Problem z bliskością i wejściem w relacje

Czyli rozmowy na temat planowania rodziny, czystości w małżeństwie, ile powinniśmy mieć dzieci, czy powinniśmy je karać.
ODPOWIEDZ
Foksiu12345
Przybysz
Przybysz
Posty: 2
Rejestracja: 29 mar 2022
Been thanked: 1 time

Problem z bliskością i wejściem w relacje

Post autor: Foksiu12345 » 2022-03-30, 08:29

Hej ! Mam na imię Patryk i mam nadzieję, że będziecie chcieli wysłuchać mojej historii.

Od razu zastrzegę, że podziękuje za komentarze bez żadnego uzasadnienia w stylu. "Chłopie zdecyduj się, albo w lewo albo w prawo". Wierze, że są tutaj siostry i bracia w wierze, którzy spróbują szczerze mnie zrozumieć.

Mam prawie 23 lata, jestem studentem na dwóch kierunkach i nawet dobrze mi to wychodzi. Mój problem dotyczy jednak tego, że mam ogromną trudność w budowaniu relacji miłosnych z kobietami. Strasznie boje się bliskości.

Do rzeczy...

Myślę, że istotne jest to, że w bardzo młodym wieku wpadłem w uzależnienie od filmów pornograficznych, niestety było to w wieku 7-8 lat. Dopiero w wieku 16 lat dowiedziałem się, że to grzech i rozpocząłem walkę z nałogiem, która trwa do dziś...

Jeśli chodzi o moje relacje z kobietami, to od małego dziecka bardzo chciałem mieć dziewczynę i wchodziłem w takie relacje. Nie byłem początkowo atrakcyjny, lecz wszystko z czasem zaczęło się zmieniać i nagle stałem się dość przystojnym chłopakiem. Wpadłem w pychę i sztucznie zacząłem budować sobie "ego" na tym jak interesują się mną kobiety, a nie było ich mało. W wieku 16 lat miałem pierwszą dziewczynę, z którą się całowaliśmy, budowaliśmy bliskość. Rozpadło się to, gdyż była to relacja na odległość.

W liceum przyjaźniłem się z jedną dziewczyną, która nie była jakoś bardzo atrakcyjna, ale za porywem zauroczenia zdecydowałem się zaryzykować. Po miesiącu uznałem, że to nie to i mimo młodego wieku chciałem zachować się "jak facet" i szczerze pogadać. Skończyłem te relacje, ale stało się coś bardzo smutnego. Znienawidziła mnie i chciała mi bardzo uprzykrzyć życie. Zadało mi to ranę na sercu, bo nie potrafiłem zrozumieć jak jednego dnia można mówić, że się kogoś "kocha" a potem go znienawidzić. Po tej relacji nastąpiła kolejna podobna, ale już bałem się zaangażować i musiałem te dziewczynę dystansować. Jej koleżanki oczywiście patrzyły na mnie jak na "bawidamka" a ja serio miałem jakieś blokady, i nikt nie patrzył na moje uczucia.

Od tej pory strasznie się zablokowałem i zacząłem uciekać przed kobietami. Było ich sporo, ale wszystkie relacje ucinałem, a wręcz budowałem sobie na tym ego, że tak wzbudzam zainteresowanie.

W wieku 19 lat na studiach poznałem Pauline. Od razu między nami zaiskrzyło, bardzo się rozumieliśmy. Mimo tego chciałem od niej uciekać, ona wręcz przeciwnie. Po pół roku takiej ucieczki zdecydowałem się, że "zaryzykuje". Wyznałem jej swoje problemy i rozpoczęliśmy budowanie relacji na Panu Bogu. Mimo tego, nie chciałem tej relacji do końca. Ona bardzo szybko się zakochała, bo byłem pierwsza osobą, która dała jej miłość, bliskość (zła relacja z ojcem). Po dwóch miesiącach czułem, że czas uciekać więc jej to powiedziałem, ale ona nie pozwoliła mi od siebie odejść. Prosiła mnie na kolanach żebym został, brała na litość. Wytworzyła się narracja, że ona jest taką moją "wybawicielką", która musi nauczyć mnie "kochać" bo ja nie potrafię. Ja nie miałem siły psychicznej od niej odejść, wpadłem w sidła manipulacji i weszliśmy w toksyczny związek. W dodatku jej rodzina cały czas wywierała nacisk w stylu "określania się", bo czuli że nie ma ode mnie takiego zaangażowania. Starałem się ten związek naprawiać poprzez różne zmiany, żeby ją zadowolić, ale z marnym skutkiem bo w głębi serca cały czas czułem, że chce uciec. Cały związek polegał tylko na 4 rzeczach. Nieczystości (na szczęście do najgorszego nigdy nie doszło), marudzeniu jak jest źle i szukaniu we mnie problemu, obgadywaniu innych i wpędzaniu się w wir perfekcjonizmu i obowiązków. Nawet nie umieliśmy spędzać ze sobą czasu.

