Nikka pisze: ↑2020-09-02, 17:17
Betula pisze: ↑2020-09-02, 14:14
Nikka, bardzo wybiórczo przyjmujesz to, co próbuje się Tobie przekazać. Tak odbieram Twoje odpowiedzi na wiele postów z tego wątku. Bierzesz to, co pasuje już do Twojego obrazu świata. A chyba chcesz, żeby ten obraz się zmienił (?)
Chcialabym aby zmienily sie realnie pewne rzeczy w moim zyciu, a nie sposób w jaki patrzę ( jedynie pod pewnymi wzgledami). Tutaj znaczenie ma i psychika i wiara jednocześnie.
Zastanawianie się dlaczego jedni ludzie umieraja w indyjskich slumsach a inni maja domek w Kaliforni wraz z ukochana rodzinką nie ma wszak sensu. Tak po prostu jest, taki swiat Bóg dopuścil do istnienia. Nie obiecywał rekompensaty za krzywdy.
Ale obraz wiary masz zafałszowany, co kilka osób próbuje ci wyjaśnić, że wcale nie jest tak jak uważasz...
Obraz Boga juz całkiem jest do przepracowania, bo niewiele ma wspólnego z Bogiem prawdziwym. A jak nie masz kontaktu z Bogiem prawdziwym, to karykatura Boga ci realnie nie pomoże zmieniać swojego życia. Bo tylko kontakt z Bogiem Żywym zmienia życie.
Obraz miłości masz tak fałszywy, ze strach już napisać słowo miłość, bo po prostu "gryziesz" przez ekran... bez rozmowy ze specjalistami w dziedzinie psychiki i wiary po prostu będziesz się kręcić w kółko! Tak jak to obserwujemy tu w wątku.
I pisze to z absolutnym pragnieniem pomocy Tobie i absolutną życzliwością dla Ciebie.
Po prostu im szybciej podejmiesz prace nad sobą w tych dziedzinach tym więcej czasu z życia odzyskasz... bo te procesy też wymagają czasu...
Od młodości cierpiałam na sercu, duszy i ciele... i jednego byłam absolutnie pewna - że muszę walczyć o siebie bo mam jedno życie i jedną szanse na szczęście... a byłam kompletnie nieszczęśliwa. Odłożyłam na bok, pracę, karierę, marzenia... i cały swój wysiłek włożyłam w leczenie siebie - duszy i psychiki... leczyłam sie dwadzieścia lat z przerwami, dochodzenie do równowagi trwało u mnie naprawdę długo bo i krzywdy przeżyłam spore.
Naprawde wiem jaką drogę trzeba przebyć z głębokiego nieszczęścia do głębokiego szczęścia.
Ale nie chcesz słuchać naszych rad, conajmniej kilku osób... zawsze starasz się zbić wszystko co ktoś napisał w odpowiedzi Tobie...niby prosisz o pomoc, zaraz potem "gryziesz" rozmówcę... i znowu tylko Twoja wizja świata....
Problem w tym , że wizja świata w jakim my żyjemy nie zaprzecza istnieniu zła, brzydoty i cierpienia, ale nasze nastawienie do tych rzeczy nas nie unieszczęśliwia.... więc może jednak chciałabyś przyjąć do wiadomości, ze nastawienie można zmienić na inne i możesz być szczęśliwa?
Może tez fakt że nie masz ukochanego i nie założyłam rodziny to pewien dowód na to że nie jesteś na to gotowa?
Sama pomyśl, jesli twój obraz miłości jest "krzywy" albo wręcz fałszywy... to czy masz szansę na prawdziwą miłość? czy na kolejne rozczarowanie?
Może Bóg Ci nie zsyła kandydata, bo powinnaś coś zmienić w swoim pojmowaniu miłości, albo mieć większe szanse na tą upragnioną miłość?
Znowu uległam i napisałam... choć prawdopodobnie zamiast pochylić się na tymi słowami, czy aby nie ma w nich ziarenka prawdy.... pewnie znowu mi się oberwie...