Zbawienie a bliscy
- Abstract
- Zasłużony komentator
- Posty: 2516
- Rejestracja: 27 cze 2021
- Has thanked: 151 times
- Been thanked: 401 times
Re: Zbawienie a bliscy
Jeśli po śmierci wyjdziemy poza sferę skażenia grzechem pierworodnym, czyli nasz osąd będzie klarowny, wymiar cierpienia może mieć całkowicie inną, wykraczającą poza nasze obecne poznanie strukturę. Coś co jest poza naszym zasięgiem zmysłów, rozumowania, może stać się źródłem cierpienia. To samo tyczy się odczuwania szczęścia. Ogień może być tylko i wyłącznie metaforą.
Bóg nie adoptował nas po innym bogu.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22634
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4213 times
Re: Zbawienie a bliscy
Prawdopodobnie, tak. Choć nie mam pewności, czy od razu. Czy nie dopiero w wyniku jakichś procesów toczących się w czyśćcu. Wydaje mi się, że jest to drogą. Drogą rozpoznawania swojego życia w świetle Bożej miłości. Im bardziej będziemy nią przesiąknięci, tym bardziej uniezależnimy się od konsekwencji grzechu pierworodnego. I w ogóle od grzechu. Nasz osą własnego życia będzie się stale ulepszać, doskonalić. Im więcej Boskiego światła będzie do nas docierać.
Zapewne tak. Ale to za mało. Będzie też, a nawet przede wszystkim, obiektywny. W Bożym świetle ujrzymy wszystko tak, jak wygląda to w rzeczywistości. Bez jakichkolwiek subiektywnych filtrów. Bez eufemizmów, owijania w bawełnę. Ale taż, bez cierpiętnictwa i samooskarżania. Wszystko w świetle miłości i to miłości Bożej.
Poniekąd tak. Tym wymiarem cierpienia jest zadośćuczynienie. Poczucie, że jest ono konieczne, aby przejść przez czyściec. Cierpienie odbierane nie jak dopust Boży, ale droga do zmartwychwstania w niebie. Jako droga miłości do wiecznego szczęścia z Bogiem. To cierpienie będzie pragnieniem, gdyż będziemy mieć świadomość, że to jedyna droga. I będziemy chcieć przebyć ja jak najszybciej.
Jak sobie wyobrażasz cierpienie pozazmysłowe? Wszak cierpienie odczuwa się za pomocą zmysłów.
Chyba, że masz na myśli cierpienia psychiczne. Z pewnością, w czyśćcu będą. Ale na pewno nie w niebie.
W niebie ino szczęście. W piekle ino cierpienie.
Niestety, nie może.
Albowiem jest jeno wyobrażeniem cierpienia, a nie jego opisem. Ogień kojarzy się z bólem, ale też z oczyszczeniem. Wypaleniem zła. Wśród popiołu zostanie diament.
Ogień jest odpowiednikiem orwellowskiego pokoju 101.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 18650
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2560 times
- Been thanked: 4565 times
- Kontakt:
Re: Zbawienie a bliscy
Owszem, taki może być "zapalnik". Ale przyczyna jest inna: kiedy się nie słucha wyjaśnień Kościoła.
- AdamS.
- Super gaduła
- Posty: 1389
- Rejestracja: 4 lis 2021
- Lokalizacja: Bieszczady
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 526 times
- Been thanked: 757 times
Re: Zbawienie a bliscy
Masz rację. Dlatego tylko pokora i otwarcie na Ducha Świętego gwarantować może właściwe odczytanie słów Pisma, z zachowaniem jedności w jego interpretacji.
- Zuben Ninja
- Dyskutant
- Posty: 390
- Rejestracja: 18 wrz 2020
- Wyznanie: Katolicyzm
- Been thanked: 39 times
Re: Zbawienie a bliscy
Jestem jednocześnie zażenowany jak i zbulwersowany waszą niesamowitą ignorancją w kwestii wiary w teletubisiowe piekło pozbawione ognia.
Jedynie Andej z Was rozumie, że ogień w piekle to nie jest żadna metafora tylko realna rzeczywistość.
"Ogień piekielny jest rzeczywisty, a nie tylko metaforyczny"
Pismo święte wielokrotnie i w jasnych słowach opisuje piekło jako miejsce i rzeczywistość, w których to będzie „nieugaszony ogień„, (Mk 9, 47), potępieni będą wrzuceni do „jeziora gorejącego siarką” (Ap 21, 8), „pójdą na wieczną mękę” (Mt 25, 46), gdzie „będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków„(Ap 20, 10), „Pan Wszechmocny ich ukarze w dzień sądu, ześle w ich ciało ogień i robactwo, i jęczeć będą z bólu na wieki” (Jdt 16, 17). Biblia mówi też, iż w piekle „robak nie umiera, a ogień nie gaśnie” (Mk 9, 47 – 48); „Pan Jezus (przyjdzie) z aniołami swojej potęgi w płomienistym ogniu, wymierzyć karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa” (2 Tes 1, 7-8) zaś „plewy (czyli zatwardziali grzesznicy – przyp. moje MS) będą spaleni w ogniu nieugaszonym” (Łk 3, 17).
