Różnimy się bardzo w podejściu do zaufania. Ja raczej ufam metodom, a nie ludziom. Jeśli poznam dobrze metodologię pracy, która minimalizuje ryzyko pomyłki, wtedy mogę weryfikować ludzi. Jeśli badania jakiejś osoby nie spełniają standardów, wtedy nie można jej zaufać w tym konkretnym przypadku. Może się to odnosić do osoby, która zdobyła szacunek z powodu X, ale przy Y coś namieszała.
Kilka razy już pytałem ludzi, jak logicznie doszli do wniosku, że Bóg istnieje. Nie dostałem jeszcze logicznej odpowiedzi.Niezależnie od przesłanek, jeśli rozumujesz logicznie, dojdziesz do prawdziwych wniosków. A to prowadzi zawsze do Boga.
Co wierzący to definicja. Tu wiary użyłem jako metodologii poznawania świata, bo wierzący twierdzą często, że dzięki wierze wiedzą, że coś... Ludzie często twierdzą, że poznali, że dane zjawisko pochodzi od Boga, bo w to wierzą.Błąd. Zdanie nielogiczne.
Wiara nie jest alternatywną metodą poznawania świata.
Wątpię.Drogą naukową przeszła od ateizmu do głębokiej wiary.
Prędzej było to coś w stylu: Patrzcie jaki ten świat jest skomplikowany i wspaniały. To niemożliwe, aby to wszystko powstało samodzielnie. Musi więc istnieć Bóg. Oczywiście mogę się mylić, bo nie zgłębiałem jej przypadku - jednak to jedyny znany mi schemat w tym kontekście.
@Dezerter
To zależy od tego, czy jest wierzącym. Jeśli taka wychowana osoba będzie miała skłonności do myślenia magicznego pomimo tego, że nie wierzy w żadnego boga, to ciągle nazwałbym ją wierzącym.czy niewierzący człowiek wychowany od dziecka w niewierzącej rodzinie ... jest według ciebie wierzący
Bardziej chodziło mi tu o pewne predyspozycje mentalne niż o faktyczne wyznawanie jakiegokolwiek kultu.
Tak, może być wierzącym w czakry, w czary, czy cokolwiek innego.tak samo przestępca, zawodowy, łamiący wszystkie 10 przykazań, żyjący tak jak by Boga nie było - jest dla ciebie wierzący?
To nawet lepiej. Czy więc ci, których znasz są tacy, jak ci z filmu?Ja sobie nie muszę wyobrażać niewierzących - ja ich znam, we wszystkich odcieniach od deisty do ateisty
@sądzony
Mam wrażenie, że świadomie unikasz rozpatrzenia sytuacji w której nie jest to możliwe. Wyobraź sobie dziecko, które nie rozumie jeszcze tych wszystkich koncepcji i nie jest w stanie świadomie wyciągnąć poprawnych wniosków. Albo niepełnosprawnego umysłowo. Jakie wnioski wyciągnie umierając w cierpieniach?Życie kończy się śmiercią i poniekąd jest cierpieniem. A jest ono w zasadzie jedynie po to, by mieć dość czasu aby w miarę możliwości na trzeźwo pomyśleć o śmierci. Zwykle jednak upijamy się bałwochwalstwem w szeroko pojętym znaczeniu. Przed nieuchronną śmiercią i cierpieniem uciekamy w posiadanie, przyjemności, władzę, pieniądze, uzależnienia, a często nawet w niewłaściwą pobożność, religijność.
Dla mnie to oczywiste, czemu wybrałbym niebo: bo ma być tam miło, a w piekle miałbym cierpieć. To, że nie lubię Boga ma marginalny wpływ na moją decyzję, bo z definicji w niebie będzie mi dobrze. To tak, jakbyś dał komuś wybór: zamieszkać w celi więziennej z wieloma bandytami, czy w willi, gdzie niczego nigdy nie zabraknie, ale jej właścicielem jest jeden bandyta. Dla mnie te sytuacje się nie różnią.Oczywiście, że możesz. Wciąż wybierasz. Teraz. W rozmowie ze mną. W każdej chwili swego życia. Dlaczego kiedyś miałbyś wybrać inaczej, jeżeli w „tu i teraz” wciąż jesteś na nie. Przeszłości niema, przyszłość także nie istnieje. Dzieje się jedynie To Co Jest. Nawet kurt cobain, melancholik i samobójca, za Bogiem śpiewa: „come as you are” – w wolnym tłumaczeniu „bądź jaki jesteś”.
Chyba się mylisz. Skoro prawdę poznaje się duchem, to czemu różne chemikalia mają wpływ na nasze możliwości poznawcze? Czemu uszkodzenia mózgu potrafią całkowicie zmienić zachowanie człowieka? Czemu leki mogą leczyć depresję? Mam wrażenie, że to, co nazywasz duszą jest nierozerwalne z ciałem. Chyba, że jest coś w duszy, co to tłumaczy?Umysł jest częścią rozumu, a on ciała. Wydaje mi się, że po śmierci ciała nie istnieje.
Prawdę, moim zdaniem, rozpoznaje się duchem. Rozpoznasz więc prawdę lecz nie umysłem.
Nie wiem nawet, co miałbym przewartościować i które drzwi otworzyć.Bóg Cię kocha i czeka. W nieskończoność. Wymaga od Ciebie przewartościowania. Otwarcia zamkniętych drzwi. Ty się boisz, bo droga do Boga często prowadzi przez „piekło”.