Związek i wychowanie dziecka z osobą z trudną przeszłością
Re: Związek i wychowanie dziecka z osobą z trudną przeszłością
Nawet gdyby przyjąć Twoją argumentację w stylu "pomagam" oraz "widzę w niej Boga" to ani trochę nie wynika z tego, że masz się z tą osobą związać
Bez "nawet" miałabyś rację bo pomagałem już kilku osobom, ale czy zakochanie w tym wypadku to coś złego a wręcz przeciwnie - skoro pomagam? Być może to zakończy sie kiedyś przyjaźnią - tego nie wiem.
Co to znaczy niewłaściwa osoba?
Czy Wasi mężowie, żony są właściwsze bo nie są po rozwodzie? Czy łatwiej oznacza właściwiej?
Rozumiem ten tok myślenia bo też tak bym chciał/chciałem, ale może czasem należy zdać egzamin, nie być konformistą (Jakim chyba przez lata byłem czekając na idealną kobietę która od początku do końca wie jak żyć w zgodzie z wiarą) i chociaż próbować...
Niewłaściwą osobą będzie wtedy gdy moja pomoc zostanie odrzucona - miałem i taki związek który zakończyłem z czego jestem (Jeśli można tak napisać) dumny, bo nie wyobrażam sobie by nie był on oparty na zasadach boskich.
Trochę jest mi przykro że nie mam tutaj wsparcia. Nie dlatego że chcę potwierdzenia swoich teorii, ale tego że Bóg jest dobry, że miłość jest skarbem, że forum opiera się o zasady poza-instytucyjne. Dziwi mnie robione największe dobro które jest oceniane jak coś złego.
Czy gdybym spotkał kobietę bez tzw. przeszłości z którą nie łączyłoby mnie takie jak tutaj uczucie, to wg Was byłoby to szczersze, prawdziwsze, zgodne z zasadami bo kobieta nie jest rozwódką?
Co się liczy? Dążenie do Boga, nawracanie (Także siebie) miłość, czy szukanie sobie wygodnego miejsca typu ciepły związek, nawet gdy za chwilę miałby się okazać czymś pustym?
///
Jeśli samooszukiwaniem się jest miłość to nie mam z tym problemu nawet gdy będę kiedyś z tego powodu cierpiał. Daję to szczerze, szczerze pomagam, kocham - a tego się nie udaje. Owszem - mogę przegrać (Jeśli taka będzie wola Boga) ale to równie ciężkie doświadczenie jak i to które teraz zsyła mi Bóg (Związek)
Mimo to cieszę się że walczę o coś lepszego. Nie chcę być jak ten "cymbał brzmiący" To boli, wymaga pracy, cierpliwości, ale to dobry kierunek, bo zmienia świat - nie na taki jakim go sobie interpretujemy ale na realnie lepszy.
Nad relacjami typu córka-ojciec też należy tutaj pracować. To też pewien etap naprawiania. Być może na to za wcześnie. Nie spieram się. Wielokrotnie pytałem czy tzw. małżonkowie nie mogliby do siebie wrócić, ale oczywiście to w ogóle nie wchodzi w grę. Czy to się nie zmieni? Owszem - może, ale to też tak jakbym zakochał się i po latach odkochał, odszedł, spotkał kogoś innego - to może przecież stać się w każdym innym związku. Ryzyko ludzkiej niestabilności, zawodów, jest zawsze. Miłość jest ryzykiem. Czy wtedy przegram? Jeśli małżonkowie się zejdą to chyba nie, choć pozostanę sam. Czy będzie boleć? Owszem! Czy będę żałować że spróbowałem. Nie! Bo grzech to nie pomóc. Grzech to tłumaczyć sobie że idealnym katolikiem będę wtedy gdy innym nie dam szansy na życie w wierze.
Bez "nawet" miałabyś rację bo pomagałem już kilku osobom, ale czy zakochanie w tym wypadku to coś złego a wręcz przeciwnie - skoro pomagam? Być może to zakończy sie kiedyś przyjaźnią - tego nie wiem.
Co to znaczy niewłaściwa osoba?
Czy Wasi mężowie, żony są właściwsze bo nie są po rozwodzie? Czy łatwiej oznacza właściwiej?
Rozumiem ten tok myślenia bo też tak bym chciał/chciałem, ale może czasem należy zdać egzamin, nie być konformistą (Jakim chyba przez lata byłem czekając na idealną kobietę która od początku do końca wie jak żyć w zgodzie z wiarą) i chociaż próbować...
