Życie pełne zwątpień
-
- Aktywny komentator
- Posty: 644
- Rejestracja: 28 wrz 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 157 times
- Been thanked: 160 times
Re: Życie pełne zwątpień
Dziękuję Wam za odpowiedzi.
Troszkę mnie to uspokoiło, nie ukrywam..
Wczoraj chciałam pojechać do spowiedzi, byłam 45min przed mszą w sąsiedniej parafii ale nie było księdza
zawiodłam się i musiałam wracac, bo o 18 miałam mszę kolędową w swojej parafii.
zależało mi na pójściu do jednego z księży, bo jest on doświadczonym starszym kapłanem i daje piękne nauki oraz potrafi naprowadzić człowieka. byłam u niego do spowiedzi 2 razy i były one bardzo owocne. dziś zamierzam znów jechać i albo o niego zapytam, albo po prostu poczekam. Mam do Niego numer (dostałam pocztą "panroflową" ) ale nie chcę pisać, jakoś mi głupio.. nie wiem co zrobić
Troszkę mnie to uspokoiło, nie ukrywam..
Wczoraj chciałam pojechać do spowiedzi, byłam 45min przed mszą w sąsiedniej parafii ale nie było księdza
zawiodłam się i musiałam wracac, bo o 18 miałam mszę kolędową w swojej parafii.
zależało mi na pójściu do jednego z księży, bo jest on doświadczonym starszym kapłanem i daje piękne nauki oraz potrafi naprowadzić człowieka. byłam u niego do spowiedzi 2 razy i były one bardzo owocne. dziś zamierzam znów jechać i albo o niego zapytam, albo po prostu poczekam. Mam do Niego numer (dostałam pocztą "panroflową" ) ale nie chcę pisać, jakoś mi głupio.. nie wiem co zrobić
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Życie pełne zwątpień
Może jednak warto? Spytać, kiedy będzie spowiadać, czy ma jakieś stałe pory spowiadania. jeśli odpowie, będziesz mieć na przyszłość info, kiedy, gdzie i jak.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
-
- Aktywny komentator
- Posty: 644
- Rejestracja: 28 wrz 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 157 times
- Been thanked: 160 times
Re: Życie pełne zwątpień
Zadzwoniłam na klasztor i siostra w okolicach 12-stej ma dać znać, bo Go zapyta.
Okazało się, że On gdzieś w poniedziałki wyjeżdża, bo chyba wykłada na uczelni (tak zrozumiałam) dlatego Go nie było.
Siostra ma mi dać znać kiedy będzie pełnił najbliższy dyżur
Dziękuję @Andej j za dodanie odwagi.
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.
-
- Aktywny komentator
- Posty: 644
- Rejestracja: 28 wrz 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 157 times
- Been thanked: 160 times
SPOWIEDŹ WAŻNE
Witajcie,
dziś popełniłam chyba wielki błąd..
Byłam do spowiedzi. Czytałam grzechy z kartki, ksiądz wyraził na to zgodę.
Ostatnim zapisanym grzechem, a raczej była to niejasna sytuacja był sen.
Niedawno śniło mi się, ze grzeszę nieczystością, chodziło o onanizm. Gdy się przebudziłam, nadal czulam to co w tym śnie, te emocje i uczucia jakby były realne. Mialam wrażenie, ze naprawdę przez sen faktycznie zgrzeszyłam, bo czułam jakbym robiła to realnie, a wiem, ze się wtedy przebudziłam ze snu, w którym to właśnie miało miejsce (te czyny).
I teraz ważne: na spowiedzi dziś opisałam księdzu tę sytuację i podczas opisywania albo pod koniec przypomniało mi się, że po przebudzeniu miałam głupią myśl dotycząca tego snu (była ona mniej więcej na zasadzie, ze "spoko można grzeszyć przez sen i się nie ma grzechu, a odczuwa się to samo)
wiecie chodziło o osiągnięcie przyjemności bez grzechu. Pamietam ze ja ta myśl po chwili odrzuciłam i przeraziłam się cala sytuacja, zaczęłam się uspokajać ze przecież to nie moja wina bo ten sen był nieświadomy, ja nie wiedziałam co robie i po przebudzeniu przez kilka chwil jak to bywa nie jest się tez w 100% świadomym.
