Jeszcze sobie coś przypomniałem. Dr Hawkins w swoich badaniach ustalił, że chęć śmierci często pojawia się przy najniższej wibracji, tj. wstydu.
Towarzyszy temu utrata nadziei i wiary.
Wstyd jest odzwierciedleniem nienawiści do samego siebie.
Nawet w Piśmie Świętym wspomniane jest, iż dokonywania zgorszenia innych jest ciężkim grzechem. Teraz mnie to nie dziwi - wbijanie na najniższy poziom świadomości, bardzo groźny dla człowieka. Uzasadnione jako grzech, bo celem człowieka jest wzrastanie, a nie spadanie.
Lęk sam w sobie ma większą energię niż wstyd, zatem jest on jakąś formą ucieczki z negatywnego stanu wstydu.
Umysł sam w sobie nie chce się niszczyć, mechanizm obronny (w końcu jesteśmy stworzeni na Boże podobieństwo, więc mamy np. "mechanizmy ratujące") podświadomie wybija go na wyższy poziom świadomości - o ile jest na to energia.
Tym samym na podstawie tego, można wstępnie założyć, że Twój lęk był/jest uzasadniony. Miałeś (masz) prawo uciekać od wibracji wstydu.
Dość często te stany leczy się farmakoterapią, jest wtedy skuteczna i jak mniemam - ułatwia uciekanie od wibracji wstydu na wyższe poziomy.
Pytanie (sam sobie odpowiedz): czy jest rzecz, jakiej się wstydzisz?
Lub czy jest coś w Twoim życiu co mogło wywoływać poczucie wstydu u Ciebie?