Katolicy i związki
-
- Dyskutant
- Posty: 303
- Rejestracja: 13 maja 2022
- Has thanked: 22 times
- Been thanked: 157 times
Re: Katolicy i związki
Wydaje mi się, że to zależy o siły danej jednostki. Kiedyś tak było, że to facet jest jednostką silniejszą (nie ujmuję niczego kobietom), ale to my, mężczyźni mieliśmy zabiegać, dbać o kobietę, rodzinę - patriarchat. Dziś niestety, ale część płci pięknej pewnym stopniu chciała się wyemancypować i stwierdziła, że nie będzie podległa facetom - dziwne rozumowanie, bo przecież kobieta sama siebie sprowadza do roli kogoś gorszego.
W obecnych czasach wszystko jest wymieszane, często facet czai się, bo nie wie - czego może oczekiwać, gdy zacznie zabiegać o uwagę. Niektóre kobiety też mają inne priorytety, na co innego zwracają uwagę, więc zazwyczaj ta 'walka' polega na lepszym poznawaniu się - jeżeli posiadają wspólny mianownik (czyt. wartości, cel w życiu), to pogłębiają tę relację. Dziś jest to bardziej delikatne niż kiedyś.
W obecnych czasach wszystko jest wymieszane, często facet czai się, bo nie wie - czego może oczekiwać, gdy zacznie zabiegać o uwagę. Niektóre kobiety też mają inne priorytety, na co innego zwracają uwagę, więc zazwyczaj ta 'walka' polega na lepszym poznawaniu się - jeżeli posiadają wspólny mianownik (czyt. wartości, cel w życiu), to pogłębiają tę relację. Dziś jest to bardziej delikatne niż kiedyś.
Ostatnio zmieniony 2022-11-14, 19:34 przez hektolitr, łącznie zmieniany 2 razy.
Re: Katolicy i związki
A dawniej to niby facet wiedział czego się spodziewać?
Jeśli zagada w kulturalny sposób to, raczej otrzyma kulturalną odpowiedź. Najwyżej usłyszy, że dziewczyna nie jest zainteresowana albo że jest zajęta i tyle.
Na miejscu mężczyzny nie czekałabym na jakiś specjalny sygnał do działania. Ten pierwszy krok powinien być raczej zrobiony na luzie, przecież i tak nie wie się, czy coś z tego wyjdzie, bo zarówno jedna, jak i druga strona może nie być w końcu zainteresowana.
Ja jestem w tej kwestii tradycjonalistką.
-
- Dyskutant
- Posty: 303
- Rejestracja: 13 maja 2022
- Has thanked: 22 times
- Been thanked: 157 times
Re: Katolicy i związki
Nie wiedział. Myślę, że kiedyś postrzeganie siebie było inne, na coś innego ludzie zwracali uwagę. Mogli się czuć pewniej, bo ten 'wachlarz' nie był tak rozwinięty (''a co jeśli?, a jeśli to?''). Kiedyś kobieta miała być matką, a mężczyzna mężem, który utrzyma rodzinę, więc gadka była inna. Kobieta po prostu wiązała się z zaradnym mężczyzną, który nie miał dwóch lewych rąk do pracy. Dziś chyba wygląda to inaczej - bardziej kombinujemy, na co innego zwracamy uwagę, ale to zależy od etapu życia.
Każdy z nas ma w sobie jakąś historię, jakieś przeżycia, wnioski. Czasami potrzeba iskry, aby coś wywołać. Dziś żyjemy bardziej asekuracyjnie. Oczywiście - akceptuje Twoje podejście. Nie neguję go.bei pisze: ↑2022-11-14, 19:52Na miejscu mężczyzny nie czekałabym na jakiś specjalny sygnał do działania. Ten pierwszy krok powinien być raczej zrobiony na luzie, przecież i tak nie wie się, czy coś z tego wyjdzie, bo zarówno jedna, jak i druga strona może nie być w końcu zainteresowana. Ja jestem w tej kwestii tradycjonalistką.
Ostatnio zmieniony 2022-11-14, 20:03 przez hektolitr, łącznie zmieniany 1 raz.
- Zuben Ninja
- Dyskutant
- Posty: 390
- Rejestracja: 18 wrz 2020
- Wyznanie: Katolicyzm
- Been thanked: 39 times
Re: Katolicy i związki
Chodziłem kiedyś na zajęcia dodatkowe z rysunku gdy miałem 17 lat to pamiętam sytuację, że po mojej lewej stronie siedziała jakaś blondynka w zbliżonym wieku do mojego i w pewnym momencie zaczęła się dziwnie zachowywać. Niby "przypadkiem" szturchała mnie łokciem w moje ramię i prosiła żebym pomógł jej narysować jakąś kreskę. Zupełnym "przypadkiem" ocierała swoimi palcami o moją dłoń gdy jej pomagałem. Kilka razy prosiła mnie o pomoc w ten sposób a na koniec zupełnym "przypadkiem" zrzucała swoje ołówki na ziemię w nadziei, że pomogę jej pozbierać i nawiążę z nią dalszy kontakt. Widać było, że chciała czegoś więcej ale na tamtym etapie życia nawet nie myślałem o związkach więc nie odwzajemniłem jej zainteresowania.
Ale zauważyłem, że one często stosują taką taktykę, że zrzucają swoje przedmioty blisko facetów, którzy się im podobają w nadziei że oni pomogą im je podnieść i nawiążą dalszy kontakt.