I ja o tej myśli konkretnej księdzu nie powiedziałam. Pomysłalam, ze to nie ma znaczenia, ze ta myśl była głupia, ze to było tylko przez chwile, ze nie ma sensu o tej myśli wspominać.
No i od razu zaczęłam mieć wątpliwości, jak odeszłam od konfesjonału dlaczego o tej myśli nie powiedziałam, mimo, że mi się przypomniała. Jedna myśl, czy ona faktycznie mogła zaważyć na sensie i wartości tej spowiedzi?
Zaznaczę, iz przed tym grzechem (przed opisem tego snu) miałam na kartce i wypowiadałam się z nieczystych myśli, wyobrażeń, że wchodziłam w nie i miałam wrażenie jakby sama je wywołuje i im ulegam i ze pojawiały się odczucia z tym związane (pożądanie) - ale to było ogólne, nie miałam wtedy na myśli właśnie tej myśli.
Ja już nie wiem czy sama wszystko komplikuje czy jak
Bardzo proszę kogokolwiek o radę.. czy jest się czym martwić?
dziś popełniłam chyba wielki błąd..
Byłam do spowiedzi. Czytałam grzechy z kartki, ksiądz wyraził na to zgodę.
Ostatnim zapisanym grzechem, a raczej była to niejasna sytuacja był sen.
Niedawno śniło mi się, ze grzeszę nieczystością, chodziło o onanizm. Gdy się przebudziłam, nadal czulam to co w tym śnie, te emocje i uczucia jakby były realne. Mialam wrażenie, ze naprawdę przez sen faktycznie zgrzeszyłam, bo czułam jakbym robiła to realnie, a wiem, ze się wtedy przebudziłam ze snu, w którym to właśnie miało miejsce (te czyny).
I teraz ważne: na spowiedzi dziś opisałam księdzu tę sytuację i podczas opisywania albo pod koniec przypomniało mi się, że po przebudzeniu miałam głupią myśl dotycząca tego snu (była ona mniej więcej na zasadzie, ze "spoko można grzeszyć przez sen i się nie ma grzechu, a odczuwa się to samo)
wiecie chodziło o osiągnięcie przyjemności bez grzechu. Pamietam ze ja ta myśl po chwili odrzuciłam i przeraziłam się cala sytuacja, zaczęłam się uspokajać ze przecież to nie moja wina bo ten sen był nieświadomy, ja nie wiedziałam co robie i po przebudzeniu przez kilka chwil jak to bywa nie jest się tez w 100% świadomym.
I ja o tej myśli konkretnej księdzu nie powiedziałam. Pomysłalam, ze to nie ma znaczenia, ze ta myśl była głupia, ze to było tylko przez chwile, ze nie ma sensu o tej myśli wspominać.
No i od razu zaczęłam mieć wątpliwości, jak odeszłam od konfesjonału dlaczego o tej myśli nie powiedziałam, mimo, że mi się przypomniała. Jedna myśl, czy ona faktycznie mogła zaważyć na sensie i wartości tej spowiedzi?
Zaznaczę, iz przed tym grzechem (przed opisem tego snu) miałam na kartce i wypowiadałam się z nieczystych myśli, wyobrażeń, że wchodziłam w nie i miałam wrażenie jakby sama je wywołuje i im ulegam i ze pojawiały się odczucia z tym związane (pożądanie) - ale to było ogólne, nie miałam wtedy na myśli właśnie tej myśli.
Ja już nie wiem czy sama wszystko komplikuje czy jak
Bardzo proszę kogokolwiek o radę.. czy jest się czym martwić?
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.
- miłośniczka Faustyny
- Mistrz komentowania
- Posty: 4438
- Rejestracja: 26 sie 2018
- Lokalizacja: Ulica Sezamkowa
- Has thanked: 1079 times
- Been thanked: 1149 times
Re: Życie pełne zwątpień
Sny nie są grzechem. Zupełnie nim nie są. A przelotna myśl nie jest grzechem ciężkim albo w ogóle nie jest żadnym grzechem. Przeczytaj jeszcze raz wypowiedzi Marka, bo Ci doradzał pięknie i lepiej się tego nie da ująć.
Nie staraj się być perfekcyjna, bo to prowadzi do frustracji, nasila błędne koło lęku. Nie będziemy perfekcyjni nigdy na tym świecie. A nawet święci nie byli perfekcyjni, tylko ufali Bogu i współpracowali z Jego łaską, ale też czasem upadali.