Niewłaściwą osobą będzie wtedy gdy moja pomoc zostanie odrzucona - miałem i taki związek który zakończyłem z czego jestem (Jeśli można tak napisać) dumny, bo nie wyobrażam sobie by nie był on oparty na zasadach boskich.
Trochę jest mi przykro że nie mam tutaj wsparcia. Nie dlatego że chcę potwierdzenia swoich teorii, ale tego że Bóg jest dobry, że miłość jest skarbem, że forum opiera się o zasady poza-instytucyjne. Dziwi mnie robione największe dobro które jest oceniane jak coś złego.
Czy gdybym spotkał kobietę bez tzw. przeszłości z którą nie łączyłoby mnie takie jak tutaj uczucie, to wg Was byłoby to szczersze, prawdziwsze, zgodne z zasadami bo kobieta nie jest rozwódką?
Co się liczy? Dążenie do Boga, nawracanie (Także siebie) miłość, czy szukanie sobie wygodnego miejsca typu ciepły związek, nawet gdy za chwilę miałby się okazać czymś pustym?
///
Jeśli samooszukiwaniem się jest miłość to nie mam z tym problemu nawet gdy będę kiedyś z tego powodu cierpiał. Daję to szczerze, szczerze pomagam, kocham - a tego się nie udaje. Owszem - mogę przegrać (Jeśli taka będzie wola Boga) ale to równie ciężkie doświadczenie jak i to które teraz zsyła mi Bóg (Związek)
Mimo to cieszę się że walczę o coś lepszego. Nie chcę być jak ten "cymbał brzmiący" To boli, wymaga pracy, cierpliwości, ale to dobry kierunek, bo zmienia świat - nie na taki jakim go sobie interpretujemy ale na realnie lepszy.
Nad relacjami typu córka-ojciec też należy tutaj pracować. To też pewien etap naprawiania. Być może na to za wcześnie. Nie spieram się. Wielokrotnie pytałem czy tzw. małżonkowie nie mogliby do siebie wrócić, ale oczywiście to w ogóle nie wchodzi w grę. Czy to się nie zmieni? Owszem - może, ale to też tak jakbym zakochał się i po latach odkochał, odszedł, spotkał kogoś innego - to może przecież stać się w każdym innym związku. Ryzyko ludzkiej niestabilności, zawodów, jest zawsze. Miłość jest ryzykiem. Czy wtedy przegram? Jeśli małżonkowie się zejdą to chyba nie, choć pozostanę sam. Czy będzie boleć? Owszem! Czy będę żałować że spróbowałem. Nie! Bo grzech to nie pomóc. Grzech to tłumaczyć sobie że idealnym katolikiem będę wtedy gdy innym nie dam szansy na życie w wierze.
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 19083
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2627 times
- Been thanked: 4638 times
- Kontakt:
Re: Związek i wychowanie dziecka z osobą z trudną przeszłością
Nie gniewaj się, ale to dalszy ciąg samooszukiwania, przedstawiania zła jako dobra i wyrazu miłości.
Po co pytasz, skoro nie chcesz odpowiedzi?
Przyszedłeś po wsparcie w grzechu? Nie dostaniesz go.
Po co pytasz, skoro nie chcesz odpowiedzi?
Przyszedłeś po wsparcie w grzechu? Nie dostaniesz go.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Związek i wychowanie dziecka z osobą z trudną przeszłością
Zakochanie się jest (na co wskazuje jednoznacznie forma zwrotna użytego czasownika) realizacje własnych korzyści, przyjemności kosztem innego człowieka. Jest przedmiotowym przykładem traktowania bliźniego. [Tu dziękuję Karolowi Meissnerowi za zrozumienie tego zjawiska i naświetlenie go po katolicku.]
To niesprawiedliwa konstatacja. Czy na prawdę nie dostrzegasz wyciągniętych dłoni? Czy nie dostrzegasz wsparcia? Wyobraź sobie, że przychodzisz do dentysty z bolącym zębem. I oczekujesz, że on uśmierzy ból, przywróci zdrowy stan, bez narażania na wydatki, ból borowania, kłucie znieczulenia i siedzenie w niewygodnej pozycji. Lekarstwo nie ma być smaczne, ale skuteczne.
Chyba nie po to pytasz, abyśmy ci włazili gdzieś tam i utwierdzali w drodze, która może skończyć się oderwaniem od Boga, wiary i Kościoła.
Może tu pies pogrzebany? Co to jest miłość? Czy przejawem miłości jest / może być narażanie na potępienie? Ale najpierw odpowiedz: Co to jest miłość?