Ostatnio zmieniony 2022-11-14, 22:27 przez Zuben Ninja, łącznie zmieniany 3 razy.
"Przyjdą takie czasy, że ludzie będą szaleni i gdy zobaczą kogoś przy zdrowych zmysłach, powstaną przeciw niemu mówiąc: Jesteś szalony, bo nie jesteś do nas podobny" - św. Antoni Pustelnik
Re: Katolicy i związki
Zuben Ninja pisze: ↑2022-11-14, 22:23Chodziłem kiedyś na zajęcia dodatkowe z rysunku gdy miałem 17 lat to pamiętam sytuację, że po mojej lewej stronie siedziała jakaś blondynka w zbliżonym wieku do mojego i w pewnym momencie zaczęła się dziwnie zachowywać. Niby "przypadkiem" szturchała mnie łokciem w moje ramię i prosiła żebym pomógł jej narysować jakąś kreskę. Zupełnym "przypadkiem" ocierała swoimi palcami o moją dłoń gdy jej pomagałem. Kilka razy prosiła mnie o pomoc w ten sposób a na koniec zupełnym "przypadkiem" zrzucała swoje ołówki na ziemię w nadziei, że pomogę jej pozbierać i nawiążę z nią dalszy kontakt. Widać było, że chciała czegoś więcej ale na tamtym etapie życia nawet nie myślałem o związkach więc nie odwzajemniłem jej zainteresowania.
Ale zauważyłem, że one często stosują taką taktykę, że zrzucają swoje przedmioty blisko facetów, którzy się im podobają w nadziei że oni pomogą im je podnieść i nawiążą dalszy kontakt.
Nie tylko "one", mnie kiedyś na dyskotece facet oblał specjalnie piwem żeby za chwilę podać mi przygotowane już w zanadrzu chusteczki
Ogólnie ciężko było nie zauważyć, że było to celowe. Tańczy, tańczy, tańczy i zerka na mnie co chwilę i nagle siup szklanka przechylona do połowy na moją bluzkę
I to aktorskie "ooooojeeeejj! Przepraszam! Mam chusteczki, pomogę ci się wytrzeć!"
Hahaha wtedy byłam zniesmaczona, ale teraz mnie to bawi strasznie
Re: Katolicy i związki
Mój wygląd ma się bardzo dobrze, jeśli miałbym oceniać swoje ciało i twarz wystawiłbym sobie 10/10. xd Pracowałem na to od lat więc... Co prawda nie jestem typowym bodybuilderem cmxd, lecz sylwetkę posiadam piłkarską. Idealny wzrost i waga 180cm/70kg, a twarz raczej z seriali Disneya z wystającymi kośćmi policzkowymi. (Dlatego zazwyczaj ludziom się wydaje, że jestem jeszcze nastolatkiem xd, co akurat mi się podoba bo mam lęk przed starzeniem się straszny xd)
I tu właśnie już mam małą jedną dygresję. Raz jedna znajoma mi powiedziała, żebym zapuścił brodę (zawsze jestem wygolony do zera więc to też mi dodaje młodzieńczej urody xd) bo wtedy będę wyglądać "poważniej" jak to ujęła i miała czelność dodać jeszcze, że jej jak i innym dziewczynom się podobają bardziej faceci z zarostem. xd Se myślę, typiaro co ty tu mi pierd... Co mnie obchodzi jakich ty i inne wolą facetów.... Jakby jej opinia miała jakiekolwiek malusieńkie znaczenie... xd
I to jest właśnie denerwujące, że kobiety mają jakieś dziwne przekonanie o własnej wyjątkowości..., Że ich zdanie ma jakąś wielką wagę. Niestety tzn. simpy się wpasowują w ten układ i się kobiet słuchają. Wstyd... Szczerze mówiąc mężczyzna, który jest simpem nie powinien się nawet nazywać mężczyzną. Najwyżej osobnikiem płci męskiej bez honoru, czci i wiary...
No, a wracając do mnie to wygląd mój mi się bardzo podoba... Jedynie charakter mam tak toksyczny (ale mimo to lubię to w sobie xd), że nawet jeśli chciałbym z kimś być (a jak już wspominałem nie chce i związki są w moich oczach bezwartościowe) to zniszczył bym tę osobę psychicznie w ciągu miesiąca. xd Przypuszczam, że wychowanie bez ojca i "burzliwe" relacje z moją mamą tak ukształtowały mój charakter.
No i co do zależności między własnym wygląd, a związkami. To teraz jak już wiele razy było wspominane wszystko zaczyna się w internecie. To, że patrzy się praktycznie tylko na wygląd to fakt no i na pieniądze/status społeczny... Ale zauważcie też jak media wpoiły ludziom toksyczny wygląd związków. Związek przedstawiany jest nie jako relacja dwojga ludzi tylko na zasadzie : ta druga osoba ma mnie uszczęśliwiać, a ja nic nie muszę (najczęściej kobiety przyjmują taki model związku). No, a jak partner już tak bardzo nie "uszczęśliwia" mojego życia to go zostawiam i szukam mowego.
I to jest też wśród katolików. Małżeństwo dwa lata po ślubie, rozchodzą się, a jako powód rozstania podają "bo się nam nie układało"... xd Co to znaczy nie układało? A no to, że mąż już zaczął nie do końca spełniać oczekiwań co do zapewnienia beztroskiego życia żonie no i trzeba poszukać nowego, który je spełni.
