Abstract pisze: ↑2023-03-27, 08:36
Podoba mi się, że pisząc drugą cześć zdania odnośnie mojego błędnego myślenia, nie bierzesz pod uwagę tego co napisałeś w pierwszej części zdania.
niby dlaczego?
Oczywiście żebyś miał, ale przed przekonaniem. Ponieważ przed przekonaniem stoi interpretacja przesłanek na korzyść przyjęcia czegoś jako możliwe, albo odrzucenie tego jako niemożliwe.
To jak interpretuję przesłanki wynika z moich predyspozycji, wychowania, wiedzy i doświadczenia życiowego. Na żadną z tych rzeczy nie mam wpływu. Nawet jeśli uczę się epistemologii i staram się jak najlepiej dożyć do prawdy to i tak moje dążenie do prawdy wynika z rzeczy niezależnych ode mnie.
Jeszcze raz za pytam, czy jesteś deterministą?
Tak.
Ale determinizm nie ma tu nic do rzeczy. Zostawmy na chwilę mnie i poszukajmy jakiejś analogii. Nie wiem czy masz żonę, ale załóżmy że masz.
Czy wierzysz że Twoja żona Cię zdradza? Czy to czy w to wierzysz jest kwestia wyboru? Co by się musiało stać żebyś uwierzył że żona Cię zdradza?
Niezależnie czy uważasz że świat jest deterministyczny czy nie to Twoja wiara w zdanie że "żona mnie zdradza" jest zależne od tego czy coś Cię do tego przekonało. Mogły to być racjonalne argumenty ( zdjęcia, relacje świadków, korespondencja) lub irracjonalne. Ale nie możesz sobie wybrać " od tej chwili przez tydzień będę wierzył że żona mnie zdradza" a potem przestanę w to wierzyć.
Albo na odwrót. Jeśli ktoś da Ci dowody że żona Cię zdradza czy to czy uwierzysz jest kwestia Twojego wyboru? Czy Twoje chcenie/niechcenie coś zmienia? Albo przekonają Cię racjonalne dowody, albo na podstawie nieracjonalnych powodów odrzucisz prawdę, ale moim zdaniem to nie jest kwestia tego czego chcesz. Ja chcę wierzyć że żona mnie nie zdradza. Na dzisiaj nie mam powodów by sądzić że mnie zdradza i mam powody by sądzić że mnie nie zdradza. Jeśli natomiast ktoś postawi mi dowody to będę musiał uwierzyć.
sądzony pisze: ↑2023-03-27, 08:37
Istnieją chyba również "dowody" na płaszczyznę psychiczną człowieka?
Płaszczyzna psychiczną to wytwór polszczyzny fizycznej. Bez mózgu płaszczyzna psychiczna nie istnieje.
A co z duchową?
Istnieje?
Szczerze to nawet nie za bardzo wiem co by to miało być.
Andej pisze: ↑2023-03-27, 09:31
Errare humanum est. Ale w tym wypadku nie mylę. Podtrzymuję zdanie.
Czyli odrzucasz definicję ateizmu którą posługuje się chyba większość a na pewno wielu ateistów?
Ateizm to jest po prostu nie-teizm. Każdy kto nie jest teistą jest ateistą z definicji.
Agnostycyzm to nie-gnostycyzm. Każdy kto nie twierdzi że ma wiedzę (na temat Boga) jest agnostykiem.
Ja jestem ateistą agnostykiem. Czyli nie wierzę w żadnego Boga ale nie wiem czy na pewno żaden nie istnieje.
Istnieją też ateiści gnostycy (tzw twardzi ateiści) którzy twierdzą że wiedzą że żaden Bóg nie istnieje.
Istnieją teiści gnostycy którzy twierdzą że wiedzą na pewno że Bóg istnieje i teisci agnostycy którzy wierzą w Boga ale nie widzą na pewno że istnieje.
