Po co zatem strefy erogenne zdala od miejsc intymnych, na co orgazm u kobiety, łechtaczka? Z tego co twierdzi nauka, jej jedyna funkcja to dawanie przyjemności, w żaden sposób nie pełni funkcji prokreacyjnej
No chyba żartujesz. Przecież to właśnie skłania do seksu, a więc i do prokreacji.
Dyskusja przypomniała mi fragment czytany w dzieciństwie
Lem, Dzienniki gwiazdowe, podróż 28 pisze:Jak każdy z wielkich myślicieli-reformatorów, którzy krytycznym okiem od nowa ogarniają człowieka, (…) doszedł do przeświadczenia, że źródłem zła są w nas pozostałości zwierzęce, zgubne dla jednostek i społeczeństw. W tym, że przeciwstawił mrok popędów jasności ducha, nie było jeszcze nic nowego, lecz Igor Sebastian poszedł o krok dalej, niż ważyli się to uczynić jego poprzednicy.
Człowiek – rzekł sobie – powinien wstąpić duchem tam, gdzie dotąd panowało tylko ciało!
Będąc niezwykle utalentowanym sterochemikiem, po wielu latach poszukiwań stworzył w retorcie substancję, która obróciła marzenia w rzeczywistość. Mówię oczywiście o słynnym przykranie, pentazolidynowej pochodnej dwuallylooopentanoperhydrofenantrenu. Nieszkodliwy dla zdrowia przykran, zażyty w mikroskopijnej ilości, sprawia, iż akt prokreacji staje się, przeciwnie niż dotąd, nadzwyczaj niemiły. Dzięki szczypcie białego proszku człowiek zaczyna patrzeć na świat okiem niezmąconym żądzami, dostrzega w nim właściwą hierarchię spraw, nieoślepiany co chwila zwierzęcym pociągiem. Zyskuje mnóstwo czasu, a wyprowadzony z niewoli płci, stworzonej przez ewolucję, zrzuca kajdany seksualnej alienacji i staje się wreszcie wolny.
Przedłużanie gatunku winno wszak być rezultatem świadomej decyzji, poczucia obowiązku wobec ludzkości, a nie mimowolnym, bo automatycznym wynikiem sycenia sprośnych apetytów.
Zamierzał zrazu Igor Sebastian uczynić akt cielesnego złączenia neutralnym, uznał jednak, iż to nie wystarczy, zbyt wiele bowiem rzeczy człowiek robi nie dla przyjemności nawet, ale po prostu z nudy lub z przyzwyczajenia. Akt ów miał odtąd stać się ofiarą złożoną na ołtarzu korzyści społecznej, cierpieniem dobrowolnie nałożonym, każdy płodzący, dzięki wykazanej odwadze, wchodził w poczet bohaterów, jak wszyscy ci, co poświęcają się dla innych. Jako prawdziwy badacz, wypróbował Igor Sebastian działanie przykranu najpierw na samym sobie, a żeby udowodnić, że i po jego sporych dawkach można mieć progeniturę, nie ustając, z najwyższym samozaparciem spłodził trzynaścioro dzieci. (…)
Lecz był to tylko prolog tragedii, gdy bowiem nie mogąc znaleźć zwolenników, zapalony ideą wiekuistego oczyszczenia człowieka z chuci, zaprawił wszystkie studnie miasteczka przykranem, rozwścieczony tłum pobił go i pozbawił życia aktem haniebnego samosądu.
Seks ma nie tylko cel "prokreacyjny" w najprostszym, biologicznym znaczeniu.
Akt seksualny ma dwa cele:
- (potencjalną) płodność
- wspomaganie więzi małżeńskiej
Ten drugi cel niewątpliwie wiąże się z przyjemnością, jednak sprowadzenie go wyłącznie do przyjemności to nieporozumienie.
Co więcej - ten sposób, użyty w stosunku do jednej osoby, nigdy nie będzie już tak samo skuteczny w stosunku do innej (znane w psychologii
prawo pierwszych połączeń).
Widziałem wczoraj program "Usterka" (obserwują pracę wynajętych fachowców). Jeden z nich wbijał słupki... poziomnicą, która oczywiście się zepsuła. Ujmując najkrócej odpowiedź na Twoje pytanie:
każde użycie narzędzia niezgodne z przeznaczeniem, psuje je.
Dlatego właśnie nie jest dobrze bezmyślnie trwonić potęgę łączącą seksu dla przygodnych przyjemności.
Seks przed/poza małżeński zawsze kogoś krzywdzi. Krzywdzi przyszłą małżonkę i przyszłego małżonka partnerki. A w konsekwencji i rodziny, i dzieci.
Połączenie dwojga ludzi w jedno ciało jest powszechną intymną manifestacją Bożego planu stworzenia. Nie można podchodzić do niego lekkomyślnie, bez względu na to, jakie mody panują w świecie, bez względu na naciski, jakim są poddane dzisiejsze małżeństwa.