Co do spowiedzi- zrozum, że łaskę uświęcającą odbiera TYLKO grzech ciężki. A grzechy lekkie nie. Gdzie Ty tu widzisz grzech ciężki w tym, co opisałaś, nigdzie go nie ma.
Jesteś osobą bardzo wrażliwą, jesteś bardzo dobra, współczująca (możliwe że w myślach teraz temu zaprzeczasz, ale to prawda, więc odrzuć te myśli), ale za dużo od siebie wymagasz, spowiedź to zawierzenie Miłosierdziu Bożemu, więc ufaj, zamiast doszukiwać się własnych wymyślonych uchybień. Nasze życie, czyny nie są i nie będą doskonałe, a w każdym razie nie da się tego osiągnąć jedynie własnymi wysiłkami. Daj się prowadzić Bogu. Podziwiam Cię za Twoje dobre serce i myślę, że jesteś bardzo blisko Boga, ale tego nie dostrzegasz, bo patrzysz na swoje niedoskonałości zamiast przylgnąć do Niego i zaufać.
Nie staraj się być perfekcyjna, bo to prowadzi do frustracji, nasila błędne koło lęku. Nie będziemy perfekcyjni nigdy na tym świecie. A nawet święci nie byli perfekcyjni, tylko ufali Bogu i współpracowali z Jego łaską, ale też czasem upadali.
Co do spowiedzi- zrozum, że łaskę uświęcającą odbiera TYLKO grzech ciężki. A grzechy lekkie nie. Gdzie Ty tu widzisz grzech ciężki w tym, co opisałaś, nigdzie go nie ma.
Jesteś osobą bardzo wrażliwą, jesteś bardzo dobra, współczująca (możliwe że w myślach teraz temu zaprzeczasz, ale to prawda, więc odrzuć te myśli), ale za dużo od siebie wymagasz, spowiedź to zawierzenie Miłosierdziu Bożemu, więc ufaj, zamiast doszukiwać się własnych wymyślonych uchybień. Nasze życie, czyny nie są i nie będą doskonałe, a w każdym razie nie da się tego osiągnąć jedynie własnymi wysiłkami. Daj się prowadzić Bogu. Podziwiam Cię za Twoje dobre serce i myślę, że jesteś bardzo blisko Boga, ale tego nie dostrzegasz, bo patrzysz na swoje niedoskonałości zamiast przylgnąć do Niego i zaufać.
Odkąd umiłowałam Boga całą istotą swoją, całą mocą swego serca, od tej chwili ustąpiła bojaźń, i chociażby mi nie wiem już jak mówiono o Jego sprawiedliwości, to nie lękam się Go wcale, bo poznałam Go dobrze: Bóg jest Miłość a Duch Jego- jest spokój"
- Dezerter
- Legendarny komentator
- Posty: 14938
- Rejestracja: 24 sie 2015
- Lokalizacja: Inowrocław
- Has thanked: 4185 times
- Been thanked: 2940 times
- Kontakt:
Re: Życie pełne zwątpień
Mój syn też lunatykował i nie wiązałem tego nigdy z kłopotami duchowymi
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.
-
- Aktywny komentator
- Posty: 644
- Rejestracja: 28 wrz 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 157 times
- Been thanked: 160 times
Re: Życie pełne zwątpień
wcale tak nie jest..
Można powiedzieć, że prawie uwierzyłam w te słowa, jednak ostatnie dni ostro pokazały mi, że się mylę.
Zaczynam podejrzewać u siebie problemy natury emocjonalnej, bo już nie mam sił..
Wczoraj siostra poprosiła mnie abym pojechała z nią po pewną rzecz (nie będę pisać zbytnich szczegółów, aby nie było jasne kto pisze..)
