Marek_Piotrowski pisze: ↑2023-01-10, 19:05
Wybacz, ale znamy sprawę tylko z jednej strony, a Rodzice są zdecydowanie bliżej Autora wątku. Dlatego wyrokowanie w rodzaju "rodzice powinni z autorem porozmawiać, a nie zabierać konsolę" mam za nieco lekkomyślne. Zwłaszcza, że jeśli faktycznie jest problem, to utrudniasz Rodzicom reakcję (a to oni są odpowiedzialni).
Marku, tak czy owak muszą z nim porozmawiać.
Już to pisałam. Jeśli to nic groźnego, to porozmawiać prewencyjnie, dlaczego się martwią i co im tam nie pasuje, żeby autor też mógł wyjaśnić do jakiegoś stopnia, czemu tym się interesuje (bo czasem w pełni się nie da, jakby mnie zapytać, czemu np. lubię języki germańskie to bym nie była w stanie wyjaśnić).
Jeśli jednak autor niebezpiecznie przegina, to też należy zacząć od rozmowy. Bo może taki młody człowiek po prostu nie wie, czemu inni mają dane zainteresowania za coś zdrożnego.
Karanie na dzień dobry to niezbyt mądry pomysł. Naprawdę. Najpierw rozmowa, potem kara, ale i niech ta kara ma sens, zabieranie konsoli, ale pozostawienie dostępu do np. "złych" książek jest co najmniej głupie. Plus kara bez rozmowy jest nadal głupia. Czemu? Bo w domu usuną wszystkie książki o wampirach, zabiorą internet - ale są w stanie usunąć wszystkie takie treści z każdego domu, z każdej biblioteki, odciąć w 100% internet? Nie. I nie to jest celem, nie chodź o to, by zamknąć biblioteki i zabrać internet, tylko o to, by człowiek wiedział, kiedy się mieć na baczności, na co zwracać uwagę, czego absolutnie unikać.
Oczywiście my znamy tylko stronę autora, możliwe, że się wybiela, albo po prostu nie rozumie, czemu rodzice tak panikują (znowu, rozmowa!). Ale ja wiem z własnego doświadczenia, że rodzice potrafią nie rozmawiać, tylko sru, kara. Za byle co - nie ma komputera czy co tam im wpadło w ręce. A co było nie tak? A bo ja wiem? Najwyżej rzucenie ogólnikowym "bo tak nie wolno". Ale czemu nie wolno?! A wiesz co? Wiele z tych rzeczy "nie było wolno" i nie mówili czemu - bo sami nie wiedzieli. Ot, nie wolno i tyle. (Żeby już w ogóle było śmiesznie, to część tych rzeczy była jakimś rodzajem grzechu/czegoś, czego się nie robi, bo kulturowo nie wypada, a część to była totalnie niegroźna, indywidualna rzecz, coś w stylu "ja lubię schabowe, ale w domu je się tylko mielone bo tak, a schabowe to temat tabu". Przy czym ani jednych, ani drugich spraw nikt nie był w stanie wyjaśnić, dlaczego tak - to były zasady, których sami nie rozumieli, albo gdzieś coś dzwoni, ale nie wiadomo, w którym kościele - albo sami je sobie wymyślili, nie żartuję)
Tu padło hasło, że ksiądz zabronił. Teraz pytanie, czy to mądry ksiądz, który wyłowił nadmierne zainteresowanie autora niebezpiecznym tematem - czy ktoś pokroju Natanka albo tego co tam robił krucjaty przeciwko hello kitty.
A jak się trafi combo natankowy ksiądz + rodzice "nie wolno, bo ksionc tak mówi" to ja tu nie widzę dobrego wychowania, tylko klepanie regułek ustalonych nie wiadomo, przez kogo, o nie wiadomo jakiej treści.