Hildegarda pisze: ↑2022-06-22, 11:50
Weźmy sytuację tej porzuconej kobiety z dzieckiem. Co jest bardziej etyczne, czy twarde trzymanie się zasad i wtedy kobieta już skrzywdzona przez los musi samotnie wychowywać dziecko, odbierając mu możliwość wychowania w pełnej rodzinie, czy to, że zwiąże się legalnie z innym mężczyzną, z którym stworzy związek oparty na miłości, a dziecko będzie miało możliwość wychowywać się w pełnej rodzinie?
Naprawdę nie widzisz tego?
Nie, nie widzę.
Moralność nie jest utylitarna.
Choć aspekt utylitarny też jest: widać to po USA, gdzie rozwód nie jest żadnym problemem - ani prawnym, ani moralnym (większość denominacji dopuszcza rozwody, choć udają, że kierują się Biblią). Jaki jest skutek?
Prosty: małżeństwa zawierane są lekkomyślnie i dość lekkomyślnie rozwiązywane.
Skutek w odniesieniu nie do jednej osoby, ale do całej społeczności jest prosty:
ponad połowa dzieci w USA wychowuje się w rozbitych rodzinach.
Takie są skutki krótkowzrocznego spojrzenia na to czy warto łamać zasady, czy nie.
Z tym że Ty, jako osoba niewierząca, nie jesteś zobowiązana (nawet moralnie) do kierowania się tymi zasadami. Nie wiem po co w ogóle bijesz pianę na ten temat. Boże zasady to
PROPOZYCJA - skoro CI z Nim nie po drodze, Twoja sprawa.
Hildegarda pisze:Andej pisze:
Unieważnienie jest zupełnie innym pojęciem prawnym od rozwiązania.
Nie wiem jakie masz podstawy do pisania w sprawie Kurskiego używając cudzysłowu. Jeśli masz podstawy do stwierdzenia, że zostało złamane Prawo Kanoniczne, to powinnaś to zgłosić podając dowody. W innym przypadku poddawanie w wątpliwość prawidłowości orzeczenia jest szkalowaniem.
Z ciekawości, co ma do rzeczy okres 24 lat? Jaką ma wartość prawną okres trwania w błędzie?
No dobrze, to zamiast rozwodu, mamy stwierdzenie nieważności małżeństwa, dobre i to .
Absolutnie nie uważam, że Prawo Kanoniczne zostało złamane, napisałam, że jak ktoś chce to potrafi.
Okres 24 lat małżeństwa i posiadanie trójki dzieci nie ma tu absolutnie nic do rzeczy, po prostu pan Kurski po tym czasie dopiero zorientował się, że w jego małżeństwie źle się dzieje i jednak jest nieważne. Wszystko jest ok
Być może dopiero wyszły jakieś sprawy. A być może było nadużycie. Nie znam sprawy, więc trudno mi się wypowiadać. Jak widzę, Tobie Tobie podobny drobiazg nie przeszkadza...
Marek_Piotrowski pisze: ↑2022-06-22, 09:41
Świetnie. Widzę, że już doczytałaś, i wiesz już, że nie ma tam żadnego pozwolenia dla wierzącego na "niszczenie rodziny", jak sugerowałaś.
Nie odpowiedziałeś na pytanie kim jest osoba niewierząca. Jeśli ktoś w małżeństwie nie kieruje się przykazaniami miłości i nie ma w nim dobrej woli do poprawy i budowania związku jest wierzący czy nie?
Teraz z kolei
Bible twisting?
Żałosne.
Sytuacja, którą opisuje Paweł jest jasna: jest dwoje małżonków, z których jedno się nawraca. Paweł nie daje pozwolenia na własną inicjatywę (na zasadzie "nie wierzysz, to cię opuszczam"), ale w sytuacji, gdy "nienawróconemu" małżonkowi się nie podoba nawrócenie drugiego i chce odejść, normalne jest, że nawrócony małżonek powinien na to pozwolić.
To NIE JEST - jak usiłujesz tym pytanie zasugerować - kwestia oceny "a, on sie nie kieruje zasadami, to można".
I co trzeba zrobić żeby takie stwierdzenie otrzymać, jak długo to trwa i czy są jakieś statystyki mówiące o tym ilu katolików otrzymuje takie stwierdzenie?
Trzeba udowodnić, iż stan faktyczny jest taki, że małżeństwo nie zaistniało.
Dodano po 4 minutach 5 sekundach:
Hildegarda pisze: ↑2022-06-22, 13:56
Ehh to nazewnictwo, dla mnie to i tak wszystko można podciągnąć pod rozwód
Jaasne. Jakbyś usłyszała, ze mąż Cię zdradził, to też byloby CI wszystko jedno, czy zdrada faktycznie zaszła, czy też były to tylko plotki?
Dodano po 1 minucie 3 sekundach:
Hildegarda pisze: ↑2022-06-22, 13:05
Z powyższych odpowiedzi wynika, że w KK jest unieważnienie małżeństwa, więc tylko o to zapytałam.
Nie wynika i nie ma unieważnienia małżeństwa.