Powiększanie rodziny

[Tek de Cart]

To że Ty sobie nie wyobrażasz to świadczy tylko o Twojej wyobraźni
Zasadniczo każdy kto chce dobrze zarabiać musi poświęcić trochę swojego czasu na rozwój, szkolenia, dodatkowe zajęcia itd. A potem często na nadgodziny, dodatkową pracę itd. Oczywiście kosztem może być życie towarzyskie, zdrowie, sen itd. Każdy sam rozważa jak swój dzień układa. Jak my mieliśmy dwójkę małych dzieci to nie było tyle zasiłków co teraz, żona nie pracowała, żadnych pieniędzy z ZUS nie dostawała, więc ja musiałem nas utrzymać. A Warszawa to kosztowne miasto... także przez pewnien czas zasuwałem jak mały parowozik aż znalazłem lepszą pracę i mogłem zrezygnować z tych dodatkowych zajęć.

natomiast => Pensja minimalna w 2023 roku wzrośnie drugi raz od 1 lipca. Minimalne wynagrodzenie wyniesie wtedy 3600 zł brutto. Na rękę to 2780 zł netto. Czyli zakładając 2 osoby zarabiające minimalne wynagrodzenie to mamy na rękę 5500, pomijając Warszawę i inne duże miasta to spokojnie za 1500 zł miesięcznie można wynająć małe mieszkanko (liczę z opłatami za media za 2 osoby), pewnie na wsi nawet taniej. Zostaje 4000 na życie miesięcznie we dwoje. Na jedzenie 2 osoby wydadzą miesięcznie ok 1000 zł (tak przynajmniej średnio ludzie wydają). Zostaje 3000. Oczywiście inne wydatki zawsze jakieś będą ale jeśli dobrze się gospodaruje to powinno wystarczyć na oszczędzenie po trochę miesięcznie.
Na wakacje na Malediwach nie ma co się nastawiać - ale żyć z tego spokojnie można i pewnie nawet na dziecko sobie pozwolić. Oczywiście jeśli ktoś całe życie chce zarabiać minimalną krajową - to faktycznie może lepiej niech rodziny nie zakłada trochę ambicji trzeba mieć i do pracy i do rodziny.

[ciasteczkowy_potfur]

natomiast => Pensja minimalna w 2023 roku wzrośnie drugi raz od 1 lipca. Minimalne wynagrodzenie wyniesie wtedy 3600 zł brutto. Na rękę to 2780 zł netto. Czyli zakładając 2 osoby zarabiające minimalne wynagrodzenie to mamy na rękę 5500, pomijając Warszawę i inne duże miasta to spokojnie za 1500 zł miesięcznie można wynająć małe mieszkanko (liczę z opłatami za media za 2 osoby), pewnie na wsi nawet taniej. Zostaje 4000 na życie miesięcznie we dwoje. Na jedzenie 2 osoby wydadzą miesięcznie ok 1000 zł (tak przynajmniej średnio ludzie wydają). Zostaje 3000. Oczywiście inne wydatki zawsze jakieś będą ale jeśli dobrze się gospodaruje to powinno wystarczyć na oszczędzenie po trochę miesięcznie.
Na wakacje na Malediwach nie ma co się nastawiać - ale żyć z tego spokojnie można i pewnie nawet na dziecko sobie pozwolić. Oczywiście jeśli ktoś całe życie chce zarabiać minimalną krajową - to faktycznie może lepiej niech rodziny nie zakłada trochę ambicji trzeba mieć i do pracy i do rodziny.

Problem w tym, że wzrost pensji minimalnej spowoduje wzrost cen produktów. Bo to nie jest tak, że producenci żywności i chemii gospodarczej oraz właściciele sklepów itp. będą chcieli zarobić mniej (bo więcej pójdzie na pensje). Odbiją to sobie w cenach i tyle. A rośnie tylko minimalna (bo pośrodku jest masa zawodów, gdzie z jednej strony potrafisz wyciągnąć 7-9 tysięcy brutto, czyli jakieś dwie minimalne, bo masz pewne kwalifikacje, ale z drugiej nie są to aż tak cenne rzeczy, żeby chcieli dać ci podwyżkę).

