Marek_Piotrowski pisze: ↑2021-08-09, 21:05
Andej pisze: ↑2021-08-09, 20:38
Nie ma takiej opcji, że człowiek który do ostatniej chwili świadomości sprzeciwia się Bogu, nagle wybiera niebo. Ta decyzja jest wypracowywana przez całe życie. Przez myśli, mowę i uczynki.
Otóż to.
Wydaje się że pewien wgląd w „mechanizm sądu” daje nam fragment:
„Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.”/1 Kor 13,12/.
Człowiek po śmierci, uwolniony od doczesności, otrzymuje światło i „poznaje tak, jak i został poznany”. Dokonuje wyboru doskonałego - tak jak aniołowie i Szatani.
Cytat Biblijny jest o poznaniu Boga a nie o wyborze, lub odrzuceniu zbawienia
Skąd niekatolicka nauka, że
Dokonuje wyboru - dowiem się wreszcie gdzie Kościół tak naucza? Zazwyczaj sypiesz ojcami apostolskimi, ojcami i dr Kościoła, Soborami, Synodami, Encyklikami , ... a tu nic
Istotą sprawy jest miłość Boża i - choć w pierwszym momencie trudno to zauważyć - NIEZMIENNOŚĆ BOGA.
Nie ma sytuacji, w której Bóg nie chciałby by ktokolwiek był zbawiony. To - po prostu - niemożliwe. Nawet w stosunku do nie pokutującego grzesznika, potępieńca a nawet szatana.
Naturą Boga jest Miłość. Dlatego nie ma sytuacji ani podmiotu, którego Bóg "nie kocha" (błagam, teraz bez starotestamentalnych wstawek retorycznych).
Też w to wierzę, bo Bóg wszystko stworzył dobre
Zastanówcie się nad zbawieniem.
Cała akcja ratunkowa Jezusa nie polega na tym, by "zmienić zdanie Boga" by nam przebaczył.
To nie jest ani możliwe (bo Bóg jest niezmienny z definicji),
ani nie jest potrzebne (bo Bóg aż się do tego pali),
ani nie wymagałaby śmierci Jezusa (bo Bóg się nie mści i śmierć Jego Syna nie była Mu do niczego potrzebna).
Wcielenie miało na celu zmianę nas, a nie Boga (albo Jego stosunku do nas).
I dlatego Ofiara Jezusa może nas zbawić.
Miłość aż po śmierć męczeńską, odkupienie grzechów i bezpośredni dostęp do Boga przekonują rzeczywiście
Tylko co to ma do tematu?
Istotą sprawy jest to, że przystępując do Sądu w chwili śmierci, stajemy przed perspektywą "wejścia do Nieba" (czyli bycia w nieograniczonej relacji z Nieskończenie Świętym Bogiem).
Dla człowieka złego jest to niewyobrażalne, niemożliwe cierpienie.
DLa człowieka absolutnie świętego jest to niewyobrażalne szczęście.
Dla człowieka dobrego, ale... nie do końca, jest to również niemożliwe. Stąd czyściec, który jest procesem stawania się absolutnie świętym.
Też zgoda
przystępując do Sądu w chwili śmierci, stajemy przed perspektywą - czyli Sędzia ogłasza nam nasz wybór dokonany za życia - jakie życie taka perspektywa
Nic dziwnego, że potępieńcy wybierają bycie z dala od Świętego Boga:
"Jako karę poniosą oni wieczną zagładę [z dala] od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego"/2 Tes 1,9/
A ten znów swoje
o jakimś wybieraniu - a Biblia o poniesieniu kary
- nie dziękuję ,ja nie chcę kary ja wybieram zbawienie
„A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki.
Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków.
Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.”/J 3,19-21/
bez komentarza niech każdy wyciągnie wniosek - kolorowanie moje
Ojciec Salij:
„Ogniem piekielnym byłaby - trudno się dziwić temu, że w Kościele rzadko kto tę myśl podejmuje - ta sama nieskończona miłość Boża, która jest szczęściem zbawionych. Quod erit iucunditas mentibus nitidis, hoc erit poena maculosis - mówił papież Leon Wielki. „To, co dla dusz jasnych będzie szczęściem, dla zbrukanych stanowić będzie karę” (Św. Leon Wielki, De beatitudinibus, hom.95,8). Krótko mówiąc, człowiek może się doprowadzić do takiej negacji Boga, że całym sobą nie chce, żeby Bóg był. A Bóg po prostu jest. I nie może przestać być sobą, czyli Bogiem. Nie może przestać być wszechobecną Miłością. Owszem, tutaj, na ziemi, człowiek może ogłosić Jego nieistnienie, albo swoją wolę, że nie chce mieć z Nim nic wspólnego. Jednak po śmierci rzeczywistość Boga stanie przed każdym z nas bezpośrednio. Tam nie da się być poza wszechobecną Bożą Miłością. Nieobecność Boga dla potępionych polegałaby na całoosobowym skurczu protestu przeciwko temu, że Bóg jest Miłością, oraz przeciwko temu, że jest się zanurzonym w Bożej Miłości.” (Jacek Salij OP, O czyśćcu i teloniach. Uwagi na marginesie lektury „Duszy po śmierci" O. Serafina Rose'a, „Fronda" nr 32, 2004, s. 46-53)
No i co to ma do do tematu i błędnego mniemania, że możemy coś wybrać w chwili śmierci lub po?
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.