Powiedziałam, że nie dam rady, bo aktualnie czymś innym się zajmuję i pojadę jak skończę (spełniałam pewien obowiązek domowy)
Po chwili coś od niej potrzebowałam, zawołałam ją głośno, jednak 0 odzewu. Weszłam z "impetem" do pokoju a ona siedziała jednocześnie przed telefonem i komputerem, co podniosło nieco moje ciśnienie, bo ja biegałam żeby szybko coś zrobić wiedząc, że muszę z nią jechać a ona sobie chilluje.. powiedziałam podniesionym głosem coś w stylu, ze wołałam ją ale nie słyszy bo oczywiście jej jedynym obowiązkiem jest siedzenie przez telefonem i komputerem.. i wyszłam poddenerwowana.. myślałam, że wyjdzie z pokoju i zapyta, ale znów 0 odzewu.. więc znów do niej poszłam.. już nawet szczerze nie pamiętam co jej mówiłam, bo jak zobaczyłam, że sobie leży na podłodze z telefonem to już w ogóle straciłam cierpliwość... nie przezywałam jej, nie używałam wulgaryzmów tylko wspomniałam , że widzę, że zmieniła tylko pozycję siedzenia.. nie pamiętam czy dołożyłam coś jeszcze.. znów wróciłam do swojego obowiązku.. gdy skończyłam ona nadal nie wyszła z pokoju, nie zapytała czy jedziemy, czy skończyłam, cokolwiek.. poszłam znów do niej i nie ukrywam już głos miałam dość podniesiony i pytam czy mam ją prosić, żeby z nią jechać bo to jej załatwienie.. coś się posprzeczałyśmy, ona krzyczała, ja też mówiłam podniesionym głosem.. poszłam do siebie.. po chwili przyszła za mną i chyba zapytała mnie czy jedziemy, czy coś a ja przezornie jej powiedziałam, że teraz to idę się kąpać (doskonale wiedząc że z nią pojadę, nie wiem po co to powiedziałam) i ona powiedziała że jestem złośliwa i nie wie co mi się stało, nawet nie chce mówić co mi się stało, że jestem taka złośliwa/że zachowuję się złośliwie.... ja powiedziałam, że to było przekorne/że to żart ale dobrze wiem co chciała powiedzieć.. (że mnie coś opętało albo coś)..
sęk w tym, że świadkami tego byli moi rodzice i wszystko słyszeli i nawet oni stwierdzili, że ona się zachowała nie tak, mówili jej to, ale ona krzyczała (mówiła podniesionym głosem żeby nikt jej nie zagadał).. a mi pękło serce przez to. że dałam się w to wciągnąć, że usłyszałam takie słowa od niej, że wiem, że ją kocham i czemu nie możemy się dogadać.. siedziałam i płakałam.. oczywiście pojechałam z nią, a późnym wieczorem poszłam do niej z pretekstem coś jej zanieść i zapytała mnie o co płaczę.. coś tam pogadałyśmy, chyba nawet powiedziałam, że jej nie rozumiem.. przeprosiłam ją, ona też powiedziała, że mnie przeprasza.. nie mogłam położyć się spać z tą myślą, że miała miejsce ta sprzeczka..
nie dość, że mój tato jest cholerykiem to chyba ja też. w dodatku jestem chyba słaba psychicznie.. mam jeszcze wrażenie, że niektórzy traktują mnie jak służkę i to jeszcze idealną, która nie ma prawda mieć nawet emocji, nic powiedzieć..
Można powiedzieć, że prawie uwierzyłam w te słowa, jednak ostatnie dni ostro pokazały mi, że się mylę.
Zaczynam podejrzewać u siebie problemy natury emocjonalnej, bo już nie mam sił..
Wczoraj siostra poprosiła mnie abym pojechała z nią po pewną rzecz (nie będę pisać zbytnich szczegółów, aby nie było jasne kto pisze..)