Niczym więc dziwnym nie jest, że przez wiele wieków chrześcijanie rozumieli piekło, jako miejsce, „w którym grzesznicy smażą się w ogniu„. Jak to zostało ujęte w jednym z popularnych podręczników nauki katolickiej:
„Kara zmysłów polega przede wszystkim na ogniu będącym fizyczną męką potępieńców (…) Chodzi tu zatem o prawdziwy, realny ogień, nie metaforyczny, podtrzymywany i podsycany mocą Bożą. Ten ogień działa na szatana i na dusze odłączone od ciała; po sądzie ostatecznym będzie dręczyć dusze i ciała” [1].
Taka tradycyjna i dosłowna interpretacja piekła zaczęła się zmieniać w XIX wieku, kiedy to najpierw Adwentyści Dnia Siódmego, a później Świadkowie Jehowy zaczęli twierdzić, iż zadawanie wiecznych mąk choćby i zatwardziałym grzesznikom nie zgadza się z miłosiernym charakterem Boga, dlatego też coś takiego nie może być prawdą. Tego rodzaju myślenie w końcu zaczęło też być popularne i wśród katolików, którym co prawda nie wypadało wprost zanegować czegoś, co w końcu jest jednym z nieomylnie ogłoszonych dogmatów wiary katolickiej (a więc istnienia wiecznego piekła) jednak zaczęli oni – w imię swojego pojmowania miłosierdzia Boga – na różne sposoby łagodzić i osładzać pojmowanie natury wiecznego potępienia. Jedną zaś z metod owego „osładzania” piekła jest popularne twierdzenie, iż jasne słowa Pisma świętego o „wiecznych ogniu” i tym podobnych karach dla złoczyńców nie mogą być odczytywane dosłownie i są tylko symbolami oraz metaforami innej, też przykrej, bolesnej i smutnej, ale nie odczuwalnej na płaszczyźnie zmysłowo-cielesnej rzeczywistości. Podkreśla się przy tym, że piekło będzie polegało na odłączeniu od Boga, a nie mękach, które będą odczuwane przez nasze zmysły i ciało (wówczas, gdy ono zmartwychwstanie).
Co można odpowiedzieć na tego rodzaju twierdzenia i interpretacje? Cóż, patrząc na nie od strony tylko zdroworozsądkowej i racjonalnej, na ich przykładzie widać, jak podkreślanie pewnych prawdziwych elementów nauki o piekle (a więc prawdy o tym, że główną karą wiecznego potępienia będzie utrata Pana Boga na zawsze) połączone z lekceważeniem bądź negowaniem innych prawd na ten temat, praktycznie rzecz biorąc uspokaja i zwodzi tych, którzy swym życiem pędzą ku zatraceniu. Cóż bowiem oznacza powiedzenie jakiemuś wielkiemu grzesznikowi, któremu bardzo dobrze się powodzi na tym świecie: „Stracisz Boga na wieczność„? W wielu wypadkach jegomość taki odpowie: „To świetnie! Radzę sobie bez Boga na tym świecie doskonale: pełno mam kasy, samochodów i panienek. Kiedy pójdę do piekła, to bez Boga będę tam wiecznie imprezować ze swymi kumplami„. I nie ma co się łudzić, że ogrom ludzi tak myślących w końcu przejmie się pustką i bezsensem kryjącym się za takim wartościowaniem swego ziemskiego życia. Realistycznie rzecz ujmując, trzeba bowiem powiedzieć, iż różne doczesne uciechy mogą dość mocno zagłuszyć wyrzuty sumienia oraz tęsknotę za życiem pełnym głębszego sensu objawiającym się choćby „w szukaniu wpierw Królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości„.
Ważniejsze jest jednak to, iż interpretacja zaprzeczająca realności ognia piekielnego i związanych z nim odczuwalnych na płaszczyźnie zmysłowej cierpień potępionych, a zawężająca te prawdy tylko do jakiejś symbolu i metafory cierpienia o charakterze duchowym jest po prostu niezgodna z odwiecznym nauczaniem Kościoła.
Przykładowo, Katechizm św. Piusa V w następujących słowa naucza o charakterze mąk piekielnych:
„Będą i drugie męki cierpieć, że na wieki w ogniu będą goreć. A to zowią Teologowie <Paenam sensus> ( to określenie oznacza „kary zmysłowe” – przyp. moje MS). Bo, gdy kogo biją, czuje na ciele i na duszy swojej, tak gdy ludzi potępionych w piekle ogień będzie palił, czuć będą nie tylko na ciele, ale i na duszy swojej męki ogromne, a to bez pociechy i bez końca” [2].