Byłem coraz bardziej nieszczęśliwy, dlatego po 3 latach powiedziałem, że to koniec bo to nie ma sensu i urwałem relacje, mimo iż było bardzo ciężko, bo poprosiła jeszcze o wspólne wakacje. Cały czas w głowie chodziły mi myśli, że jej potrzebuje do szczęścia, że bez niej już nie będę szczęśliwy. (Kłamstwo powtarzane 1000 razy staje się prawdą). Kiedy wyszedłem na wolność czułem się jak nowo narodzony. Z jednej strony byłem nieszczęśliwy bo straciłem bliskość, czułość i serio fajną mądrą i ładną dziewczynę. Trochę zderzyłem się też ze ścianą, bo nagle zobaczyłem, że wcale nie podobam się każdej kobiecie. Z drugiej strony zacząłem psychoterapię, która zaczęła układać mi głowę, skupiłem się na obowiązkach, poznałem ogrom przyjaciół, z którymi wreszcie mogłem spędzać czas, być sobą. Było ok, poza tym że jakoś tam tęskniłem za Pauliną, głównie dlatego że widzieliśmy się na studiach. Ponadto przez brak dziewczyny upadki w pornografii się pogłębiły i zostałem z tym sam.

W międzyczasie poznałem jeszcze jedną dziewczynę, z którą weszło silne zauroczenie. Po kilku spotkaniach przespaliśmy razem noc. Do najgorszego nie doszło, ale całowaliśmy się, przytulaliśmy. Bardzo mam tu silne potrzeby bliskości. Po tej sytuacji chciałem z nią szczerze o tym pogadać. Ona chciała iść w to dalej, a ja UCIEKŁEM, powiedziałem jej że nie jestem gotowy, że się boje relacji. Od razu doszukiwanie się w niej miliona wad, szczególnie w urodzie, tęsknota za byłą. Wgl to czułem się jej nie wierny mimo iż nie byliśmy razem.

I to mi otworzyło oczy, że ja UCIEKAM. Byłem zaproszony na wesele, studniówkę. Nie umiałem się tam bawić, bo tęskniłem za byłą, nie mogłem przestać o niej myśleć, bardzo chciałem się z nią spotkać. Czułem, że od tego nie da się uciec i że będzie mnie to męczyć. W porywie serca spotkałem się z byłą, która dalej twierdzi że mnie kocha. Spotykaliśmy się, ale było to słabe bo dochodziło między nami do namiętności, co niszczyło głowę jej i mi. Zdecydowałem się, że spróbujemy to naprawić. Jesteśmy znowu w relacji od dwóch tygodni, i co się stało. Staramy się trzymać czystość, budować relacje. Ja dalej mam ochotę UCIEC. Mam szczerze coś takiego, że wydaje mi się że ta dziewczyna to jakieś moje fatum i ja nie miałem opcji wyboru, musiałem do niej wrócić. Ponadto my nawet nie umiemy ze sobą normalnie spędzać czasu, a ja jestem strasznie rozdarty. Z jednej strony próbuje to jakoś naprawić, a z drugiej strony szukam furtki żeby tylko UCIEC. Dzięki terapii wydaje mi się szczerze, że ja nie chciałem wrócić do niej, ale do jej ciała bo lepszego nie znajdę, twarzy bo ładniejszej nie znajdę. Dochodzi tutaj mimo wszystko niskie poczucie wartości, którą buduje od nowa nie na swoim wyglądzie. Ponadto cały czas z tyłu głowy mam to, że ja jej potrzebuje do szczęścia, że nie mam wyboru. Nie mogłem też pogodzić się z faktem, że ona sobie KOGOŚ znajdzie i nagle przestanę być jej wielką miłością. Bardzo boli mnie to, że może pokochać kogoś innego, ale sam tej miłości nie mogę przyjąć. I jasne napiszecie mi. Chłopie zdecyduj się, ale jeśli np. odejdę to ja znowu UCIEKNĘ. Nie zmierzę się z tym. Mimo tego, szczerze ta relacja mi szczęścia nie daje, ale od razu zakładam że bez niej będzie jeszcze gorzej, mimo iż nie było tak źle poza faktem, że ja tęskniłem. Nie chce całe życie uciekać, nie jestem typem "Piotrusia Pana" chciałbym kiedyś założyć szczęśliwą rodzinę, ale nie czuje się do tego zdolny, a raczej czuje się jakiś zepsuty i się za to obwiniam. Bardzo boli mnie to, że nie mam do mojej dziewczyny takiego zachwytu, że chce ją pokazywać światu, cieszyć się nią, dla mnie raczej ona jest jakimś fatum, bez którego będzie jeszcze gorzej. Z jednej strony chciałbym to zmienić, ale z drugiej strony czuje, że wtedy wchodzę w fatum, że ja już mam być z nią na zawsze i koniec.