Powiedziałam, że nie dam rady, bo aktualnie czymś innym się zajmuję i pojadę jak skończę (spełniałam pewien obowiązek domowy)
Po chwili coś od niej potrzebowałam, zawołałam ją głośno, jednak 0 odzewu. Weszłam z "impetem" do pokoju a ona siedziała jednocześnie przed telefonem i komputerem, co podniosło nieco moje ciśnienie, bo ja biegałam żeby szybko coś zrobić wiedząc, że muszę z nią jechać a ona sobie chilluje.. powiedziałam podniesionym głosem coś w stylu, ze wołałam ją ale nie słyszy bo oczywiście jej jedynym obowiązkiem jest siedzenie przez telefonem i komputerem.. i wyszłam poddenerwowana.. myślałam, że wyjdzie z pokoju i zapyta, ale znów 0 odzewu.. więc znów do niej poszłam.. już nawet szczerze nie pamiętam co jej mówiłam, bo jak zobaczyłam, że sobie leży na podłodze z telefonem to już w ogóle straciłam cierpliwość... nie przezywałam jej, nie używałam wulgaryzmów tylko wspomniałam , że widzę, że zmieniła tylko pozycję siedzenia.. nie pamiętam czy dołożyłam coś jeszcze.. znów wróciłam do swojego obowiązku.. gdy skończyłam ona nadal nie wyszła z pokoju, nie zapytała czy jedziemy, czy skończyłam, cokolwiek.. poszłam znów do niej i nie ukrywam już głos miałam dość podniesiony i pytam czy mam ją prosić, żeby z nią jechać bo to jej załatwienie.. coś się posprzeczałyśmy, ona krzyczała, ja też mówiłam podniesionym głosem.. poszłam do siebie.. po chwili przyszła za mną i chyba zapytała mnie czy jedziemy, czy coś a ja przezornie jej powiedziałam, że teraz to idę się kąpać (doskonale wiedząc że z nią pojadę, nie wiem po co to powiedziałam) i ona powiedziała że jestem złośliwa i nie wie co mi się stało, nawet nie chce mówić co mi się stało, że jestem taka złośliwa/że zachowuję się złośliwie.... ja powiedziałam, że to było przekorne/że to żart ale dobrze wiem co chciała powiedzieć.. (że mnie coś opętało albo coś)..
sęk w tym, że świadkami tego byli moi rodzice i wszystko słyszeli i nawet oni stwierdzili, że ona się zachowała nie tak, mówili jej to, ale ona krzyczała (mówiła podniesionym głosem żeby nikt jej nie zagadał).. a mi pękło serce przez to. że dałam się w to wciągnąć, że usłyszałam takie słowa od niej, że wiem, że ją kocham i czemu nie możemy się dogadać.. siedziałam i płakałam.. oczywiście pojechałam z nią, a późnym wieczorem poszłam do niej z pretekstem coś jej zanieść i zapytała mnie o co płaczę.. coś tam pogadałyśmy, chyba nawet powiedziałam, że jej nie rozumiem.. przeprosiłam ją, ona też powiedziała, że mnie przeprasza.. nie mogłam położyć się spać z tą myślą, że miała miejsce ta sprzeczka..
nie dość, że mój tato jest cholerykiem to chyba ja też. w dodatku jestem chyba słaba psychicznie.. mam jeszcze wrażenie, że niektórzy traktują mnie jak służkę i to jeszcze idealną, która nie ma prawda mieć nawet emocji, nic powiedzieć..
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 18973
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2610 times
- Been thanked: 4611 times
- Kontakt:
Re: Życie pełne zwątpień
Sprzeczki się zdarzają.
Ja mam taką zasadę - o ile się da nie kłaść się spać pokłóconym. Zresztą z Pisma:
Ef 4:26 "Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce."
Ja mam taką zasadę - o ile się da nie kłaść się spać pokłóconym. Zresztą z Pisma:
Ef 4:26 "Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce."
-
- Aktywny komentator
- Posty: 644
- Rejestracja: 28 wrz 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 157 times
- Been thanked: 160 times
SCENA W FILMIE
Moi drodzy,
nie wie co sądzić o pewnej sytuacji.,
wczoraj włączyłam i oglądałam z członkami rodziny film. swoją drogą bardzo dobry dramat/thriller, jednak..
była w nim scena której się nie spodziewałam. oczywiście nieczysta (scena łóżkowa przedstawiająca współżycie)
za bardzo nie miałam jak jej przewinąć, gdzieś tam uciekałam wzrokiem i po prostu podeszłam do niej obojętne, nawet nie wzbudziła we mnie jakichś odczuć czy emocji, nic.
później kilka razy ta scena w myślach do mnie wracała (albo ja ją wywoływałam? sama nie wiem..)
dziś chciałam przyjąć komunię, ale chyba przez te nieczyste myśli pójdę do spowiedzi.. byłam 5 dni temu ale w ostatnim czasie mam ich nawał.. nie wiem skąd się biorą, może dlatego że jestem teraz po miesiączce i po prostu mój organizm zachowuje się zdrowo bo jest wysokie prawdopodobieństwo ciąży, przez co najmniejsza nawet myśl czasem powoduje u mnie wiecie.. pobudzenie/podniecenie..