Ów Katechizm omawiając prawdę o zmartwychwstaniu ciała stwierdza też, iż potępieńcy:
„wszystkie spełna członki mieć będą, nie ku dobremu ich, ale ku większemu utrapieniu, iż w każdym członku będą boleść i wielką mękę cierpieć” [3].
Z powyższych słów wynika jasno, że potępieni będą cierpień nie tylko w sensie duchowym, ale również w znaczeniu cielesnym i zmysłowym, i że jednym ze środków kary będzie ogień zadający mękę ciału oraz zmysłom osób potępionych.
W innych dokumentach kościelnych czytamy zaś, iż „po zmartwychwstaniu ciał, człowiek w całej pełni swej natury, to znaczy z duszą i w ciele będzie wiecznie szczęśliwy albo będzie wiecznie cierpiał” (Katechizm św. Piusa X) [4]; „Kościół wierzy (…), że kara wieczna czeka grzesznika, który będzie pozbawiony Boga; wierzy również, że ta kara obejmie całe <jestestwo> grzesznika” (Kongregacja Nauki Wiary, „List do biskupów o niektórych zagadnieniach dotyczących eschatologii” z dnia 17 maja 1979 roku, n. 7) [5].
W przytoczonym powyżej liście Kongregacji Nauki Wiary z dnia 17 maja 1979 roku stwierdzono też, że:
„Obrazy użyte w Piśmie Świętym należy jednak uszanować. Trzeba koniecznie przyjąć ich głęboki sens, unikając ryzyka nadmiernego złagodzenia, które często jest równoznaczne z pozbawieniem istotnych treści, wyrażanych przez te obrazy„[6].
Wreszcie zaś urząd Świętej Penitencjarni decyzją z dnia 30 kwietnia 1899 roku orzekł, że nie można dać rozgrzeszenia penitentowi, który będąc pouczony, uparcie utrzymywałby, że ogień piekielny nie jest ogniem realnym, lecz metaforycznym [7].
Nie ma się zatem co łudzić, obraz piekła, jako miejsca/stanu, w którym grzesznicy „smażą się w ogniu„, mimo swych pewnych uproszczeń, z pewnością jest zdecydowanie bliższy Prawdzie, aniżeli ogólnikowa i niejasna wizja, w której jedyną karą potępionych jest „utrata Boga„.
Źródło: https://salwowski.net/2020/01/29/ogien- ... aforyczny/
Jedynie Andej z Was rozumie, że ogień w piekle to nie jest żadna metafora tylko realna rzeczywistość.
"Ogień piekielny jest rzeczywisty, a nie tylko metaforyczny"
Pismo święte wielokrotnie i w jasnych słowach opisuje piekło jako miejsce i rzeczywistość, w których to będzie „nieugaszony ogień„, (Mk 9, 47), potępieni będą wrzuceni do „jeziora gorejącego siarką” (Ap 21, 8), „pójdą na wieczną mękę” (Mt 25, 46), gdzie „będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków„(Ap 20, 10), „Pan Wszechmocny ich ukarze w dzień sądu, ześle w ich ciało ogień i robactwo, i jęczeć będą z bólu na wieki” (Jdt 16, 17). Biblia mówi też, iż w piekle „robak nie umiera, a ogień nie gaśnie” (Mk 9, 47 – 48); „Pan Jezus (przyjdzie) z aniołami swojej potęgi w płomienistym ogniu, wymierzyć karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa” (2 Tes 1, 7-8) zaś „plewy (czyli zatwardziali grzesznicy – przyp. moje MS) będą spaleni w ogniu nieugaszonym” (Łk 3, 17).
Niczym więc dziwnym nie jest, że przez wiele wieków chrześcijanie rozumieli piekło, jako miejsce, „w którym grzesznicy smażą się w ogniu„. Jak to zostało ujęte w jednym z popularnych podręczników nauki katolickiej:
„Kara zmysłów polega przede wszystkim na ogniu będącym fizyczną męką potępieńców (…) Chodzi tu zatem o prawdziwy, realny ogień, nie metaforyczny, podtrzymywany i podsycany mocą Bożą. Ten ogień działa na szatana i na dusze odłączone od ciała; po sądzie ostatecznym będzie dręczyć dusze i ciała” [1].