Zatem uważasz, że uczucie jest ważniejsze od miłości? Jesteś przekonany, że Twoje uczucie jest ważniejsze i silniejsze od miłości do Boga, tej kobiety i samego siebie?
Miłość nigdy nie jest samooszukiwaniem. Ale miłość fałszywa, już tak. Jednak głównym problemem jest to, że używając słowa miłość większość ludzi nie ma na myśli miłości, tylko miłość własną. Ma na myśli kochanie, zamiast miłości. Ma na myśli zakochania się zamiast miłości.
Zdecydowanie tak. Ale z tego co napisałeś wynika, że chcesz stawiać dom zaczynając od dachu. I całkowicie pomijając budowę fundamentu.
Lepiej dom postawić na skale niż na ruchomych piaskach albo bagnie. Aby dom stał solidnie musi mieć solidny fundament postawiony na stabilnym podłożu.
Mt 7.24-27 Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki».
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
- AdamS.
- Super gaduła
- Posty: 1417
- Rejestracja: 4 lis 2021
- Lokalizacja: Bieszczady
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 543 times
- Been thanked: 781 times
Re: Związek i wychowanie dziecka z osobą z trudną przeszłością
Zoe, wierzę w Twoją szczerość. Ufam też Bogu, że mimo wszystko przeprowadzi Cię przez te zawiłe ścieżki uczuć i emocji, na które wszedłeś. Miej tylko na uwadze jedno: miłość musi mieć fundament w Bogu i ludzkiej woli (która czasem powinna się wznosić ponad uczucie). Dzisiaj świat buduje często bez tego fundamentu, dlatego związki masowo się rozpadają na rzecz innych. Ludzie po kilkakroć przysięgają coraz to innej osobie, że będą z nią aż do śmierci. Słowo "MIŁOŚĆ" straciło na znaczeniu, bo ustawienie na pierwszym miejscu zmysłów (pożądanie), emocji (zakochanie) i uczucia (romantyczne uniesienie) doprowadziło do relatywizacji wierności... Będę się za Was modlił - za Ciebie i za tę osobę, do której teraz żywisz nieszczęsne uczucie (a tymczasem być może osoba, którą Ci Bóg prawdziwie przeznaczył, gdzieś tam na Ciebie cierpliwie czeka).
Re: Związek i wychowanie dziecka z osobą z trudną przeszłością
No proszę Cię Andej - Czy to naprawdę rozmowa na poziomie, znów nie odpowiadając na kilka moich poprzednich argumentów, a czepiając się niezamierzonego użycia słowa zakochanie "się"?
To tak jakbym wykluczył Cię z rozmowy na temat kwestii wysokich, bo zrobiłeś błąd pisząc "na prawdę" (Sprawdź swoją ostatnią wypowiedź)
Co do przykładu z dentystą - Jeśli wg Ciebie podążanie w stronę Boga, to oderwanie się od Boga, to nie mam więcej pytań, bo nic nie będzie dla Ciebie argumentem. Zawsze napiszesz, że białe jest czarne, a gdy zapytam o wytłumaczenie, powiesz bezargumentowo - "Bo tak".
Czy miłość wg Ciebie to narażenie się na potępienie?
Po pierwsze nie wiem czy to co robię będzie potępione. A jeśli już tak mnie i moje poczynania widzisz, to nie sądzę by Bóg nie widział w tym miłości. Potępiając mnie, sam zaprzeczyłby sobie. Uczyłby miłości i za nią potępiał?
Dla miłości miliony ludzi na świecie robią od głupstw, po rzeczy zakazane - nie popieram wielu, ale jeśli pomagają, robią to w jej imieniu, to nigdy nie miałbym Boga za kogoś kto może to potępić (To jest właśnie moja wiara w niego!) - on patrzy szerzej! To trudne - ja też dopiero teraz zaczynam to widzieć.
Dlatego właśnie sądzę że "forum" ma nieco klapek na oczach. Zabawnie możnaby to określić "Dla pokoju wywołamy nawet wojnę, ale że to będzie wojna zgodna z naszą interpretacją - to możemy ją wywołać!" Ja w ten sposób bałbym się!
Miłość to uczucie Andej. Gra słów tu nic nie da.
Gdybym zakochał "się", a ona nie byłaby we mnie zakochana, pewnie nie rozmawialibyśmy tutaj. Nawet gdybym zakochał "się" ze wzajemnością i podkreślał to "się" nie zależałoby mi przecież na dziecku, relacjach, moralności, nawracaniu i nie pytając o nic nikogo tutaj, zacząłbym związek i trwał sobie w grzechu, czerpiąc z tego doczesne przyjemności, korzyści... Czy tak jest? Nie, ale tak chyba to jest tutaj widziane i to jest smutne.
