Albertus pisze: ↑2022-08-21, 22:56
Ale pouczano cie do czegos zlego?
Do dobrego, ale ja nigdy nie chciałam, więc w pewnym momencie udawałam, że się podporządkowuję, ale i tak myślałam swoje, a po latach to już nawet nie miałam siły udawać. Jeśli ośmioletnie dziecko jest zdolne do powzięcia takiej strategii, to znaczy, że musi to być mocne.
Dezerter pisze: ↑2022-08-21, 23:05
Czy Jezus głaskał po głowie uczonych w piśmie, faryzeuszy, Piotra i apostołów czy pouczał?
Pouczał. I to jest powód, dzięki któremu niedawno zdałam sobie sprawę, dlaczego nie trafia do mnie Ewangelia, a postać Pana Jezusa mnie nie zachwyca na tyle, by za Nim iść.
Marek_Piotrowski pisze: ↑2022-08-22, 09:15
Obawiam się, że teoretyzujesz, Konwalio. Tego już zresztą próbowano (w wychowaniu) - skończyło się fatalnie.
A metody konwencjonalne niby działają? Nie. Tylko uciszają. Wierz mi, osoba, którą udało mi się tak oszukać, że niby się poprawiłam, była szkolnym psychologiem, a ja byłam ośmioletnim dzieckiem. Jeśli ośmiolatka jest w stanie oszukać specjalistę, to dobrze to pokazuje „skuteczność” tych metod. Wszystko pięknie tylko na zewnątrz.
Był taki lekarz, który pozwolił swoim pacjentom być sobą, utworzył specjalny dom dla nich, jednak rzeczywiście koniec końców projekt się nie udał. Lekarz wywodził się z nurtu antypsychiatrii, ale nie pamiętam jego nazwiska. Chyba lata 60. minionego wieku były czasem tego rodzaju eksperymentowania.
To jednak nie znaczy, że sama idea jest zła, a jedynie jej wykonanie.
Marek_Piotrowski pisze: ↑2022-08-22, 09:15
Jak rozumiem, chciałaś napisać coś odwrotnego: chodziło Ci o to, by człowiek nie czynił dobra ze strachu tylko z przekonania?
To też. Ale i odrzucanie zła powinno płynąć z wewnętrznego przekonania, a nie dlatego, że coś narzucono. Oczywiście to jest szersze zagadnienie, jak piszesz:
Musimy brać pod uwagę także dobro innych ludzi, a nie tylko tego co czyni. Zmuszamy (tak!) pewnych ludzi, by nie kradli i nie mordowali.
Ale to jest nadal zmuszanie. A jeśli ludzie wewnętrznie tego nie odczuwają, to narasta w nich frustracja. Ja tych ludzi rozumiem bardzo dobrze, choć u mnie o takie skrajności nie chodzi.
Marek_Piotrowski pisze: ↑2022-08-22, 09:15
Podobnie jest z dziećmi - im młodsze dziecko, tym więcej w wychowaniu tresury (dla jego dobra), im starsze i może zrozumieć (np. dlaczego nie pchać palca do kontaktu) tym więcej tłumaczenia.
To ciekawe, że u niektórych dziecięce myślenie zostaje przez całe życie. Właśnie dlatego, że ktoś ich tresował.
Marek_Piotrowski pisze: ↑2022-08-22, 09:15
Ale wiesz, że nagroda (głaskanie itp) to też element tresury?
Głaskanie to jest przenośnia. I nie ma być nagrodą. Ma być normalnym postępowaniem. Ludzie mają się ciągle wzajemnie pocieszać i podnosić na duchu.
Przeraża mnie ten świat. Muszę wszystkim udowodnić, że można inaczej. Będę wszystkich głaskać i ludzie będą się dziwić, że jestem do tego zdolna. Tak naprawdę będę to robić dlatego, że oczekuję tego samego, ale chyba się nie doczekam.
Jeśli ktoś kogoś poucza, ma satysfakcję z tego, że ta osoba się myli, ale jeszcze bardziej z tego, że może jej wytknąć błąd. To jest tak, jakby ktoś bardzo wysoki pochylał się nad jakąś małą mrówką, pokazywał palcem, szczerzył zęby i mówił: „ty robaku”, a potem unosił nogę, jakby chciał tego kogoś rozdeptać. Tak mniej więcej wyobrażam sobie każde upomnienie. Tak wyobrażam sobie karcącego Boga.