W przeszłości miałem żal do Boga o wiele przykrych rzeczy jakie mnie spotkały. W dzieciństwie omal nie zabił mnie tramwaj, raz całą rodziną zatruliśmy się czadem, gdybym się nie przebudził wszyscy byśmy umarli.
Ogólnie żyłem w biedzie, dom był bardzo zaniedbany(nie było nas stać na remont), moja rodzina nie była zbytnio wierząca przez co wiele było sytuacji patologicznych...
Gdy ojciec stracił pracę, matka chorowała wpadliśmy w taką biedę, że chodziliśmy po parkach i śmietnikach zbierać butelki, puszki... odwiedzał nas komornik bo nie płaciliśmy za gaz. Ojciec jadł chleb ze smalcem a matka potrafiła po 2-3 dni nic nie jeść, żebym ja i rodzeństwo mieli co zjeść. Usłyszałem mając 9 lat jak mama rozmawiała z babcią, że byłem nieplanowany i niechciany. W domu ciągłe kłótnie, w szkole często poniżany, wyśmiewany, chodziłem jak wieśniak. Naprawdę, czasami nie chciałem żyć...
Teraz po kilkunastu latach od nawrócenia jestem szczęśliwy z bycia chrześcijaninem.
Mam problemy ze zdrowiem, nie mam swojej rodziny, żony, mieszkania, niczego w życiu się nie dorobiłem... i szczerze mówiąc wisi mi to
Żyję z Bogiem - codziennie, karmię się Nim, słucham Go, proszę, dziękuję, miłuję. Kocham Go a On kocha mnie
Jezus mówi mi, że w miłości to On jest moją rozkoszą, natomiast w cierpieniu ja jestem rozkoszą Jego. Zatem pragnienie zdrowia oznaczałoby, że szukam dla siebie radości, a nie staram się ulżyć Jezusowi. Tak, kocham krzyż, tylko krzyż. Kocham, bo widzę go zawsze na ramionach Jezusa.
o. Pio z Petrelciny
My decydujemy tylko o tym jak wykorzystać czas, który nam dano. ~J.R.R Tolkien