Tu są dwie odpowiedzi (ale nie sprzeczne z sobą):MożeZapytam pisze: ↑2022-09-04, 12:27 Cudzołóstwo jest wtedy gdy jedno ze współmałżonków zdradzi. Kiedyś gdy mężczyzna zdradził żonę z kobietą zamężna był karany, a z niezamężną nie?
- gdy nie ma prawa, nie ma też grzechu:
"Bo i przed Prawem grzech był na świecie, grzechu się jednak nie poczytuje, gdy nie ma Prawa. (14) A przecież śmierć rozpanoszyła się od Adama do Mojżesza nawet nad tymi, którzy nie zgrzeszyli przestępstwem na wzór Adama. On to jest typem Tego, który miał przyjść."/Rz 5,13-14/
. - Kiedy już było Prawo, mężczyzna (czy był żonaty, czy nie) współżyjąc z kobietą niezamężną, był karany, choć specyficzne (zaraz wyjaśnię czemu):
„Jeśli mężczyzna znajdzie młodą kobietę - dziewicę nie zaślubioną - pochwyci ją i śpi z nią, a znajdą ich, odda ten mężczyzna, który z nią spał, ojcu młodej kobiety pięćdziesiąt syklów srebra i zostanie ona jego żoną. Za to, że jej gwałt zadał, nie będzie jej mógł porzucić przez całe swe życie."/Pwt 22,28-29 BT5/
Czemu tylko taka kara? Paradoksalnie, dla dobra kobiety: taka dziewczyna nie miałaby szans na zamążpójście. A niezamężna kobieta była wówczas pariasem (w skrajnym wypadku nie miałaby co jeść).
Warto porównać z przypadkiem, gdy mężczyzna zgrzeszył z kobietą zamężną:
„Jeśli dziewica została zaślubiona mężowi, a spotkał ją jakiś inny mężczyzna w mieście i spał z nią, oboje wyprowadzicie do bramy miasta i kamienować ich będziecie, aż umrą: młodą kobietę za to, że nie krzyczała, będąc w mieście, a tego mężczyznę za to, że zadał gwałt żonie bliźniego. Usuniesz zło spośród siebie. Lecz jeśli mężczyzna znalazł na polu młodą kobietę zaślubioną, zadał jej gwałt i spał z nią, umrze sam mężczyzna, który z nią spał. Młodej kobiecie zaś nic nie uczynisz. Młoda kobieta nie popełniła przestępstwa godnego śmierci."/Pwt 22,23-26a/
Kobieta ma męża (a więc i utrzymanie0 - więc winny zostanie stracony. Kobieta umrze tylko w przypadku, gdy odbyła stosunek niedobrowolnie (przyjmuje się na jej korzyść domniemanie, że jeśli to było poza skupiskiem ludzkim, to nie mogła temu zapobiec).
Ale podlegają i cierpią skażenie:
„Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie bowiem zostało poddane marności - nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał - w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując przybrania za synów - odkupienia naszego ciała."/Rz 8,19-23 BT5/
3
To, co napisałeś, dowodzi tylko jednego: Twojej ignorancji w dziedzinie, w której się tak autorytatywnie wypowiadaszJozek pisze: ↑2022-09-04, 16:16 Najbardziej w tych ewolucjonistycznych teoriach smieszy mnie i wrecz bawi nie tyle to ze nie znajac budowy calego kompletnego ciala tych malpoludow, stosuje sie metody oparte na dzisiejszym czlowieku i wedlug czlowieka rekonstruuje wyglad zewnetrzny, tylko to ze nie wiadomo skad biora pomysly jak wygladala ich skora i owlosienie, czy byla biala czy czarna.
Istna parodia rekonstrukcji, rzekomo naukowa.
Polecam Ci gorąco słowa św.Jana Pawła II:
„Jeżeli kosmologie starożytnego Bliskiego Wschodu mogły zostać oczyszczone i włączone do pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju, to czy współczesna kosmologia nie mogłaby mieć czegoś do zaofiarowania naszej refleksji nad stworzeniem? Czy perspektywa ewolucyjna nie rzuca światła na antropologię teologiczną, rozumienie osoby ludzkiej jako imago Dei, na zagadnienia chrystologiczne – a nawet na rozwój samej doktryny chrześcijańskiej? Czy, i jakie są eschatologiczne implikacje współczesnej kosmologii, zwłaszcza w świetle niezmierzonej przyszłości naszego Wszechświata? Czy metodologia teologii nie mogłaby owocnie zaczerpnąć z osiągnięć metodologii i filozofii nauki?”
