A ja bym zalecała przeczytanie Mt 18.6.
Mieszkanie razem jest grzechem zgorszenia publicznego. Tym gorzej, gdy dotyczy tych już mających coś więcej na sumieniu.
A ja bym zalecała przeczytanie Mt 18.6.
Odpowiedz proszę co Cię gorszy w mieszkaniu pary która nie współżyje ze sobą? Co jest dla Ciebie w tym gorszącego oraz jaki rzekomo grzech następuje w relacji tych osób? Dlaczego tak mocno interesujemy się życiem seksualnym obcych nam osób, snując jedynie własne domysły na ich temat? Idąc tym samym tropem, powinniśmy z miejsca podejrzewać sąsiada o złodziejstwo, jeśli pod domem stoi nowy samochód (bo przecież nie kupił - na pewno ukradł) albo wykorzystywanie swoich pracowników (bo przecież nie zarobił uczciwie - na pewno wykorzystał innych, żeby się wzbogacić). Logika argumentacji rzekomego zgorszenia jest ta sama.
Gorszy, bo stwarza pozory małżeństwa. Skłanie do naśladowania.recki pisze: ↑2024-03-20, 08:53
Odpowiedz proszę co Cię gorszy w mieszkaniu pary która nie współżyje ze sobą? Co jest dla Ciebie w tym gorszącego oraz jaki rzekomo grzech następuje w relacji tych osób? Dlaczego tak mocno interesujemy się życiem seksualnym obcych nam osób, snując jedynie własne domysły na ich temat? Idąc tym samym tropem, powinniśmy z miejsca podejrzewać sąsiada o złodziejstwo, jeśli pod domem stoi nowy samochód (bo przecież nie kupił - na pewno ukradł) .
Otóż nie - to jest właśnie domysł, wyobrażenie lub założenie że oni na pewno współżyją, że żyją ze sobą seksualnie jak małżeństwo, wobec czego gorszymy się tym założeniem i własnym wyobrażeniem. Przypisujemy im nie tylko grzech ich własny ale i cudzy - pomawiamy o to, że gorszą innych. Grzechu zgorszenia trzeba szukać raczej u siebie, a nie u kogoś obok - może się okazać, że tych przewin w ogóle nie ma, a człowiek w swojej zarozumiałości i pysze będzie się gorszył rzekomym grzechem, który istnieje tylko w umyśle zgorszonego. Czasem grzech w nas samych może zapuścić korzenie tak bardzo, że nie możemy sobie nawet wyobrazić, że chłopak z dziewczyną mogą niewspółżyć przed ślubem - ale to jest problem z nami, nie z nimi.
Zupełnie nie interesuje mnie ani twój seks, ani rzekomy seks jakiejś pary. Piszę o nieuzasadnionych postawach katolików, którzy roszczą sobie prawo do "gorszenia się" życiem innych jedynie na podstawie własnej wyobraźni.
Tekst sugeruje jakąś sytuację przymusową (choć nie jestem pewien, czy realnie przymusową).1. Czy uważacie, że fakt zamieszkania z chłopakiem, biorąc pod uwagę odrzucenie ze strony moich rodziców i chęć ofiarowania naszemu dziecku prawdziwego domu jest naprawdę czymś złym? Znam te wszystkie historie o mieszkaniu przed ślubem, jednak to nie jest nasz wymysł, bo wspólnie twierdzimy, że gdyby nie nasze dziecko nie mieszkalibysmy razem.
To ocenia spowiednik, w zasadzie nie powinnaś otrzymać rozgrzeszenia póki mieszkacie bez ślubu, są jednak różne okoliczności szczegółowe2. Jak już urodzę, mogę w jakiś sposób przystąpić do sakramentu Komunii Świętej? I oczywiście do sakramentu pokuty, czy faktycznie nie dostanę rozgrzeszenia?
Odpowiedź w zasadzie ta sama co na pytanie 2.3. Czy mogę zostać chrzestną? Jestem w zaawansowanej ciąży, moja przyjaciółka rodzi 4 miesiące po mnie. Do tego momentu nie będę po ślubie.