś do całkowitego i definitywnego zerwania więzi z Bogiem. Jestem oburzony takimi radami.
Ponownie dziękuję za wspieranie tez, które stale głoszę. I staram się tłumaczyć.
Oczywistej oczywistości nie da się zaprzeczyć. Każdy wie, że tak można. Więcej napiszę, każdy wierzący wie, że tak trzeba. I należy sę o to starać. Ale jest to dostępne, niestety, jedynie dla osób wyjątkowo uduchowionych. Czytałem, potrafił Dolindo, Faustyna, JPII. Ale też nie wszyscy święci potrafili się na to zdobyć. Przynajmniej nie totalnie. Sądzę, że dla większości osób jest to niedostępne. Ale i to jest procesem. Coraz większego ufania. Coraz większej miłości.