taka ja

Jesteś nowy/a na forum? Tutaj możesz się z nami przywitać i siebie nam przedstawić.
ODPOWIEDZ
myśl
Bywalec
Bywalec
Posty: 78
Rejestracja: 22 lis 2021
Has thanked: 3 times
Been thanked: 13 times

taka ja

Post autor: myśl » 2022-03-13, 14:04

Jestem psychologiem, pracuję w szkole i przedszkolu. Prywatnie - bezradnym dzieckiem. Wybrałam sobie pracę, ktora teoretycznie mnie ogromnie ciekawiła, ale w praktyce okazało się, że przebiega dokładnie w poprzek mojej wrażliwosci i niezaradnosci. Nie przewidziałam, że będzie to praca dla mnie za trudna. Teraz ciężko się wycofać, bo jestem już dobrze po studiach. Żyję z dnia na dzień. Nie mam nikogo poza rodzicami. Czasem brak chęci do czegokolwiek. Bóg jest moją nadzieją, choć czasem Go nie rozumiem.

Awatar użytkownika
Rafał
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 438
Rejestracja: 6 lis 2021
Has thanked: 100 times
Been thanked: 113 times

Re: taka ja

Post autor: Rafał » 2022-03-13, 14:20

Witaj! :)
myśl pisze: 2022-03-13, 14:04Bóg jest moją nadzieją, choć czasem Go nie rozumiem.
Mam podobnie.

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13779
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2020 times
Been thanked: 2200 times

Re: taka ja

Post autor: sądzony » 2022-03-13, 14:47

Ja również jestem bezradnym dzieciakiem. Bez Boga nie byłoby mnie.
Psychologia to ciężkie zajęcie (widzę po żonie).
Praca z dziećmi w obecnych czasach nie jest łatwa. A wiem jak jest. Nierozwiązywalne "przypadki" odsyłane są przez szkolnych pedagogów są psychologa, który nie jest magikiem. Rozwiązaniem często bywa długotrwała terapia rodzinna (gdyż problem zwykle nie leży w dziecku), a rodzice zwykle nie chcą się na to pisać.

Wracając.
Nie wiem ile jesteś po tych studiach, ale jeżeli tego nie czujesz poszukaj czegoś innego. Wyksztalcenie psychologiczne przyda się w każdej profesji.

Żyjesz z dnia na dzień, nie masz nikogo, może to jakiś kryzys.
Myślałaś o psychoterapii?
Dla psychologa to w zasadzie podniesienie kwalifikacji.
:)

Pozdrawiam w miłości.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Awatar użytkownika
Susanna
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2480
Rejestracja: 30 maja 2021
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 1038 times
Been thanked: 934 times

Re: taka ja

Post autor: Susanna » 2022-03-13, 14:55

Witaj 😊
"Jak łania pragnie
wody ze strumieni,
tak dusza moja pragnie
Ciebie, Boże!
Dusza moja pragnie Boga,
Boga żywego:
kiedyż więc przyjdę i ujrzę
oblicze Boże?"

Psalm 42.

Awatar użytkownika
Skaza
Gaduła
Gaduła
Posty: 996
Rejestracja: 7 wrz 2021
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 1414 times
Been thanked: 366 times

Re: taka ja

Post autor: Skaza » 2022-03-13, 15:25

Witaj :) chyba nikt z nas nie rozumie ... nawet to niemożliwe tak do końca. Ważne by ufać choćby nie wiem co.

adampiotr
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 595
Rejestracja: 23 lut 2021
Has thanked: 105 times
Been thanked: 38 times

Re: taka ja

Post autor: adampiotr » 2022-03-13, 18:00

Co masz na myśli nie masz nikogo poza rodzicami ??

Zawsze myślałem ,ze po 30 człowiek to będzie poznawał nowych ludzi ,a tu lipa wszyscy zamknięci swoich grupach.Niby Bóg wystarczy ,ale czasem towarzystwo by się jednak przydało mimo wszystko.
Ostatnio zmieniony 2022-03-13, 18:05 przez adampiotr, łącznie zmieniany 2 razy.

myśl
Bywalec
Bywalec
Posty: 78
Rejestracja: 22 lis 2021
Has thanked: 3 times
Been thanked: 13 times