Ostatnio zmieniony 2022-11-15, 01:41 przez wXlfX, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Katolicy i związki
Do mnie po prostu chłopak powiedzial "część chciałbym cie poznać", taki nieoryginalny był. Inni zresztą też nie bardzo, bo po prostu chcieli mnie gdzieś zaprosić czy odprowadzić. A tak na serio jakby mnie ktoś oblał piwem to pewnie byłabym zła że musze chodzić z mokrą plamą, jakby mnie ktoś szturchał to powiedziałabym, żeby uważał i się nie rozpychał, a jeśli miałabym możliwość to zmieniłabym miejsce, jakby ktoś rzucał specjalnie przedmioty to pomyślałabym, że ma coś z głową.Lwica pisze: ↑2022-11-14, 23:43Zuben Ninja pisze: ↑2022-11-14, 22:23Chodziłem kiedyś na zajęcia dodatkowe z rysunku gdy miałem 17 lat to pamiętam sytuację, że po mojej lewej stronie siedziała jakaś blondynka w zbliżonym wieku do mojego i w pewnym momencie zaczęła się dziwnie zachowywać. Niby "przypadkiem" szturchała mnie łokciem w moje ramię i prosiła żebym pomógł jej narysować jakąś kreskę. Zupełnym "przypadkiem" ocierała swoimi palcami o moją dłoń gdy jej pomagałem. Kilka razy prosiła mnie o pomoc w ten sposób a na koniec zupełnym "przypadkiem" zrzucała swoje ołówki na ziemię w nadziei, że pomogę jej pozbierać i nawiążę z nią dalszy kontakt. Widać było, że chciała czegoś więcej ale na tamtym etapie życia nawet nie myślałem o związkach więc nie odwzajemniłem jej zainteresowania.
Ale zauważyłem, że one często stosują taką taktykę, że zrzucają swoje przedmioty blisko facetów, którzy się im podobają w nadziei że oni pomogą im je podnieść i nawiążą dalszy kontakt.
Nie tylko "one", mnie kiedyś na dyskotece facet oblał specjalnie piwem żeby za chwilę podać mi przygotowane już w zanadrzu chusteczki
Ogólnie ciężko było nie zauważyć, że było to celowe. Tańczy, tańczy, tańczy i zerka na mnie co chwilę i nagle siup szklanka przechylona do połowy na moją bluzkę
I to aktorskie "ooooojeeeejj! Przepraszam! Mam chusteczki, pomogę ci się wytrzeć!"
Hahaha wtedy byłam zniesmaczona, ale teraz mnie to bawi strasznie
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 19063
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2624 times
- Been thanked: 4636 times
- Kontakt:
Re: Katolicy i związki
Może być jeszcze gorzej: umówiłem się kiedyś z piękną i sympatyczną dziewczyną. Ale... ile ona mówiła!
Wykończyła mnie podróż z Gdyni do Zakopanego
Re: Katolicy i związki
Dzisiaj dosłownie obudziłam się z jakimiś przemyśleniami życiowymi i po prostu zaczęłam zastanawiać się jaki typ mężczyzny byłby dla mnie dobry jako przyjaciel i osoba do związku. I nie wiem
Ogólnie myślicie, że naprawdę przeciwieństwa się przyciągają, albo raczej: czy takie osoby powinny być w związku?
Chyba potrzebowałbym kogoś bardziej poważnego niż ja, ale też bez przesady w drugą stronę bo będę dusić się wewnętrznie.
Albo teraz zastanawiam się również czy mocno wierzący partner również byłby odpowiedni, bo niby tak - mógłby na mnie pozytywnie wpłynąć. I jak patrzę na takiego mężczyznę w kościele u nas, to on właśnie tak mnie trochę mobilizuje (to ten przystojny Pan ). Ale u mnie ciągle to wszystko kuleje. No jasne, może się poprawię za pół roku, za rok... ale tak słabo mi idzie. I myślałam że po spowiedzi będzie lepiej bo czułam taką wewnętrzną mobilizację.
Założyłam sobie, że od dnia spowiedzi generalnej będę różaniec odmawiać (jedną tajemnicę całą). No i co? Spowiedź była 28 grudnia, a odmówiłam do tej pory aż zawrotne 3 razy. TRZY razy.
W sumie tak myślę, że podświadomie bałbym się presji ze strony tego ewentualnego mężczyzny:
"A idź do kościoła, a czemu nie chodzisz, ja chodzę trzy razy w tygodniu a ty tylko dwa? a byłaś u spowiedzi? A jutro jest święto, trzeba się wybrać, na którą idziesz? Dlaczego nie dałaś na tacę - chodzisz, korzystasz, to trzeba dać! Aha, dałaś? To dlaczego tak mało?"
Nie no, może trochę zbyt koloryzowane.
Może inaczej - wewnętrznie mogłabym czuć coś na zasadzie presji, którą sama sobie gdzieś nałożyłam.
Dodano po 9 minutach 53 sekundach:
Moja koleżanka, która tak raz na pół roku przyjeżdżała do rodzinnego miasta i spotykała się wtedy ze mną + naszą drugą znajomą, właśnie tak nawijała.
Głównie opowiadała co się działo przez pół roku.
I wyglądało to tak:
- "no ja robiłam to, to, to, to, tamto, tamto, byłam już w dwóch związkach, wynajęłam dwa mieszkania, zmieniłam trzy razy pracę... Bla bla bla bla...
- "yhmm... Yhmmm....aha.... Ehhhhmmm..."
