Wczoraj wieczorem zrobiłem coś co mogłoby być grzechem ciężkim, ale nie wiem do końca czy było. Mam argumenty za i przeciw. Za tym, że to grzech ciężki stoi raczej sam fakt, że to co zrobiłem mogło, a raczej było materii ciężkiej (choć też nie wiem na 100%, ale w moim przypadku mogło być). Argument przeciw polega na tym, że czasami odczuwam pokusy i czuję, że mogę ale nie muszę się ich pozbyć. W tym momencie nie czułem pokusy i możliwości wyboru, a po prostu to zrobiłem. Uczucie zrobienia czegoś złego pojawiło się dopiero chwilę już po fakcie. To mnie jednak może nie usprawiedliwiać, bo dotyczyło to wszystko tematu na jaki jestem wrażliwy i ogólnie powinienem go unikać, ale nawet gdy zacząłem wchodzić w ten temat nie czułem że robię coś złego, bo samo w sobie nie jest to złe, ale dla mnie może być to złe (nie wiem jak to wyjaśnić do końca).
Ogólnie to jest taka zasada, że jak się nie ma pewności grzechu ciężkiego to grzech nie był ciężki, ale jakoś trudno mi się do tego stosować, bo wynikałoby z tego, że prawie w ogóle nie popełniam grzechów ciężkich. Często też jak mam wątpliwości to trudno mi się skierować w kierunku tego, że to nie był grzech ciężki, bo odnoszę wrażenie, że na siłę się usprawiedliwiam.
Jak sobie z tym poradzić
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4217 times
Re: Jak sobie z tym poradzić
Ty tak na poważnie? Czyli jeśli ktoś zabija człowieka, ale nie ma pewności czy to grzech, to nie ma grzechu?
Na jakiej podstawie uważasz, że subiektywna ocena własnego czynu jest podstawa do uznania czegoś za grzech lub nie?
Uważam, że takie podejście jest grzechem. I to tak ciężkim, że za identyczny grzech zostali wypędzeni z raju pierwsi ludzi. Bo zrywając owoc uznali, że to oni decydują o tym co jest grzechem. Mieli wprawdzie pewne wątpliwości, ale skoro nie mieli pewności, że nie moga zjeść, to nie będzie grzechem złamanie zakazu.
Zasada jest jedna: to spowiednik ma wyłączne kompetencje w zakresie oceny grzechu i jego skutków. I tylko w bezpośredniej rozmowie. Idź natychmiast do konfesjonału. W ciągu kilku minut pozbędziesz się wszelkich wątpliwości. Idź jeszcze dziś.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Jak sobie z tym poradzić
Nie mam już siły na to wszystko. Co chwilę sprzeczne opinie. Przeczytałem w wątku o skrupulanctwie na forum o tej zasadzie i przez jakiś czas się do niej stosowałem. Jeśli to tak straszne zło to nie dam rady żyć w wierze. Co chwilę musiałbym chodzić do spowiedzi co powoduje u mnie tak wielki stres, że po prostu nie dałbym rady. Nie wiem co teraz mam robić. Duża część mojego życia to ciągłe zamartwianie się, cierpienie i stres. Udaje mi się od tego uciec, ale po czasie to znowu przychodzi. Czy kochający mnie Bóg naprawdę tego chce? Tak, to ja zawiniłem, bardziej lub mniej, ale dlaczego mam teraz być za to karany. Dlaczego mam cierpieć we własnej głowie i nie móc przestać myśleć o źle jakiego się dopuściłem i męczyć się 24/7 dopóki nie pójdę do spowiedzi (tj. dopóki nie zgodzę się na większe katowanie stresem przez te parę minut). Wiem że źle to przedstawiam, bo przecież w sakramencie pokuty spotykamy miłosiernego Boga, ale chcąc nie chcąc tak to wygląda w ludzkiej naturze i psychice. Trudno jest dostrzec kochającego Boga gdzieś gdzie jest tak wielkie cierpienie. I jeszcze tyle lat życia w ten sposób mnie czeka... Naprawdę chętnie bym już poszedł to raju z najbliższymi i dał sobie spokój z tym życiem tu, na ziemi.Andej pisze: ↑2023-05-08, 09:06Ty tak na poważnie? Czyli jeśli ktoś zabija człowieka, ale nie ma pewności czy to grzech, to nie ma grzechu?
Na jakiej podstawie uważasz, że subiektywna ocena własnego czynu jest podstawa do uznania czegoś za grzech lub nie?
Uważam, że takie podejście jest grzechem. I to tak ciężkim, że za identyczny grzech zostali wypędzeni z raju pierwsi ludzi. Bo zrywając owoc uznali, że to oni decydują o tym co jest grzechem. Mieli wprawdzie pewne wątpliwości, ale skoro nie mieli pewności, że nie moga zjeść, to nie będzie grzechem złamanie zakazu.
