Jako cel sam w sobie to oczywiście że nie.
Ale jako środek do wyższych celów to oczywiście że tak.
Jako cel sam w sobie to oczywiście że nie.
Wyobrażasz - to sedno sprawy, ale to tylko wyobrażenie czyśćca z ciałem zmartwychwstałymAndej pisze: ↑2023-05-05, 21:06Jedno (czyli to, że tylko dusze) nie przeczy drugiemu (czyli temu, że w ciele zmartwychwstałym)?
Zatem uważasz, że po śmierci człowiek od razu zmartwychwstaje, idzie w tym nowym ciele (doskonałym, wolnym od chorób, bólu i wszelkich dolegliwości) do czyśćca, ale w szatni zostawia ciało, bo tam trafia tylko dusza. I na dodatek, być może cierpi tam fizycznie (wprawdzie bez ciała nie podlegającego żadnym mękom).
Czy dobrze ująłem to, co sobie wyobrażasz?
Nie potrafię uzupełnić.
Dlatego pytania, które powinny uzmysłowić kolejność i zależność.
Cierpienie jest zawsze owocem zła, natomiast Bóg obraca jego skutki w coś dobrego. Zło jest kosztem wolności i nigdy nie pochodzi i nie pochodziło od Boga. Jest z nim sprzeczne.
W świecie skażonym przez grzech Bóg jak najbardziej może zadawać cierpienie jeśli może z tego wynikać większe dobro.
Tylko tutaj to nie chodzi chyba o cierpienie jako jakąś wartość samą w sobie i jakieś zadawania sobie cierpienia im więcej tym lepiej ale o cel cierpienia - cierpliwe znoszenie cierpień, nawet niezawinionych jakie nas dotykają bo w tym się upodabniamy do Chrystusa.Dayy pisze: ↑2023-05-06, 17:38 Św. Faustyna o cierpieniu:
"Cierpienie jest wielką łaską. Przez cierpienie dusza upodabnia się do Zbawiciela, w cierpieniu krystalizuje się miłość. Im większe cierpienie, tym miłość staje się czystsza (Dz. 57). Bóg nigdy nie dopuści ponad to, co możemy znieść. (…) jeżeli zsyła na duszę udręczenia wielkie, to jeszcze większą wspiera łaską, chociaż jej wcale nie spostrzegamy. Jeden akt ufności w takich chwilach oddaje Bogu więcej chwały niż wiele godzin przepędzonych na pociechach w modlitwie (Dz. 78)."
No i właśnie chodzi o to, że w czyśćcu będziemy duszą, i jak to Dolindo mówił, będzie to podobne do bólów fantomowych. Nie mamy ciała, ale czujemy i tak ból. I ten duchowy, i ten poprzez ogień.Andej pisze: ↑2023-05-06, 15:30Nie potrafię uzupełnić.
Biblia jest zapisem Objawienia. Kreacji świata i interwencji Boga w dzieje ludzkości. Dzieje zbawienia.
Jednak zdefiniowanie przerasta moje możliwości. Księga sensu i celu życia.
Dodano po 7 minutach 52 sekundach:Dlatego pytania, które powinny uzmysłowić kolejność i zależność.
Oby cierpienia mogły być spowodowane ogniem, konieczne jest ciało. I to ciało ziemskie, podatne na dolegliwości i ból. Jeśli nie ma ciała (ziemskiego) to wszelkie tortury fizyczne są niemożliwe. A jeśli jest ciało zmartwychwstałe, to nie jest ono podatne na ból i męki, albowiem jest wolne od takich doznań.
Jednak w Biblii, która jest podstawą, nie ma żadnych jednoznacznych i pewnych informacji na temat stanu człowieka w czyśćcu. To wszystko domniemania opierające się na ludzkim poczuciu sprawiedliwości.
Uważam i powtarzam jak maniak, nie ma żadnych podstaw do przewidywania cierpień fizycznych w czyśćcu. Ogień służy do opisu oczyszczenia, a nie doznawanego bólu.
Tak, ale ból i cierpienie w czyśćcu służy do oczyszczenia.Ogień służy do opisu oczyszczenia, a nie doznawanego bólu.
I słusznie, skoro cielesne niemożliwe. Tym cierpieniem jest to, że widzi się cel, ale dopóki się nie oczyści, jest za pancernym szkłem. Tak, jakby się w upalny dzień widziało wodę, ale była ona poza zasięgiem. Midas mityczny tak cierpiał, za sprawą Sylena. Dopóki się nie obmył. Tak i my musimy się w czyśćcu obmyć i wypalić wszelkie zło, które było naszym udziałem. Wybielić szaty w Krwi Baranka.
Czytałem kiedyś wywiad z pewnym księdzem odnośnie cierpienia. Mówił o tym, że spotkał się z przypadkami kiedy cierpienie złamało człowieka. Osobiście znam przypadek samobójstwa z powodu powrotu raka. Długotrwałe cierpienie fizyczne prowadzi do depresji, utrzymująca się dłużej depresja odbiera zdrowy osąd rzeczywistości, co w konsekwencji niekiedy prowadzi do prób samobójczych.Dayy pisze: ↑2023-05-06, 17:38 Św. Faustyna o cierpieniu:
"Cierpienie jest wielką łaską. Przez cierpienie dusza upodabnia się do Zbawiciela, w cierpieniu krystalizuje się miłość. Im większe cierpienie, tym miłość staje się czystsza (Dz. 57). Bóg nigdy nie dopuści ponad to, co możemy znieść. (…) jeżeli zsyła na duszę udręczenia wielkie, to jeszcze większą wspiera łaską, chociaż jej wcale nie spostrzegamy. Jeden akt ufności w takich chwilach oddaje Bogu więcej chwały niż wiele godzin przepędzonych na pociechach w modlitwie (Dz. 78)."
Bywa ból taki, że nie ma nic poza pragnieniem, aby się skończył. Za wszelką cenę. Także życia. Ból może ogłupić. Zwłaszcza, gdy nie wiadomo, kiedy się skończy. Za chwilę, dzień, miesiąc, rok czy później. Niezależnie od tego, czy jest on fizyczny czy psychiczny. Mam nadzieję i wierzę, że Bóg miłością rozumie skrócenie życia, gdy jest no wyłącznie bólem. I docenia, gdy potrafi się ofiarować ten ból Jemu (tj. znoszenie tego bólu).
Może nie tyle lżejsze, co łatwiejsze do zniesienia. Po prostu inaczej się je traktuje, bo wierzy się, że dzięki niemu powstaje jakieś dobro.