- "A w sumie, co u ciebie? Aaah czekaj, zanim odpowiesz, to jeszcze przypomniało mi się..."
I tak cztery godziny. Ja za każdym razem wchodziłam jak po spotkaniu z wampirem energetycznym dosłownie.
To jest nie na moje możliwości i powiedziałam tej drugiej koleżance, że jak chce to niech się z nią umawia, ale ja poki co nie mam ochoty się spotykać, bo mnie to męczy i wychodzę umordowana.
Ogólnie myślicie, że naprawdę przeciwieństwa się przyciągają, albo raczej: czy takie osoby powinny być w związku?
Chyba potrzebowałbym kogoś bardziej poważnego niż ja, ale też bez przesady w drugą stronę bo będę dusić się wewnętrznie.
Albo teraz zastanawiam się również czy mocno wierzący partner również byłby odpowiedni, bo niby tak - mógłby na mnie pozytywnie wpłynąć. I jak patrzę na takiego mężczyznę w kościele u nas, to on właśnie tak mnie trochę mobilizuje (to ten przystojny Pan ). Ale u mnie ciągle to wszystko kuleje. No jasne, może się poprawię za pół roku, za rok... ale tak słabo mi idzie. I myślałam że po spowiedzi będzie lepiej bo czułam taką wewnętrzną mobilizację.
Założyłam sobie, że od dnia spowiedzi generalnej będę różaniec odmawiać (jedną tajemnicę całą). No i co? Spowiedź była 28 grudnia, a odmówiłam do tej pory aż zawrotne 3 razy. TRZY razy.
W sumie tak myślę, że podświadomie bałbym się presji ze strony tego ewentualnego mężczyzny:
"A idź do kościoła, a czemu nie chodzisz, ja chodzę trzy razy w tygodniu a ty tylko dwa? a byłaś u spowiedzi? A jutro jest święto, trzeba się wybrać, na którą idziesz? Dlaczego nie dałaś na tacę - chodzisz, korzystasz, to trzeba dać! Aha, dałaś? To dlaczego tak mało?"
Nie no, może trochę zbyt koloryzowane.
Może inaczej - wewnętrznie mogłabym czuć coś na zasadzie presji, którą sama sobie gdzieś nałożyłam.
Dodano po 9 minutach 53 sekundach:
Najgorzej. Ja bardzo lubię rozmawiać, ale nie słychać monologu.Marek_Piotrowski pisze: ↑2022-11-15, 08:53Może być jeszcze gorzej: umówiłem się kiedyś z piękną i sympatyczną dziewczyną. Ale... ile ona mówiła!
Wykończyła mnie podróż z Gdyni do Zakopanego
Moja koleżanka, która tak raz na pół roku przyjeżdżała do rodzinnego miasta i spotykała się wtedy ze mną + naszą drugą znajomą, właśnie tak nawijała.
Głównie opowiadała co się działo przez pół roku.
I wyglądało to tak:
- "no ja robiłam to, to, to, to, tamto, tamto, byłam już w dwóch związkach, wynajęłam dwa mieszkania, zmieniłam trzy razy pracę... Bla bla bla bla...
- "yhmm... Yhmmm....aha.... Ehhhhmmm..."
- "A w sumie, co u ciebie? Aaah czekaj, zanim odpowiesz, to jeszcze przypomniało mi się..."
I tak cztery godziny. Ja za każdym razem wchodziłam jak po spotkaniu z wampirem energetycznym dosłownie.
To jest nie na moje możliwości i powiedziałam tej drugiej koleżance, że jak chce to niech się z nią umawia, ale ja poki co nie mam ochoty się spotykać, bo mnie to męczy i wychodzę umordowana.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Katolicy i związki
Dla Kocicy? tylko Kocur. Bo każde musi własnymi drogami. I potrafić to tolerować u drugiej osoby. Ale też oboje muszą znać miarę, na ile łażenie własnymi drogami nie ranić będzie drugiej osoby. To jak chodzenie po linie. Wymaga wielkiej elastyczności. Pociecha w tym, że Kocice i Kocury zwykle spadają na cztery łapy.
Przeciwieństwa przyciągają się, ale tylko wtedy, gdy się uzupełniają mogą tworzyć nową jakość. Tak jak w ogniwie, plus potrzebuje minusa, aby zaistnieć. Albo w magnesie, trwałe połączenie tylko N z S.
Mocno wierzący? Uważam, że tak. Ale ino mądrze wierzący. Nie od kreski, do kreski. Nie kontrolujący chodzenie do kościoła, ale wspierający w modlitwie. Wspierający w trudach.
Jeśli na wsptępie pyta: czemu nie chodzisz, ja chodzę trzy razy w tygodniu a ty tylko dwa? a byłaś u spowiedzi? A jutro jest święto, trzeba się wybrać, na którą idziesz? Dlaczego nie dałaś na tacę - chodzisz, korzystasz, to trzeba dać! Aha, dałaś? To dlaczego tak mało?, to zły prognostyk.
Jesli na wstępie oczekujesz pytań: czemu nie chodzisz, ja chodzę trzy razy w tygodniu a ty tylko dwa? a byłaś u spowiedzi? A jutro jest święto, trzeba się wybrać, na którą idziesz? Dlaczego nie dałaś na tacę - chodzisz, korzystasz, to trzeba dać! Aha, dałaś? To dlaczego tak mało?, to zły prognostyk.