Taka tradycyjna i dosłowna interpretacja piekła zaczęła się zmieniać w XIX wieku, kiedy to najpierw Adwentyści Dnia Siódmego, a później Świadkowie Jehowy zaczęli twierdzić, iż zadawanie wiecznych mąk choćby i zatwardziałym grzesznikom nie zgadza się z miłosiernym charakterem Boga, dlatego też coś takiego nie może być prawdą. Tego rodzaju myślenie w końcu zaczęło też być popularne i wśród katolików, którym co prawda nie wypadało wprost zanegować czegoś, co w końcu jest jednym z nieomylnie ogłoszonych dogmatów wiary katolickiej (a więc istnienia wiecznego piekła) jednak zaczęli oni – w imię swojego pojmowania miłosierdzia Boga – na różne sposoby łagodzić i osładzać pojmowanie natury wiecznego potępienia. Jedną zaś z metod owego „osładzania” piekła jest popularne twierdzenie, iż jasne słowa Pisma świętego o „wiecznych ogniu” i tym podobnych karach dla złoczyńców nie mogą być odczytywane dosłownie i są tylko symbolami oraz metaforami innej, też przykrej, bolesnej i smutnej, ale nie odczuwalnej na płaszczyźnie zmysłowo-cielesnej rzeczywistości. Podkreśla się przy tym, że piekło będzie polegało na odłączeniu od Boga, a nie mękach, które będą odczuwane przez nasze zmysły i ciało (wówczas, gdy ono zmartwychwstanie).
Co można odpowiedzieć na tego rodzaju twierdzenia i interpretacje? Cóż, patrząc na nie od strony tylko zdroworozsądkowej i racjonalnej, na ich przykładzie widać, jak podkreślanie pewnych prawdziwych elementów nauki o piekle (a więc prawdy o tym, że główną karą wiecznego potępienia będzie utrata Pana Boga na zawsze) połączone z lekceważeniem bądź negowaniem innych prawd na ten temat, praktycznie rzecz biorąc uspokaja i zwodzi tych, którzy swym życiem pędzą ku zatraceniu. Cóż bowiem oznacza powiedzenie jakiemuś wielkiemu grzesznikowi, któremu bardzo dobrze się powodzi na tym świecie: „Stracisz Boga na wieczność„? W wielu wypadkach jegomość taki odpowie: „To świetnie! Radzę sobie bez Boga na tym świecie doskonale: pełno mam kasy, samochodów i panienek. Kiedy pójdę do piekła, to bez Boga będę tam wiecznie imprezować ze swymi kumplami„. I nie ma co się łudzić, że ogrom ludzi tak myślących w końcu przejmie się pustką i bezsensem kryjącym się za takim wartościowaniem swego ziemskiego życia. Realistycznie rzecz ujmując, trzeba bowiem powiedzieć, iż różne doczesne uciechy mogą dość mocno zagłuszyć wyrzuty sumienia oraz tęsknotę za życiem pełnym głębszego sensu objawiającym się choćby „w szukaniu wpierw Królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości„.
Ważniejsze jest jednak to, iż interpretacja zaprzeczająca realności ognia piekielnego i związanych z nim odczuwalnych na płaszczyźnie zmysłowej cierpień potępionych, a zawężająca te prawdy tylko do jakiejś symbolu i metafory cierpienia o charakterze duchowym jest po prostu niezgodna z odwiecznym nauczaniem Kościoła.
Przykładowo, Katechizm św. Piusa V w następujących słowa naucza o charakterze mąk piekielnych:
„Będą i drugie męki cierpieć, że na wieki w ogniu będą goreć. A to zowią Teologowie <Paenam sensus> ( to określenie oznacza „kary zmysłowe” – przyp. moje MS). Bo, gdy kogo biją, czuje na ciele i na duszy swojej, tak gdy ludzi potępionych w piekle ogień będzie palił, czuć będą nie tylko na ciele, ale i na duszy swojej męki ogromne, a to bez pociechy i bez końca” [2].
Ów Katechizm omawiając prawdę o zmartwychwstaniu ciała stwierdza też, iż potępieńcy:
„wszystkie spełna członki mieć będą, nie ku dobremu ich, ale ku większemu utrapieniu, iż w każdym członku będą boleść i wielką mękę cierpieć” [3].
Z powyższych słów wynika jasno, że potępieni będą cierpień nie tylko w sensie duchowym, ale również w znaczeniu cielesnym i zmysłowym, i że jednym ze środków kary będzie ogień zadający mękę ciału oraz zmysłom osób potępionych.
W innych dokumentach kościelnych czytamy zaś, iż „po zmartwychwstaniu ciał, człowiek w całej pełni swej natury, to znaczy z duszą i w ciele będzie wiecznie szczęśliwy albo będzie wiecznie cierpiał” (Katechizm św. Piusa X) [4]; „Kościół wierzy (…), że kara wieczna czeka grzesznika, który będzie pozbawiony Boga; wierzy również, że ta kara obejmie całe <jestestwo> grzesznika” (Kongregacja Nauki Wiary, „List do biskupów o niektórych zagadnieniach dotyczących eschatologii” z dnia 17 maja 1979 roku, n. 7) [5].