Dodam też, że mam taki problem że strasznie doszukuje się wad szczególnie w urodzie. Wkurza mnie to, praktycznie do każdej dziewczyny się przyczepie, mimo iż większość jest piękna, tak samo jest z moją dziewczyną ale i każdą inną. Trzymam to w sobie, ale nie umiem zachwycić się jej pięknem.

Nie mówię żebyście powiedzieli mi co zrobić, ale wyrazili swoje zdanie to może pomoże mi to podjąć jakąś decyzję. Odejść od niej, zaryzykować i tęsknić, pogodzić się z bólem serca, że stracę miłość, i może już lepszej, ładniejszej nie znajdę i znowu uciekać, czy zostać i wejść w fatum zaryzykować, że już od niej nigdy nie ucieknę i że ja muszę być w tej relacji. Przecież i tak do niej wróciłem po kilku miesiącach, nie mogłem cieszyć się tym samotnym życiem.

PARADOKS: JAK JESTEM SAM, TO TĘSKNIE ZA NIĄ. JESTEM Z NIĄ TĘSKNIE ZA SAMOTNOŚCIĄ. CZEMU NIE UMIEM SIĘ ZDECYDOWAĆ.

Proszę o modlitwę, zrozumienie i rozsądne odpowiedzi !

Z Bogiem !

konserwa
Elitarny komentator
Elitarny komentator
Posty: 3050
Rejestracja: 16 sty 2022
Has thanked: 318 times
Been thanked: 466 times

Re: Problem z bliskością i wejściem w relacje

Post autor: konserwa » 2022-03-30, 12:21

Ja to widze w taki sposob, ze jestes po prostu narcyzem. Nie wiem jak z tego sie wychodzi, ale to trudna sprawa. Nie znbudujesz zadnego trwalego i prawidlowego zwiazku , dopoki sie z tego nie wyciagniesz/wyleczysz. Nie wspominajac juz o zwiazku opartym na wierze w Boga.
Przepraszam , prosiles o rade, i tylko taka mam do dania.
Pozdrawiam i ... proponuje terapie . Dluga, kilkuletnia - bo tylko taka w jakis sposob pomoze.
Trzymaj sie.
Ostatnio zmieniony 2022-03-30, 12:22 przez konserwa, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Re: Problem z bliskością i wejściem w relacje