Re: taka ja

Post autor: myśl » 2022-03-13, 18:50

adampiotr pisze: 2022-03-13, 18:00 Co masz na myśli nie masz nikogo poza rodzicami ??
Pisząc "nie mam nikogo", myślałam o rodzinie... o kimś, kto mnie zawsze wesprze, we dnie czy w nocy. Do wspólnot oczywiście zaglądam (pandemia wszak to skutecznie przyhamowała). Ale co się zadomowię w jakiejś wspólnocie, to się ludzie żenią i za mąż wychodzą... i wspólnota umiera śmiercią naturalną. Siostra duchowa (ja - dla nich) nigdy nie będzie tak ważna, jak mąż, czy żona. Odkąd ktoś zakłada rodzinę, liczy się przede wszystkim rodzina.
sądzony pisze: 2022-03-13, 14:47 Nie wiem ile jesteś po tych studiach, ale jeżeli tego nie czujesz poszukaj czegoś innego. Wyksztalcenie psychologiczne przyda się w każdej profesji.

Żyjesz z dnia na dzień, nie masz nikogo, może to jakiś kryzys.
Myślałaś o psychoterapii?
Dla psychologa to w zasadzie podniesienie kwalifikacji.
:)
Jestem 14 rok po studiach... ale dopiero pierwszy rok w swoim życiu pracuję... wcześniej przez lata, cały czas na utrzymaniu rodziców, próbowałam pracy zarówno w zawodzie jak i poza nim, ale niezaradność powodowała, że zwalniano mnie krótko po zatrudnieniu... nie wytrzymywałam 8 godzin. Na moje siły 8 godzin to za dużo. W oświacie jest połowa standardowego etatu, więc ciągnę resztkami sił... tylko tu z kolei skala problemów i ich rodzaj mnie przerasta. Odbiera mi resztki sił. Dopiero teraz mogę podjąć terapię, bo zaczynam zarabiać i mam za co. Co istotne, mój brak sił nie jest wynikiem depresji klinicznej, bo mój nastrój jest dobry, a nawet radosny... dopóty nie muszę podjąć pracy. Nauka szła świetnie. Studia skończyłam ze średnią 4,5. Praca zawodowa natomiast to jest coś, co okazało się ponad moje siły. Wymaga samodzielności, zaradności, praktycznej wyobraźni, odpowiedzialności. Ja nie umiem planować, organizować. Jestem introwertykiem i też potrzebuję mieć ciągle blisko siebie osobę która mi stale mówi, co po kolei mam robić. Ale zachęca, nie - rozkazuje, jak to zwykle przełożeni robią (wtedy się sypię i nic już nie zrobię... jak mi coś każą ostrym tonem, płaczę i wycofuję się z aktywności). Potrzebuję w pracy kogoś, kto raczej motywuje, zachęca, pocieszy, gdy nie daję rady... po prostu jest obok. Zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Wtedy odzyskuję siły. Wtedy chce mi się pracować. Ale w pracy zawodowej czegoś takiego nie ma. Uwaga! Teraz jest przełom. Po 13 latach bezrobocia na razie, dzięki Maryi (!), trzymam się już ponad pół roku... mam nadzieję wytrwać do tych 12 miesięcy, kiedy kończy mi się umowa (wiem już, że mi jej nie przedłużą). Walczę ze sobą i trwam wbrew sobie. Wiem, że muszę, bo inaczej co mnie czeka? :( Mam prawie 40 lat (39 skończyłam teraz w lutym), a dopiero pierwszy rok(!) zarabiam na swoją emeryturę. Z moją niezaradnością stwarza to realne zagrożenie bezdomnością. Na razie mam rodziców. A co jak ich zabraknie? Nikogo poza nimi nie mam... Przyjaciele mają swoje życie, swoje rodziny. Nie będą mnie utrzymywać, jak nie będę miała pracy. Przeraża mnie jednak również, że jestem psychologiem teraz, w czasie wojny. Sytuacje napływających uczniów z Ukrainy, odbierają mi mowę i nieruchomieję. Nie podejmuję interwencji, nie pomagam. Nie tylko oni. Także inni, z poważnymi problemami... Wobec ich problemów chowam się w sobie. Boję się też, że w razie rozszerzenia konfliktu, zabiorą mnie od rodziców i każą być psychologiem na froncie...