W przytoczonym powyżej liście Kongregacji Nauki Wiary z dnia 17 maja 1979 roku stwierdzono też, że:
„Obrazy użyte w Piśmie Świętym należy jednak uszanować. Trzeba koniecznie przyjąć ich głęboki sens, unikając ryzyka nadmiernego złagodzenia, które często jest równoznaczne z pozbawieniem istotnych treści, wyrażanych przez te obrazy„[6].
Wreszcie zaś urząd Świętej Penitencjarni decyzją z dnia 30 kwietnia 1899 roku orzekł, że nie można dać rozgrzeszenia penitentowi, który będąc pouczony, uparcie utrzymywałby, że ogień piekielny nie jest ogniem realnym, lecz metaforycznym [7].
Nie ma się zatem co łudzić, obraz piekła, jako miejsca/stanu, w którym grzesznicy „smażą się w ogniu„, mimo swych pewnych uproszczeń, z pewnością jest zdecydowanie bliższy Prawdzie, aniżeli ogólnikowa i niejasna wizja, w której jedyną karą potępionych jest „utrata Boga„.
Źródło: https://salwowski.net/2020/01/29/ogien- ... aforyczny/
Ostatnio zmieniony 2022-02-16, 18:29 przez Zuben Ninja, łącznie zmieniany 5 razy.
"Przyjdą takie czasy, że ludzie będą szaleni i gdy zobaczą kogoś przy zdrowych zmysłach, powstaną przeciw niemu mówiąc: Jesteś szalony, bo nie jesteś do nas podobny" - św. Antoni Pustelnik
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 18650
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2560 times
- Been thanked: 4565 times
- Kontakt:
Re: Zbawienie a bliscy
Aha, Mirosław Salwowski i jego wyznawca. I wszystko jasne.
A Banedykt XVI, święta Faustyna, czy św. Katarzyna z Genui - kto by tam ich słuchał...
A Banedykt XVI, święta Faustyna, czy św. Katarzyna z Genui - kto by tam ich słuchał...
Ostatnio zmieniony 2022-02-16, 23:29 przez Marek_Piotrowski, łącznie zmieniany 1 raz.
- Abstract
- Zasłużony komentator
- Posty: 2516
- Rejestracja: 27 cze 2021
- Has thanked: 151 times
- Been thanked: 401 times
Re: Zbawienie a bliscy
Ognie piekielne upłycają niestety wizję nieba i piekła, nasze uwolnienie od skażenia grzechem pierworodnym oraz relacje ludzi z Bogiem. Na pewno sprawdzały się świetnie, jako wizja kary dla ludzi. Ale jeśli ktoś nie grzeszy tylko ze strachu przed karą, to tak naprawdę nic nie zrozumiał i tkwi na początku drogi w martwym punkcie, a droga do nieba jest dłuższa niż się wydaje.
Bóg nie adoptował nas po innym bogu.
- Zuben Ninja
- Dyskutant
- Posty: 390
- Rejestracja: 18 wrz 2020
- Wyznanie: Katolicyzm
- Been thanked: 39 times
Re: Zbawienie a bliscy
Jeśli dobrze pisze to dlaczego miałbym się z nim nie zgodzić? I jakim niby jestem jego wyznawcą? Nie grasz czysto stosując tą manipulację.Marek_Piotrowski pisze: ↑2022-02-16, 23:27 Aha, Mirosław Salwowski i jego wyznawca. I wszystko jasne.
Pycha nie pozwoli Ci zmienić zdania nawet jeśli nie masz racji.
Nawet Siostra Faustyna wspomina, że w piekle faktycznie jest ogień palący dusze potępione ale to akurat dziwnym trafem pomijasz gdy powołujesz się na nią:Marek_Piotrowski pisze: ↑2022-02-16, 23:27 A Banedykt XVI, święta Faustyna, czy św. Katarzyna z Genui - kto by tam ich słuchał...
ANIOŁ ZAPROWADZIŁ ŚW. FAUSTYNĘ DO PIEKŁA
"Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez Anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki. Rodzaje mąk, które widziałam: pierwszą męką, która stanowi piekło, jest utrata Boga; drugie - ustawiczny wyrzut sumienia; trzecie - nigdy się już ten los nie zmieni; czwarta męka - jest ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym; piąta męka - jest ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność; widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje; szósta męka jest ustawiczne, towarzystwo szatana; siódma męka - jest straszna rozpacz, nienawiść Boga, złorzeczenia, przekleństwa, bluźnierstwa. Są to męki, które wszyscy potępieni cierpią razem, ale to jest nie koniec mąk, są męki dla dusz poszczególne, które są męki zmysłów, każda dusza czym grzeszyła, tym jest dręczona w straszny, i nie do opisania sposób. Są straszne lochy, otchłanie kaźni, gdzie jedna męka odróżnia się od drugiej; umarłabym na ten widok tych strasznych mąk, gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie, jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez wieczność całą; piszę o tym z rozkazu Bożego, aby żadna dusza nie wymawiała się, że nie ma piekła, albo tym, że nikt tam nie był i nie wie jako tam jest."
