To ideał. To cel.
Ideału nie da się osiągnąć. Ale trzeba dążyć.
Czy jeśli syn nie spełni wszystkich oczekiwań ojca, to zostanie odrzucony? Odepchnięty? Nie. Miłość. Kochający ojciec doceni starania. Wybaczy niedociągnięcia. Ale trzeba się starać. Na miarę możliwości.
Czy nauki Jezusa sa konretne, czy to tylko pobozna utopia?
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Czy nauki Jezusa sa konretne, czy to tylko pobozna utopia?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 19081
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2626 times
- Been thanked: 4638 times
- Kontakt:
Re: Czy nauki Jezusa sa konretne, czy to tylko pobozna utopia?
Krótkie stwierdzenie, krótka piłka: gdzie konkretnie szukałeś owej odpowiedzi?
Kto nie wie? Tekst jest jasny i oczywisty.I krew mnie zalewa, poszukuję po bibliotekach, komentarzach kulturowych, -owych, śmowych, takich i owakich i nikt nie wie, o co Mu chodziło.
-
- Bywalec
- Posty: 166
- Rejestracja: 7 mar 2020
- Wyznanie: Agnostyk
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 19 times
Re: Czy nauki Jezusa sa konretne, czy to tylko pobozna utopia?
No tak jak piszę, komentarze biblijne, itp.Marek_Piotrowski pisze: ↑2022-07-24, 10:31 Krótkie stwierdzenie, krótka piłka: gdzie konkretnie szukałeś owej odpowiedzi?
Tia, szczególnie jak się czyta kontekst (Mt 18:1-5), gdzie uczniowie pytają Jezusa, kto jest największy w królestwie niebieskim a później Jezus jeszcze radzi: że kto przyjmie jedno takie dziecię w Jego imię, to jakby Jego przyjmował (i znowu: to tylko wtedy działało, jak On żył, czy może i dziś jest jakieś "dziecię" do "przyjęcia", aby oznaczało to samo?)Kto nie wie? Tekst jest jasny i oczywisty.
Czyli co to "przyjęcie" oznacza konkretnie? Umiecie na to odpowiedzieć konkretnie?
W każdym razie ogólnie komentatorzy opisują ten fragment przywołując w kontekście tej "wielkości/małości" pozytywne cechy dziecięctwa, ale nie definiują o jaki wiek tych dzieci Jezusowi chodziło. Pewnie chodziło o małe, które z reguły cechują: niewinność, pokora, szczerość, ufność i takie ogólne, piękne słowa, które nic nie znaczą praktycznie dla współczesnych sześcijan.
Trzeba być niewinnym, pokornym, szczerym, radować się, ufnie wszystko przyjmować itp. Naprawdę tak to ma w praktyce, konkretnie wyglądać? Piękne słówka i ideały, każdy może głosić, ale kto w praktyce to wdraża?
W każdym razie szkoda, że komentatorzy nie pokazują, tej drugiej "ciemniejszej" strony "dziecięctwa" (nawet u tych małych), jakimi są: brak odpowiedzialności za swoje czyny, łatwowierność, egoizm, pycha, tupet, agresja, bunt (np. wieku "przedszkolnego"), arogancja, bezczelność, kłamanie, bezmyślność, brak posłuszeństwa (a to tylko burza hormonów) itp. - przecież to też immanentne cechy (rozwoju?) małych dzieci. Może to także warto naśladować i stawać się takimi, a królestwo będzie osiągnięte, kto wie?
Gdy chodzi o komentatorów, to znawcy tłumaczą np. tak:
- komentarz KUL-owski (ks. Homerski): "Jezus zwraca uwagę na niewinność i prostotę. Dziecko nie podejmuje decyzji o różnych nieraz kwalifikacjach moralnych, nie ma wygórowanych ambicji i nie jest fałszywe. Jest poddane starszym i z niekłamaną radością przyjmuje każde dobro, jakie ktoś mu ofiaruje".
Czyli akcent położony na: prostotę, szczerość. I kto tak postępuje? Są to cechy, które dziś często kojarzą się bardziej z jakąś naiwnością, a nie cechami, które praktycznie trzeba wdrażać w życie (a trzeba przecież, aby osiągnąć królestwo, nie?).
" Nie może zatem być członkiem nowej wspólnoty Bożej, królestwa niebieskiego ktoś, w kim nie nastąpi dogłębna, świadoma zmiana orientacji od aspiracji czysto ziemskich w kierunku tych ideałów, jakie reprezentuje nauka Jezusa (nowa ekonomia zbawienia).
W konkluzji (...) oznacza [to] podporządkowanie rozumu i woli ideałowi służby w miłości Bogu i bliźniemu, a nie ślepe poddaństwo czy zewnętrzne akty pokornej ascezy."
