To interesujące.
Ale trudno mi się zgodzić ze stwierdzeniem, że "choroba otwiera furtkę".
To raczej inne czynniki otwierają furtkę nieujawniającej się wcześniej choroby. Przy braku równowagi zewnętrznej ujawnia się tylko brak równowagi wewnętrznej. A życie artysty nie należy do spokojnych.
Pytanie tylko, czy gdyby nie brak wewnętrznego uporządkowania taki człowiek byłby wielkim artystą?
Sztuka to ciągłe zmaganie się. Napięcie. Bunt. Niezgoda. Manifest.
Jak nudne byłoby ich życie, gdyby nie te wszystkie niepokoje?
Weltschmerz podtrzymuje tych ludzi przy życiu.
Przykro mi. To musi być dla Ciebie trudne.konserwa pisze: ↑2022-01-27, 10:24 Ja na przyklad od jakiegos czasu stracilem motywacje do istnienia.
Trzymalao mnie jakos dazenie do skonczenia moich wypocin na niwie powiedzmy naukowej, draze kolejny temat wypisujac mnostwo bajek, zadajc mnostwo pytan sensownych i bezsensownych, probujac zestalic mozliwe z niemozliwym ... i jakos bec - olewam to.
Zycie jakos stalo sie jakby teatrem - po Afganistanie jestem jakos w zawieszeniu ... jakby nierzeczywiste, bez prawdziwego sensu ...
Wiem, ze mam syndrom stresu powojennego ... i nigdy nie otrzymalem pomocy< psychoterapeutycznej: co wiecej - dybano wciaz na mnie w celu przeniesienie mej cielesnej powloki 1 metr pod ziemie.
Ale może warto stawiać sobie takie właśnie małe, codzienne cele do osiągnięcia?
Nawet kiedy nie widać światła, ono jest.
Życzę Tobie, aby Bóg okazywał Ci codziennie swoje miłosierdzie, także posyłając do Ciebie miłosiernych ludzi.