Abstract pisze: ↑2023-01-17, 18:57
Jakie jest pochodzenie braku dobra?
Wydaje się, że brak nie potrzebuje "pochodzenia". Pochodzić może coś, a nie brak czegoś.
Abstract pisze: ↑2023-01-17, 19:29
Jeśli możemy nie podporządkować się Bogu, realizujemy coś co nie pochodzi od Niego, a więc wybieramy brak dobra, wybieramy grzech. Wiem że jest to nadużycie wolności, natomiast co decyduje o tym, gdzie jest granica używania wolności i nadużywania? Kto określił czym jest nadużycie?
Bóg, oczywiście.
Skąd pochodzi kształt tego co nie pochodzi od Boga?
Co rozumiesz w tym kontekście przez "kształt"?
Podobnie:
Dlaczego pycha ma taki kształt a nie inny?
Co to jest kształt pychy?
Gzresznik Upadający pisze: ↑2023-01-17, 19:39
Sugerujecie ze bunt wolnej stworzonej istoty nie oozbawia niczego Boga? Pozbawia Go komunii z tym stworzeniem. Szatan robi wszystko by Boga bolało przez cala wieczność.Jest u Izajasza napisane ze " Ja cie nie zapomnę"
Z tym bólem to nie taka prosta sprawa. Bóg jest zupełny i kompletny, stąd nie ma potrzeby czegokolwiek (teolodzy nazywają to, że Bóg jest "niecierpiętliwy".
Co prawda mówi się, że może "cierpieć" (duuuuży cudzysłów) w sensie empatii.
To znaczy nie z powodu tego, że brakuje Mu komunii ze swoim stworzeniem (które Go odrzuca), ale że "współcierpi" z nim (czyli empatycznie w stosunku do stworzenia, nie ze względu na siebie, tylko ze względu na to, że jest to cierpienie dla stworzenia).
Wydaje się że teologia coraz bardziej przychyla się do poglądu że Bóg jest „niecierpiętliwy”
co do swojej doskonałej natury, ale przeżywający cierpienie w Osobach Boskich. Święty Jan Paweł II w
Dominum et vivificantem pisze:
„Czyż więc 'przekonywać o grzechu' - nie musi równocześnie znaczyć: objawiać cierpienie?
Objawiać ból, niepojęty i niewyrażalny, jaki z powodu grzechu w jego antropomorficznej wizji Księga
święta zda się dostrzegać w 'głębokościach Bożych', w samym niejako sercu nieogarnionej Trójcy?
Kościół, czerpiąc natchnienie z Objawienia, wierzy i wyznaje, że grzech jest obrazą Boga. Co
odpowiada tej 'obrazie' w niezgłębionym życiu Ojca, Syna i Ducha Świętego, temu odrzuceniu Ducha,
który jest Miłością oraz Darem? Pojęcie Boga, jako Bytu absolutnie doskonałego, wyłącza z
pewnością wszelki ból pochodzący z braku czy zranienia; jednakże w 'głębokościach Bożych' jest
miłość ojcowska (…). Pismo Święte mówi nam o Ojcu, który współczuje człowiekowi, dzieląc jakby
jego ból. Ostatecznie ów niezgłębiony i niewypowiedziany 'ból' Ojca zrodzi nade wszystko całą
przedziwną ekonomię miłości opiekuńczej w Jezusie Chrystusie, ażeby - poprzez mysterium pietatis -
Miłość mogła się okazać potężniejsza od grzechu w dziejach człowieka.”/za
http://www.vatican.va/edocs/POL0058/_PD.HTM/
Papież Benedykt XVI (wówczas jeszcze kardynał) w rozmowie z P.Seewaldem (Bóg i świat. Wiara i życie w dzisiejszych czasach) przywołuje Orygenesa:
„Starożytny świat grecki wskazał na niezmienność Boga, a tym samym ukazał Go również jako
czystego ducha, który nie może odczuwać, a tym bardziej cierpieć. Chrześcijan wizja ta skłoniła do
pytania, jak rzeczywiście wygląda sprawa z Bogiem. Orygenes pięknie powiedział kiedyś: Bóg nie
może co prawda cierpieć, ale może współ-cierpieć. To znaczy: może się utożsamiać z nami,
cierpiącymi. Identyfikacja ta jest wielkim aktem miłości, w której Bóg w Jezusie utożsamia się z nami
aż po sferę cielesności – a tym samym utożsamia nas z Nim i wciąga w w Jego miłość”/cytat za ks.Jerzy
Szymik,
Współczujący Bóg,
http://mateusz.pl/wam/zd/46-szymik.htm/
Wydaje mi się, że w to wpisuje się też to, co napisał
@krz30:
krz30 pisze: ↑2023-01-17, 19:59
Kompletnie nie wiem do czego masz zarzuty i nie wiem skąd Twoje odczucia. To, że Bóg stworzył nas do komunii z Sobą, nie oznacza, że tego potrzebował, że Mu było brak czegoś. Chciał tego, zrobił to ze swojej bezinteresownej miłości - dla nas.