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: taka ja

Post autor: Andej » 2022-03-13, 19:23

Medice cura te ipsum.
Chyba musisz skorzystać z pomocy po fachu. Jestem ignorantem w tej dziedzinie, ale wydaje mi się, że masz zbyt wielką empatię. Zbyt przejmujesz się ich problemami i nie możesz w pewnym momencie wyłączyć problemów zawodowych.
Na dodatek problem z nawiązywaniem poważnych relacji, bo te powierzchowne, mam wrażenie, nie sprawiają trudności. Gdy chcesz się zaangażować, pojawia się strach. Może nawet paniczny.
Dziwie się jeno, że na studiach było ok. Że nie bałaś się iść na zajęcia. Co spowodowało tę zmianę? Czy możesz odszukać w swojej pamięci od kiedy zaczęłaś się bać?
Nie obraź się, ale psychiatra może przepisać leki, które pomogą przełamywać problemy. Dadzą możliwość ćwiczenia innej postawy. Nie otumaniają, choć cos tłumią. Tłumią to, co szkodzi. Ale nie zaburzają jaźni.
Czy nie szans na pracę indywidualną? Na prowadzenie prywatnej praktyki, psychoterapii? Jestem ignorantem, więc nie dziw się pytaniu. Dla mnie to terra incognita.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13779
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2020 times
Been thanked: 2200 times

Re: taka ja

Post autor: sądzony » 2022-03-13, 19:45

myśl pisze: 2022-03-13, 18:50 Jestem 14 rok po studiach... ale dopiero pierwszy rok w swoim życiu pracuję... wcześniej przez lata, cały czas na utrzymaniu rodziców, próbowałam pracy zarówno w zawodzie jak i poza nim, ale niezaradność powodowała, że zwalniano mnie krótko po zatrudnieniu... nie wytrzymywałam 8 godzin. Na moje siły 8 godzin to za dużo. W oświacie jest połowa standardowego etatu, więc ciągnę resztkami sił... tylko tu z kolei skala problemów i ich rodzaj mnie przerasta. Odbiera mi resztki sił. Dopiero teraz mogę podjąć terapię, bo zaczynam zarabiać i mam za co.
Rozumiem.
myśl pisze: 2022-03-13, 18:50 Co istotne, mój brak sił nie jest wynikiem depresji klinicznej, bo mój nastrój jest dobry, a nawet radosny... dopóty nie muszę podjąć pracy.
Jest coś takiego jak depresja utajona/maskowana. Nie chcę Cię diagnozować (nie jestem psychologiem/psychiatrą), ale tak samo Ty nie powinnaś. Nie jesteś wobec siebie obiektywna. To wręcz niemożliwe. Byłaś kiedyś u psychiatry?

Podjęcie pracy wiąże się z odpowiedzialnością i samodzielnością, a co za tym idzie separacją. Rozumiem, że mieszkasz z rodzicami?
Moim zdaniem problem leży w systemie czyli w waszej rodzinie.
Jakbyś nieświadomie wiedziała, że musisz zostać z rodzicami. Jak byś tego chciała.

To tylko moje wymysły. Sama wiesz jak jest.
myśl pisze: 2022-03-13, 18:50 Nauka szła świetnie. Studia skończyłam ze średnią 4,5. Praca zawodowa natomiast to jest coś, co okazało się ponad moje siły. Wymaga samodzielności, zaradności, praktycznej wyobraźni, odpowiedzialności. Ja nie umiem planować, organizować. Jestem introwertykiem i też potrzebuję mieć ciągle blisko siebie osobę która mi stale mówi, co po kolei mam robić.
Mam podobnie. Ja na szczęście miałem kogoś takiego. W Twojej profesji to raczej Ty masz być alfą i omegą. Rozumiem, że jesteś jedynym psychologiem w szkole i przedszkolu? A co z relacją z pedagogami?
myśl pisze: 2022-03-13, 18:50 Ale zachęca, nie - rozkazuje, jak to zwykle przełożeni robią (wtedy się sypię i nic już nie zrobię... jak mi coś każą ostrym tonem, płaczę i wycofuję się z aktywności). Potrzebuję w pracy kogoś, kto raczej motywuje, zachęca, pocieszy, gdy nie daję rady... po prostu jest obok. Zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Wtedy odzyskuję siły. Wtedy chce mi się pracować. Ale w pracy zawodowej czegoś takiego nie ma.
Też tak miałem. Przez całe życie wspierałem się na kimś: brat, kumpel, dziewczyna, żona.
Rozumiem Cię to straszne uczucie … to lęk.
myśl pisze: 2022-03-13, 18:50 Uwaga! Teraz jest przełom. Po 13 latach bezrobocia na razie, dzięki Maryi (!), trzymam się już ponad pół roku... mam nadzieję wytrwać do tych 12 miesięcy, kiedy kończy mi się umowa (wiem już, że mi jej nie przedłużą). Walczę ze sobą i trwam wbrew sobie. Wiem, że muszę, bo inaczej co mnie czeka? :( Mam prawie 40 lat (39 skończyłam teraz w lutym), a dopiero pierwszy rok(!) zarabiam na swoją emeryturę. Z moją niezaradnością stwarza to realne zagrożenie bezdomnością. Na razie mam rodziców. A co jak ich zabraknie? Nikogo poza nimi nie mam... Przyjaciele mają swoje życie, swoje rodziny. Nie będą mnie utrzymywać, jak nie będę miała pracy.
Tak dalece bym nie wybiegał. Bóg się Tobą zajmie. Skup się na tu i teraz. Rób to co robisz najlepiej jak umiesz, a wszystko będzie OK.
myśl pisze: 2022-03-13, 18:50 Przeraża mnie jednak również, że jestem psychologiem teraz, w czasie wojny. Sytuacje napływających uczniów z Ukrainy, odbierają mi mowę i nieruchomieję. Nie podejmuję interwencji, nie pomagam. Nie tylko oni. Także inni, z poważnymi problemami... Wobec ich problemów chowam się w sobie. Boję się też, że w razie rozszerzenia konfliktu, zabiorą mnie od rodziców i każą być psychologiem na froncie...
Taka jesteś. Zaakceptuj to. Mało kto z nas robi tyle ile by mógł. Ja również mógłbym więcej. Mam te same odczucia co Ty. Mam je od zawsze. Bo chrześcijanin nie powinien żyć wg maksymy: „nie czyń drugiemu co tobie niemiłe”, a wg słów Jezusa: „czyń innym tak jakbyś chciał by tobie czyniono”. Jednym słowem niewyrządzanie zła nie jest jeszcze dobrem.