Post autor: Marek_Piotrowski » 2022-03-31, 14:59

@Foksiu12345:
  • dość typowe jest, że zdobyta dziewczyna staje się dla mężczyzny (zwłaszcza, wybacz, niedojrzałego) nieatrakcyjna. Na tym etapie jest dużo szlochów i "krzywd" po obu stronach. To ten mechanizm - jak jej nie masz, to tęsknisz, a jak masz, to kombinujesz.
    Wprawdzie nie bardzo wierzę w ponowne związki, ale ponoć się zdarzają szczęśliwe, jednak oparcie związku na "coś tam mam, nie wiadomo czy mi się coś lepszego trafi" to kiepski pomysł. Nie rób tego. Albo kochaj, albo szukaj.
    .
  • Nie znalazłem w Twoim liście żadnych rozważań o JEJ SZCZĘŚCIU. To baaardzo niepokojące. Być może w ogóle klucz do Twoich problemów.
    Być może, jakbyś przestał trochę myśleć o sobie, znalazłbyś perspektywę i skończyłyby się lęki. I nie reagowałbyś według odruchu walka<->ucieczka .
    Bo lęk, to kiepska podstawa do bycia razem.
    .
  • Co CI każe decydować natychmiast? Pochodźcie trochę razem bez napinki, bez kombinowania czy "na zawsze razem" czy "od razu się rozstać".
    Pojedźcie na jakiś rajd ze studenckim klubem turystycznym, na kajaki, nie wiem. Najlepiej w grupie, bo to też daje możliwość poznania innych aspektów niż tylko pomiędzy wami. Zobacz czy zatrybi. Wyłączając to, co Ci zaćmiewa ogląd (tj. sprawy erotyczne).

Awatar użytkownika
Viridiana
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1705
Rejestracja: 6 sie 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 552 times
Been thanked: 419 times