„(...)nauka może oczyścić religię z błędów i przesądów; religia może oczyścić naukę z idolatrii i fałszywych absolutów”/ Jan Paweł II, Posłanie Jego Świątobliwości Ojca Świętego Jana Pawła II do George’a V. Coy-ne’a Dyrektora Obserwatorium Astronomicznego w Castel Gandolfo, „Zagadnienia Filozoficzne w Nauce”/
4
Tu się akurat zgadzam.
Jakie są podstawy tak radykalnej tezy?Ale nie było to w nieokreślonej pozahistorycznej, abstrakcyjnej rzeczywistości , gdy było to w historii zbawienia i w historii przymierza Boga z człowiekiem. Ta rzeczywistość historyczna jest przedstawiona w Biblii.
Tym razem ja przypomnę Piusa XII i Encyklikę Humani Generis:
„(…)jedenaście pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju nie odpowiada całkowicie metodom pisarstwa historycznego używanym przez naczelnych historiografów greckich i łacińskich, lub historyków naszych czasów, należą mimo to jednak do rodzaju literackiego historycznego w pewnym sensie, który zresztą egzegeci powinni głębiej zbadać i określić. Rozdziały te, w stylu prostym i obrazowym, przystosowanym do umysłowości narodu, stojącego jeszcze na niskim stopniu cywilizacji, podają zasadnicze prawdy, na których się opierają nasze możliwości zdobycia zabawienia wiecznego, jak również zawierają popularny opis początków rodzaju ludzkiego i narodu wybranego.” /Pius XII, Humani Generis/
I może jeszcze Orygenes (II/III wiek):
„każdy, kto ma ochotę, może łatwo zebrać z Pisma Świętego różne fakty opisane tak, jakby się wydarzyły, a jednak wiara, że mogły się one wydarzyć w sensie historycznym, nie byłaby poprawna i rozsądna”/O zasadach, IV, 3, 1/
5
Niekoniecznie, mogło być antycypacją.Było to w czasie. W konkretnym czasie, choć niemożliwym do ustalenia przez nas. Czas wystartował w momencie rozpoczęcia stwarzania. Nie wiem jak długo trwał proces stwarzania, wiem ino, że podzielony na siedem etapów zwanych dniami.
Niewątpliwie.Człowiek jest istotą ziemską, co wynika z tego, że ulepił człowieka z prochu ziemi. Zapewne nie ulepił go z błota, ani gliny, ale tego co wcześniej stworzył na ziemi. Z tego, co wyrosło na ziemi.
CO do naprawy zgoda. Ale w istnienie pierwotnego stanu doskonałego (przynajmniej, jak pisałeś, w rzeczywistości ziemskiej, w czasie, w świetle tego co wiemy o dziejach świata, jest raczej nie do utrzymania.Raj, uważam za prawdopodobne był stanem pewnej idylli. Stan idealny. Sądzę, że na tej ziemi. Ale ład został zburzony. To troszkę tak, jak wrzucenie ziarnka piasku do mechanicznego zegarka. Maleńki okruch spowoduje rozregulowanie, gdy trafi między trybiki. A wtedy, trzeba go będzie co jakiś czas nastawiać, naprawiać. Tak Bóg czyni to z ludźmi dając objawienia. A w końcu zsyłając Zegarmistrza, który uczył ludzi, jak naprawiać.
Nie jest to zresztą myśl ani nowa, ani spowodowana rozwojem nauki - już W św. Ireneusz (urodzony w 130 roku!) utrzymuje, że historia Adama i Ewy to alegoria całej ludzkości, ponieważ, jak już wzmiankowano, hebrajski termin adam oznacza ludzkość. W konsekwencji nie mógł istnieć postulowany przez św. Augustyna utracony pierwotny stan doskonałości, ale raczej należy mówić o zmierzającym do tego stanu rozwoju człowieka i tworzonej przez niego kultury w czasie.
