Ale jeśli nie trafiło na beton, tylko już zostało zasiane i rozwija się w swoim tempie, to chyba można powiedzieć, że w takim człowieku już żyje Chrystus? Mam tu na myśli głównie to co następuje na poziomie woli, czyli chęć pełnienia woli Ojca, otwartość na rozwój duchowy, szukanie w życiu Bożych wartości, przemiana myślenia i przejście z materialnego, ziemskiego postrzegania na bardziej duchowe. To są już wartości Chrystusa kiełkujące w człowieku, poddawanie się Jego prowadzeniu, ale przecież nie oznacza to, że człowiek jest bez grzechu, idealnie święty, a tylko taka osoba mogłaby się porównywać do Chrystusa jako Boga gdyby chodziło tu świętość życia. Nie sądzę żeby Paweł mający świadomość swojej grzeszności był aż tak nieskromny, żeby takie rzeczy o sobie mówić
ps. chociaż nie, przepraszam, jest grupa bezgrzesznych protestantów, kiedyś pisałam z takim, który stwierdził, że jest święty i nie popełnia grzechów, to może jednak o nich chodziło Pawłowi
Dodano po 7 minutach 35 sekundach:
Oczywiście, że tak, przecież Duch Chrystusa jako naszego Stwórcy działa wszędzie, czy to świadomie (na poziomie intelektualnym) czy nieświadomie. Nauki Jezusa dotyczyły rozwoju duchowego/moralnego, a nie np. szczegółowego zgłębiania teologii chrześcijańskiej. Jeśli jakiś człowiek rozwija się w tym kierunku duchowym to zdecydowanie jest prowadzony Duchem Bożym i jest bliżej Chrystusa niż np. radykalista chrześcijański o nienawistnym nastawieniu do ludzi.sądzony pisze: ↑2022-10-28, 20:58 Jeżeli Jezus nas kocha i umarł za nas wszystkich dlaczego ja mam nie dostrzegać Chrystusa w człowieku nie ochrzczonym?
Nie kumam.
Nie mogę we własnych oczach odbierać mu możliwości zbawienia.
No chyba, że lękam się, o fundamenty mojej wiary:
"Skoro on również może być zbawiony to po co mi chrześcijaństwo "