Re: Problem z bliskością i wejściem w relacje

Post autor: Viridiana » 2022-03-31, 18:25

Przede wszystkim, czy rozmawiasz o tych wszystkich trudnościach z psychoterapeutą i co on na ten temat mówi? Forum nie zastąpi pracy nad trudnymi doświadczeniami, choć oczywiście możemy coś doradzić. Jeżeli terapia nie wskazuje nowych tropów w tej materii, warto być może znaleźć kierownika duchowego.
Foksiu12345 pisze: 2022-03-30, 08:29 Strasznie boje się bliskości.
Dlaczego boisz się bliskości?
Foksiu12345 pisze: 2022-03-30, 08:29 Mimo tego, nie chciałem tej relacji do końca. Ona bardzo szybko się zakochała, bo byłem pierwsza osobą, która dała jej miłość, bliskość (zła relacja z ojcem).
Cóż, to nie brzmi jak zdrowy fundament do budowania związku. Dwie nieszczęśliwe jednostki nie stworzą szczęśliwej pary.
Foksiu12345 pisze: 2022-03-30, 08:29 Trochę zderzyłem się też ze ścianą, bo nagle zobaczyłem, że wcale nie podobam się każdej kobiecie.
Myślę, że nie ma na tej ziemi człowieka, który by się podobał absolutnie każdemu. Z tego względu nie powinieneś opierać swojego poczucia własnej wartości na tym, czy każda kobieta jest Tobą zainteresowana.
Foksiu12345 pisze: 2022-03-30, 08:29 Nie umiałem się tam bawić, bo tęskniłem za byłą, nie mogłem przestać o niej myśleć, bardzo chciałem się z nią spotkać. Czułem, że od tego nie da się uciec i że będzie mnie to męczyć. W porywie serca spotkałem się z byłą, która dalej twierdzi że mnie kocha.
Przyznam szczerze, że mam wrażenie, że to spotkanie to był błąd. W ten sposób wciągasz się w ten wir jeszcze dalej, a tymczasem wasz związek nie wyglądał na zbyt zdrowy z mojej perspektywy.
Foksiu12345 pisze: 2022-03-30, 08:29 Mam szczerze coś takiego, że wydaje mi się że ta dziewczyna to jakieś moje fatum i ja nie miałem opcji wyboru, musiałem do niej wrócić.
Tu już mi się zapala czerwona lampka. Warunkiem miłości jest wolność (wewnętrzna i zewnętrzna).
Foksiu12345 pisze: 2022-03-30, 08:29 Ponadto my nawet nie umiemy ze sobą normalnie spędzać czasu, a ja jestem strasznie rozdarty.
Co to znaczy, że nie umiecie ze sobą normalnie spędzać czasu?
Foksiu12345 pisze: 2022-03-30, 08:29 I jasne napiszecie mi. Chłopie zdecyduj się, ale jeśli np. odejdę to ja znowu UCIEKNĘ.
Ja raczej napiszę, że mam wrażenie, że za bardzo się skupiasz na związku, powodzeniu u kobiet czy wyglądzie budując swoje poczucie własnej wartości. Nie wiem oczywiście, czy moja intuicja jest dobra, w końcu piszę na podstawie jednego wpisu.
Foksiu12345 pisze: 2022-03-30, 08:29 Mimo tego, szczerze ta relacja mi szczęścia nie daje, ale od razu zakładam że bez niej będzie jeszcze gorzej, mimo iż nie było tak źle poza faktem, że ja tęskniłem.
Dlaczego zakładasz, że bez niej będzie gorzej?
Foksiu12345 pisze: 2022-03-30, 08:29 Bardzo boli mnie to, że nie mam do mojej dziewczyny takiego zachwytu, że chce ją pokazywać światu, cieszyć się nią, dla mnie raczej ona jest jakimś fatum, bez którego będzie jeszcze gorzej. Z jednej strony chciałbym to zmienić, ale z drugiej strony czuje, że wtedy wchodzę w fatum, że ja już mam być z nią na zawsze i koniec.
Ciężko o zachwyt nią, bo brakuje w tym wszystkim wolności.
Foksiu12345 pisze: 2022-03-30, 08:29 Dodam też, że mam taki problem że strasznie doszukuje się wad szczególnie w urodzie. Wkurza mnie to, praktycznie do każdej dziewczyny się przyczepie, mimo iż większość jest piękna, tak samo jest z moją dziewczyną ale i każdą inną. Trzymam to w sobie, ale nie umiem zachwycić się jej pięknem.
A właściwie czy przeszkadza Ci myśl o tym, że mógłbyś być z dziewczyną, która nie jest atrakcyjna?
Myślę, że warto byłoby poruszyć temat ciągłego doszukiwania się defektów na psychoterapii.
Foksiu12345 pisze: 2022-03-30, 08:29 Nie mówię żebyście powiedzieli mi co zrobić, ale wyrazili swoje zdanie to może pomoże mi to podjąć jakąś decyzję.
Myślę, że można ten wątek rozszerzyć, bo chyba nie da się go potraktować tak zadaniowo. Wygląda na to, że tu jest dużo rzeczy siedzących głęboko w Tobie i nie da się rozwiązać tej sytuacji w sposób satysfakcjonujący bez przyjrzenia się samemu sobie.
Foksiu12345 pisze: 2022-03-30, 08:29 Odejść od niej, zaryzykować i tęsknić, pogodzić się z bólem serca, że stracę miłość, i może już lepszej, ładniejszej nie znajdę i znowu uciekać, czy zostać i wejść w fatum zaryzykować, że już od niej nigdy nie ucieknę i że ja muszę być w tej relacji.
Nie zrozum mnie źle, ale miłość to trochę za duże słowo. Jak pisałam wcześniej, miłość dzieje się w wolności, a ten wewnętrzny przymus, który masz w sobie zakłóca osąd tej sytuacji.
Foksiu12345 pisze: 2022-03-30, 08:29 Przecież i tak do niej wróciłem po kilku miesiącach, nie mogłem cieszyć się tym samotnym życiem.
Czy życie bez związku zawsze musi być życiem samotnym?
Tyle z mojej strony na ten moment.
Z Bogiem! @};-
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)

Foksiu12345
Przybysz
Przybysz
Posty: 2
Rejestracja: 29 mar 2022
Been thanked: 1 time

Re: Problem z bliskością i wejściem w relacje

Post autor: Foksiu12345 » 2022-03-31, 20:34

Dziękuje Wam bracia za odpowiedzi.

Wydaje mi się, że prawdą jest to co zostało tutaj już powiedziane, że mam osobowość narcystyczną. Poczytałem o tym i uważam, że to źródło mojego problemu, gdyż ja tak naprawdę NIE KOCHAM JEJ, ale TO ŻE ONA MNIE TAK PODZIWIA, oraz jej ciało bo kojarzy mi się z tym czego się naoglądałem. Ciężko mi się pogodzić głównie z tym, że nie będę już tym kogo ona kocha, ale inny mężczyzna jej to zapewni. Stanąłem w prawdzie, wyznałem jej to co czuje, że czuje blokadę, pustkę żeby się zaangażować, że potrzebuje czasu żeby się ogarnąć i że zwyczajnie nie jestem w stanie jej zapewnić to czego ona chce.