"Trzeba było, by człowiek najpierw został stworzony, by stworzony rósł, by urósłszy stał się dorosły, by stawszy się dorosłym rozmnożył się, by rozmnożywszy się stał się mocny, by stawszy się mocny został uwielbiony i by uwielbiony widział swego Pana. Bowiem to właśnie Boga ma widzieć, gdyż oglądanie Boga powoduje niezniszczalność, a niezniszczalność sprawia, że jest się blisko Boga /AdvHaer IV, 38, 3, cytat za Henryk Pietras Pierwszy grzech ludzi wg św.Ireneusza/
Przy okazji św.Ireneusz wyjaśnia problem, który stworzyło odkrycie ewolucji kilkanaście wieków później (wiemy, że zwierzęta umierały zanim pojawił się na ziemi człowiek).
Otóż święty uważał, że śmierć w Ksiedze Rodzaju niekoniecznie musi oznaczać nastanie (nieobecnej wcześniej) śmierci fizycznej - samo nieposłuszeństwo (grzech) jest śmiercią.
Byłoby to więc ujęcie, jakie znamy z Listów Świętego Pawła ("Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, a łaska przez Boga dana - to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym."/Rz 6,23/ - wiemy, że bezgrzeszne niemowlęta umierają, wiemy też, że potępieńcy też istnieją wiecznie - "życiem" w pojęciu biblijnym jest bycie z Bogiem czyli NIebo, śmiercią - oddzielenie od Niego, a więc piekło). To podejście wspiera też Ap 20,6 rozróżniając śmierć cielesną i "śmierć drugą" (patrz też Ap 3,1 czy 1J 5:16).
Jesli tak rozumiemy, to wszystko nagle się gwałtownie upraszcza - nie potrzebujemy tłumaczyć czemu Adam nie umarł tego samego dnia (bo umarł w powyższym sensie!).
Nie potrzebujemy też się zastanawiać nad ewolucją itp rzeczami.
Więcej - dużo bardziej zrozumiale brzmią słowa
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki."/J 8,51/
Skoro "zapłatą za grzech jest śmierć" (Rz 6:23) a Jezus nas z tego wybawił (a przecież umieramy) to znaczy, że zarówno skutek grzechu z Ogrodu Eden, jak i wybawienie Jezusa dotycza innej śmierci - tej prawdziwej, strasznej, oddzielającej od Boga.
Ocjiec Salij:
"Wydaje się, że dane paleozoologii — wskazujące na istnienie w królestwie zwierząt chorób i śmierci, drapieżników i walki o byt, na długo przed pojawieniem się człowieka — każą porzucić sielankowe wyobrażenia o jakimś powszechnym raju na ziemi i opowiedzieć się za tezą świętego Tomasza z Akwinu, zresztą w tradycji chrześcijańskiej tezą większościową, opisującą raj jako szczególną sytuację naszych prarodziców, będącą świadectwem i owocem ich niezmącenie przyjaznych relacji z Bogiem."/Pochodzenie człowieka w świetle nauki i wiary/
I jeszcze może bp. Józef Życiński:
„Nie mamy żadnych empirycznych racji, by twierdzić, że w swym filogenetycznym rozwoju gatunek Homo sapiens doświadczył dramatu upadłych aniołów. Sprawdzalne empirycznie tezy nauk przyrodniczych świadczą, iż pod względem biologicznym jesteśmy tylko zwierzętami podległymi ewolucji. Nie ma więc historycznych powodów, by poszukiwać kulturowych śladów złotego wieku, utraconej Arkadii, sielankowych zachowań pierwotnego dzikusa. Problemem pozostaje natomiast, jaki antropologiczny sens można złączyć z opisem grzechu pierworodnego zawartym w trzecim rozdziale Księgi Genesis, aby nie traktować tego opisu jedynie jako wielkiej metafory, lecz – bez popadania w konflikt z katolicką doktryną teologiczną – wydobyć z niego świadectwo pierwotnego wyobcowania, jakie pojawiło się w relacji człowieka z Bogiem i z resztą stworzenia”/Antropologiczny sens prawdy o grzechu pierworodnym/