Nie lękaj się. Wypłyń na głębię. Masz faceta, interesujecie się sobą wzajemnie? Pojedźcie razem w góry, w jakąś dzicz, gdzie będziecie zdani wyłącznie na siebie. Na 2 - 4 tygodnie. Z załażeniem, że spicie w jednym namiocie, ale bez seksu, bez erotyzmu. Nawet bez pocałunków. Jeśli wrócicie po tej próbie i dalej będzie się przyciągać, to wierzę, że Bóg będzie mieć Was w swojej opiece cały czas.
Być może oburzonaś powyższym. Być może ileś osób ostro potępi powyższe. Zanim całkowicie odrzucisz, przemyśl: po co, dlaczego, jaki to ma sens. I znajdź własną drogę.
Przeciwieństwa przyciągają się, ale tylko wtedy, gdy się uzupełniają mogą tworzyć nową jakość. Tak jak w ogniwie, plus potrzebuje minusa, aby zaistnieć. Albo w magnesie, trwałe połączenie tylko N z S.
Mocno wierzący? Uważam, że tak. Ale ino mądrze wierzący. Nie od kreski, do kreski. Nie kontrolujący chodzenie do kościoła, ale wspierający w modlitwie. Wspierający w trudach.
Jeśli na wsptępie pyta: czemu nie chodzisz, ja chodzę trzy razy w tygodniu a ty tylko dwa? a byłaś u spowiedzi? A jutro jest święto, trzeba się wybrać, na którą idziesz? Dlaczego nie dałaś na tacę - chodzisz, korzystasz, to trzeba dać! Aha, dałaś? To dlaczego tak mało?, to zły prognostyk.
Jesli na wstępie oczekujesz pytań: czemu nie chodzisz, ja chodzę trzy razy w tygodniu a ty tylko dwa? a byłaś u spowiedzi? A jutro jest święto, trzeba się wybrać, na którą idziesz? Dlaczego nie dałaś na tacę - chodzisz, korzystasz, to trzeba dać! Aha, dałaś? To dlaczego tak mało?, to zły prognostyk.
Nie lękaj się. Wypłyń na głębię. Masz faceta, interesujecie się sobą wzajemnie? Pojedźcie razem w góry, w jakąś dzicz, gdzie będziecie zdani wyłącznie na siebie. Na 2 - 4 tygodnie. Z załażeniem, że spicie w jednym namiocie, ale bez seksu, bez erotyzmu. Nawet bez pocałunków. Jeśli wrócicie po tej próbie i dalej będzie się przyciągać, to wierzę, że Bóg będzie mieć Was w swojej opiece cały czas.
Być może oburzonaś powyższym. Być może ileś osób ostro potępi powyższe. Zanim całkowicie odrzucisz, przemyśl: po co, dlaczego, jaki to ma sens. I znajdź własną drogę.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
- miłośniczka Faustyny
- Mistrz komentowania
- Posty: 4447
- Rejestracja: 26 sie 2018
- Lokalizacja: Ulica Sezamkowa
- Has thanked: 1081 times
- Been thanked: 1150 times
Re: Katolicy i związki
Dlaczego jej nie powiedziałeś, że za dużo mówi? Może ona tego nie zauważała? A później mogła nie wiedzieć, dlaczego się dalej nie spotykacie i nie być świadoma, co robiła nie tak. Skoro była sympatyczna, to wystarczyłoby gdyby mniej gadała i by było ok. Może by się wszystko udało. A jak nie uświadomiłeś, to innych mężczyzn też możliwe, że tak zamęczała i nie wiedziała dlaczego jej nie wychodzi.Marek_Piotrowski pisze: ↑2022-11-15, 08:53Może być jeszcze gorzej: umówiłem się kiedyś z piękną i sympatyczną dziewczyną. Ale... ile ona mówiła!
Wykończyła mnie podróż z Gdyni do Zakopanego
I tutaj to samo pytanie. Dlaczego nie uświadomiłaś tej koleżanki? Na jej miejscu bym wolała, żeby mi ktoś zwrócił uwagę, a nie kończył relację. Bywa tak, że takie osoby są tak zajęte monologiem, że nie widzą, że robią coś źle. Ostatnio jak mi ktoś z rodziny tak gadał i nawet nie spytał co u mnie, to w pewnym momencie mu bezceremonialnie przerwałam i sama zaczęłam opowiadać. Ewidentnie ta osoba załapała, że mówiła zbyt długo i słuchała mnie spokojnie i chyba dość uważnie.Lwica pisze: ↑2023-01-06, 12:41 Ja za każdym razem wchodziłam jak po spotkaniu z wampirem energetycznym dosłownie.
To jest nie na moje możliwości i powiedziałam tej drugiej koleżance, że jak chce to niech się z nią umawia, ale ja poki co nie mam ochoty się spotykać, bo mnie to męczy i wychodzę umordowana.
Dodano po 13 minutach 19 sekundach:
Ja w bezpośrednich kontaktach nie mówię zbyt dużo, ale potrafię się skrajnie rozgadać, gdy rozmawiam przez telefon. Nie wiem dlaczego. Jak się zorientuję to wtedy od razu przerywam gadanie, ale czasem z tym przeginam i potem jestem zła na siebie, chciałbym aby mi ktoś wtedy przerwał, bo inaczej zauważam za późno. Ale chyba nikt nie był jak na razie zły o to, jeśli to raczej rozbawiony. Ale na usprawiedliwienie dodam, że nie gadałam o jakichś nudnych bzdurach, tylko o dość ciekawych tematach, które są w kręgu zainteresowań rozmówcy. Tylko że za dużo.