Agnostycyzm to nie jest podstawa pomiędzy teizmem a ateizmem. To odpowiedź na inne pytanie.
Pudło. Strzał w płot. Niestety, wierzący wierzą, ale często nie sa przekonani. Mają wątpliwości wiele. Zastanawiają się nad nimi, rozważają. Wybierają.
Mam wrażenie że porozumiewamy w się w innym języku. Być przekonanym nie znaczy być pewnym. Wierzysz bo zostałeś przekonany. Czy to przez swoich rodziców czy w inny sposób. Utrzymujesz takie przekonanie.
Drugie pudło. Gdyby niewierzący nie byli przekonani, to nie staraliby się za wszelką cenę dowodzić, że Boga niema. Ani tego, że wiara jest pozbawiona sensu.
Znowu używasz słowa przekonany jako synonimu "pewny". Ja jestem nieprzekonany bo co prawda rodzice przekonali mnie do wiary kiedy byłem dzieckiem (głównie mocą autorytetu), ale dorastając straciłem to przekonanie bo uznałem że nie mam powodów by uznawać argumenty teistów za prawdziwe. Ja jako ateista nie jestem w stanie dowieść że żadnego Boga nie ma. Ale jestem w stanie np wykazać że koncepcja Boga chrześcijańskiego jest niespójna, nielogiczna zawiera sprzeczności.
Natomiast można, od biedy, powiedzieć tak o agnostykach. Tylko, że im jest obojętne.
Ale to czy komuś jest to obojętne nie czyni go agnostykiem. Można być agnostykiem i nie być obojętnym. Można być pewnym że żaden Bóg nie istnieje i być obojętnym. Bycie obojętnym nie jest częścią definicji agnostycyzmu.
Ale czy brak wiary oznacza obojętność? Niekoniecznie.
Czy brak wiary oznacza posiadanie wiedzy? Z pewnością nie.
Czy inteligentny i uczciwy człowiek jest świadomy swojej niewiedzy? Zdecydowanie tak.
Tu nie mam nic do dodania.
Chęć wierzenia, to wybór drogi. Wybór kierunku rozwoju, doskonalenia siebie. a zawsze prowadzi do Boga.
To nieprawda. Wielu ludzi chce wierzyć ale w wyniku poszukiwań przestaje. Jestem tego przykładem.
A także zdobywania wiedzy. Zgodnie z wiarą, co nie znaczy, ze zawsze zgodnej z wiarą. Ale tu myk, bo prawdziwa wiedzy
To jest Twoje niepoparte niczym twierdzenie. Ja twierdzę że wiedza oddala od wiary.
Są ludzie którzy chcą wierzyć ale nie wierzą? Raczej nie.
To ja Ci mówię że są.
Są ludzie którzy chcą wierzyć i wydaje im się, że są przekonani co do wszystkiego. To aroganci. Bezrefleksyjni. Bóg nie dał się poznać na tyle, aby człowiek mógł nie mieć wątpliwości.
Jak wyżej. Posługujesz się słowem być przekonanym = być pewnym. To słowo oznacza coś innego a już na pewno ja go używam inaczej.
konserwa pisze: ↑2023-03-27, 10:36
TOMKU - zanim pojawiles sie na swiecie, ktos przkonal sie do aktu poczecia ( w tym przypadku Ciebie ; i to nawet jesli wynikl on niespodziewanie ).
Nie mam pojęcia co to wynosi do tematu? Poza tym nie wiesz czy moi rodzice byli przekonani żeby mnie począć czy mieli wpadkę ale dalej nie wiem co to wynosi do tematu.
Nie istnieje "determinizm bezpodmiotowy" ... nawet w klasycznej mysli ateistycznej.
Nie wiem co to jest "determinizm bezpodmiotowy" i co on ma do tego co napisałem. Nie wiem też co to jest "klasyczna myśl ateistyczna".
Uwazam, ze sie zamotales w swej "prywatnej filozofii"
A ja uważam że zamotałeś się w tym poście.