A co do przyjęcia dziecka: "oznacza stosowanie zasad, jakie głosi Jezus, i głęboka prawda o godności człowieka. Jeśli jest on prawdziwym uczniem Jezusa, to jest równocześnie dzieckiem Bożym. Przyjęcie takiego ucznia jest równocześnie przyjęciem samego Jezusa, Syna Bożego. W ten sposób ustawił Jezus problem wielkości i godności w założonej przez siebie społeczności Kościoła." Tia, Jezus niby o dzieciach, ale w konkluzji o dzieciach Bożych czyli uczniach... hm, pewnie tak można, nie?
Inny komentarz, np. Nowy Komentarz Biblijny (ks. Paciorek):
"Jezus zdaje się podkreślać w tych słowach pokorę (...). Jezus nie zobowiązuje nas zatem do przyjęcia dziecięcej niewinności, ale do porzucenia wyniosłych roszczeń i podjęcia służby w małych sprawach dla małych ludzi. Tylko tacy mogą wejść do królestwa niebieskiego.
Jezus wzywa do otwartości, do ufności w Bogu, do spontaniczności, do przyjmowania królestwa Bożego (czyli czego? przyp. AF), z radością jako dar w świadomości, że nie ma się do niego prawa (...), albo też do przyjmowania królestwa Bożego z entuzjazmem i miłością, tak jak się przyjmuje dziecko (...).
Jest także możliwe, że stać się jak dzieci oznaczało w rozumieniu Jezusa rozpocząć życie religijne od nowa (...). Oznaczałoby to, że wymagane przez Jezusa nawrócenie oraz jego owoc, czyli wejście do królestwa jest czymś równie istotnym jak fizyczne przyjście na świat."
A o przyjęciu dziecięcia:
"Ta postawa wyraża się np. w ochotnym "przyjmowaniu" dzieci (w. 5), serdecznej miłości "małych" (ww. 10-14), gotowości przebaczenia (w. 21n), rezygnacji z posiadania ze względu na miłość bliźniego (19, 16-21), nade wszystko w służbie (23, 8-10)."
I jeszcze:
" Bycie chrześcijaninem zobowiązuje do przewartościowania miar, którymi posługuje się świat. Dziecko uosabia i reprezentuje tych, którzy w dziejach świata nie mają szczególnego znaczenia. (...) Jest wielkim niebezpieczeństwem dla Kościoła, kiedy światowe miary pojawiają się w jego przestrzeni. Wielkość rzeczywista polega na umiejętności stania się "małym", ubogim, usługującym i pokornym. Nie znaczy to, aby czynić siebie mniejszym, niż się jest w rzeczywistości. Dziecko nie czyni się mniejsze niż jest, ale ono wie, że jest małym. Stawać się małym nie oznacza serwilizmu, brak odpowiedzialności przyjmowanej w miłości. Konkretyzacja "małości" wyraża się w umiejętności przebaczania, umiejętności miłowania oraz świadomości, że jest się małym wobec Boga (...)."
Nie ma tu miejsca i trochę szkoda mi czasu, aby cytować i inne pozycje, np. Katechizmu (2875), który raczej tego szerzej nie objaśnia.
W każdym razie brakuje w tych komentarzach, jak konkretnie i w praktyce wdrażać to "bycie/stawanie się jak dziecko, przyjmowanie dziecka" itp. (nawet tzw. Komentarz praktyczny do NT. ks.ks. Romaniuka, Jankowskiego, Stachowiaka też nic konkretnie nie wyjaśnia).
W mojej ocenie, nie da się tak żyć na co dzień. Utopia i tyle.
Czy ktokolwiek z was do tego się stosuje, czy rozważa o tym, aby być "jak dziecko"? Czy większość sześcijan o tym pamięta? Czy raczej trzeba ciągle "kombinować jak dziecko"? Jak tu rozpychać się łokciami w tym świecie, a nie rozmyślać, jakim tu być szczerym, pokornym, niewinnym, otwartym, radosnym itp.?
A jeśli już to wdrażać, to rozumiem, że kiedyś w końcu w ciągu życia tym "dzieckiem" stać się trzeba, bo nie wejdzie się do królestwa, to jest warunek raczej konieczny, prawda? Każdy musi się takim stać, bo inaczej o królestwie trzeba zapomnieć, nie ma zmiłuj, prawda?
Zatem trzeba to chyba jakoś zaplanować, postanowić sobie, nieprawdaż?
Czy może jednak poczekać na cud stania się tym "dzieckiem"? A może tylko sporadycznie czasem "stawać się jak dziecko", bo może permanentnie to nie da rady, co? A może to się ma odbywać tylko spontanicznie?
Czy te słowa Jezusa w ogóle mają dla was jakiekolwiek konkretne znaczenie?
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Czy nauki Jezusa sa konretne, czy to tylko pobozna utopia?
Dla mnie jasny i oczywisty. A komentarze to potwierdzają.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.