Ostatnio zmieniony 2023-01-06, 13:31 przez miłośniczka Faustyny, łącznie zmieniany 6 razy.
Odkąd umiłowałam Boga całą istotą swoją, całą mocą swego serca, od tej chwili ustąpiła bojaźń, i chociażby mi nie wiem już jak mówiono o Jego sprawiedliwości, to nie lękam się Go wcale, bo poznałam Go dobrze: Bóg jest Miłość a Duch Jego- jest spokój"
- Abstract
- Zasłużony komentator
- Posty: 2535
- Rejestracja: 27 cze 2021
- Has thanked: 152 times
- Been thanked: 408 times
Re: Katolicy i związki
Zdecydowanie nie. Im więcej macie ze sobą wspólnego, zainteresowania, pokrywające się w wielu ważnych aspektach światopoglądy tym lepiej dla was.
Jest pewna pułapka w dobieraniu się ludzi, np pary które realizują się tylko w otoczeniu innych, są często duszą towarzystwa, otoczenie odbierając ich tylko i wyłącznie pozytywnie podsyca ich trafność wyboru, ale gdy pozostają sami pojawia się pustka, nie kreują się razem dla innych, ich światy mijają się, ale gdy tylko pojawia się towarzystwo znowu tryskają energią i pokazywaniem uczucia do siebie.
Bóg nie adoptował nas po innym bogu.
Re: Katolicy i związki
miłośniczko, to nie wygląda tak czarno-białe jak piszesz, ja akurat jestem typem nauczyciela i pouczam nawet za dużo ludzi ale próbuję to robić dość serdecznie i taktowanie. Ale tutaj, to nie chodzi o samą dużą ilość słów, a raczej o to, że ktoś Cię traktuje jak worek treningowy i psychoterapię w jednym. A Ty w tym momencie sama ledwo żyjesz.
Ja znam tę dziewczynę od 2010 roku i wtedy była bardziej ok, a nawet fajnie spędzaliśmy czas. Dopóki nie zaczęła prezentować siebie jako "co to nie ja, a wy to chyba nic ciekawego nie macie do przekazania". Wątpię, że robiła to złośliwie, raczej sama zaczęła mieć jakieś problemy, może z brakiem akceptacji i próbowała to maskować w taki sposób. Ale ja nie jestem od tego aby ludzi uczyć manier, szczególnie kiedy do kogoś nie dociera. Chciałam kiedyś jej delikatnie próbowałam przekazać żeby nie traktowała każdego potencjalnego nowego chłopaka jako tego jedynego, bo ten na pewno już będzie stał z nią przed ołtarzem. Zna go miesiąc i to TEN... A później po raz dziesiąty ryk i zawód miłosny życia. Średnio TYCH jedynych było z dziecięciu co rok. Ale jak widać było, kolejny rok upłynął jej podobnie i nie wyciągnęła konsekwencji.
A to trochę co innego, niż ktoś np się spóźnia. Mam znajomą, która notorycznie przychodziła po czasie (teraz jej nie widziałam że dwa lata). Ale to nie 5 minut, tylko 45, rekord to ponad godzinę. To jest ewidentnie brak szacunku i do takich osób nie dociera, że Ty TEŻ masz tyle.samo doby co oni, że łapanie wielu srok za ogon jest niezbyt ok, bo ona musi jeszcze wejść do banku, a nie przewidziała, że będą kolejki, a jeszcze do sklepu bo mama ja prosiła o coś z tego jednego sklepu, a tak w ogóle to przez 20 minut szukała miesiąca parkingowego itd.
Już hitem było, że ona właśnie sobie przypomniała, że wycieraczki w aucie musi szybko kupić i zmienić. Przed spotkaniem, na które umawiamy się w kilka osób, dwa tygodnie wcześniej
Ciężko jest mi funkcjonować z takimi ludźmi, którzy zapominają głowy, kiedy wychodzą z domu. I tolerowalam to tylko dlatego, że lubiłam ją i miałyśmy taką fajną grupkę osób do spotkań.
Dodano po 1 godzinie 30 minutach 44 sekundach:
No właśnie nie mam nikogo aktualnie dlatego nic nie sprawdzę w namiocie
Wiesz, ja na pewno nie będę wchodziła albo trwała z kimś, kto podchodzi na religii w sposób jak powyżej dałam przerysowane przykłady. Bo nie interesuje mnie wyścig, kto więcej da na tacę albo kto ile razy był u spowiedzi.
Raczej przy dość stabilnej osobie pod względem religii, ja mogę czuć się "ta gorsza". I tutaj może być problem. No ale to tak gdybam na daleką przyszłość.
Dodano po 19 minutach 25 sekundach:
Mój były miał pociąg do różnych wyjazdów na koncerty, gdzie mnie w ogóle coś takiego nudziło. Wtedy to jest bardzo duży zgrzyt.
Ale jak on lubi historię, a ona sztuk walki, to on chodzi na dodatkowe zajęcia z historii, a ona na sztuki walki. I tutaj zgrzytu nie ma.
Ale co z charakterem? Ja znam fajne małżeństwo (są w moim wieku), że ten chłopak jest dość mocno nieśmiały, mało mówi, poważny, chodziłam z nim do podstawówki, do klasy.