Źródło: https://www.fronda.pl/a/s-faustyna-kowa ... 47634.html
Ostatnio zmieniony 2022-02-17, 02:35 przez Zuben Ninja, łącznie zmieniany 9 razy.
"Przyjdą takie czasy, że ludzie będą szaleni i gdy zobaczą kogoś przy zdrowych zmysłach, powstaną przeciw niemu mówiąc: Jesteś szalony, bo nie jesteś do nas podobny" - św. Antoni Pustelnik
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22634
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4213 times
Re: Zbawienie a bliscy
Fascynujące.
Mam kilka pytań.
1. Czy w czyśćcu są same dusze (bez ciał) czy też ludzie tj. dusze obleczone w ciała?
2. Czy ogień (czyśćcowy) jest czymś fizycznym czy duchowym?
3. Jak się ma zbawienie do zmartwychwstania? Kolejność, miejsce, czas?
Mam kilka pytań.
1. Czy w czyśćcu są same dusze (bez ciał) czy też ludzie tj. dusze obleczone w ciała?
2. Czy ogień (czyśćcowy) jest czymś fizycznym czy duchowym?
3. Jak się ma zbawienie do zmartwychwstania? Kolejność, miejsce, czas?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 18650
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2560 times
- Been thanked: 4565 times
- Kontakt:
Re: Zbawienie a bliscy
To teraz, @Zuben Ninja wyciągnij wnioski co do tej wizji z tego, co zacytowałem z tego, co św.s.Faustyna napisała w "Dzienniczku".
- Zuben Ninja
- Dyskutant
- Posty: 390
- Rejestracja: 18 wrz 2020
- Wyznanie: Katolicyzm
- Been thanked: 39 times
Re: Zbawienie a bliscy
Ogień duchowy to nie jest żadna metafora ani symbol - to jest realny ogień, który sprawia ogromne cierpienie duszom potępionym.
To nieważne czy ten ogień ma postać ziemskiego ognia czy duchowego ale ważne, że jest to ogień, który sprawia realne cierpienie duszom potępionym. Zaprzeczanie istnieniu tego ognia jest herezją.Marek_Piotrowski pisze: ↑2022-02-17, 08:48 To teraz, @Zuben Ninja wyciągnij wnioski co do tej wizji z tego, co zacytowałem z tego, co św.s.Faustyna napisała w "Dzienniczku".
Ostatnio zmieniony 2022-02-18, 20:44 przez Zuben Ninja, łącznie zmieniany 1 raz.
"Przyjdą takie czasy, że ludzie będą szaleni i gdy zobaczą kogoś przy zdrowych zmysłach, powstaną przeciw niemu mówiąc: Jesteś szalony, bo nie jesteś do nas podobny" - św. Antoni Pustelnik
- Logan
- Gaduła
- Posty: 991
- Rejestracja: 24 paź 2020
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 253 times
- Been thanked: 447 times
Re: Zbawienie a bliscy
Skoro jednak duchowy to nie fizyczny. Ogień może być prawdziwy czyli fizyczny zakładając zmartwychwstanie ciał potępieńców. Chyba jednak nie o to chodzi w rzeczywistości piekła.
W momencie śmierci człowiek spotyka się z końcem swojej historii. Końcem czasu, końcem przestrzeni, jest to punkt kulminacyjny.
Człowiek jednocześnie ma na "plecach" cały bagaż swojego życia i swoich doświadczeń, jednocześnie otwiera się przed nim "ponad czasoprzestrzeń".
W tym punkcie kulminacyjnym człowiek spotyka się z Prawdą, która Go "oświeca" "przenika", do najgłębszych zakamarków duszy, wyjawia najgłębsze motywy i ludzkie pragnienia, których człowiek sobie mógł nie uświadamiać.
Człowiek może stawiać "opór" światłu, sprzeciwiać się obnażaniu prawdy o sobie samym:
Na sposób bierny(gniew ze względu na obnażenie zła)
Sposób aktywny(nienawiść wobec Źródła światła, wobec Tego, który emanuje blaskiem)
Wtedy może dojść do samo-potępienia, przedziwne misterium samo-karania w którym człowiek w reakcji na prawdę, dobro, miłość odpowiada nienawiścią, stanięciem w opozycji do prawdy obiektywnej, opozycji do porządku Bożego, opozycji do warunków oferty zbawczej.
To mówiąc krótko prowadzi do samo-wykluczenia, pewne echo szatańskiego „Nie będę służyć”.
W ten sposób życie ludzkie nie dociera do celu, czyli zbawienia wiecznego, Niebieskiego Jeruzalem.
Ogień duchowy moim zdaniem z pewnością oznacza utratę relacji Bogiem co pociąga za sobą:
osamotnienie, duchową "pustkę", brak radości, strapienie.