W każdym razie nikt siłą nie zaciągnie Cię na front.
Rozpocznij psychoterapię, a jeżeli psychoterapeutka zaleci umów się na wizytę z psychiatrą.

W miłości.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

myśl
Bywalec
Bywalec
Posty: 78
Rejestracja: 22 lis 2021
Has thanked: 3 times
Been thanked: 13 times

Re: taka ja

Post autor: myśl » 2022-03-13, 22:09

"Dziwie się jeno, że na studiach było ok. Że nie bałaś się iść na zajęcia. Co spowodowało tę zmianę? Czy możesz odszukać w swojej pamięci od kiedy zaczęłaś się bać?"

Zaczęłam się bać odkąd zaczęła się praca. Na studiach biorą za Ciebie odpowiedzialność, mowią Ci, co masz robić, a potem mowią, czy zrobiłeś to dobrze (wystawiają oceny). Oceny mogą być źródlem radości i dumy (motywują, by pracować jeszcze więcej i jeszcze lepiej). Natomiast w pracy nie dość, że balansujesz na cienkiej linie (nikt nie mowi, gdzie masz stawiać nogi) to jeszcze z ciężarem odpowiedzialności na plecach. Nikt ci nie powie, jak stawiać kroki i czy kolejny krok był dobry. Dowiesz się tego sam. Ale wtedy może być już za późno. Do tego ogromna samotność na tej linie. Nikt nie przygarnia w tym strachu i obciążeniu. Więcej - jeszcze mają do mnie pretensje, że nie jestem silniejsza. Czyli to, co potrzebuje we mnie przytulenia i ochrony (wewnętrzna słabość; cienka "skóra" serca) w pracy zostaje "pobite". Karze się mnie za coś, co jest słabe i pragnie być kochane, a nie bite.

"A co z relacją z pedagogami?"

Jest przemocowa (mobbing) - w szkole. Nie tylko ja to widzę. Ale niestety nic nie można zrobić. Koleżanka jest sprytna. Umie tak zaaranzować sytuację, że w oczach przełożonych jest niewinna, a przy tym taka, jak pragną: silna psychicznie, skuteczna. Mnie oczernia przed dyrekcją.
W przedszkolu z kolei jestem jedynym specjalistą, ale w przedszkolu jest łatwiej (co nie znaczy łatwo). Po prostu inny odbiorca. Czystszy, jeszcze nie skażony złem. Łatwiej o zmiane. Młodzież inaczej - nosi sie na czarno, chwali apostazją... natomiast dzieci ciągle mają w sobie to pierwotne dobro... Młodzież bardzo przygnębia mnie... tym swoim zachwytem nad złem, nad destrukcją... swoją pogardą dla Boga... Z mlodzieżą jest mi na prawdę ciężko. Do tego ciężko mi wchodzić w relację, gdzie nastolatek (nawet pełnoletni maturzysta!) mowi do mnie "proszę pani", a ja do niego przez "ty". Nie czuję się od niego ani starsza, ani silniejsza.

ODPOWIEDZ