Ale jego żona to taka tryskająca energią dziewczyna, wszędzie jej pełno. I to właśnie jest (według mnie) pewnego rodzaju uzupełnienie. Bo oczywiście, może być tak, że większość kobiet jej pokroju byłaby znudzona tego typu relacją z facetem małomównym, albo facetów zmęczonych tym wiecznym uśmiechem tej dziewczyny. A im to pasuje.
Inna sprawa, że może przy niej się otworzył/zaufał/dał się poznać w jakiś sposób.
Oczywiście to wszystko są fajne dyskusje, ale tak czy siak każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie i przede wszystkim otworzyć się na to, co się czuje.
Ja znam tę dziewczynę od 2010 roku i wtedy była bardziej ok, a nawet fajnie spędzaliśmy czas. Dopóki nie zaczęła prezentować siebie jako "co to nie ja, a wy to chyba nic ciekawego nie macie do przekazania". Wątpię, że robiła to złośliwie, raczej sama zaczęła mieć jakieś problemy, może z brakiem akceptacji i próbowała to maskować w taki sposób. Ale ja nie jestem od tego aby ludzi uczyć manier, szczególnie kiedy do kogoś nie dociera. Chciałam kiedyś jej delikatnie próbowałam przekazać żeby nie traktowała każdego potencjalnego nowego chłopaka jako tego jedynego, bo ten na pewno już będzie stał z nią przed ołtarzem. Zna go miesiąc i to TEN... A później po raz dziesiąty ryk i zawód miłosny życia. Średnio TYCH jedynych było z dziecięciu co rok. Ale jak widać było, kolejny rok upłynął jej podobnie i nie wyciągnęła konsekwencji.
A to trochę co innego, niż ktoś np się spóźnia. Mam znajomą, która notorycznie przychodziła po czasie (teraz jej nie widziałam że dwa lata). Ale to nie 5 minut, tylko 45, rekord to ponad godzinę. To jest ewidentnie brak szacunku i do takich osób nie dociera, że Ty TEŻ masz tyle.samo doby co oni, że łapanie wielu srok za ogon jest niezbyt ok, bo ona musi jeszcze wejść do banku, a nie przewidziała, że będą kolejki, a jeszcze do sklepu bo mama ja prosiła o coś z tego jednego sklepu, a tak w ogóle to przez 20 minut szukała miesiąca parkingowego itd.
Już hitem było, że ona właśnie sobie przypomniała, że wycieraczki w aucie musi szybko kupić i zmienić. Przed spotkaniem, na które umawiamy się w kilka osób, dwa tygodnie wcześniej
Ciężko jest mi funkcjonować z takimi ludźmi, którzy zapominają głowy, kiedy wychodzą z domu. I tolerowalam to tylko dlatego, że lubiłam ją i miałyśmy taką fajną grupkę osób do spotkań.
Dodano po 1 godzinie 30 minutach 44 sekundach:
Yhm, też tak myślę, że jedno może od drugiego się czegoś uczyć, czymś nowym imponować, to wtedy przyciąga. Ale nie na zasadzie chorej fascynacji.Andej pisze: ↑2023-01-06, 12:48 Dla Kocicy? tylko Kocur. Bo każde musi własnymi drogami. I potrafić to tolerować u drugiej osoby. Ale też oboje muszą znać miarę, na ile łażenie własnymi drogami nie ranić będzie drugiej osoby. To jak chodzenie po linie. Wymaga wielkiej elastyczności. Pociecha w tym, że Kocice i Kocury zwykle spadają na cztery łapy.
Przeciwieństwa przyciągają się, ale tylko wtedy, gdy się uzupełniają mogą tworzyć nową jakość. Tak jak w ogniwie, plus potrzebuje minusa, aby zaistnieć. Albo w magnesie, trwałe połączenie tylko N z S.
Mocno wierzący? Uważam, że tak. Ale ino mądrze wierzący. Nie od kreski, do kreski. Nie kontrolujący chodzenie do kościoła, ale wspierający w modlitwie. Wspierający w trudach.
Jeśli na wsptępie pyta: czemu nie chodzisz, ja chodzę trzy razy w tygodniu a ty tylko dwa? a byłaś u spowiedzi? A jutro jest święto, trzeba się wybrać, na którą idziesz? Dlaczego nie dałaś na tacę - chodzisz, korzystasz, to trzeba dać! Aha, dałaś? To dlaczego tak mało?, to zły prognostyk.
Jesli na wstępie oczekujesz pytań: czemu nie chodzisz, ja chodzę trzy razy w tygodniu a ty tylko dwa? a byłaś u spowiedzi? A jutro jest święto, trzeba się wybrać, na którą idziesz? Dlaczego nie dałaś na tacę - chodzisz, korzystasz, to trzeba dać! Aha, dałaś? To dlaczego tak mało?, to zły prognostyk.
Nie lękaj się. Wypłyń na głębię. Masz faceta, interesujecie się sobą wzajemnie? Pojedźcie razem w góry, w jakąś dzicz, gdzie będziecie zdani wyłącznie na siebie. Na 2 - 4 tygodnie. Z załażeniem, że spicie w jednym namiocie, ale bez seksu, bez erotyzmu. Nawet bez pocałunków. Jeśli wrócicie po tej próbie i dalej będzie się przyciągać, to wierzę, że Bóg będzie mieć Was w swojej opiece cały czas.
Być może oburzonaś powyższym. Być może ileś osób ostro potępi powyższe. Zanim całkowicie odrzucisz, przemyśl: po co, dlaczego, jaki to ma sens. I znajdź własną drogę.