Dodano po 22 minutach 14 sekundach:
Żyjąc docześnie w ciele z Bożą łaską nie sposób zrozumieć dramatu braku Boga w wiecznej perspektywie.
Jeżeli zakładamy szczęście w niebie polega głównie na komunii z Bogiem, Jego obecności przekraczającej doświadczenia ziemskie, to co jest największą karą piekielną?.
Piekło jest antytezą nieba.
W momencie śmierci człowiek spotyka się z końcem swojej historii. Końcem czasu, końcem przestrzeni, jest to punkt kulminacyjny.
Człowiek jednocześnie ma na "plecach" cały bagaż swojego życia i swoich doświadczeń, jednocześnie otwiera się przed nim "ponad czasoprzestrzeń".
W tym punkcie kulminacyjnym człowiek spotyka się z Prawdą, która Go "oświeca" "przenika", do najgłębszych zakamarków duszy, wyjawia najgłębsze motywy i ludzkie pragnienia, których człowiek sobie mógł nie uświadamiać.
Człowiek może stawiać "opór" światłu, sprzeciwiać się obnażaniu prawdy o sobie samym:
Na sposób bierny(gniew ze względu na obnażenie zła)
Sposób aktywny(nienawiść wobec Źródła światła, wobec Tego, który emanuje blaskiem)
Wtedy może dojść do samo-potępienia, przedziwne misterium samo-karania w którym człowiek w reakcji na prawdę, dobro, miłość odpowiada nienawiścią, stanięciem w opozycji do prawdy obiektywnej, opozycji do porządku Bożego, opozycji do warunków oferty zbawczej.
To mówiąc krótko prowadzi do samo-wykluczenia, pewne echo szatańskiego „Nie będę służyć”.
W ten sposób życie ludzkie nie dociera do celu, czyli zbawienia wiecznego, Niebieskiego Jeruzalem.
Ogień duchowy moim zdaniem z pewnością oznacza utratę relacji Bogiem co pociąga za sobą:
osamotnienie, duchową "pustkę", brak radości, strapienie.
Dodano po 22 minutach 14 sekundach:
Żyjąc docześnie w ciele z Bożą łaską nie sposób zrozumieć dramatu braku Boga w wiecznej perspektywie.
Jeżeli zakładamy szczęście w niebie polega głównie na komunii z Bogiem, Jego obecności przekraczającej doświadczenia ziemskie, to co jest największą karą piekielną?.
Piekło jest antytezą nieba.
Ostatnio zmieniony 2022-02-18, 23:57 przez Logan, łącznie zmieniany 2 razy.
My decydujemy tylko o tym jak wykorzystać czas, który nam dano. ~J.R.R Tolkien
-
- Przybysz
- Posty: 7
- Rejestracja: 25 wrz 2020
Re: Zbawienie a bliscy
Przyjmijmy, że zostaliśmy zbawieni, a ktoś nam bardzo bliski nie. Pomimo radości zbawienia i obecności Boga przez wieczność, jest chyba jakiś smutek, że osoba która była dla nas bardzo ważna za życia doczesnego, trafi na wieczne potępienie. Czy to nie zmąci wiecznej radości i spokoju?
Kiedyś miałem podobne nostalgie, aż zrozumiałem, iż sprzeczności oznaczają mijanie się z prawdą i należy włączyć rozum by nauczyć się odsiewać ziarna od plew. Po pierwsze trzeba zrozumieć co to znaczy istnieć wiecznie u boku Boga. Wieczność oznacza istnienie poza czasem, czas ma początek a wieczność jest wiecznością gdyż początku nie ma. Nie można zatem się urodzić i następnie stać się wiecznym. Tylko coś co nie ma początku może istnieć wiecznie. Ktoś kto twierdzi inaczej nie rozumie lub nie chce zrozumieć znaczenia słowa wieczność i sam się oszukuje.
Potwierdzeniem jest imię Boga wypowiedziane przez niego samego czyli " Jestem, który Jestem". Nie byłem albo będę, tylko Jestem. Jestem wskazuje na obecność w Teraźniejszości i to właśnie Teraźniejszość jest wiecznym wymiarem rzeczywistości, tzw wieczne Teraz. Ciało i umysł (dusza) istnieją w czasie a wieczność to wymiar bytu duchowego. Zatem Bóg istnieje w wiecznej teraźniejszości jako byt duchowy nie mający początku.
A co z nami? No właśnie i tu wkracza prawdziwe zrozumienie Boskiej miłości oraz tajemnicy życia. Bóg dzieli się swym wiecznym istnieniem a jego duch wypełnia i ożywia każdą ludzką istotę. Człowiek jest bytem duchowym istniejącym wiecznie w jedności z Bogiem a ludzkie ciało i umysł są tylko tymczasowymi "ubraniami" umożliwiającymi duchowi doświadczanie na poziomie fizycznym rzeczywistości.
