Miłosierdzia nie można mylić z tkliwą emocjonalnością, ani też z jakąś amnezją. Myślę, że jeśli tylko masz WOLĘ WYBACZENIA, to już zaczyna działać miłosierdzie. Nie przekreśla pamięć wyrządzonego zła, ani też to, że nadal czujesz ból i niechęć do danej osoby. Nie chcesz jej osądzać, zostawiając to Bogu - i to jest najważniejsze.
Jeśli ktoś mi wyrządzi zło, zawsze staram się tłumaczyć to w ten sposób: czy jeżeli kopnie mnie koń czy nadepnie krowa, to będę szukał sprawiedliwości? Może to nie jest sytuacja adekwatna, ale działa! A sięgając głębiej: każde zło jest brakiem dobra (św. Augustyn), więc i każda doznana krzywda jest wynikiem jakiegoś braku. Nie można się złościć na to, że czegoś nie ma - można tylko pragnąć i czynić wszystko, aby było.