No właśnie nie mam nikogo aktualnie dlatego nic nie sprawdzę w namiocie
Wiesz, ja na pewno nie będę wchodziła albo trwała z kimś, kto podchodzi na religii w sposób jak powyżej dałam przerysowane przykłady. Bo nie interesuje mnie wyścig, kto więcej da na tacę albo kto ile razy był u spowiedzi.
Raczej przy dość stabilnej osobie pod względem religii, ja mogę czuć się "ta gorsza". I tutaj może być problem. No ale to tak gdybam na daleką przyszłość.
Dodano po 19 minutach 25 sekundach:
Niby tak, chociaż z tymi zainteresowaniami, to różnie.Abstract pisze: ↑2023-01-06, 14:09Zdecydowanie nie. Im więcej macie ze sobą wspólnego, zainteresowania, pokrywające się w wielu ważnych aspektach światopoglądy tym lepiej dla was.
Jest pewna pułapka w dobieraniu się ludzi, np pary które realizują się tylko w otoczeniu innych, są często duszą towarzystwa, otoczenie odbierając ich tylko i wyłącznie pozytywnie podsyca ich trafność wyboru, ale gdy pozostają sami pojawia się pustka, nie kreują się razem dla innych, ich światy mijają się, ale gdy tylko pojawia się towarzystwo znowu tryskają energią i pokazywaniem uczucia do siebie.
Mój były miał pociąg do różnych wyjazdów na koncerty, gdzie mnie w ogóle coś takiego nudziło. Wtedy to jest bardzo duży zgrzyt.
Ale jak on lubi historię, a ona sztuk walki, to on chodzi na dodatkowe zajęcia z historii, a ona na sztuki walki. I tutaj zgrzytu nie ma.
Ale co z charakterem? Ja znam fajne małżeństwo (są w moim wieku), że ten chłopak jest dość mocno nieśmiały, mało mówi, poważny, chodziłam z nim do podstawówki, do klasy.
Ale jego żona to taka tryskająca energią dziewczyna, wszędzie jej pełno. I to właśnie jest (według mnie) pewnego rodzaju uzupełnienie. Bo oczywiście, może być tak, że większość kobiet jej pokroju byłaby znudzona tego typu relacją z facetem małomównym, albo facetów zmęczonych tym wiecznym uśmiechem tej dziewczyny. A im to pasuje.
Inna sprawa, że może przy niej się otworzył/zaufał/dał się poznać w jakiś sposób.
Oczywiście to wszystko są fajne dyskusje, ale tak czy siak każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie i przede wszystkim otworzyć się na to, co się czuje.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Katolicy i związki
Nie ma gorszych. To tylko ludziom tak się może wydawać.
Porównuję to do wyprawy na szczyt góry. Gdy ludzie wyruszają z różnych miejsc. Jeden idzie od poziomu morza. Drugi z podnóża. Trzeci wyrusza z jakiegoś schroniska górskiego. Czy ten, który rozpoczął drogę od najniższego punktu jest gorszy od tego, kto ruszył ze schroniska? Czy jego winą jest to, że jest znacznie niżej, dalej od szczytu? Nie ma jednej miary. Nie można mierzyć tym, w jakim miejscu się ktoś znajduje. Ale tym, jak bardzo pragnie dojść na szczyt. Jak wiele wysiłku wkłada w drogę. Czyż można powiedzieć, że ten, kto wjechał na szczyt kolejka linową jest lepszy, bo pierwszy dotarł na szczyt?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Katolicy i związki
No jasne, niby takAndej pisze: ↑2023-01-06, 16:57Nie ma gorszych. To tylko ludziom tak się może wydawać.
Porównuję to do wyprawy na szczyt góry. Gdy ludzie wyruszają z różnych miejsc. Jeden idzie od poziomu morza. Drugi z podnóża. Trzeci wyrusza z jakiegoś schroniska górskiego. Czy ten, który rozpoczął drogę od najniższego punktu jest gorszy od tego, kto ruszył ze schroniska? Czy jego winą jest to, że jest znacznie niżej, dalej od szczytu? Nie ma jednej miary. Nie można mierzyć tym, w jakim miejscu się ktoś znajduje. Ale tym, jak bardzo pragnie dojść na szczyt. Jak wiele wysiłku wkłada w drogę. Czyż można powiedzieć, że ten, kto wjechał na szczyt kolejka linową jest lepszy, bo pierwszy dotarł na szczyt?
Ale wiesz, znając mnie, moglabym mieć takie poczucie, że mnie nie udaje się specjalnie. Kwestia wiary jest dla mnie trudna w tym momencie. Obawiam się, że słabo wypadam aktualnie. Jakby czegoś mi brakuje żeby w pełni się zaangażować. Śmieszne jest to, że jako dziecko i jeszcze nastolatka, miałam to coś i było to dla mnie naturalne.
Dzisiaj próbowałam się skupić na mszy, specjalnie poszłam trochę bliżej usiąść. Ale też nie było to jakieś wielkie skupienie i słuchanie. Rany, jeszcze ten ksiądz tak woooooolllllllnooooooooo mówi. A raczej dzieli zdanie na części, robi pauzy między słowami i tak ciężko się tego słucha. Jak już jedno zdanie skończy mówić, dojdzie do trzeciego, to nie pamiętam co w tym pierwszym było.
"Dzisiaj...................................... Byłem...........................w sklepie......................po........................... Bułki....................."