myśl pisze: ↑2022-04-09, 19:52
Nie. To jest bardzo dobre.
Nie wiem co napisać.
Uważam, że masz głębokie "rany". Powinnaś poszukać specjalisty. Uważam, że Twoja sytuacja rodzinna nie jest dla Ciebie rozwojowa, a wręcz destrukcyjna. Nie jestem jednak fachowcem. To tylko moja laicka opinia. Uważam również, że ani ja, ani nikt na forum nie jest w stanie Ci pomóc. Wierzę, że Bóg najszybciej przyjdzie do Ciebie w człowieku. Pewnie już czeka.
myśl pisze: ↑2022-04-09, 19:52
Jeśli już coś jest patogenne, to fakt, że tata mnie wyzywa, jak płaczę (od histeryczek i głupków). Nie radzi sobie z moimi łzami. Myśli, że jak mnie wyzwie, zakrzyczy moje łzy, to mi pomoże.
Tak. To przemoc.
myśl pisze: ↑2022-04-09, 19:52
Ale to nie bierze się znikąd. Jego też wyzywali, jak płakał za dzieciaka.
Może wypadałoby to przerwać (w kolejnych pokoleniach).
Nie tak ważne jest to skąd się wzięło, ale co mogę z tym uczynić.
myśl pisze: ↑2022-04-09, 19:52
Na pewno natomiast nie jest patogenne, że mnie chronią.
Nie sądzisz, że trzymanie dziecka w macicy dłużej niż 9 miesięcy jest dla niego szkodliwe choć może wyglądać na ochronę... (metafora)
myśl pisze: ↑2022-04-09, 19:52
Jest to przejaw właśnie tej miłości, ktorej pragnę. Dziękuję im za to, że mnie kochają!
Miłość nie zaciska, a luzuje więzy fizyczne, aż do ich zerwania. Analogicznie do pępowiny, która potrafi zrobić krzywdę.
Naprawdę uważam, że powinnaś "zachcieć" sobie pomóc.
Piszesz tu. Więc wewnętrznie czujesz, że coś jest nie tak.
Chcesz zmiany.
Zmiana pracy, świata, nic nie da. Pozostaniesz tą samą cierpiącą dziwczyną.