Zeby to bylo takie proste to nie powiedzial bym.
Moze byc tak ze do tego "prawoslawny" dojdzie jeszcze kilka przymiotnikow i bedzie to brzmialo jak u Protestantow przerozne denominacje.
Zeby to bylo takie proste to nie powiedzial bym.
W tych skrótach po polsku jest to poddane krytyce, więc nie wiem skąd Twój wniosek, że Logan szuka u nich inspiracji? Raczej po prostu informuje.
Należy przypomnieć, że ostatni papieże, w tym papież Franciszek, podkreślali, że święcenia kapłańskie w Kościele katolickim są zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn.
W swoim liście apostolskim Ordinatio sacerdotalis z 1994 roku, papież Jan Paweł II napisał, że „Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne”.
Podczas konferencji prasowej w trakcie lotu w 2016 roku papież Franciszek został zapytany, czy w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat w Kościele katolickim prawdopodobnie pojawią się kobiety kapłani.
„Jeśli chodzi o święcenia kobiet w Kościele katolickim, ostatnie jasne słowo dał św. Jan Paweł II, i tego się trzymamy” – odpowiedział.
Też nie mam nic przeciwko ja bym szukał uzasadnienia w starożytnym chrześcijaństwie, czy u braci wschodnich, którzy nie mają problemu z nazwaniem Junii czy Marii Magdaleny apostołkami (w szerszym tego słowa znaczeniu niż 12).Marek_Piotrowski pisze: ↑2022-02-07, 11:09 Ciekawe zagadnienia, o różnym stopniu ważności.
+diakonat kobiet powołując się na wczesne chrześcijaństwo
Jestem za, o ile będzie jak we wczesnym chrzescijaństwie (posługa diakonis nie miała tego rodzaju wymiaru co diakonów), kiedy to Sobór Nicejski stwierdził:
"Odnośnie do diakonis, które są w tym samym położeniu, przypominamy, że ponieważ nie miały „nałożenia rąk”, z całą pewnością muszą być zaliczone do stanu świeckiego."/fragment kanonu IXX/
Co Kościół ustanowił, to Kościół może zmienić i powinien - to nie jest ani zdrowe ani normalne dla wielu księży, ale oczywiście powinien być zalecany+dobrowolny celibat dla księży diecezjalnych, powołując się na praktykę Kościoła Wschodniego
Nie bez wątpliwości, ale jestem za.
Dla mnie jest kompletnie niezrozumiała sprawa niezmywalności święceń i w ogóle święcenia i podziału na stan duchowny i świecki, ale to temat na zgłębienie w osobnym wątku, więc jak ktoś chce dyskutować na ten temat to niech zakłada wątek)Ostatnio doszedłem zresztą do znacznie bardziej progresywnych wniosków (aż sam się siebie przestraszyłem) . Podzielę się z drżeniem, bo zapewne po mnie akurat się takich pomysłów nie spodziewacie.
Czy na pewno powinno być tak, że kto raz został księdzem, ma byś nim do śmierci? Mamy tysiące nie nadających się do tego księży, albo po prostu już niewierzących (nie mówiąc już o różnych problemach od picia, przez pedofilię, po sprawy finansowe i "mafię homoseksualną".
W normalnej firmie takiego pracownika się zwalnia, i tyle.
Oczywiście święcenia są niezmazywalne, ale to nie znaczy, że musi pracować jako ksiądz, a nie np. jako mechanik samochodowy.
Z drugiej strony mamy całe mnóstwo mężczyzn, którzy nie są księżmi, a są wierzący i głoszą znakomite nauki. Często prowadzą wielkie wspólnoty albo na blogu mają "parafie" po kilkadziesiąt tysięcy osób (znacznie większy wpływ pastoralny niż przeciętny ksiądz).
Trzeba by to jakoś wziąć pod opiekę, a w przypadku odpowiedniego wykształcenia (niekoniecznie 5 lat seminarium) i oczywiście szczegółowego zbadania przez biskupa - dopuścić do święceń.
Widzę tak samo, ale towarzyszenie i błogosławieństwo, to przecież nie dawanie sakramentalnego małżeństwa, więc rozróżniajmy. tak samo otoczenie przyjazną opieką pary żyjące bez ślubu i ewangelizowanie, nauczanie by zalegalizowały swój związek (patrz nasz @sądzony na naszym forum)- zamiast - wy żyjecie w grzechu! i kropka+błogosławieństwo Kościoła dla par niesakramentalnych oraz obojga płci jako docenienie miłości, poddanie ponownej ocenie homoseksualizmu jako normalnego wariantu orientacji płciowej człowieka
Tu nie widzę żadnej możliwości ruchu. Małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety to nauka objawiona.
Powodów można wymienić więcej, choroby fizyczne, czasowa niezdolność psychiczna do bycia w ciąży/dobrą matką itd.+zmiana etyki seksualnej i katechizmu w punktach dotyczących prokreacji i antykoncepcji (rozważenie dopuszczenia stosowania prezerwatyw pod jakimiś warunkami w małżeństwie)
To bardzo trudny temat. Konieczność walki z fałszywymi tezami na temat antykoncepcji i metod naturalnych, jakimi częstuje nas świat, usunęło w cień istotny problem: otóż antykoncepcja jest odrzucana ze względu na to że realnie niszczy więź małżeńską. Tylko... tę więź niszczy także (i moim zdaniem bardziej) gdy mąż np. pływający przyjeżdża raz na pół roku do domu i małżonkowie nie mogą zjednoczyć się w akcie małżeńskim.
Warto byłoby nad tym pomyśleć - nawet, jeżeli obecny całkowity zakaz zostanie utrzymany.
Z drugiej strony wyjątki niszczą regułę... mam z tym problem.
Grono starszych, a później biskup przez pierwsze wieki był wybierany przez członków wspólnoty, ze wspólnoty i dla posługi w tej właśnie wspólnocie. Tylko, że to się działo w jakimś mieście, miasteczku, gdzie wszyscy chrześcijanie się znali, bo było ich mniej niż 10%. Teraz diecezje są zbyt duże i to się nie sprawdzi+współudział parafian w wyborze biskupa diecezjalnego (zasięgnięcie opinii i konsultacji)
Brzmi nieźle, ale... mało realne. We wczesnym chrześcijaństwie, gdy wybór następował w stosunkowo niewielkiej wspólnocie i to raczej ludzi gorliwych (mniej gorliwych wywalano) to miało sens. Ale dziś?
I co, kandydaci mieliby prowadzić kampanie wyborcze?
To już prędzej jakaś reprezentacja parafian (ale też jakoś "przefiltrowana" przez realne uczestnictwo w życiu parafii) mogłaby decydować o "zatrudnieniu" księdza (zwłaszcza w połączeniu modelu, który opisałem wyżej, pisząc o księżach). Ale to karkołomne.
Tradsy schizmatyki, modernisty heretyki, protestanty kacerze.... Zostanie prawosławie.