Akurat przeciwnie. Bóg daje pełna wolność życia. Wolność dokonywania wyborów. Uświadamia cel nadrzędny.
Odrzucenie Boga jest samoograniczeniem. Jest świadomym skreśleniem pewnych opcji.
Ano, nie. Nie oceniam nikogo (a przynajmniej usilnie staram się tego nie robić). Oceniam postępowania, postawy, głoszone zasady. Nie człowieka. Nie mam do tego prawa.
Ale jeśli mi się wymknie cos takiego, to proszę o wypomnienie mi tego (z cytatem) abym mógł uchronić się w przyszłości przed ocenianiem człowieka lub obronić się przed niesprawiedliwą oceną.
Wielokrotnie bywałem w takich sytuacjach. I częściowo przyznam rację, bo denerwowało mnie to. Na przykład byłem proszony (wielokrotnie) o pożyczneie pieniędzy. Pożyczałem z pełną świadomością, że nigdy nie otrzymam ich z powrotem. Pożyczałem nie wypominając braku zwrotu poprzednich pożyczek. Pożyczałem, bo zdawałem sobie sprawę, że temu komuś ich brakuje, a je jestem w stanie obejść się bez nich. Poza tym wierzyłem w intencję. Że ten ktoś, chce oddać (przynajmniej w momencie proszenia). I ze świadomością, że moja kasa zostanie wydana sensownie, a kasa, którą ma zwrócić zostanie przepita. Ale w danym momencie potrzebne bywały pieniądze na jakiś konkretny cel. Nie raz też po to, aby dać je kolejnej osobie.
Także inne formy pomocy. Niekoniecznie koniecznej, bo udzielane komuś, kto mógłby sam. Ale z cwaniactwa oczekuje pomocy. Odmowa skutkuje żalem, niechęcią. Nie czuję się jeleniem dopóki uważam, że moja pomoc skłania do oceny. Dopóki uważam, że może zachęcić do naśladownictwa. Ale, gdy miarka się przebierze, to odmawiam i wyjaśniam przyczyny.
Pomagam też wtedy, gdy sam widzę, że powinienem. Bez naciągania mnie, bez proszenia. A może nawet w pewien sposób wbrew komuś. Bo nie potrafi poprosić. Jeśli się da czynię to anonimowo. Jeśli nie, to przez pośrednik i z zastrzeżeniem, aby nikt nie dziękował. W żadnej formie. Choć oczekuję potwierdzenia, czy trafiłem w cel. Jak najdyskretniej. A z kategorycznym warunkiem, aby poza zainteresowanymi nikt nie dowiedział ssie o mojej interwencji (a to już z przyczyn partykularnych).
Oczywiście możesz wyśmiewać taką postawę. Możesz krytykować. Możesz wykazywać, udowadniać, że jest droga zła i fałszywa. Ale, ten typ tak ma. Możesz jeszcze zarzucić mi samochwalstwo. Bo istotnie czuję się źle pisząc powyższe. Na szczęście tu jestem anonimowy. Nie ujawniam żadnych konkretów. Równie dobrze to co napisałem może okazać się kłamstwem albo chęcią przeciwstawienie postawy.
I tu jest klucz. Albowiem ten rodzaj altruizmu zwykle nazywany jest wyrachowaniem. Jest on zaprzeczeniem katolicyzmu. Jest to faryzeizm potępiany, np. w Mt 6. Czynienie czegoś po to, aby otrzymać coś w zamian jest rzeczywiście tylko handelkiem. Z altruizmem nie ma nic wspólnego, jak że jest jego przeciwieństwem.