Post
autor: ArtFunky » 2023-02-11, 18:06
No i pewnie ks. Bednarz ma teologiczne racje.
Wg nauki chrześcijańskiej, z tego co się orientuję, źródłem Syna jest Ojciec. Syn od Niego pochodzi, zradza (pewnie odwiecznie, ale nie wiem, co to znaczy?) Syna. Mają tę samą naturę, tu nie ma miejsca raczej na inne zwrócenie się Syna, jak tylko do/na Ojca, i zawsze Syn ma tego świadomość, stąd także pewnie może być źródłem życia (Dawcą/Sprawcą/Stwórcą życia, którego "mężowie izraelscy zabili", jak to ujmie Piotr).
Ojciec rodzi więc Syna i Syn zostaje przez Ojca zrodzony. Ojciec przekazuje Synowi wszystko, zatem i władzę nad życiem itp. itd. a i potem pewnie Syn, który Ojca miłuje ponad wszystko, to wszystko z powrotem Mu oddaje, czyli Oni nawzajem obdarowują się.
Wszystko sobie przekazują, wszystko mają wspólne.
I wg teologii chrześcijańskiej mówi się, że tą więzią miedzy Nimi jest miłość (w Duchu św.), która łączy w sposób niewysłowiony ich Trzech.
Pewnie może można tu jeszcze dywagować o jakim "życiu" mowa: czy o materialno-biologicznym, duchowym itp.?
Zatem być może oba warianty tłumaczenia wersetów J 1:3-4 opisują te wszystkie rzeczywistości i wymiary:
Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało. Co się stało, w Nim było życiem, a życie było światłością ludzi - jakiś wymiar ontyczny (wszystkie byty mają w nim źródło, Logos jest życiodajny dla każdego stworzenia)?
oraz, że
Wszystko przez nie powstało, a bez Niego nic nie powstało, co powstało. W nim było życie, a życie było światłością ludzi. - wymiar zbawczy(?), w relacji tylko np. do ludzi, kto wie?
W sumie trudny i niejednoznaczny tekst...