sądzony pisze: ↑2022-11-09, 13:05
Pociąga Cię więc "niewiadomoco". Coś co da Ci "przewagę".
Oboje wiemy skąd to się bierze i nie ma w tym nic złego.
Nie zakładaj, że coś „oboje wiemy”, bo ja mogę mieć na myśli coś innego, a w myślach innych (jak na razie) nie czytam ;-) Nie wiem, skąd się to bierze, po prostu tak lubię i tyle.
sądzony pisze: ↑2022-11-09, 13:05
To ucieczkowe i egoistyczne. Tak mi się przynajmniej wydaje.
I nie ma w tym nic złego, życie ma być jedną wielką ucieczką w świat wyobraźni, mocy, i przemieniania tego w rzeczywistość.
sądzony pisze: ↑2022-11-09, 13:05
Co to znaczy "pozytywna władza/wpływ"?
Coś takiego, co mają np. artyści. Podziw, uwielbienie tłumów i fakt, że gdy coś zrobią, ludzie ich popierają, a nawet pójdą w ich ślady.
sądzony pisze: ↑2022-11-09, 13:05
Czyli co, złe tłumimy? To patogenne.
Nie tłumimy, przeciwnie, ale wiemy, komu pokazywać – komuś, kto nas nie skompromituje, ale pochwali.
sądzony pisze: ↑2022-11-09, 13:05
Ty, która teraz mówi? To w co ja wierzę i nazywam Bogiem, Ty nazywasz Sobą?
Wybacz, ale czy to nie ego lub homocentryzm?
Ojej, chyba Cię nie zrozumiałam ;-) Piszę o tym, co kieruję mną, a więc to jestem ja, moje wnętrze, moja moc i energia.
sądzony pisze: ↑2022-11-09, 13:05
Dlaczego? Ja jestem chory. Dlaczego mam to ukrywać. Gdy jestem w manii to chyba dobrze, by żona o tym wiedziała. Baj de łej - tego nie da się stłumić.
Nie chodzi o stłumienie, a o faktyczne przekierowanie stanu chorobowego w stan normy. Problemem nie jest Twoja choroba, tylko świat, który przykleja etykietki zbyt pochopnie.
sądzony pisze: ↑2022-11-09, 13:05
Dąbrowski pisze o dezintegracji pozytywnej. Nie ma ona na celu dezintegracji osobowości, a jej rozwój.
Wiem, że o pozytywnej. Ja bym jednak powiedziała: destrukcyjnej. I nie rozwój, tylko regres.
sądzony pisze: ↑2022-11-09, 13:05
Nie można "nadbudowywać" czegoś co nie posiada mocnych fundamentów. Wiemy jak to się skończy.
Każde ego ma fundamenty, tylko trzeba je odkryć i rozwinąć za pomocą różnych technik.
sądzony pisze: ↑2022-11-09, 13:05
Nie możesz być fundamentem sama dla siebie.
Nie możesz dźwigać krzyża, którym sama dla siebie jesteś.
Mogę i może każdy z nas, mamy wszystko, co do tego potrzebne :-)
Nie czuję się sama dla siebie krzyżem.
sądzony pisze: ↑2022-11-09, 13:05
Czy znalazłaś tu moc?
Czy jesteś (kiedyś tak mawiali) "wampirem energetycznym"?
Napisałam, że tutaj to jest przedszkole ;-)
Określenie „wampir” jest nieestetyczne. Ja po prostu często muszę czerpać energię, bo szybko ją tracę i byle co mi nie wystarcza – to, co innych trochę męczy, mnie drenuje akumulatory do zera, stan normy działa na mnie w dłuższej perspektywie również negatywnie, a zwyczajne dobre rzeczy nie dają energii na długo, za to te niezwykłe, odbiegające od normy, karmię mnie dość solidnie, ale ciągle chcę więcej :-) Fajne uczucie być tak naenergetyzowaną, jak napisałam, to się czuje czasem fizycznie (np. podwyższona temperatura, bezsenność itp.). Bardzo bezpośrednie pytania zadajesz, nie ma co :-)
Dodano po 1 minucie :
Andy72 pisze: ↑2022-11-09, 14:03
Oświecona pisze: ↑2022-11-09, 12:19
Aleś popłynął...
Fakt ;-)
Rozumiem poznanie cienia, integrację, aby było wiadomo na co nas stać, I panowanie na tym, a ale nie uwolnienie cienia, czyli najgorszych cech części nas.
Tak jakby Frodo celowo dał pierścień Golummowi.
Cień to nie są najgorsze nasze cechy.
A Tolkiena prawie nie czytałam, może kilkanaście stron, więc nie rozumiem porównania :-)