ja już dłużej nie potrafię tego wszystkiego kontrolować.. myślałam, że obojętne podejście do tych myśli nawet jak się pojawiają i przewijają przez głowę będzie ok, ale bardzo mnie to obciąża, kiedy one się pojawiają, a ja im na to pozwalam nie walcząc z nimi... moze za bardzo się na nich skupiam.. czy to też mnie obciąża winą, jeśli skupiam się na nich i analizuje nie po to by się pobudzać ale dowiedzieć skąd się pojawiły, dlaczego, po co? takie analizy? ja już nie mam sił...
nie wie co sądzić o pewnej sytuacji.,
wczoraj włączyłam i oglądałam z członkami rodziny film. swoją drogą bardzo dobry dramat/thriller, jednak..
była w nim scena której się nie spodziewałam. oczywiście nieczysta (scena łóżkowa przedstawiająca współżycie)
za bardzo nie miałam jak jej przewinąć, gdzieś tam uciekałam wzrokiem i po prostu podeszłam do niej obojętne, nawet nie wzbudziła we mnie jakichś odczuć czy emocji, nic.
później kilka razy ta scena w myślach do mnie wracała (albo ja ją wywoływałam? sama nie wiem..)
dziś chciałam przyjąć komunię, ale chyba przez te nieczyste myśli pójdę do spowiedzi.. byłam 5 dni temu ale w ostatnim czasie mam ich nawał.. nie wiem skąd się biorą, może dlatego że jestem teraz po miesiączce i po prostu mój organizm zachowuje się zdrowo bo jest wysokie prawdopodobieństwo ciąży, przez co najmniejsza nawet myśl czasem powoduje u mnie wiecie.. pobudzenie/podniecenie..
ja już dłużej nie potrafię tego wszystkiego kontrolować.. myślałam, że obojętne podejście do tych myśli nawet jak się pojawiają i przewijają przez głowę będzie ok, ale bardzo mnie to obciąża, kiedy one się pojawiają, a ja im na to pozwalam nie walcząc z nimi... moze za bardzo się na nich skupiam.. czy to też mnie obciąża winą, jeśli skupiam się na nich i analizuje nie po to by się pobudzać ale dowiedzieć skąd się pojawiły, dlaczego, po co? takie analizy? ja już nie mam sił...
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 18973
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2610 times
- Been thanked: 4611 times
- Kontakt:
-
- Aktywny komentator
- Posty: 644
- Rejestracja: 28 wrz 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 157 times
- Been thanked: 160 times
Re: Życie pełne zwątpień
Marku, właśnie o to chodzi, że przez lęk o grzech z każdą pojawiającą się myślą skupiam się na nich, że to może grzech i analizuje... skąd, dlaczego się pojawiła, jakby przewijam je w myślach..
Moja Pani psycholog powiedziała, że takie zachowanie nie jest równoznaczne z takim, jak ktoś CELOWO WYWOŁUJE TE MYŚLI I SKUPIA SIĘ NA NICH W CELU UZYSKANIA PRZYJEMNOŚCI, JAKBY CIESZY SIĘ NIMI, LUBUJE I DŁUGO MYŚLI.
Że w moim przypadku jest inaczej i inna jest wina, że inne sa intencje.. ale ja nie wiem komu mogę i powinnam wierzyć skoro samej sobie nie ufam..
Moja Pani psycholog powiedziała, że takie zachowanie nie jest równoznaczne z takim, jak ktoś CELOWO WYWOŁUJE TE MYŚLI I SKUPIA SIĘ NA NICH W CELU UZYSKANIA PRZYJEMNOŚCI, JAKBY CIESZY SIĘ NIMI, LUBUJE I DŁUGO MYŚLI.
Że w moim przypadku jest inaczej i inna jest wina, że inne sa intencje.. ale ja nie wiem komu mogę i powinnam wierzyć skoro samej sobie nie ufam..
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 18973
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2610 times
- Been thanked: 4611 times
- Kontakt:
Re: Życie pełne zwątpień
Zostaw, nie myśl o nich, bo mózg wtedy będzie "myślał" że są ważne i CI je podsuwał. Zlekceważ.