Co do wynajmu - nie wiem, czy i ewentualnie gdzie teraz wynajmujesz, ale w dużym mieście nawet kawalerka nie idzie teraz za 1500 złotych, szczególnie w Warszawie. Może ta tzw. "mikrokawalerka", ale jakoś nie wyobrażam sobie, żeby na 18 mkw. mieszkały dwie osoby z dzieckiem.

Problem jest też taki, że przez zachowania patorodzinek ludzie już nie bardzo chcą wynajmować rodzinom z dziećmi,bo nie da się ich potem eksmitować. Mało kto chce wpakować kupę kasy w mieszkanie, które ktoś potem będzie zamieszkiwał za darmo. Tracą na tym uczciwi ludzie, bo takich jest ogrom, no ale wiadomo, trudno się dziwić.

[Andej]

trochę ambicji trzeba mieć i do pracy i do rodziny.

To jest wybór. Czy chce się wziąć odpowiedzialność za własne życie, czy czekać na mannę.
Można całą energie poświęcić na narzekanie, wyszukiwanie minusów, przeszkód, trudności. Albo pracować i szukać pracy. I cieszyć się, doceniać to, co się ma. Co się osiągnęło.
Obserwuje osoby oglądające wojowniczą stacje komercyjną. Tam potrafią zdołować człowieka. Kiedyś siedziałem i liczyłem informacja, to dobre budujące, i te straszące, epatujące przemocą, czarnymi scenariuszami. Drożyzna, protesty, ... Przytłaczającą większość przekazu była negatywna. Jeśli ktoś przesiaduje przed takim telewizorem całymi dniami, to nie dziwię się, że nie weźmie się do roboty, bo nie ma sensu. Będzie tylko biadolić i wyszukiwać przeszkód. Uzasadnień, aby nic nie robić. Wyszukiwać sobie zajęcia usprawiedliwiające taka postawę. Smutne to. Ale można w ten sposób przeczekać całe życie, aby pod koniec narzekać, że emerytura za mała, że dzieci nie pomagają (bo ich się nie miało). Czekać na cud.

[Abstract]

Ludzie pochodzą z różnych środowisk, mają różny dostęp do edukacji, różne wzorce postaw zawodowych np swoich rodziców. Życie na socjalu często się dziedziczy w sensie zachowań i postrzegania świata. Średnia pensja w PL nie wygląda źle, ale mediany się już nie podaje. 2 mln Polaków zarabia najniższą krajową, wytłumaczcie mi jeśli oni się przesuną w górę bo teraz tkwią w braku ambicji to kto ich zastąpi? Nie można patrzyć na świat przez wielkomiastowe okulary, to prowadzi do błędów poznawczych.
Pogadajcie z ludźmi np z podkarpacia, popatrzcie na oferty pracy i oferowane za to pieniądze. Wiele z nich oscyluje właśnie przy najniższej krajowej.
Wielu pracodawców to dorobkiewicze z czasów dzikiego zachodu biznesowego, lat 90. Do dzisiaj nie mają pojęcia o miękkim zarządzaniu i motywowaniu pracowników, jakie kolwiek kryzysy odbijają na pensjach pracowników.
Jedna z dużych firm sprzątających aby zbilansować koszty związane z podwyżką minimalnej wpisali do umowy sprzątaczek odkurzacze w leasing, tak aby po potrąceniu zostawała stara pensja.
Ludzie w Polsce mało migrują za pracą po kraju, mamy zakorzenioną własność noeruchomości jako jedno z najważniejszych gwarancji bezpieczeństwa. Wiele par zaciąga wysokie kredyty i tym samym rzuca kotwicę na miejsce które może ulec dynamicznym zmianom na rynku pracy. Później przyjmują co jest, albo wyjeżdżają za granicę rozbijając rodziny.

[faraon]

Wyjechac za granice mozna bez rozbijania rodziny.
Trzeba po prostu zabrac rodzine ze soba.

[ciasteczkowy_potfur]

Wiele par zaciąga wysokie kredyty i tym samym rzuca kotwicę na miejsce które może ulec dynamicznym zmianom na rynku pracy. Później przyjmują co jest, albo wyjeżdżają za granicę rozbijając rodziny.

Ogólnie zgadzam się z Twoim postem, ale mam pewne uwagi co do tej części.