Ludzkie cierpienia są wynikiem ignorowania bytu duchowego, przez co człowiek nie wie kim naprawdę jest i postrzega siebie oraz rzeczywistość w krzywym zwierciadle.
Gdy zakładamy ciało(narodziny) zapominamy o swoim duchowym bycie i to zapomnienie jest grzechem pierworodnym. Cierpienie jest sygnałem, by zacząć się przebudzać. Kto rozpozna w sobie ducha ten wita się z Ojcem na wiecznym poziomie istnienia dokonując za życia ciała ludzkiego własnego zbawienia.
Rozpoznanie bytu duchowego jest wyjściem uwagą poza granice umysłu a więc przekracza się ograniczenia związane z myśleniem, przekonaniami, wiarą w dogmaty, wspomnieniami, emocjami, nadziejami, osądami itp.
Wiarę w zmartwychwstanie dusz trzeba nazwać po imieniu czyli religijne kłamstwo, bo po pierwsze Bóg istnieje Teraz( Jestem, który Jestem) a nie w jakiejś przyszłości i po drugie Bóg jest bytem duchowym i żadne ludzkie dusze dostępu do niego nie mają, to są dwa różne wymiary rzeczywistości.
I na koniec. Prawda wyzwala z cierpienia. Bóg jest prawdą, bóg jest miłością i bóg jest szczęściem. Cierpienie stwarza człowiek człowiekowi, lub człowiek sam sobie. Bóg z cierpieniem nie ma nic wspólnego a kto sądzi inaczej to niech cierpi dalej.
Pozdrawiam i powodzenia
Kiedyś miałem podobne nostalgie, aż zrozumiałem, iż sprzeczności oznaczają mijanie się z prawdą i należy włączyć rozum by nauczyć się odsiewać ziarna od plew. Po pierwsze trzeba zrozumieć co to znaczy istnieć wiecznie u boku Boga. Wieczność oznacza istnienie poza czasem, czas ma początek a wieczność jest wiecznością gdyż początku nie ma. Nie można zatem się urodzić i następnie stać się wiecznym. Tylko coś co nie ma początku może istnieć wiecznie. Ktoś kto twierdzi inaczej nie rozumie lub nie chce zrozumieć znaczenia słowa wieczność i sam się oszukuje.
Potwierdzeniem jest imię Boga wypowiedziane przez niego samego czyli " Jestem, który Jestem". Nie byłem albo będę, tylko Jestem. Jestem wskazuje na obecność w Teraźniejszości i to właśnie Teraźniejszość jest wiecznym wymiarem rzeczywistości, tzw wieczne Teraz. Ciało i umysł (dusza) istnieją w czasie a wieczność to wymiar bytu duchowego. Zatem Bóg istnieje w wiecznej teraźniejszości jako byt duchowy nie mający początku.
A co z nami? No właśnie i tu wkracza prawdziwe zrozumienie Boskiej miłości oraz tajemnicy życia. Bóg dzieli się swym wiecznym istnieniem a jego duch wypełnia i ożywia każdą ludzką istotę. Człowiek jest bytem duchowym istniejącym wiecznie w jedności z Bogiem a ludzkie ciało i umysł są tylko tymczasowymi "ubraniami" umożliwiającymi duchowi doświadczanie na poziomie fizycznym rzeczywistości.
Ludzkie cierpienia są wynikiem ignorowania bytu duchowego, przez co człowiek nie wie kim naprawdę jest i postrzega siebie oraz rzeczywistość w krzywym zwierciadle.
Gdy zakładamy ciało(narodziny) zapominamy o swoim duchowym bycie i to zapomnienie jest grzechem pierworodnym. Cierpienie jest sygnałem, by zacząć się przebudzać. Kto rozpozna w sobie ducha ten wita się z Ojcem na wiecznym poziomie istnienia dokonując za życia ciała ludzkiego własnego zbawienia.
Rozpoznanie bytu duchowego jest wyjściem uwagą poza granice umysłu a więc przekracza się ograniczenia związane z myśleniem, przekonaniami, wiarą w dogmaty, wspomnieniami, emocjami, nadziejami, osądami itp.
Wiarę w zmartwychwstanie dusz trzeba nazwać po imieniu czyli religijne kłamstwo, bo po pierwsze Bóg istnieje Teraz( Jestem, który Jestem) a nie w jakiejś przyszłości i po drugie Bóg jest bytem duchowym i żadne ludzkie dusze dostępu do niego nie mają, to są dwa różne wymiary rzeczywistości.
I na koniec. Prawda wyzwala z cierpienia. Bóg jest prawdą, bóg jest miłością i bóg jest szczęściem. Cierpienie stwarza człowiek człowiekowi, lub człowiek sam sobie. Bóg z cierpieniem nie ma nic wspólnego a kto sądzi inaczej to niech cierpi dalej.
Pozdrawiam i powodzenia