-
- Aktywny komentator
- Posty: 644
- Rejestracja: 28 wrz 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 157 times
- Been thanked: 160 times
Re: Życie pełne zwątpień
Cześć wszystkim.
Pewnie macie mnie dosyć.. ja samej siebie mam dosyć..
Byłam w niedzielę do spowiedzi. Ale znów mam wątpliwości..
@Morkej na forum napisał
Może prawda jest taka że gdzieś w podświadomości brakuje mi tego a na siłę wypycham i uciekam od sfery seksualnej?
Faktem jest, że moja przeszłość była "bogata" w nieczystość.. a mam wrażenie że za wszelką cenę znów chce się ona wedrzeć do mojego życia.
Wiem, że jej nie chcę i teraz zrobiło mi się bardzo głupio i poczułam obrzydzenie do samej siebie, że dozwoliłam do tego uczucia.. że mogłam tego nie oglądać, bądź przerwać ale interesowało mnie jak ta sprawa się wyjaśni. A teraz czuję smutek i żal do samej siebie.. że mogłam się tego spodziewać.
fakt, że jestem po *pewnym czasie w miesiącu dot. kobiet* może ma na to wpływ. Może faktycznie tego pragnę gdzies tam na dnie serca, stąd te myśli nieczyste, jakieś odczucia podniecenia.. czasem nawet jak rozmawiam z kolegą zwyczajnie to one się pojawiają. już nie mam siły przed nimi uciekać..
czy ja mogę się teraz, po tym wszystkim pomodlić różaniec? bo mam wrażenie że nie powinnam... że tylko mydlę sobie oczy bo serce mam pełne zła
Pewnie macie mnie dosyć.. ja samej siebie mam dosyć..
Byłam w niedzielę do spowiedzi. Ale znów mam wątpliwości..
@Morkej na forum napisał
Właśnie.. dziś oglądając a raczej słuchając pewnej historii kryminalnej na faktach, która jak się okazało miała w sobie kwestie dotyczące erotyki/nieczystości (chodziło o romans młodej dziewczyny ze starszym od siebie facetem przez internet, który zakończył się morderstwem i były tam właśnie opisana jakieś zachowania czy sytuacje) po części mnie to szokowało a po części miałam wrażenie że mnie to podnieca choć nie rozwijałam tego w myślach, starałam się na tym nie skupiać. Sama nie przewidziałam o czym będzie odcinek, nie wiem, czy powinnam wyłączyć gdy są przytaczane takie opisy bądź wspominają o jakichś intymnych sprawach tych osób, nie słucham tych historii dla tych opisów tylko po prostu interesuje się historiami kryminalnymi bądź zaginięciami.C. S. Lewis pisał: "Możemy spodziewać się tylko tego, czego pragniemy”
Może prawda jest taka że gdzieś w podświadomości brakuje mi tego a na siłę wypycham i uciekam od sfery seksualnej?
Faktem jest, że moja przeszłość była "bogata" w nieczystość.. a mam wrażenie że za wszelką cenę znów chce się ona wedrzeć do mojego życia.
Wiem, że jej nie chcę i teraz zrobiło mi się bardzo głupio i poczułam obrzydzenie do samej siebie, że dozwoliłam do tego uczucia.. że mogłam tego nie oglądać, bądź przerwać ale interesowało mnie jak ta sprawa się wyjaśni. A teraz czuję smutek i żal do samej siebie.. że mogłam się tego spodziewać.
fakt, że jestem po *pewnym czasie w miesiącu dot. kobiet* może ma na to wpływ. Może faktycznie tego pragnę gdzies tam na dnie serca, stąd te myśli nieczyste, jakieś odczucia podniecenia.. czasem nawet jak rozmawiam z kolegą zwyczajnie to one się pojawiają. już nie mam siły przed nimi uciekać..
czy ja mogę się teraz, po tym wszystkim pomodlić różaniec? bo mam wrażenie że nie powinnam... że tylko mydlę sobie oczy bo serce mam pełne zła
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Życie pełne zwątpień
Jestem dogłębnie przekonany, że szczera modlitwa jest zawsze miła Bogu.
Gdyby ludzie, którzy mają na sumieniu jakich grzech przestawali się modlić, wracać do Boga, świat byłby straszny.
Gdyby ludzie, którzy mają na sumieniu jakich grzech przestawali się modlić, wracać do Boga, świat byłby straszny.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.