To z budową domu jest już prawdą, dlatego zaczynamy od nawracania, dlatego budujemy wzajemne wartości w oparciu o Boga, choć (Niestety popełniając karygodne stany w postaci uczuć) będąc zakochanymi w sobie. Tutaj nic nie musi się wykluczać. Ale podkreślam! - Masz rację!
Kochani! Nie obudziłem się z moją wiarą wczoraj. Nie jestem neofitą, a pochodzę z głęboko wierzącej rodziny, byłem ministrantem, biorę/brałem udział w wielu grupach modlitewnych, szukam Boga, modlę się, potrzebuję go, jestem świadomy, piszę z Wami i dlatego widzę też szersze zjawiska. Doskonale rozumiem pismo, ale sądzę też, że interpretacja i brak zrozumienia Boga mogą szkodzić. Nie chcę znów atakować kolejnymi argumentami - to chyba był trochę mój błąd, a przynajmniej nie było to eleganckie. Racja rodzi się sama.
Przepraszam, ale widzę że nigdy mnie nie przekonacie. Czy to dobrze? Nie wiem. Mimo to Dziękuję za własne zdania (Choć częściej opinie)
By jednak wszystkich uspokoić i pocieszyć: Tak jak napisałem - nie jestem niczego tak pewny jak Wy i być może to wszystko runie (Jeśli tak zechce Bóg) ale póki tak się nie stanie, trzeba o to walczyć, a ta walka to nie grzech, to ciężka praca, zmiana myślenia, cierpliwość i zbliżanie się do Boga, bez względu na to ilu przeciwników na tej drodze może stanąć. Przemyślcie to kiedyś. - ...kiedyś
Z Bogiem!
To tak jakbym wykluczył Cię z rozmowy na temat kwestii wysokich, bo zrobiłeś błąd pisząc "na prawdę" (Sprawdź swoją ostatnią wypowiedź)
Co do przykładu z dentystą - Jeśli wg Ciebie podążanie w stronę Boga, to oderwanie się od Boga, to nie mam więcej pytań, bo nic nie będzie dla Ciebie argumentem. Zawsze napiszesz, że białe jest czarne, a gdy zapytam o wytłumaczenie, powiesz bezargumentowo - "Bo tak".
Czy miłość wg Ciebie to narażenie się na potępienie?
Po pierwsze nie wiem czy to co robię będzie potępione. A jeśli już tak mnie i moje poczynania widzisz, to nie sądzę by Bóg nie widział w tym miłości. Potępiając mnie, sam zaprzeczyłby sobie. Uczyłby miłości i za nią potępiał?
Dla miłości miliony ludzi na świecie robią od głupstw, po rzeczy zakazane - nie popieram wielu, ale jeśli pomagają, robią to w jej imieniu, to nigdy nie miałbym Boga za kogoś kto może to potępić (To jest właśnie moja wiara w niego!) - on patrzy szerzej! To trudne - ja też dopiero teraz zaczynam to widzieć.
Dlatego właśnie sądzę że "forum" ma nieco klapek na oczach. Zabawnie możnaby to określić "Dla pokoju wywołamy nawet wojnę, ale że to będzie wojna zgodna z naszą interpretacją - to możemy ją wywołać!" Ja w ten sposób bałbym się!
Miłość to uczucie Andej. Gra słów tu nic nie da.
Gdybym zakochał "się", a ona nie byłaby we mnie zakochana, pewnie nie rozmawialibyśmy tutaj. Nawet gdybym zakochał "się" ze wzajemnością i podkreślał to "się" nie zależałoby mi przecież na dziecku, relacjach, moralności, nawracaniu i nie pytając o nic nikogo tutaj, zacząłbym związek i trwał sobie w grzechu, czerpiąc z tego doczesne przyjemności, korzyści... Czy tak jest? Nie, ale tak chyba to jest tutaj widziane i to jest smutne.
To z budową domu jest już prawdą, dlatego zaczynamy od nawracania, dlatego budujemy wzajemne wartości w oparciu o Boga, choć (Niestety popełniając karygodne stany w postaci uczuć) będąc zakochanymi w sobie. Tutaj nic nie musi się wykluczać. Ale podkreślam! - Masz rację!