Dziś rano powiedziała, że po prostu w niej coś pękło i, że czuje się odrzucona niekochana i że nie mam już u niej szans. Cóż, szczerze to wcale jej się nie dziwie. Dalej jestem w lekkim szoku, ale jestem pewien, że jedyne co powinienem teraz zrobić to usunąć się już na zawsze w cień i dalej ciężko pracować nad sobą na terapii, żeby nie musieć się potwierdzać kobietami, znaleźć swoją prawdziwą wartość i potrafić stworzyć zdrową relację.

Proszę módlcie się za mnie, a szczególnie za czystość, bo zły wykorzystuje to jeśli upadam i moje stany emocjonalne wtedy są tragiczne. Wtedy mam ochotę wrócić, ale nie do niej tylko do jej ciała, żeby ktokolwiek przy mnie był. Jak trwam w czystości to mam tutaj emocjonalny spokój.

Z Bogiem bracia i dziękuje za poświęcony czas.

Awatar użytkownika
AdamS.
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1389
Rejestracja: 4 lis 2021
Lokalizacja: Bieszczady
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 526 times
Been thanked: 757 times

Re: Problem z bliskością i wejściem w relacje

Post autor: AdamS. » 2022-04-01, 16:21

Foksiu12345 pisze: 2022-03-31, 20:34 Wydaje mi się, że prawdą jest to co zostało tutaj już powiedziane, że mam osobowość narcystyczną. Poczytałem o tym i uważam, że to źródło mojego problemu, gdyż ja tak naprawdę NIE KOCHAM JEJ, ale TO ŻE ONA MNIE TAK PODZIWIA, oraz jej ciało bo kojarzy mi się z tym czego się naoglądałem.
Uważnie przeczytałem Twoją szczerą wypowiedź i myślę, że pierwszy ważny krok wykonałeś, bo sam postawiłeś sobie trafną diagnozę. Cóż ja mógłbym dodać do tego, co powyżej zostało już powiedziane? Może tylko to, że potrzebujesz najpierw nauczyć się rozwijać relacje na płaszczyźnie czystej przyjaźni, aby uczyć się empatii. Widzę, że jesteś osobą myślącą, szczerą i mimo wszystko wrażliwą. Problemem jest to, że myślenie blokują namiętności, szczerość niszczona jest przez narcystyczne skłonności, a wrażliwość skierowana jest ku samemu sobie.

Przyjaźń pozwala spojrzeć na siebie i na drugą osobę w kategoriach absolutnej bezinteresowności. Nie będziesz czuł zagrożenia związanego z powinnościami, ani też nie będą targały tobą namiętności. To relacja wyciszająca - wymaga jednak na początek wybrania takiej osoby, która odbierze to bez dwuznaczności. Musisz na nowo nauczyć się odczuwać świat przez myśli i emocje drugiego człowieka - przyglądać się, co dla niego jest ważne. Według mnie umiejętność tworzenia więzów przyjaźni jest niezbędnym etapem do wejścia w dojrzałą miłość.

Moja Żona też na początek była mi tylko przyjaciółką - a jesteśmy już razem ponad 30 lat. Nieraz się kłócimy, ale nawet wtedy wiem, że to tylko iskrzą nasze różne charaktery, bo uczucia jestem pewien. Jesteśmy w wieku, kiedy fizyczne niedoskonałości stają się normą, ale nie będzie to zaklinaniem rzeczywistości, gdy powiem, że w każdej fizycznej niedoskonałości kocham moją Żonę jeszcze bardziej, bo staje się mi przez to jakaś bliższa, swojska, a przy tym niepowtarzalna. Gdy uda Ci się w przyjaźni porzucić własne ego, wychodząc naprzeciw drugiej osoby i odczuwając to, co ona w danej chwili czuje, będziesz potrafił również przechodzić od zachwytu do miłości. Tego Ci szczerze życzę!
Ostatnio zmieniony 2022-04-01, 16:24 przez AdamS., łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rodzina, małżeństwo, narzeczeni”