Nie wypełnili zbioru o którym on nie wiedział, nie wybrali ze zbioru czegoś, czego w nim nie było wiadome dla Boga. Wybrali z możliwości, z których mogli wybrać.
Inaczej nie da się wybrać
A poważnie: każdy wybór moralny sprowadza się de facto do zaufania Bogu (lub nie) w dwu sprawach:
- że Bóg wie, co dla mnie dobre (lepiej niż ja!)
- że Bóg chce dla mnie dobrze, i z tego wynikają jego Przykazania
sądzony pisze: ↑2023-01-17, 19:53
Pytasz, sugerujesz, że Bóg jest twórcą zła? Moim zdaniem umożliwił zło, ale go nie stworzył. Wola je umożliwiła.
Fakt, że Bóg zna wszystkie możliwości i nie można Go zaskoczyć chyba nic nie zmienia.
Otóż to!
krz30 pisze: ↑2023-01-17, 19:55
Cóż, można by zapytać, skąd się wzięło Szatanowi to, że się zbuntował. Sam siebie nie kusił przecież. (...) Także mamy Boga, od którego pochodzi wszelkie dobro, i szatana, ojca kłamstwa, od którego zapoczątkowało się zło, grzech.
To ryzykowna teza, że szatan jest początkiem zła, warta dyskusji. Grzech nie pochodzi tylko od szatana (przynajmniej bezpośrednio) - rozmawialiśmy o tym tuhttps://zchrystusem.pl/viewtopic.php?p=237140#p237140 .
sądzony pisze: ↑2023-01-18, 07:41
Wierzymy, iż Bóg jest monotrynitarny, jest Miłością i Tajemnicą. Wszystko co istnieje, a nawet to co nie istnieje w jakiś sposób, przynajmniej pośrednio, pochodzi od Niego. Metaforycznie mógłbym powiedzieć, iż nie ma nic prócz Boga.
Rozumiem, co chciałeś wyrazić, ale trochę chyba za daleko posunięte stwierdzenie, nawet metaforycznie. Chrześcijaństwo bardzo podkreśla różnicę pomiędzy Bogiem a stworzeniem, odżegnując się od panteizmu.
Bóg nigdy nie był sam. Jest trójosobową doskonałą relacją.
Tak!
sądzony pisze: ↑2023-01-18, 07:41Czy Bóg bez swoje stworzenia jest Bogiem dla samego siebie?
Wydaje mi się, że pytanie winno brzmieć "czy można <BYĆ> dla samego siebie. Nie. Nie można, b to nie jest miłością. Wiemy jednak, że Bóg sam w sobie nie jest sam. On <JEST> właśnie dlatego, iż jest "trójednoosobową miłością".
Bardzo trafne spostrzeżenie.
Jest to zresztą jeden z dowodów na "więcej niż jedną Osobę" Boga. Gdyby był sam, nie mógłby być Miłością.
Abstract pisze: ↑2023-01-18, 08:46
Doskonały Bóg ma ograniczenia, przynajmniej dla nas, ponieważ zakładamy że nie generuje sprzeczności. A przypisując mu pełnie miłości, nieskończonego dobra jak to napisałeś ukierunkowuje na pewne konsekwencje.
Ale czy coś, czego chcę (a Bóg tym bardziej) można nazwać "ograniczeniem"?