Kochani! Nie obudziłem się z moją wiarą wczoraj. Nie jestem neofitą, a pochodzę z głęboko wierzącej rodziny, byłem ministrantem, biorę/brałem udział w wielu grupach modlitewnych, szukam Boga, modlę się, potrzebuję go, jestem świadomy, piszę z Wami i dlatego widzę też szersze zjawiska. Doskonale rozumiem pismo, ale sądzę też, że interpretacja i brak zrozumienia Boga mogą szkodzić. Nie chcę znów atakować kolejnymi argumentami - to chyba był trochę mój błąd, a przynajmniej nie było to eleganckie. Racja rodzi się sama.
Przepraszam, ale widzę że nigdy mnie nie przekonacie. Czy to dobrze? Nie wiem. Mimo to Dziękuję za własne zdania (Choć częściej opinie)
By jednak wszystkich uspokoić i pocieszyć: Tak jak napisałem - nie jestem niczego tak pewny jak Wy i być może to wszystko runie (Jeśli tak zechce Bóg) ale póki tak się nie stanie, trzeba o to walczyć, a ta walka to nie grzech, to ciężka praca, zmiana myślenia, cierpliwość i zbliżanie się do Boga, bez względu na to ilu przeciwników na tej drodze może stanąć. Przemyślcie to kiedyś. - ...kiedyś
Z Bogiem!
Re: Związek i wychowanie dziecka z osobą z trudną przeszłością
Masz absolutną rację!!!! ...z tym iż ta osoba która Bóg mi przeznaczył może być też tą tutaj.AdamS. pisze: ↑2022-01-04, 11:42Zoe, wierzę w Twoją szczerość. Ufam też Bogu, że mimo wszystko przeprowadzi Cię przez te zawiłe ścieżki uczuć i emocji, na które wszedłeś. Miej tylko na uwadze jedno: miłość musi mieć fundament w Bogu i ludzkiej woli (która czasem powinna się wznosić ponad uczucie). Dzisiaj świat buduje często bez tego fundamentu, dlatego związki masowo się rozpadają na rzecz innych. Ludzie po kilkakroć przysięgają coraz to innej osobie, że będą z nią aż do śmierci. Słowo "MIŁOŚĆ" straciło na znaczeniu, bo ustawienie na pierwszym miejscu zmysłów (pożądanie), emocji (zakochanie) i uczucia (romantyczne uniesienie) doprowadziło do relatywizacji wierności... Będę się za Was modlił - za Ciebie i za tę osobę, do której teraz żywisz nieszczęsne uczucie (a tymczasem być może osoba, którą Ci Bóg prawdziwie przeznaczył, gdzieś tam na Ciebie cierpliwie czeka).
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 19083
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2627 times
- Been thanked: 4638 times
- Kontakt:
Re: Związek i wychowanie dziecka z osobą z trudną przeszłością
Zoe, próbujesz przekonać nas, czy siebie?...
Na przykład do tego, że Bóg przeznaczył Cię i powołał do życia w grzechu...
Na przykład do tego, że Bóg przeznaczył Cię i powołał do życia w grzechu...
- lambda
- Zasłużony komentator
- Posty: 2577
- Rejestracja: 7 gru 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 162 times
- Been thanked: 369 times
Re: Związek i wychowanie dziecka z osobą z trudną przeszłością
Ponadto przecież nie ma czegoś taki go jak przeznaczenie jakiejś osoby. Sami dokonujemy wyboru i potem musimy ponosić ich konsekwencje.Marek_Piotrowski pisze: ↑2022-01-04, 12:03 Zoe, próbujesz przekonać nas, czy siebie?...
Na przykład do tego, że Bóg przeznaczył Cię i powołał do życia w grzechu...
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Związek i wychowanie dziecka z osobą z trudną przeszłością
Nie. Zupełnie nie. Co nie znaczy, że miłości nie towarzysza uczucie. I to różne uczucia, a wśród nich: niepokój, zazdrość, ból, radość, zawiedzenie, spełnienie i tak dalej, dalej i dalej.
Mylisz stan zakochania z miłością. Mylisz pożądanie z miłością.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
- Viridiana
- Biegły forumowicz
- Posty: 1707
- Rejestracja: 6 sie 2018
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 554 times
- Been thanked: 419 times
Re: Związek i wychowanie dziecka z osobą z trudną przeszłością
Właściwie nie tyle unieważnieniu, co stwierdzeniu nieważności. Ma to znaczenie z racji tego, że jeżeli ślub obiektywnie spełnia warunki ważności, to on jest wiążący do końca ich życia i kropka, nie ma co wtedy kombinować.
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)