Czasem nie bardzo da się inaczej. Jak wyżej, rodzinom z dziećmi rzadko się wynajmuje, bo w razie nieuczciwych najemców nie da się ich łatwo eksmitować. I niestety nie są to rzadkie sprawy i trudno się wynajmującym dziwić.

Poza tym - ja mam kredyt. Rata za moje mieszkanie, całkiem spore, wynosi niewiele więcej, niż czynsz za mieszkanie, które jest sporo mniejsze. I nie porównuję cen typu "kredyt na wsi vs wynajem w wielkim mieście", tylko mówię o wynajmie w tej samej miejscowości. W dużym mieście ten czynsz jest jeszcze wyższy. Przy czym - ja płacę - niech nawet - tysiąc złotych więcej, ale mam dobre 10+ mkw więcej, a mieszkanie po spłacie będzie w 100% moje. Przy wynajmie płacisz podobną kwotę na coś, co nigdy twoje nie będzie. I mogę mieć dzieci, ptaki, kota czy pomidory i nic nikomu do tego.

Ludzie mniej migrują, bo np. mają dom po rodzicach, więc odpada im koszt czynszu czy kredytu, a przy nawet słabych zarobkach zostaje im kwota podobna jak przy większych zarobkach, ale na wynajmie w dużym mieście. Albo opiekują się starszymi w rodzinie - rodzicami, dziadkami, wujostwem.

Do tego dochodzi jakaś kwestia bezpieczeństwa, stąd mnie nikt nie wywali, dopóki spłacam kredyt. A na wynajmie różnie może być. Czasem jest też ta potrzeba osiedlenia się w jednym miejscu, bo ciągłe migrowanie za pracą też nie jest fajne, szczególnie dla dzieci.

A części ludzi po prostu rodzice piorą mózg od małego, że jak to tak ojcowiznę sprzedać. A działka na wygwizdowie, jest pole - jakby sprzedać rolnikowi to by było na mieszkanie albo nawet tak, żeby wziąć niższy kredyt na mieszkanie w dobrej lokalizacji. I zostają z działką, która im się nie przyda, oni jej nie sprzedadzą, a zdolności kredytowej na pełen kredyt brak...

[faraon]

Dzis raczej juz nie ma takiego podejscia do ojcowizny.
To raczej inwestycje, lokata kapitalu, a czy to ktos dostal po rodzicach, czy sam kupil, nie ma tu nic do rzeczy, po prostu wlasnosc gruntow to najlepsza inwestycja, na ktora nie ma wplywu zadna inflacja, czy kryzysy, dlatego ludzie nie chca sprzedawac, gdy im te pieniadze nie sa akurat potrzebne.
Jak nie sprzeda dzis za 100 tys. to za pol roku moze sprzedac za 140 tys. A jak okaze sie ze granice miasta sie powieksza i teren znajdzie sie w zasiegu wodociagow, gazu i elektryki, to taka jedna dzialka moze zostac podzielona na kilka mniejszych jako dzialki budowlane i za kazda z osobna cena bedzie wyzsza niz wczesniej za calosc.
Ceny dzialek budowlanych ida ciagle w gore i beda szly, bo coraz mniej jest terenow budowlanych na ktorych urzad wyda zgode na budowe.

Dodano po 6 minutach 6 sekundach:
W UK jest z tymi pozwoleniami na budowe nieco innaczej i np. mozna kupic tanio pare ha lasu, z dala od miasta, ale mozna tam zamieszkac np. w karawanie na kolach, czy przyczepie kampingowej, co wymusza nadanie adresu mieszkancom.
Termin takiego zamieszkiwania to chyba 10 lat, a po tym terminie zaden urzad nie moze zabronic budowy domu na tym terenie.
W ten sposob ludzie moga sie osiedlac gdzie im sie tylko zamarzy.
Nad ladnym jeziorem, w lesie, nad rzeka, obok jaskini, itp. itd. kwestia wyobrazni i marzen.

[ciasteczkowy_potfur]

Dzis raczej juz nie ma takiego podejscia do ojcowizny.

Jest, jest go mniej, ale wcale nie są to jakieś wyjątki. To się dzieje głównie na wsiach i podobnych terenach - a zwykle to właśnie są te tereny z wysokim bezrobociem.