W jakim sensie obarczać cierpieniem?
Modlitwa wstawiennicza polega na tym że możemy poprosić Boga aby ci pomógł. A On zrobi to co uzna za słuszne.
Ale ważne jest to czy ty chcesz aby ci pomógł.
W jakim sensie obarczać cierpieniem?
Są na przykład przedsięwzięcia, gdzie osoby podejmują się modlitw za kapłanów, która to pomoc obejmuje szereg wystawienniczych modlitwych, trwających minimum miesiąc. Gdy raz taka kobieta - bo w "tej robocie" z zasady ręce sobie brudzą kobiety, nawiasem mówiąc, co jest swoją drogą ciekawe, znamienne, że właśnie tak; to znaczy zastanawiam się, czy nie przebija się stąd jakaś ogólna bardziej prawidłowość - gdy zatem raz taka kobieta "weźmie" pod swe modlitewne skrzydła jakiegoś nieogarniętego, pieszczotliwie rzecz nazywając, kapłana, i modlitwa jej za tegoż trwa miesiąc, to przez ów miesiąc doświadcza ona utrudnień w modlitwie, mających ją od niej odciągnąć - utrudnień, które jak przypuszczam pochodzą z ciemności duszy owego kapłana, które w sposób - jeśli można to tak ująć - energetyczny, to znaczy bezpośrednio, bez pośrednictwa i przestrzeni i czasu, przechodzą na daną kobietę, poddając ją próbom. Potocznie mówi się raczej, że to zły nie chce oddać duszy czy człowieka, którego sobie zagarnął. W każdym razie, myślę, że modlitwa wstawiennicza nie musi trwać nawet miesiąc, może być nawet jednorazowa, wówczas wyżej opisana zasada objawia się w obrębie jednego "posiedzenia", co może czynić modlitwę trudniejszą niż zwykle.
To doskonale tłumaczy nick. Specyficzny sposób patrzenia na świat. Ale skoro tak to widzisz, to... to może jest w tym jakaś racja?Apophenic pisze: ↑2023-03-22, 07:25 Właśnie zauważyłem, że Andej to autor dwóch "rodzajów postów", jak to przedtem określiłem - życzliwego (a nawet szczególnie życzliwego, bo pochwała mojego pisarstwa sprawiła mi wiele radości) i nieżyczliwego. Kurde sory, Andej. Nawet nie zdążyłem Ci odpisać na pierwszy post, zanim odegrałem Ci się za drugi.
Absolutnie nie. Rozsądne dążenie do nowej jakości. Czy na prawdę lekarza usuwającego jakiś guz uważasz za rzeźnika, który chce zaszkodzić? Boli, ale prowadzi do zdrowia. Tak samo jak gorzka pigułka pozwala osiągnąć lepszy stan.
Zrobione.
Apophenic pisze: ↑2023-03-22, 12:46 Chłopaki, dobra,
Konkretnie. Potrzebuję bliskości z kobietą. Nie mogę, jakoś głęboko nie mogę, więc najdalej kilka godzin po przebudzeniu jestem już w stanie nietrzeźwości.
***
Andej, teraz widzę, czemu Cię kręci poetyckość wypowiedzi. Sory, ale żeby dobrze Twoją wypowiedź zrozumieć, muszę całkiem wytrzeźwieć. Barwnie masz w głowie.
Jedna rzecz. Powiadasz: jestem zawsze życzliwy. Zaś zaraz potem: lekarstwo nie zawsze musi być słodkie, a analiza piękna. Sprzeczność.
Dodano po 14 minutach 35 sekundach:
I do licha! Nie podaję tu literackiego daru dla Matki Bożej, żeby się popisać, tylko ponieważ o rzeczach, które dla Niej piszę, nie wie zupełnie nikt. Gdybym umarł, nikt by ich nie przeczytał. Wie o nich Ona, ale niedoskonałość wiary wymaga, aby prócz mnie, wiedział jeszcze ktoś, że Ona wie. Taka mała tomaszowość. Doskonałość wiary w próżni jest niemożliwa.
Dzięki.
Ty to lepiej, jakbyś nigdy nie wychodził z tej konserwy. Dzieło zbawcze zostałoby wypełnione wcześniej. A wówczas można byłoby już otworzyć konserwę, żebyś dołączył do reszty.
Pewnie, pożyję kilkanaście lat samą wiarą i w awatar na forach zacznę wstawiać zdjęcia z swoim psem.Andej pisze: ↑2023-03-22, 13:52Absolutnie nie. Rozsądne dążenie do nowej jakości. Czy na prawdę lekarza usuwającego jakiś guz uważasz za rzeźnika, który chce zaszkodzić? Boli, ale prowadzi do zdrowia. Tak samo jak gorzka pigułka pozwala osiągnąć lepszy stan.
I przeciwnie, słodzenie, kadzenie, sprawianie przyjemności, bardzo często prowadzi do szkody czy zła.
---
A co do kobiety, to poczekaj jeszcze kilka, kilkanaście lat. Żyj zgodnie z wiarą, to zawsze się opłaca. Wychodzi na dobre.
Nie, ale jak odpowiedzialbyś komuś, kto z Ciebie szydzi po tym, jak nieostrożnie się otworzyłeś?