Zasada jest jedna: to spowiednik ma wyłączne kompetencje w zakresie oceny grzechu i jego skutków. I tylko w bezpośredniej rozmowie. Idź natychmiast do konfesjonału. W ciągu kilku minut pozbędziesz się wszelkich wątpliwości. Idź jeszcze dziś.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4217 times
Re: Jak sobie z tym poradzić
Bo nie internauci mają Cię prowadzić, ale przewodnik duchowy. Zrób coś, stań na głowie, aby mieć stałego spowiednika. I jak znajdziesz, to kieruj się jego słowami.
W Internetach każdy powie według siebie. Każdy jak sądzi. Każdy inaczej. A jak będziesz mieć jednego przewodnika duchowego, to on odpowie Ci jednoznacznie kwalifikując problem.
Rada która stosowałeś jest dobra, ale w odniesieniu do skrupułów, a nie do prawdziwych grzechów. A skoro nie potrafisz odróżnić (nota bene niemal wszyscy maja z tym problem), jest niebezpieczna metoda.
Zaufaj spowiednikowi. I poproś o to, aby stale Ci towarzyszył w tych rozterkach.
Bóg widzi jak się starasz. Bóg Cię kocha,. Bóg wybacza Ci twoje grzechy i przygarnia do siebie z miłością.
-------
A jak funkcjonujesz w innych dziedzinach życia? W relacjach rodzinnych, szkolnych, towarzyskich? Czy też masz ciągłe skrupuły? Czy zawsze rozdzielasz włos na czworo? Czy zawsze doszukujesz się swojej winy?
A czy nie jest tak, że czasem jesteś do przesady pewien swego, ale znacznie częściej czujesz się gorszym, słabszym?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Jak sobie z tym poradzić
Spowiednika mogę mieć stałego, ale nie dam rady mieć z nim normalnej, ludzkiej relacji z przyczyn oczywistych (spowiadanie się z win na tyle dla mnie wstydliwych, które normalnie zabrałbym do grobu). Dlatego nie rozmawiałbym z nim poza spowiedzią (nie byłbym w stanie).Andej pisze: ↑2023-05-08, 09:54Bo nie internauci mają Cię prowadzić, ale przewodnik duchowy. Zrób coś, stań na głowie, aby mieć stałego spowiednika. I jak znajdziesz, to kieruj się jego słowami.
W Internetach każdy powie według siebie. Każdy jak sądzi. Każdy inaczej. A jak będziesz mieć jednego przewodnika duchowego, to on odpowie Ci jednoznacznie kwalifikując problem.
Rada która stosowałeś jest dobra, ale w odniesieniu do skrupułów, a nie do prawdziwych grzechów. A skoro nie potrafisz odróżnić (nota bene niemal wszyscy maja z tym problem), jest niebezpieczna metoda.
Zaufaj spowiednikowi. I poproś o to, aby stale Ci towarzyszył w tych rozterkach.
Bóg widzi jak się starasz. Bóg Cię kocha,. Bóg wybacza Ci twoje grzechy i przygarnia do siebie z miłością.
-------
A jak funkcjonujesz w innych dziedzinach życia? W relacjach rodzinnych, szkolnych, towarzyskich? Czy też masz ciągłe skrupuły? Czy zawsze rozdzielasz włos na czworo? Czy zawsze doszukujesz się swojej winy?
A czy nie jest tak, że czasem jesteś do przesady pewien swego, ale znacznie częściej czujesz się gorszym, słabszym?
Zauważyłeś, że ta rada odnosiła się do skrupułów a nie prawdziwych grzechów tylko skrupuły właśnie polegają na tym, że nie jesteś w stanie określić wagi grzechu i z reguły obarczasz siebie większą winą niż jest ona w rzeczywistości.
W innych dziedzinach życia zachowuję się raczej normalnie, nie mam takiej skłonności do nadmiernego obwiniania się.
Czasami czuję się jakbym tak naprawdę skrupulantem nie był tylko jakbym sobie to wmawiał, że nim jestem dla własnej wygody, ale czy to prawda - nie wiem. Mam już strasznie pomieszane w głowie w tej kwestii
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4217 times
Re: Jak sobie z tym poradzić
Zatem od tego zacznij. Jeśli sm zaproponuje rozmowę, to zaznacz, że wyłącznie w ramach spowiedzi. Poza konfesjonałem też można się spowiadać.Ctrl pisze: ↑2023-05-08, 11:43 Spowiednika mogę mieć stałego, ale nie dam rady mieć z nim normalnej, ludzkiej relacji z przyczyn oczywistych (spowiadanie się z win na tyle dla mnie wstydliwych, które normalnie zabrałbym do grobu). Dlatego nie rozmawiałbym z nim poza spowiedzią (nie byłbym w stanie).
Cieszę się, w innych dziadzinach życie nie masz takich problemów. Natomiast wracając go grzechów, to nie staraj się ich oceniać. Zapamiętuj, jak je ocenia spowiednik. I więcej nie wracaj. Zawsze bierz pod uwagę miłość, jaką darzy Cię Bóg. Miłość wszystko wybacza skruszonemu.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.