A ja nie stwierdziłem że tak napisałeś tylko zadałem pytanie.
Gotowość wewnetrzna do przyjęcia Ewangelii to już rola Boga natomiast głoszenie Ewangelii to rola ludzi.
A ja nie stwierdziłem że tak napisałeś tylko zadałem pytanie.
Ale ja w innym kontekście. Nawiązywałem do wątku.
Ok.
Poniekąd. Nie oznacza to jednak, że nie jestem w stanie stwierdzić, iż "z tygo nic nie bydzie".
Fakt. To mi do łaba nie pszyszło.
To chyba o mnie.
Wiedzeni doświadczeniem zwykle jesteśmy w stanie oszacować prawdopodobieństwo.
Andej dyskusję zawsze możesz przerwać, ucierpi jedynie ego. Rozrzewniony dyskutant argumenty często przyjmuje z czasem, po dyskusji, bez świadków. Ważne jest to że mieliśmy szansę dodać cegiełkę do procesu zmian, który czasem trwa latami. Inna cegiełka udziela się również nam.
Gdy stronniczość i manipulacja kipi z tekstów, wówczas wystarczy napisać małą radę, aby zapoznać się na spokojnie z faktami i nie manipulować. Lepszy taki wpis niż żaden, ponieważ odbiorców treści jest mnóstwo, a brak reakcji to często dla czytającego (biernego) odbiorcy "ciche poparcie".
Automatycznie post idzie wtedy w górę, więc zawsze w takiej sytuacji mam wrażenie, że mimowolnym poparciem byłaby odpowiedź na takie prowokacje.Abstract pisze: ↑2022-07-10, 15:22 Gdy stronniczość i manipulacja kipi z tekstów, wówczas wystarczy napisać małą radę, aby zapoznać się na spokojnie z faktami i nie manipulować. Lepszy taki wpis niż żaden, ponieważ odbiorców treści jest mnóstwo, a brak reakcji to często dla czytającego (biernego) odbiorcy "ciche poparcie".
Nie mam FB.
Masz rację. Tu nie ma uniwersalnego klucza do jednoznacznie przyjmowanej postawy. Możemy tylko wymienić się doświadczeniami i odczuciami, ale każda sytuacja musi być traktowana oddzielnie.
AdamS jeśli już ktoś wcześniej zareagował w podobny sposób jak ty chcesz, nie ma sensu tego powielać, natomiast jakikolwiek jeden wpis będzie pracował, być może czytającemu zasiejesz ziarno potrzeby weryfikacji tych "rewelacji".
Zgadza się. Ja mam tak b. często tutaj na forum. "Ziarna" forumowiczów, choć boleśnie często kiełkują i pozwalają spojrzeć z innej strony, a nawet zmienić zdanie. Choć muszę przyznać, że jestem dość oporny. Ale to działa.
Trzeba znaleźć złoty środek. Z jednej strony, ewangelizacja czasami wymaga tego, aby z kimś porozmawiać o religii. Z drugiej strony, są sytuacje, w których podejmowanie tego tematu jest bezsensowne, czasami wręcz szkodliwe.AdamS. pisze: ↑2022-07-09, 22:29 Coraz częściej stajemy wobec problemu prowokacji w naszych relacjach z osobami, które oddaliły się od żywej wiary. Prowokacje te mają bardzo różny charakter. Czasem są inicjowane dla własnej satysfakcji (aby podrażnić chrześcijan), innym razem są wyrazem przelewającej się goryczy (u osób, które doznały różnych zranień), bywają też rękawice rzucone dla podjęcia intelektualnych pojedynków (często mają charakter merytoryczny, ale u rozmówcy zauważalny jest stan zatrzaśnięcia na perspektywę czucia i myślenia drugiej strony).
Moje pytanie do Was - czy sądzicie, że warto podejmować takie tematy? A jeśli tak, to w jakich sytuacjach? Zawsze w takich chwilach przychodzi mi wspomnienie postawy Jezusa w sytuacji oskarżania Go o niepopełnione zbrodnie. On milczał nawet wobec Piłata, który szukał wyjścia z kłopotliwej sytuacji (wyrażając wobec Jezusa jakiś cień życzliwości). Czy i my nie powinniśmy częściej milczeć? A jeśli nie, to co według Was jest tym wymiernikiem, który wskazuje kiedy podejmować rozmowę, a kiedy nie?