Andej pisze: ↑2022-09-18, 12:04
Pytający pisze: ↑2022-09-18, 11:07 I można poszukać istnienia wersetów w których sam siebie nazwał theos.
Jaki skutek dla misji, którą wypełnił na ziemi miałoby określenie siebie samego w sposób jednoznaczny, twardy jako Boga. Tożsamego z Ojcem?
I zastanawiam się na tym, w jaki sposób starożytni rozumieli Jego słowa. Mam całkowitą świadomość, że dla nich "ja jestem" było stwierdzeniem jednoznacznym.
I pytanie: Czy ówcześni Chrystusowi używali określeń, których oczekujesz, w odniesieniu do Boga? Skąd u nich tak wielka ilość określeń zastępczych? Czy nie zauważyłeś tego, że oni na wszelkie sposoby unikali precyzyjnego, twardego określania Boga? Czy nie zauważyłeś dystansu, przepaści, która dzieliła ich od Boga? I czy wiesz, czym wg ich wierzenia musiało się skończyć spotkanie z Bogiem wzgl. ujrzenie Boga?
I tak jedynym celem jego przeciwników, było znaleźć pretekst, żeby go zabić. W niczym nie zmieniłoby to jego sytuacji. Poza oświadczeniem prawdy. Nigdy jednak nie insynuował swojej równości, czy identyczności z [ojcem].
A w temacie "Dwie natury..."zaczynając od 15.05 od 9:25 wyjaśniłem kwestię "ja jestem". Zapraszam do przeczytania, i odniesienia się do podanego przez mnie wyjaśnienia. Nie ma sensu wszystkiego powtarzać. Proszę przeczytaj zwłaszcza, że masz: "całkowitą świadomość, że dla nich "ja jestem", było stwierdzeniem jednoznacznym".
A "strzałem w kolano" jest wywód o oddalaniu się żydów od theos, czy oddalania go, od siebie. W istocie żydzi z powodu wywyższania jego transcendencji, oddalali się od niego. A [syn] ujawniał, że nie ma takiej potrzeby, określając theos [ojcem], i ucząc, że wszyscy jesteśmy jego dziećmi. Oni swoje, on swoje. W ostatniej ewangelii termin [ojciec gr. pater] w odniesieniu do theos pojawia się ok.120 razy. I kilkanaście razy w odniesieniu do patriarchów, przodków itp.
Jednoznaczne określenie nie wzbudzałoby wątpliwości i kontrowersji.
Nawet w przypadku jego "mesjanizmu" mamy opory z jego zdecydowaną deklaracją, jednak istnieje. I pewni możemy być, że...
W przypadku jednoznacznej deklaracji o swojej równości z [ojcem]itp. nie byłoby pytań, jak w tym temacie.
Istniały powody unikania przez niego, tytułowania go [pomazańcem]. Jednak mamy jego deklarację, że jest [mesjaszem]np. po pytaniu :"za kogo mnie uważają ludzie"?
Poza pomówieniami przez żydów, którzy chcieli go zabić, o jego zrównanie się z samym...Najmniejszej aluzji, że jest równy. Przejawiał pewność swego synostwa, i wynikających z niego przywilejów i ograniczeń.
Już z samego widzenia siebie jako "posłanego" gr. ho pempsas me pater [ojciec, który mnie posłał] np.J 5:23 i 37, widzimy niższość syna od ojca.
Jak chcecie wierzcie, jak chcecie. Nie wydaje mi się jednak zasadne zrównywanie syna z ojcem, gdy sam tak nie uczynił, i nie zamierzał.