Post
autor: Repart » 2023-08-01, 11:38
Kiedyś usłyszałem mądre słowa, chyba księdza Pawlukiewicza, na temat pewności we wchodzenia w małżeństwo. Przepraszam, nie pamiętam czy tak to brzmiało dokładnie, ale sens ten sam:
"Jeżeli znasz wady swojej narzeczonej/swojego narzeczonego i wiesz, że one Cię nie zabiją - bierz ślub."
Gdy to usłyszałem, byłem jeszcze kawalerem, który kilka dobrych lat kochał się w jednej dziewczynie. Bez wzajemności. Mniej więcej w czasie, gdy usłyszałem te słowa, poznałem inną dziewczynę. Ona bardzo mnie lubiła, ja ciągle byłem wpatrzony w tamtą. Zacząłem rozważać te słowa. I zastanawiać się, dlaczego tyle lat kocham kogoś, kto nie jest mną zainteresowany. Zrobiło się to już toksyczne, więcej się na siebie obrażaliśmy niż szanowaliśmy. Czym więcej się starałem, tym bardziej się oddalała. Obwiniałem o wszystko siebie. Nawet jak z początku wiedziałem, że zrobiłem wszystko jak należy, to koniec końców widziałem winę w sobie. Jej obojętność mnie rujnowała. Byłem tak zaślepiony, że tylko krzywdziłem. I ją i siebie. Te wady mnie zabijały.
A nowo poznana dziewczyna cały czas starała się być jak najbliżej mnie. Znała moje uczucia do tamtej. Ale nie zniechęcała się. Nawet nie wpływała na moje uczucia do tamtej. Nie próbowała mieszać w głowie, wrogo nastawiać, czy coś. Po prostu była. I cierpiała, że jej nie widzę. Gdy w końcu zobaczyłem, to nie chciałem jej dłużej ranić. Wtedy zrobiłem jedną z głupszych rzeczy: chciałem zerwać z nią znajomość, aby dłużej się nie łudziła, bo ciągle byłem wpatrzony w tamtą. Strasznie to przeszła, ale wycofała się. Niemal straciła nadzieję.
Z tamtą nic mi nie wychodziło. Z miłości do nienawiści tylko jeden krok. W końcu odpuściłem. Po wielu latach. W międzyczasie zachorowałem na straszną dla mnie chorobę. Okazało się także, że dziewczyna która była przy mnie i ją odrzuciłem, też ciężko choruje. Trafiła do szpitala. A ja zacząłem ją codziennie odwiedzać. Po wyjściu ze szpitala zaczęliśmy się spotykać. I zrozumiałem, że obok mnie jest ktoś, kto mnie naprawdę kocha. Za to, jaki jestem. Mimo moich wad. Mimo odrzucenia. Ja też poznałem jej wady. Stwierdziłem, że mnie nie zabiją. Co tam jej wady, przy moich.
Dziś jest moją małżonką. Staramy się wszystko robić razem. Bardzo ważne jest zaufanie. Bez tego nie ma co wchodzić w małżeństwo.